Jacek Magiera: Śląsk bardzo dobrze zaprezentował się w Europie


W rozmowie z nami Jacek Magiera porusza wiele ważnych kwestii, m.in. tegorocznego występu jego graczy w kwalifikacjach do Ligi Konferencji

10 września 2021 Jacek Magiera: Śląsk bardzo dobrze zaprezentował się w Europie
Krystyna Pączkowska/slaskwroclaw.pl

Jacek Magiera 22 marca 2021 roku został szkoleniowcem pierwszego zespołu Śląska Wrocław. Od tamtego czasu zdążył zająć 4. miejsce w zeszłym sezonie PKO Ekstraklasy oraz wystąpić z ekipą „Wojskowych” w kwalifikacjach do Ligi Konferencji. Co zatem słychać u 44-letniego trenera?


Udostępnij na Udostępnij na

Odejście z Legii i jego okoliczności, przygoda z młodzieżowymi drużynami reprezentacji narodowej oraz bieżące sprawy. Na te właśnie tematy porozmawialiśmy z opiekunem wrocławian. Zapraszamy do lektury!

Na samym wstępie chciałem zapytać, jak Pańskie samopoczucie i nastroje w zespole podczas przerwy reprezentacyjnej.

Dziękuję, bardzo dobrze. Trenujemy zgodnie z wytyczonym wcześniej planem. Zawodnicy na początku zeszłego tygodnia otrzymali dwa dni na regenerację, ponieważ w ostatnich miesiącach było bardzo intensywnie, graliśmy dużo meczów, zarówno w europejskich pucharach, jak i w lidze.

Zakończyliśmy już pierwszy etap pracy podczas przerwy na reprezentacje, wczoraj przed treningiem zaczęliśmy następny, który ma nas przygotować do kolejnej serii meczów w PKO Ekstraklasie i Pucharze Polski. Trenujemy, robiliśmy też badania wydolnościowe i szybkościowe, mieliśmy sparing z GKS-em Tychy, po którym szykujemy się bezpośrednio do starcia z Legią Warszawa.

Trochę mnie Pan ubiegł, ponieważ chciałem zadać pytanie, czy nie obawiał się Pan, że zespół po okresie przygotowawczym i sporym natężeniu spotkań może dopaść nagłe zmęczenie.

Nie, nie obawiałem się w żaden sposób. Cały czas monitorujemy zawodników, zbierając liczbę potrzebnych danych i informacji dotyczących zdrowia oraz tego, ile zawodnicy biegają podczas meczu. Posiadamy system Catapult, który pozwala dowiadywać się o nowych obciążeniach. Michał Polczyk i Przemysław Parus, którzy są trenerami od przygotowania fizyczno-motorycznego, wszystko bacznie kontrolują, a więc nie było o tym mowy.

Ponadto podczas okresu przygotowawczego w Chorwacji chcieliśmy, aby spotkań było jak najwięcej, by praca tam wykonana była na bardzo wysokim poziomie, a zawodnicy byli przygotowani na każdą ewentualność. Dzisiaj ta praca zostanie trochę zmodyfikowana z racji tego, że gramy rzadziej, ale to w żaden sposób nie zwalnia nas z dobrego przygotowania do kolejnych meczów. 

A jak Pan ocenia dotychczasowe poczynania zespołu na gruncie ligowym?

Oceniam je może nie przyzwoicie, lecz trochę przeciętnie. Wszystko z racji tego, że zremisowaliśmy cztery spotkania, w których powinniśmy pokusić się o zwycięstwo. Pierwszy mecz z Wartą Poznań – wygrywając 2:1, oddaliśmy gola w drugiej części starcia na 2:2. Kolejny u siebie mecz, z Lechią Gdańsk, w którym prowadziliśmy do 95. minuty i straciliśmy bramkę, powtórzę po raz kolejny – po niezauważonym przez sędziego faulu na Łukaszu Bejgerze, któremu uniemożliwiono interwencję.

Później znowu musieliśmy zadowolić się remisem w konfrontacji z Górnikiem Łęczna, która odbyła się po powrocie Izraela. Wtedy zaprezentowaliśmy kibicom bardzo przeciętne widowisko, ale widzieliśmy też, że tak może być z wielu powodów. Strzeliliśmy w tej potyczce też prawidłową bramkę, której nie uznano, mimo że sędzia mógł to wszystko zweryfikować. Krótko mówiąc – straciliśmy sześć punktów, które w perspektywie całego sezonu mogą znaczyć bardzo dużo.

Mówię o tym ostatni, może przedostatni raz, aczkolwiek staram się już o tym nie myśleć, bo jak wiadomo, liczy się to, co jeszcze przed nami. Gdyby wspomniane mecze zakończyły się inaczej, powiedziałbym, że jest to bardzo dobry początek dla Śląska. Cieszyć i podbudować nas mogą natomiast zwycięstwo nad Cracovią oraz to upragnione po wielu latach niepowodzeń nad Zagłębiem Lubin. 

Z tego miejsca warto powiedzieć też, że chcielibyśmy poprawić wyniki na naszym stadionie, ponieważ za mojej kadencji wygraliśmy tutaj zaledwie jeden mecz ligowy. 

Skoro jesteśmy przy tym temacie, to zapytam o sędziowanie w naszej lidze. Jak Pan ocenia funkcjonowanie VAR-u i sam poziom sędziowania? 

Nie chcę wypowiadać się na ten temat, ponieważ to i tak nic nie zmieni. Wszyscy wiemy, jak te spotkania wyglądały. Teraz stosowane są odpowiednie systemy, które pozwalają nawet na narysowanie dokładnych linii spalonego, a i tak decyzje arbitrów często nie są poprawne.

Ja zajmuję się swoją drużyną i to jest dla mnie najistotniejsze. Liczę na to, że każdy z nas – trenerzy, piłkarze, sędziowie – z roku na rok będą się rozwijać. Mam też nadzieję, że system VAR będzie działał coraz sprawniej, ponieważ często wszystko trwa za długo i doszukujemy się niepotrzebnych rzeczy, a to tylko wybija z rytmu meczowego.

Wolę patrzeć w swój ogródek. Każdy ma swojego szefa, sędziowie też. Tak jak powiedziałem wcześniej, liczę na to, że rozwijać będziemy się wszyscy.

Rozumiem jak najbardziej. Wrócę więc do samego wątku gry zespołu. Co Pańskim zdaniem trzeba poprawić w grze, aby drużyna weszła na topowy poziom i włączyła się do walki o mistrzostwo do samego końca?

Wiadomo, że ważna jest systematyka, powtarzalność, ciągłość pracy. Ja wraz ze sztabem szkoleniowym pracuję z drużyną od marca. Staramy się rozwijać zawodników na każdej płaszczyźnie. Każdy z nich jest inny, niektórzy piłkarze pierwszy raz po moim przyjściu grali w takim systemie, więc na to potrzeba czasu. 

Szukamy graczy z odpowiednią jakością, takich, którzy pociągną zespół do przodu. Cały czas jesteśmy w kontakcie z dyrektorem ds. sportowych Dariuszem Sztylką, nieustannie rozmawiamy na temat wzmocnień oraz tego, jak widzimy budowę zespołu. Jest jasna deklaracja ze strony dyrektora, że chcemy być drużyną ofensywną i dominującą, nie mieć problemu z operowaniem piłką.

Jak wspomniałem, na to wszystko potrzebujemy czasu, kilkunastu czy nawet kilkudziesięciu meczów na tym samym, równym poziomie. Cały czas nad tym pracujemy.

Dodatkowo chciałem jeszcze wspomnieć o tym, o czym mówiłem wcześniej. Dopiero teraz, po pół roku, możemy w pełni ocenić potencjał zawodników, gdyż cały czas zbieramy dane z wielu obszarów. Zupełnie inaczej jest funkcjonować z zawodnikami, o których wiemy jak najwięcej. To jest najważniejsze, abyśmy znali podstawy dotyczące wydolności, fizyczności, regeneracji, to pozwala nam spojrzeć inaczej na każdego z zawodników w kontekście gry co trzy dni. 

Można powiedzieć, że na samym początku działaliśmy nieco po omacku. Nie posiadaliśmy wtedy takiej wiedzy jak dzisiaj. Teraz wiemy, jak postępować z każdym z zawodników. Ja uznaję takie rzeczy za fundament do wejścia na wyższy, europejski poziom.

Cały czas pracujemy. Dla każdego z zawodników przygotowujemy szereg zajęć, które mają go wznieść na wyższy poziom. Do tego dochodzi kompleksowy trening, pomagający zwiększać ciągłość gry na wysokich obrotach.

Wspomniał Pan w swojej wypowiedzi o wzmocnieniach. Dopiero co dobiegło końca okno transferowe. Jest Pan w stu procentach zadowolony ze wzmocnień poczynionych przez klub?

Posiadamy dzisiaj zespół, który szykujemy do najbliższych spotkań. To jest dla mnie najważniejsze. Chcę się zajmować tymi zawodnikami. Każdy z nich zadeklarował dalszą chęć gry i rozwoju w barwach Śląska. Jest to grupa zawodników głodnych sukcesów, posiadająca ogromne możliwości. Na tym się koncentrujemy. 

Oczywiście dzisiaj zawodnicy walczą o swoją przyszłość, o to, jak dalej będą wyglądać ich losy w klubie. Wiadomo – nie wszyscy będą grać. Najbardziej liczy się obecna forma. Nikt nie zerka tutaj na nazwiska. Wiele razy udowodniliśmy, że będziemy wystawiać do gry piłkarzy prezentujących się najlepiej.

Mamy wyrównaną kadrę. Gdybyśmy rozpisali nazwiska wszystkich zawodników, to zauważymy, że na każdej pozycji mamy przynajmniej dwóch graczy rywalizujących ze sobą. 

Mówi Pan o tych, którzy prezentują najlepszą formę, a więc nie sposób nie wspomnieć o Eriku Exposito. Niesamowicie odbudował Pan Hiszpana. Zaliczył dziewięć bramek i cztery asysty, odkąd Pan przyszedł. Co było kluczowe w odnalezieniu idealnych założeń taktycznych dla snajpera? Czy jednak to wszystko zależało od czegoś innego?

Nie wiem, jakie wcześniej Erik miał wytyczne, więc trudno mi się na ten temat wypowiedzieć. Po prostu pracujemy z Erikiem kompleksowo, tak jak mówiłem wcześniej, szkolimy m.in. jego poruszanie się po boisku, decyzyjność oraz mentalność. Paweł Kozub, który jest odpowiedzialny w moim sztabie za analityczną pracę indywidualną, wykonał w tej sprawie dużą pracę. Tomasz Łuczywek też bardzo pomógł pod kątem taktycznym. 

Kolejna sprawa to fakt, że mówiłem każdemu zawodnikowi, czego od niego oczekuję. Erik ma być piłkarzem otwartym, pewnym siebie, dobrze nastawionym, gotowym w każdej sytuacji oraz dbającym o swoją formę. Jest w stanie osiągnąć wiele. Ma ogromne możliwości, co widzieliśmy niejednokrotnie. Dlatego też intensywnie pracujemy nie tylko nad atutami, lecz także nad rzeczami, które wcześniej nie były w stu procentach wykorzystywane, przez co nie mógł wejść na poziom, na którym znajduje się obecnie. 

Jestem przekonany, że Erik nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Liczba bramek, którą strzelił do tej pory, nie zadowoli go. Często mu powtarzam, że ma być pazerny na gole, ale pazerny przede wszystkim na kolejne zwycięstwa, ponieważ to właśnie zwycięstwa są najważniejsze. Ja wiem, że każdy napastnik czuje się lepiej w momencie, gdy ma coraz bardziej imponujące liczby, a u Erika ta tendencja jest zdecydowanie zwyżkowa. 

Jesteśmy przy indywidualnościach, w związku z czym zapytam o Roberta Picha. Słowak bardzo dobrze wszedł w sezon, strzelił nawet siedem bramek w pięciu spotkaniach, lecz ostatnio może narzekać na lekką posuchę. Czy nie boi się Pan, że napastnikowi może doskwierać swego rodzaju blokada?

Nie. Wszyscy, którzy znają Roberta, dobrze wiedzą, ile serca wkłada w swoją pracę, z jaką pasją dalej podchodzi do gry. Wystarczy spojrzeć na jego dyspozycję po wejściu na boisku w meczu z Zagłębiem Lubin, w którym ożywił nasz zespół. Minęła chwila i doprowadził do tego, że Erik Exposito znalazł się w dogodnej sytuacji. Cały czas na niego liczymy, ale to nie jest tak, że ktoś ma wykupione miejsce w pierwszym składzie. Jak już wspomniałem wcześniej, tutaj to tak nie działa.

Okej, w takim razie przejdę do młodszych zawodników, ponieważ takowych do pierwszego zespołu Śląska przybyło. Mateusz Praszelik, Konrad Poprawa czy Łukasz Bejger to tylko kilka tych nazwisk. Czy to właśnie w tę stronę chce iść klub, opierając budowę drużyny na młodych piłkarzach?

Akurat tutaj powtórzę znowu liczy się jakość, to jest dla nas najważniejsze. Nie chcemy zejść poniżej pewnego poziomu. Oczywiście, chciałbym, aby jak największa liczba młodych Polaków była w pierwszym zespole, ale jak mówiłem, nikt nie będzie grał dlatego, że jest młody. Jeżeli któryś z zawodników pomyślałby tak, to chwilę później przeprowadziłbym z nim rozmowę na ten temat i sprowadził na ziemię. 

W wielu przypadkach niestety tak jest. Młodzieżowcy podchodzą do gry na zasadzie „grasz, bo musisz”. Wielu z nich dlatego nie docenia szansy, którą dostało, i spoczywa na laurach. U nas tego nie ma.

My dzisiaj mamy w podstawowym składzie Łukasza Bejgera i Mateusza Praszelika. Świetny debiut zaliczył też Javier Hyjek. Dodatkowo Marcel Zylla jest kontuzjowany, lecz jestem przekonany, że w momencie powrotu podniesie rywalizację w zespole. Reszta młodych czeka na swoją szansę. Chcielibyśmy, aby ta drużyna była tak budowana. 

Jednak zawodnicy, którzy od lat grali na poziomie ekstraklasy, tacy jak Krzysztof Mączyński, Petr Schwarz czy wyżej wymieniany Robert Pich, też są bardzo potrzebni. Mają być motywacją dla młodszych kolegów. Właśnie ta mieszanka doświadczenia z młodością ma być atutem Śląska.

Do tego chcemy dołożyć zawodników z zagranicy, którzy trzymają odpowiedni poziom i z przyjemnością się ich ogląda. Takich, których występy sprawią, że powiemy „wow, ten piłkarz zasługuje na grę w pierwszym składzie”. Do tego właśnie dążymy, aby mieć idealnie wyważony zespół.

A biorąc pod uwagę pierwszy i drugi zespół oraz drużyny młodzieżowe, to widzi Pan zawodnika, który już jawi się jako gracz posiadający ogromny potencjał? Chodzi mi o takiego zawodnika, który może stać się istotnym piłkarzem najlepszych lig w Europie oraz regularnym reprezentantem Polski?

Nie chcę się wypowiadać o młodzieżowych grupach Śląska, ponieważ aż tak bardzo nie wgłębiam się w to, jacy zawodnicy grają w drużynach do lat 15 czy 16. Zajmuję się pierwszym zespołem i chodzę na spotkania drugiej drużyny, z której w każdej chwili możemy pozyskać kolejnego członka pierwszego składu, co pokazują przykłady Szymona Lewkota i Konrada Poprawy. Czasem zerknę również na U-18, lecz spora część tych piłkarzy trafiła już do drugiego zespołu. 

Nawiązując do pytania, czy jest ktoś taki? Na pewno, lecz nie jest tak, że wymienione dziś przeze mnie nazwisko temu zawodnikowi pomoże. Ten piłkarz ma dalej pracować, ma być rzucony na głęboką wodę, przynajmniej ja tak to sobie wyobrażam. Dla mnie żaden młody piłkarz nie jest pod parasolem ochronnym: albo będzie umieć pływać, albo przepadnie w piłce seniorskiej. Taki gracz ma wszelkie możliwości, aby sobie poradzić, więc wiele zależy od niego. 

Z pewnością wielu młodych zawodników dostanie ode mnie szansę, lecz muszą ją wykorzystać nie tylko na treningu, ale przede wszystkim podczas meczu o stawkę. 

Zanim przejdę do części związanej z Pańską przeszłością trenerską, to chciałem zapytać, jak Pan ocenia występ Śląska w europejskich pucharach i jakie wnioski wyciągnęliście z tej przygody?

Trzeba powiedzieć, że Śląsk bardzo dobrze zaprezentował się w tegorocznych kwalifikacjach. Większość ocenia nas przez pryzmat ostatniego spotkania w Beer Szewie, gdzie przegraliśmy 0:4. Natomiast musimy wziąć pod uwagę to, że wielu zawodników naszego klubu debiutowało na arenie międzynarodowej.

Gdy zobaczyliśmy w momencie meczu z Paide, ilu piłkarzy zagrało pierwszy raz na tym poziomie rozgrywkowym, okazało się, że to 3/4 zespołu. To też poniekąd pokazywało, ile Śląsk czekał na grę w eliminacjach do europejskich pucharów.

Dwumecz z Estończykami bez dwóch zdań wypadł na naszą korzyść. Wiedzieliśmy, że starcie z Araratem będzie bardzo trudne, przede wszystkim z powodu położenia stadionu, na którym graliśmy. To wszystko z perspektywy kibica siedzącego przed telewizorem jest zupełnie inne, niż gdy jest się na miejscu.

Wiedzieliśmy jednak, że musimy być do tych meczów przygotowani pod każdym względem i zdaliśmy ten egzamin. Pierwsza potyczka z Hapoelem była jedną z najlepszych, jakie rozegraliśmy, zwłaszcza gdy popatrzymy na tempo, jakość sportową i balans między obroną a atakiem, szczególnie do przerwy.

Mecz rewanżowy okazał się specyficzny. Po siedmiu minutach przegrywaliśmy 0:2. Zespół  całkowicie musiał zmienić założenia, z jakimi wyszedł na murawę. Popełniliśmy dwa indywidualne błędy, które spowodowały, że przewaga była po stronie Hapoelu.

To było na pewno ogromne doświadczenie. W żaden sposób nie patrzę tylko na tę porażkę, lecz na to, czego każdy z piłkarzy się po niej nauczył. To była ważna lekcja, która zaprocentuje w przyszłości. 

W takim razie przejdę do pytań bardziej indywidualnych, związanych z poprzednimi przygodami w świecie trenerskim. Trochę już minęło od Pana odejścia z Legii. Sporo kibiców z Łazienkowskiej źle przyjęło taką decyzję. W czerwcu zeszłego roku w jednym z wywiadów mówił Pan o zawodzie, jaki bez dwóch zdań Pana spotkał, podkreślając przy tym, że już cała sytuacja ochłonęła. Czy ten niesmak pozostaje do dzisiaj, czy tak jak Pan mówił ponad rok temu, czas wyleczył rany?

Nie wracam już do tego. Ktoś mi dzisiaj przypomniał, że nasz mecz z Legią odbędzie się dwa dni po rocznicy mojego zwolnienia. Możemy sobie takie historie dopisywać, lecz nie ma to dla mnie najmniejszego znaczenia. 

Po zwolnieniu z Legii przydarzyło się w moim życiu wiele wspaniałych rzeczy, na których podstawie staram się ciągle budować dobre relacje. Na tym właśnie bazowałem podczas pracy w młodzieżowej reprezentacji. W końcu to po odejściu z Warszawy poprowadziłem reprezentację Polski do lat 20 na wielkiej imprezie. Poznałem też ponad 50 fantastycznych młodych zawodników, chętnych do rozwoju, którzy dzisiaj przewijają się nie tylko w ekstraklasie, lecz także europejskiej piłce. 

Dzisiaj jestem trenerem Śląska Wrocław, z czego jestem bardzo zadowolony, ponieważ też poznałem ambitnych ludzi, prezentujących też fajną paczkę, również poza boiskiem. Tutaj chodzi o zespół i o ludzi w klubie, który ciągle chce się rozwijać i ma jasne struktury. Co będzie dalej? Zobaczymy. Na razie mamy świetne warunki rozwoju, świetną bazę treningową, a więc pozostaje tylko dalej pracować. 

A w momencie zwolnienia Aleksandara Vukovicia pojawiały się jakieś sygnały z Łazienkowskiej o zainteresowaniu Legii?

Nic o tym nie wiem. Nikt się ze mną nie kontaktował.

Okej. Zahaczę jeszcze o temat reprezentacji młodzieżowej. Wiele osób zdziwiło się, gdy to Maciej Stolarczyk został wybrany na szkoleniowca reprezentacji U-21. Spora część kibiców widziała na tym stanowisku właśnie Pana. Mógłby Pan przedstawić lepiej tę sytuację czy nie została ona w stu procentach wytłumaczona?

Sytuacja była bardzo klarowna. Wróciliśmy ze zgrupowania reprezentacji Polski do lat 19, gdy graliśmy z Danią. W międzyczasie trener Michniewicz odszedł z PZPN-u, dwa lub trzy dni po zakończeniu zgrupowania zadzwonił do mnie prezes Zbigniew Boniek, który powiedział, że ja mam kontynuować pracę z drużyną U-19, a Maciej Stolarczyk zostanie nowym trenerem zespołu U-21. 

Nie było w tym nic dziwnego. Wtedy miałem swoją ekipę, którą przygotowywałem do młodzieżowych mistrzostw Europy. Wcale nie było tak, że nikt mnie nie poinformował. Tylko taka była decyzja prezesa i zarządu, chociaż można powiedzieć, że bardziej prezesa, ponieważ to właśnie on do mnie zadzwonił. 

Wiedziałem, na czym stoję. Byłem świadomy tego, że rozpoczęta praca z drużyną U-19 ma się zakończyć finałami mistrzostw Europy i walką o medal. Niestety nie było nam dane z powodu pandemii. Dlatego podjąłem decyzję o rezygnacji z funkcji trenera, który tak naprawdę nie ma drużyny w PZPN, którą mógłby objąć. 

Jak wiemy, wszystko później potoczyło się bardzo szybko. 11 dni po wydaniu komunikatu o moim odejściu byłem już nowym trenerem Śląska.

A nie było pewnej irytacji z tym związanej? Chodzi mi o awans Macieja Stolarczyka na stanowisko, które zdaniem wielu to Panu się należało.

Nie, nie było żadnej irytacji. Nie myślałem nawet o prowadzeniu kadry U-21. Tak jak powiedziałem, przygotowywałem swój zespół do mistrzostw. Dobrze się tam wszyscy rozumieliśmy, więc do wszystkiego podszedłem normalnie. 

Czyli nie było też myśli o przejęciu reprezentacji po Jerzym Brzęczku?

Nie.

A widzi się Pan kiedyś w roli selekcjonera pierwszej reprezentacji?

W tej chwili jestem trenerem Śląska i pracuję nad tym, aby klub cały czas się rozwijał. Dzisiaj cieszę się z tego, że dwóch zawodników powołanych jest do młodzieżowej reprezentacji Polski (Bejger, Praszelik) oraz z powołania Marka Tamasa do reprezentacji Węgier. To świadczy o tym, że wykonujemy tutaj dobrą pracę, i właśnie na tym się koncentruję.

Co przyniesie przyszłość? Tego nie wiem. Gdyby ktoś rok temu mi powiedział, że moje dzieci 1 września 2021 roku będą chodzić do szkoły we Wrocławiu, to też pewnie dziwnie bym na niego spojrzał. Człowiek może planować wiele rzeczy, ale to życie wszystko zweryfikuje.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze