Jagiellonia Białystok sama strzela sobie w stopę


„Duma Podlasia” zagrała mecz, z którego wyniku nie może być zadowolona. Nie było to jednak złe spotkanie w wykonaniu gospodarzy

5 maja 2023 Jagiellonia Białystok sama strzela sobie w stopę
Michał Kość / PressFocus

Jagiellonia Białystok w meczu otwierającym 31. kolejkę PKO Ekstraklasy zremisowała na własnym boisku ze Śląskiem Wrocław. Drużyna z Podlasia nie zagrała wybitnego spotkania, jednak może sobie pluć w brodę. Chociaż w jej przypadku brak trzech punktów nie ma aż takiego znaczenia, jak dla jej rywala, który musi wygrzebać się ze strefy spadkowej.


Udostępnij na Udostępnij na

Jagiellonia Białystok dzięki udanemu początkowi pracy Adriana Siemieńca w roli trenera oddaliła się od strefy spadkowej i w zasadzie zmniejszyła szansę na relegację do blisko 0%. Ma osiem punktów przewagi nad Śląskiem, który jest pierwszą drużyną spod kreski. „Dumie Podlasia” udało się w cztery meczy awansować z 15. pozycji na miejsce numer 8, choć teraz ze względu na remis istnieje prawdopodobieństwo drobnego spadku w tabeli. Wciąż jednak nie zagrażający Jagielloni spadkiem.

Mecz podzielony na fazy

W pierwszym spotkaniu 31. kolejki PKO Ekstraklasy ciężko jest wskazać drużynę, która była lepsza. Spotkały się dwie ekipy z pomysłem na to spotkanie, a remis jest wynikiem sprawiedliwym. Z początku kontrolę nad rywalizacją miała Jagiellonia, która naprawdę efektownie potrafiła konstruować swoje ataki. Dla białostocczan niestety nic z nich nie wychodziło, z dobrych pozycji nie było nawet celnych strzałów. Marc Gual w jednej sytuacji był bliski szczęścia, Szromnika nie było w bramce, ale musiał działać szybko, strzelać zza pola karnego i przy asyście kilku obrońców Śląska. Była to jednak dobra okazja do zdobycia bramki. No i kiedy już wydawało się, że Jagiellonia wbije piłkę do siatki wrocławian, piłkę na oślep wybił Diogo Verdasca, fatalnie zachował się Michał Pazdan, a do siatki trafił John Yeboah.

Do końca pierwszej połowy Śląsk wyszedł odważniej pressigiem i uniemożliwiał rywalom atak. W drugiej części spotkania Jagiellonia niby miała piłkę pod kontrolą, jednak kompletnie nie przekładało się to na okazje. I wtedy Victor Garcia postanowił sfaulować piłkarza Jagielloni w polu karnym. Choć z początku sędzia nie wskazał na „jedenastkę”, zmienił decyzję po interwencji VAR-u. Karnego pewnie na gola zamienił Marc Gual, i żeby podkreślić to, jak brakowało celności gospodarzom, był to pierwszy celny strzał. Aby piłkę skierować w światło bramki Szromnika, „Jaga” potrzebowała karnego, a było to już po 60. minucie. Jagiellonia odzyskała realną przewagę, ale wszystko posypało się po czerwonej kartce Pazdana i wtedy to Śląsk przejął inicjatywę.

Ważny punkt

Chociaż po podziale punktów w tabeli wiele się nie zmieniło, to należy zauważyć, jak dużo mogłaby zmienić druga bramka dla wrocławian. Bo gdyby Śląsk wygrał ten mecz, zrównałby się punktami z Koroną Kielce i Zagłębiem Lubin. Choć Zagłębie gra z Lechią, więc prawdopodobnie zdobędzie trzy punkty, to zespół Kamila Kuzery w tej kolejce czeka Raków, a więc najpewniej przy obecnej liczbie punktów Korona tę kolejkę skończy.

Co ważne, Jagiellonia Białystok tych punktów przewagi miałaby wtedy tylko cztery, więc też byłaby wciąż realnie zagrożona spadkiem, a po remisie jest to już niemal niemożliwe. Jagielloni powinny też dziękować inne ekipy, takie jak Stal Mielec, Widzew czy Wisła. Dzięki remisowi Jagielloni te ekipy nie powinny też się już przejmować degradacją, a znajdują się w formie, co tu dużo mówić, kiepskiej lub fatalnej. No i choć ta przewaga nie jest też nie do stracenia, to pamiętajmy, że drużyną, która ją odrobić musi, jest Śląsk Wrocław, czyli jest to mało prawdopodobne.

Chcę widzieć ekipę intensywną i zaangażowaną. Lubię, kiedy mój zespół potrafi zdominować mecz pressingiem albo posiadaniem piłki.Adrian Siemieniec dla iGola

Siemieniec z mocnym wejściem

Młody Polak do drużyny wchodził, gdy ta znajdowała się na 15. miejscu. Ekipa wówczas pod wodzą Macieja Stolarczyka, wcale nie mając złej kadry, grała bez jakiegokolwiek pomysłu. Jagiellonię oglądało się zwyczajnie ciężko. Gdy niemal zaraz po zwolnieniu ogłoszono, że nowym szkoleniowcem „Jagi” zostanie Adrian Siemieniec, pojawiło się wiele obaw dotyczących tej kandydatury. W końcu ten trener ma dopiero 31 lat, a wcześniej samodzielnie prowadził tylko rezerwy klubu z Białegostoku.

Jak się jednak okazało, Siemieniec bardzo dobrze odnalazł się w funkcji trenera pierwszej drużyny. Choć jest to dopiero początek jego pracy i nie można wykluczać, że to efekt nowej miotły, to młody trener dostarcza nam coraz więcej przesłanek, że jest świetnym fachowcem. Choć poprowadził Jagiellonię w dopiero pięciu meczach, już potrafił zagwarantować wyniki – 10 punktów i awans z 15 na 8 miejsce, w dodatku prawie już zagwarantował utrzymanie. Ekipa z Białegostoku do dobrych rezultatów dokłada również ładną dla oka grę, dobrze organizuje pressing, nie gubi się jednak, gdy ma piłkę pod kontrolą i jest skazana na atak pozycyjny. „Jaga”, co też pokazała w meczu ze Śląskiem, potrafi atakować całkiem widowiskowo.

– Potrzebujemy procesu treningowego. W dłuższym wymiarze potrzebujemy stabilności, czasu, żeby popracować nad pewnymi elementami. Chcę, żebyśmy byli powtarzalni w wielu fazach i wtedy będzie łatwiej porównywać mecze. Każde spotkanie i każda analiza przynosi nowy materiał do poprawy, do wdrożenia w trening. Każdy tydzień działa na naszą korzyść, każdy trening i staramy się maksymalnie ten czas wykorzystać. –  Mówił Adrian Siemieniec w wywiadzie dla naszego portalu.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze