Jak zatrzymać Tottenham Hotspur?


Nadchodzą derby północnego Londynu! Czy jest sposób, aby pokonać ekipę Jose Mourinho?

6 grudnia 2020 Jak zatrzymać Tottenham Hotspur?
Russell Hart/Focus Images/MB Media/PressFocus

Po 10. kolejkach Premier League zespół Jose Mourinho uzbierał 21 punktów i został liderem ligi, wyprzedzając między innymi Liverpool czy Chelsea. Drużyna Tottenhamu gra miłą dla oka, ofensywną piłkę i traci bardzo mało bramek. Letnie transfery spełniły pokładane w nich nadzieje, a największe gwiazdy, czyli Harry Kane i Son Hueng-min grają jak z nut, co przekłada się na wysoką formę klubu z północnego Londynu. Do tej pory przegrali w lidze tylko raz. Teraz czekają ich derby z Arsenalem. Czy jest jakiś sposób, aby pokonać Tottenham Hotspur?


Udostępnij na Udostępnij na

Kto by się spodziewał, że zespół prowadzony przez Jose Mourinho będziemy oglądali z przyjemnością? 21 bramek zdobytych i zaledwie 9 straconych, biorąc pod uwagę, że Tottenham grał już między innymi z Chelsea, Manchesterem United czy Manchesterem City budzi wielki podziw.

Przed niedzielnymi derbami z Arsenalem to Harry Kane i spółka są faworytami w tym meczu. Nie jest jednak powiedziane, że na pewno wygrają. Każda drużyna ma swoje słabe punkty, nawet rozpędzony do tej pory Tottenham Hotspur.

Miszmasz w obronie

Nie sposób nie zacząć od głównego problemu „Kogutów”, czyli całej defensywy. Na Tottenham Hotspur Stadium rotacje w obronie to nieodłączny element przed każdym meczem. Trudno tak naprawdę wskazać, jacy zawodnicy wyjdą od pierwszej minuty na mecz z Arsenalem.

Prawdopodobnie zabraknie przede wszystkim głównego dowodzącego – Hugo Llorisa. Francuski bramkarz otrzymał kilka dni temu pozytywny wynik na Covid-19 i jego dzisiejszy występ stoi pod dużym znakiem zapytania. Zastąpi go prawdopodobnie Joe Hart. Mimo że Anglik jest tak doświadczony jak Francuski bramkarz, to jednak poziom prezentowany przez obu bramkarzy różni się dość znacznie. Joe Hart w tym sezonie grał bardzo mało i nie jest tak pewny na linii, co Hugo Lloris. Przed napastnikami Arsenalu pojawia się duża szansa, aby kilka strzałów zamienić na bramkę.

Aby zamienić strzał na bramkę, najpierw trzeba się przedrzeć przez obronę Tottenhamu. A tam też wcale nie jest kolorowo. Kontuzjowany jest Toby Alderweireld, a Davinson Sanchez nie cieszy się zaufaniem u Jose Mourinho. Kto by się jeszcze pół roku temu spodziewał, że najlepszym obrońcą „Kogutów” będzie Eric Dier?

I to, że jest najlepszym obrońcą wcale nie świadczy, że nie robi błędów. W ostatnim ligowym meczu z Chelsea Anglik rozgrywając piłkę od tyłu podarował prezent piłkarzom „The Blues”, ale ci nie potrafili zamienić takiej okazji na gola.

Jego partnerem był debiutujący w Premier League Joe Rodon. Walijczyk przez cały mecz wyglądał nieźle, lecz pod koniec spotkania podarował jeszcze większy prezent zawodnikom Chelsea, niż Eric Dier. Mecz zakończył się jednak wynikiem 0:0 i chyba tylko Olivier Giroud wie, jakim cudem nie zamienił prezentu od Rodona na bramkę.

Obrona Tottenhamu na pierwszy rzut oka może wydawać się szczelna, jednak raz na jakiś czas wydarzy się usterka. Arsenal musi być skoncentrowany przez cały mecz i wykorzystać okazję, kiedy jeden z obrońców „Kogutów” zrobi jakiś błąd. Dorzucając do tego Joe Harta w bramce zamiast Hugo Llorisa, szanse „Kanonierów” na zdobycz punktową znacznie rosną.

Zatrzymać niezatrzymanych

Nie da się opisać w kilku zdaniach tego, w jak wielkiej formie jest obecnie Harry Kane i Son Hueng-min. Dziewięć goli i dwie asysty Koreańczyka oraz siedem bramek i aż dziewięć ostatnich podań Anglika to dorobek tej dwójki po zaledwie dziesięciu meczach Premier League. Wielu piłkarzy cieszyłoby się z takich liczb na koniec sezonu, duet z Tottenhamu dopiero jednak zaczyna.

Zatrzymać tak rozpędzonych napastników to prawdziwa sztuka, wydaje się ona wręcz nierealna. Być może Arsenal zadanie będzie miał trochę łatwiejsze. Pod znakiem zapytania stoi występ Harry’ego Kane’a, którego zabrakło w ostatnim meczu Ligi Europy z LASK Linz.

– Wierzę, że będzie gotowy. Nie jestem pewny. Mógłbym teraz kłamać lub udawać, że Harry Kane jest w wielkich kłopotach. Ale w nich nie jest. Wierzę, że zagra – mówił Jose Mourinho na temat absencji Harry’ego Kane’a w meczu z LASK Linz i tego, czy Anglik będzie gotowy na derby z Arsenalem.

Nawet w przypadku braku Anglika, do zatrzymania są także wcześniej wspomniany Son Hueng-min oraz Gareth Bale czy Steven Bergwijn. Atakujący „Kogutów” często dostają podania przeszywające obronę rywali i błyskawicznie znajdują drogę do bramki. Duża w tym zasługa środkowych pomocników, takich jak Tanguy Ndombele czy Moussa Sissoko.

Wygrana w środku pola przez Arsenal potencjalnie odetnie od tlenu napastników Tottenhamu. Trzeba jednak wszystko mądrze wyważyć i pamiętać o każdym pojedynczym zawodniku, nie tylko tym, że z przodu biegnie już Harry Kane czy Son Hueng-min.

Wrzucać, wrzucać i jeszcze raz wrzucać

Stałe fragmenty gry to prawdopodobnie najsłabsza strona Tottenhamu. W jedynej do tej pory porażce przeciwko Evertonowi 0:1, „Koguty” straciły gola po stałym fragmencie gry, kiedy Dominic Calvert-Lewin zamienił idealne dośrodkowanie na bramkę.

Mecz z West Ham United jest kolejnym, idealnym przykładem na niemoc drużyny Jose Mourinho przy stałych fragmentach. Tottenham po 16 minutach meczu wygrywał 3:0. Taki wynik utrzymywał się aż do 82. minuty. Zabrakło jednak wspomnianej wcześniej przeze mnie koncentracji. I zaczęły się kłopoty.

Najpierw dośrodkowanie Aarona Cresswella na gola zamienił Fabian Balbuena. Kilka minut później z kolejnym dośrodkowaniem nie poradził sobie Davinson Sanchez i wpakował piłkę do własnej bramki. W doliczonym czasie gry padł kolejny gol. Tym razem Manuel Lanzini strzelił prawdopodobnie najpiękniejszą bramkę w swojej karierze. Nie mówię o tym bez powodu. Cała akcja zaczęła się również od stałego fragmentu gry.

Mecz zakończył się wynikiem 3:3. Trzy udane dośrodkowania, trzy bramki. Arsenal mając w obwodzie takich skrzydłowych jak Nicolas Pepe czy Willian z pewnością będzie chciał wykorzystać największą bolączkę Tottenhamu, czyli stałe fragmenty gry.

***

Od potencjalnego braku Harry’ego Kane, po miszmasz w obronie i błędy przy stałych fragmentach gry. Arsenal staje przed wielką szansą, aby utrzeć nosa „Kogutom” i pokazać, że w północnym Londynie górą są „Kanonierzy”. Derby jednak rządzą się swoimi prawami. Całe spotkanie jednak zapowiada się emocjonująco. I choć drużyna Tottenhamu wydaje się być faworytem tego spotkania, to wcale wygranej taka pewna być nie może. Ekipa Jose Mourinho ma kilka słabych stron, które z pewnością zespół Mikela Artety będzie chciał wykorzystać.

Komentarze
Paweł (gość) - 3 lata temu

Lloris jest, Kane jest, gol Sona i na razie 1-0.
Dla grających w fantasy - asysta Kane'a.
Dzięki za artykuł.

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze