Był sobie pewnego razu Denis. Ot, taki rozrabiaka, któremu wymarzyła się kariera w jednej z najlepszych lig w europie. Serie A jest gościnna dla Argentyńczyków, ale Denisa przyjęła z lekkim niedowierzaniem. Z podobnymi emocjami patrzymy obecnie na klasyfikację strzelców ligi włoskiej.
German Gustavo Denis, bo o nim mowa, długo nie mógł przekonać do siebie trenerów Napoli oraz Udinese. Z tego drugiego klubu został wypożyczony do Atalanty Bergamo i wtedy się zaczęło. Ale po kolei.
Argentyńskie wojaże
Zaczynał w trzeciej lidze. W 1997 roku zaczął kopać piłkę w klubie z rodzinnego miasta, Club Atletico Talleres. Początki nie były łatwe, ale gdy się rozkręcił to i strzelać zaczął. Przez dwa sezony w trzeciej lidze zdobył 23 bramki w 33 meczach. Trzy lata później trafił do ekstraklasy. Quilmes Atletico Club zasilił w 2000 roku. To właśnie w tym klubie zadebiutował w argentyńskiej ekstraklasie. Z powodu zbyt dużej konkurencji szybko jednak został wypożyczony do Los Andes Buenos Aires. Wówczas w 22 ligowych występach trafił 16 razy, co przyciągnęło skautów z europejskich zespołów. Po raz pierwszy zainteresowały się nim włoskie kluby. Tak trafił do AC Cesena. Grał tam półtora roku, ale kariery nie zrobił. Włoskich bramkarzy pokonał tylko trzykrotnie, szybko zatem wrócił do swojego rodzimego kraju. W Arsenal Sarandi Buenos Aires wiodło mu się lepiej, ale znów nie zagrzał tam miejsca. Później trafił do Colon Santa Fe, gdzie zaprezentował się na tyle korzystnie, że po raz kolejny szybko zmienił barwy klubowe. W końcu przeszedł do jednego ze znanych klubów, mianowicie do Independiente Buenos Aires. W debiutanckim sezonie w nowym zespole zdobył dziesięć goli, jednak w kolejnych rozgrywkach trafiał do bramki 27 razy. Argentyńczyk został najlepszym strzelcem turnieju Apertura 2008, a jego pozyskaniem zainteresowało się kilka europejskich drużyn.
Rozpęd, czyli hamowanie
Dosyć przynudzania. Nasz bohater po argentyńskich wojażach przeniósł się do Włoch. Na pierwszy ogień poszło Napoli, które zapłaciło za niego bagatela 6 milionów euro. Niestety, w klubie Maradony nie wiodło mu się najlepiej. W ciągu dwóch lat strzelił zaledwie 13 bramek, więc nie spełnił pokładanych w nim nadziei. Znów musiał szukać swojego miejsca, kurczowo jednak trzymał się Półwyspu Apenińskiego. Przygarnęło go Udinese, które wyłożyło 4 miliony euro. Niestety, w cieniu Antonio Di Natale i Alexisa Sancheza (obecnie FC Barcelona) znów nie był pierwszoplanową postacią. Trener Francesco Guidolin nie cenił zbyt wysoko umiejętności Argentyńczyka. Sporadycznie pojawiał się nawet na ławce rezerwowych. Guidolin go chwalił, ale nie robił dużych nadziei na przyszłość: jeśli zostanie, to ciągle będzie tylko dublerem dwukrotnego króla strzelców. Ambicja nie pozwalała zostać, choć ryzykował jak mało kto. Mógł powalczyć o Ligę Mistrzów, a zdecydował się na wypożyczenie do beniaminka Atalanty, która awansowała w atmosferze skandalu bukmacherskiego i wystartowała z minus sześcioma punktami.
Denis rozrabiaka
W Bergamo zaczęło się rozrabianie na całego. Denis wiedział, że jak nie teraz, to nigdy. W wieku 30 lat zaczął seryjnie zdobywać bramki w jednej z najlepszych lig w Europie. Nie łatwo jest rozrywać siatki w Serie A, nie mówiąc już o klubie, który z góry jest skazywany na porażkę, degradację. Jednak jego przydomek nie wziął się znikąd. Popularny „Czołg” zaczął taranować i ostrzeliwać nawet największe twierdze w Serie A. Dzięki jego bramkom Atalanta szybko powstała z kolan, odrobiła minusowe punkty i zadomowiła się w środku tabeli. Na razie strzelił dziesięć bramek w lidze. Trafiał z Napoli, Cagliari, Bologną, Interem, Romą, Palermo i dwukrotnie ze Sieną i Lecce. Prezes klubu przed startem sezonu obiecał mu, że po zdobyciu dziesiątej bramki w sezonie dostanie dodatkową premię. I dostał. 70 tysięcy euro. Ciekawe, czy prezes wyznaczył jakąś premię za kolejne trafienia? „Czołg” obecnie znajduje się na czele klasyfikacji najlepszych strzelców w lidze. Jedną bramkę mniej ma Di Natale, czyli do niedawna główny konkurent naszego bohatera do gry w pierwszym składzie. Trzy bramki mniej mają takie tuzy jak Ibrahimović czy lider Parmy – Sebastian Giovinco. Jeśli Denis utrzyma dotychczasową formę, to może to być najbardziej nieplanowany (czy może niespodziewany) król strzelców Serie A. Przynajmniej w ostatniej dekadzie.
Dorosłość
Nasz Denis tak naprawdę dopiero raczkuje we włoskim futbolu. 30-letni już zawodnik nie ukrywa, że od dziecka jego idolami byli Hernan Crespo i Gabriel Batistuta. Obaj grali w Serie A i obaj zrobili w niej karierę. Czy tak samo barwna przygoda czeka Denisa? To się dopiero okaże. Straszy nie na żarty Di Natale i pozwala wspomnieć o całkowicie zapomnianym w tym i w poprzednim sezonie Filippo Inzaghim. Bo oto schowany teraz na ostatnim miejscu ławki Milanu „Superpippo” został w barwach Atalanty królem strzelców. Sezon 1996-1997 zakończył z dorobkiem 24 goli. To granica jak najbardziej osiągalna dla niesamowitego Denisa, który w czołówce ligowych strzelców zamierza rozrabiać jak najdłużej. Być może do końca rozgrywek. Jego Atalanta zajmuje obecnie 13. miejsce w tabeli ligowej, a gdyby nie ujemne punkty, byłaby to piąta lokata. Jak tak dalej pójdzie, to Atalanta włączy się do walki o europejskie puchary, a wtedy może się zrobić naprawdę ciekawie. Jak na razie, piłkarze z Bergamo pokonywali bramkarzy rywali 16 razy, z czego ponad 60% bramek zdobył Denis. Jeśli go ominą kontuzje, to spokojnie uzbiera przynajmniej raz więcej trafień, a wtedy Udinese się o niego upomni. Wszak Di Natale wiecznie grać nie będzie, a Denis jest do Atalanty tylko wypożyczony…