Jak Qurban Qurbanov zbudował potężny Karabach?


Qurban Qurbanov od 15 lat jest trenerem i autorem ogromnych sukcesów "Ogierów"

2 sierpnia 2023 Jak Qurban Qurbanov zbudował potężny Karabach?
Dariusz Skorupiński

Jak obejmował Karabach, to Raków był w II lidze i nawet nie marzył o tym, że 15 lat później może mierzyć się z nim w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów. Zresztą wówczas Karabach też był w niemałych kłopotach, bo prawdziwe sukcesy przyszły dopiero za kadencji Qurbanova. Jak to się stało, że na piłkarskim pustkowiu powstał klub, o którym usłyszała cała Europa i zaczął fikać najlepszym? Nie można go nazwać jednosezonowcem, bo Karabach Agdam nieprzerwanie od dziewięciu lat awansuje do fazy grupowej europejskich pucharów. Nie udałoby się to, gdyby nie Qurban Qurbanov i jego twardy charakter. To on stoi za wszystkimi sukcesami mistrza Azerbejdżanu.


Udostępnij na Udostępnij na

Azerski Marek Papszun na jeszcze większą skalę. Qurban Qurbanov także zaczynał praktycznie od podstaw i w Karabachu jest postacią kluczową. Wszystko jest tak, jak on chce. Na ten status jednak zapracował sobie genialnymi wynikami. Zrobić awans z klubem z Azerbejdżanu do fazy grupowej jakiegokolwiek pucharu to wielka sprawa, a zespół z Kaukazu zrobił to jeszcze w Lidze Mistrzów. Dla niego Liga Europy to normalna sprawa. Cel minimum. Zatrudniając 15 lat temu byłego piłkarza, nikt nie spodziewał się, że Karabach kilkanaście lat później będzie najważniejszą drużyną w kraju. Ważniejszą od reprezentacji.

Qurban Qurbanov – nie od razu Karabach zbudował

Przed erą Karabachu mieliśmy do czynienia z kilkoma azerskimi klubami. Były to jednak kluby zdecydowanie słabsze od naszych. Nie siały takiego postrachu jak zespół Qurbanova. Inter Baku postraszył Lecha w 2010 roku w legendarnych rzutach karnych, w których bohaterem okazał się Krzysztof Kotorowski, a w 1997 Neftci Baku zebrało niezły oklep od Widzewa, bo aż 10:0 w dwumeczu. Futbol w Azerbejdżanie powoli się odradzał po tym, jak kraj odłączył się od ZSRR, ale to, co dzieje się w ostatnich latach, jest pewną anomalią. Karabach przyszedł i zdominował nie tylko azerski rynek, ale zaczął rozpychać się w Europie.

Qurban Qurbanov przejmował popularnych „Ogierów”, gdy te miały tylko jedno mistrzostwo na koncie. Od 2014 z roczną przerwą w 2021 zdobywają nieprzerwanie mistrzostwo Azerbejdżanu. Teraz mają już 10 mistrzostw na koncie i są najbardziej utytułowanym klubem w państwie byłego ZSRR. Zdominowanie rynku azerskiego to jednak nic wielkiego. Karabach zaczął wojować także w Europie. To już było wielkim zaskoczeniem, a awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów odbił się dużym echem. Także w naszym kraju. Klub z Azerbejdżanu może, a my nie? Ten klub z Azerbejdżanu co rok awansuje do fazy grupowej.

Niemniej Qurban Qurbanov przejął Karabach w 2008 roku, a na szerokie wody zespół wypłynął dopiero w 2014 roku. Złota dekada „Ogierów”. Wcześniejsze sześć lat to było mądre budowanie podstaw. Zespół z Kaukazu powoli zadomowił się w azerskiej czołówce, aby w końcu przejąć ten rynek i ruszyć po grube ryby.

Zaczęło się powoli, od zwycięstw nad Rosenborgiem, Wisłą Kraków, Piastem Gliwice czy wreszcie Twente, żeby wejść po raz pierwszy do fazy grupowej Ligi Europy w sezonie 2014/2015. To był powolny proces. Przed tym wydarzeniem Karabach cztery sezony dochodził co najmniej do trzeciej rundy. Budował ranking i odbijał się od naprawdę wielkich klubów, jak Borussia Dortmund czy Eintracht Frankfurt.

Azerska Barcelona

Już w 2012 roku, czyli jeszcze przed największymi sukcesami, był jednym z najlepszych trenerów w kraju. Opinia publiczna go bardzo lubiła i ceniła, jak i cały Karabach. Z prostej przyczyny. Na wyobraźnię działały wszystkim występy Karabachu w europejskich pucharach i pokonywanie choćby tak silnych zespołów jak Wisła Kraków. Dla Azerów to naprawdę było wielkie wydarzenie.

Drugi powód to gra lokalnymi zawodnikami. W czasach, gdy rodziła się ta drużyna, Karabach korzystał w większości z rodzimych graczy. Na tle rywali, z którymi rywalizował o mistrzostwo, wyróżniał się, bo zespół tworzyli młodzi Azerowie i wartościowi obcokrajowcy. Najlepszym przykładem jest Richard Almeyda, który wrócił teraz do mistrza Azerbejdżanu, ale Brazylijczyk pamięta jeszcze czasy przed mistrzostwami. Obecnie w koszulce „Ogierów” ma rozegrane 328 spotkań.

To powodowało, że Karabach budził sympatię w swoim kraju. Tak jak i Qurban Qurbanov, który miał wielki wkład w pierwsze małe sukcesy. Ciągle się kształcił. Jeździł po klubach. Podpatrywał, jak funkcjonują Borussia Dortmund czy Galatasaray, aż wylądował w FC Barcelona u Pepa Guardioli. To wtedy pojawiło się porównanie, że Karabach jest jak Barcelona. Ważne jednak było to, co Qurbanov podpatrzył w stolicy Katalonii.

Nauczył się tam, że jedna filozofia obowiązuje we wszystkich drużynach. Wszyscy też pracują na pierwszą drużynę i każdy piłkarz z La Masii marzy o tym, żeby przebić się do zespołu Guardioli. Każdy pracuje, żeby trafić do pierwszej drużyny. Drugą rzeczą było przekonanie byłych piłkarzy do przekazywania cennych uwag juniorom. Pomalutku Qurbanov uczył się tego, co na Zachodzie było normalnością.

Qurban Qurbanov – nie tylko trener

W całej historii o Qurbanovie i mistrzu Azerbejdżanu nie można nie wspomnieć o starciach w Górskim Karabachu. Na dobrą sprawę Agdam to w tym momencie miasto widmo. W mieście wciąż toczone są walki między Ormianami i Azerami. Wojna trwa już dobre kilka lat. Jest to temat, który mocno grzeje w tamtym regionie świata. W końcu wciąż giną ludzie, a co jakiś czas wojna eskaluje i dochodzi do krwawych starć, jak na przykład kilka dni temu. Nie chcemy jednak skupiać się ściśle na wojnie, tylko jak z tym wszystkim powiązany jest trener Karabachu, bo on być może nie jest stoi na linii frontu, ale przy każdej możliwej wypowiedzi podkreśla, jak straszna jest to wojna.

W 1992 roku utworzono ligę azerską, a już w 1993 roku podczas pierwszej wojny o Górski Karabach (teren zamieszkały w zdecydowanej większości przez Ormian, formalnie należące do Azerbejdżanu, w rzeczywistości funkcjonujące jako niepodległe państwo, które jednak nie jest uznawane przez żadne państwo na świecie) Agdam przejęły wojska armeńskie. Od tego czasu Karabach jest w zasadzie bezdomny i swoje mecze rozgrywa w Baku. Nazwa Agdam w zasadzie nie obowiązuje.

Qurban Qurbanov pamięta jednak o korzeniach zespołu. Na przykład po dublecie w 2017 roku powiedział: – Dedykujemy ten sukces naszym fanom, mieszkańcom Karabachu. Po takich słowach urósł w oczach kibiców z całego kraju. Może oprócz kibiców Neftci Baku, z którym „Ogiery” są mocno skłócone.

Ale to niejedyna jego mocna wypowiedź wspierająca ludzi walczących o odzyskanie zajętych terytoriów. Przed meczem z Legią trzy lata temu na konferencji prasowej mówił, że trudno się skupić na piłce, mając z tyłu głowy, że ludzie w ich mieście umierają. Nie bez przyczyny Qurban Qurbanov jest nie tylko najlepszym Azerskim trenerem, lecz także najsympatyczniejszym i poważanym w przestrzeni publicznej.

– Myślenie wyłącznie o meczu nie będzie łatwe, ale to kluczowe. Zostawiliśmy serca w naszym kraju, gdzie toczy się bitwa o odzyskanie ziem należących do Azerbejdżanu. Władze państwa zdecydowały się walczyć o wyzwolenie okupowanych terenów spod ormiańskiego panowania. Mam nadzieję, że nasza drużyna przywiezie dobre wiadomości do kraju.

Piłkarze wojownicy

Co jednak sprawiło, że klub z kraju, który raczej nie kojarzy się z piłką nożną, zaczął liczyć się w Europie? Twarda ręka trenera, który trzyma wszystko pod kontrolą. Choć jest czasami ostry, to lubi, jak jest coś po jego myśli. Jak trzeba jakiegoś zawodnika ustawić do pionu, to jest pierwszy do tego. Piłkarze mają grać tak, jak on chce. Mają walczyć. Mają być wojownikami, tak jak mówił to przed spotkaniem rewanżowym przed rokiem z Lechem.

– Jesteśmy piłkarzami wojownikami. Pokażemy agresywną, dobrą grę. Piłkarze muszą czuć, że fani i media im wierzą. Wtedy jesteśmy najsilniejsi.

Qurban Qurbanov dba także o relacje z piłkarzami. Razem z nimi modli się w przerwach spotkań czy podczas treningów, bo przecież większość piłkarzy to muzułmanie. Jest ostry, ale robi wszystko, aby rozwinąć umiejętności każdego indywidualnie. Kilku piłkarzy, którzy wyszli z jego ręki, trzyma się na dobrym europejskim poziomie. Lubi jednak kontrolować piłkarzy. Jest sfokusowany na wykonaniu celu, dlatego u niego trzeba po prostu pracować. Nie ma dłubania w nosie na treningach czy latania po klubach. Dlatego Wilde-Donald Guerrier zaszedł mu za skórę. Takie połączenie starej radzieckiej szkoły z nowoczesną zachodnią.

– Trener Qurbanow miał swoje wtyki wszędzie. Był taki chłopak w Karabachu, bardzo utalentowany, Mahir Madatow. Śmialiśmy się, że to synek trenera, bo Qurbanow poświęcał mu bardzo dużo uwagi, ale i najsurowiej go karał, gdy coś nawywijał. Jest taki klub tutaj, Pacifico. Jak tylko Mahir przekraczał próg, Qurbanow już o tym wiedział. Często potem Mahir za karę musiał spać kilka nocy w naszej bazie treningowej.

– Ogólnie trener Qurbanow nie lubił, jak ktoś był temperamentny, zawsze mówił: „cicha, spokojna”. Nie mogłeś się wkurzyć, krzyczeć za bardzo, do kogoś podejść. Znajomi, którzy byli na którymś moim meczu, pytali nawet, co się ze mną stało. Bo nie biegałem już za sędziami, nie dyskutowałem – opowiadał o trenerze Karabachu Jakub Rzeźniczak w wywiadzie dla Weszło.

Oprócz tego, że Qurban Qurbanov jest dobrym mówcą i motywatorem, to jest też świetnie ułożony taktycznie. Przez 15 lat ułożył ten zespół tak, jak chce. To jest maszyna. Od wielu lat grają tak samo. Tak samo skutecznie. Karabach ma się nikogo nie bać się i wychodzić wysoko pressingiem. Reprezentuje na boisku tak naprawdę prawdziwy charakter Azerów, czyli nieustępliwość i walkę do samego końca. To, co inni robią codziennie, walcząc o Górski Karabach, piłkarze robią na boisku. Co udowadniają mecze z polskimi drużynami. Nie przestraszyli się nawet w fazie grupowej Ligi Mistrzów, w której rywalizowali między innymi z Chelsea.

Qurban Qurbanov – klub ważniejszy niż reprezentacja

Nagrodą za dobre wyniki z Karabachem była nominacja na selekcjonera reprezentacji Azerbejdżanu w 2017 roku. Od początku jednak był to pomysł, który był skazany w zasadzie na niepowodzenie. Wotum nieufności rzucali w stronę Qurbanova zwłaszcza kibice Neftci Baku, którzy nie chcieli trenera ich największego rywala za selekcjonera. Snuli domysły, że może on wykorzystywać ten fakt do lepszego rozpracowania ich drużyny i jeszcze lepszego poznania poszczególnych piłkarzy. Ta nienawiść „Nafciarzy” do Qurbanova ma podłoże jeszcze z czasów bardzo starych, bo przecież Qurbanov pierwsze kroki w trenerce stawiał w Neftci. Wtedy przyszedł Karabach i postanowił z nim budować swoją potęgę.

Od początku rzucano mu kłody pod nogi. Uważano, że nie może zrezygnować z Karabachu, bo z reprezentacją i tak nic nie ugra, bo nie ma tam takich piłkarzy. To właśnie „Ogiery” są najważniejszą drużyną w kraju i to tam powinien rozwijać swój projekt. Próbował pogodzić oba projekty przy ciągłej krytyce. Wycofał się z tego pomysłu już po roku. Zdążył poprowadzić reprezentację Azerbejdżanu w Lidze Narodów, w której wyglądało to naprawdę solidnie i skończyło się 2. miejscem w grupie. Niewiele więcej dało się ugrać z 121. drużyną w rankingu FIFA.

Qurban Qurbanov to wyjątek na tę skalę. Żaden z poważnych klubów w Europie nie ma tak długo jednego trenera i wciąż odnosi z nim niesamowite sukcesy. Ta formuła nie wyczerpuje się, bo Karabach ciągle jest na topie i utrzymuje się na średniej europejskiej półce. Pomimo odejść wielu zawodników każdego roku jest stabilny, choć nie wydaje fury pieniędzy. Jednak bez Qurbanova nie udałoby się dojść do Ligi Mistrzów i rozwinąć drużyny do takiego stopnia. To, co się stało, chyba przebiło wszelkie oczekiwania. Qurban Qurbanov mimo wszystko wciąż jest taki sam. Konserwatywny i nieugięty, ale przynosi to efekty, o czym boleśnie przekonują się polskie drużyny.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze