W 2002 roku triumfował jako piłkarz, przed dwoma laty wzniósł w górę puchar, kiedy był asystentem Carlo Ancelottiego, a dziś może zwyciężyć w roli pierwszego trenera. Zinedine Zidane stanie na San Siro przed szansą, by w Champions League skompletować niezwykłego hat tricka.
Dotychczas jedynie sześciu mężczyzn triumfowało w Lidze Mistrzów zarówno w roli zawodnika, jak i trenera. Są to rzecz jasna prawdziwe legendy: Miquel Munoz, Johan Cruyff, Carlo Ancelotti, Giovanni Trapattoni, Frank Rijkaard oraz Pep Guardiola. Chciałoby się rzec, iż Zidane pasuje jak ulał, by dołączyć do tego jakże elitarnego grona. Co prawda większość znajdujących się w nim szkoleniowców wygrywała Champions League znacznie więcej razy niż Francuz, lecz i on ma dziś szansę, by świętować swojego „skromnego” mistrzowskiego hat tricka. Przypomnijmy sobie więc jego minione triumfy.
Rok 2002 – finał marzeń
(źr. Fourfourtwo.com)
Zinedine Zidane triumfował w Champions League jako piłkarz „jedynie” raz. W barwach Juventusu dwukrotnie występował w finale, lecz dopiero w koszulce „Królewskich” wzniósł w górę Puchar Ligi Mistrzów. 15 maja na Hampden Park w Glasgow Real Madryt pokonał 2:1 Bayer Leverkusen, a „Zizou” strzelił jedną z najpiękniejszych bramek w historii Champions League. Dla „Królewskich” było to wówczas dziewiąte zwycięstwo w najbardziej prestiżowych klubowych rozgrywkach świata. A zostało ono osiągnięte po wspaniałym sezonie.
Prowadzeni przez Vincente del Bosque madrytczycy na swojej drodze do finału musieli stawić czoła między innymi Bayernowi i „Barcy”. Z „Bawarczykami” triumfowali w ćwierćfinałowym dwumeczu pomimo porażki w pierwszym spotkaniu 1:2, a z odwiecznymi rywalami z Katalonii uporali się w półfinale już zdecydowanie pewniej. Zidane w wielu meczach ówczesnej kampanii Champions League nie wystąpił, a przed starciem o puchar z Bayerem Leverkusen miał w niej na swym koncie jedynie dwa trafienia. Jednak, jak doskonale wiemy, w finale wszystko to sobie wynagrodził.
Francuski gwiazdor wybiegł na boisko w Glasgow w towarzystwie takich graczy, jak chociażby: Raul, Roberto Carlos, Luis Figo czy Fernando Morientes. Swym występem Zidane przyćmił ich wszystkich – nie dość, że rozegrał świetne spotkanie, to jeszcze strzelił wspomnianą już niezwykłą bramkę. Tego woleja pamięta chyba każdy, ale takie rzeczy oglądać można w nieskończoność.
Po prostu Zidane!
2014 – triumf u boku Ancelottiego
Swoją trenerską przygodę Zinedine Zidane rozpoczął nie gdzie indziej jak w Realu Madryt. Po 12 miesiącach pracy w roli doradcy prezesa klubu, Florentino Pereza, w 2010 roku Francuz został wcielony do sztabu szkoleniowego „Królewskich” przez ich ówczesnego trenera Jose Mourinho. Już trzy lata później „Zizou” zadebiutował w roli asystenta pierwszego szkoleniowca, Carlo Ancelottiego, i wraz z nim sięgnął po puchar Champions League.
W sezonie 2013/2014 Real przegrał finisz rozgrywek Primera Division z „Barcą” i Atletico, lecz w Lidze Mistrzów nie miał sobie równych. „Królewscy” zachwycili przede wszystkim w wygranym aż 5:0 półfinałowym dwumeczu z Bayernem Monachium, a wcześniej musieli także uporać się z dwoma innymi zespołami z Niemiec, Schalke i Borussią.
Jak doskonale pamiętacie, w finale Champions League podopieczni Ancelottiego spotkali się z nikim innym jak Atletico Madryt. Wówczas w rywalizacji z dzisiejszym oponentem „Królewscy” mieli mnóstwo szczęścia, zdobywając wyrównującą bramkę na sekundy przed końcem spotkania, a następnie dobijając wycieńczonych przeciwników w dogrywce. Trudno powiedzieć, jaki udział miał Zidane w tym triumfie, lecz faktem pozostaje, iż Francuz był przez cały sezon bardzo blisko architekta sukcesu Carlo Ancelottiego. Włoch nieraz podkreślał, że bardzo ceni sobie współpracę z niemal dwa razy młodszym początkującym trenerem.
źr. Footballaustralia.com.au
Pan trener sięgnie po puchar?
Dziś klasę trenerską Zidane’a docenia już niemal każdy. Carlo Ancelotti od początku był przekonany, iż Francuz świetnie poradzi sobie w roli pierwszego szkoleniowca „Królewskich”, lecz prócz niego było też sporo niedowiarków. Po odejściu z Madrytu Rafy Beniteza Florentino Perez chyba pierwszy raz w życiu nie sięgnął do kieszeni, a do… rezerw. Tam przebywał wówczas trenujący drugą drużynę Realu Zinedine Zidane. Wielu ekspertów zarzucało prezesowi „Królewskich” nonszalancję, a wybranemu na trenera Francuzowi zupełny brak doświadczenia. Jak się jednak okazało, „Zizou” szybko udowodnił swoją klasę. Dziś możemy mówić o nim „pan trener”.
(źr. Ronaldocr7.com)
Pod jego wodzą w Primera Division „Królewscy” pokonali na wyjeździe Barcelonę i do końca sezonu walczyli z nią o mistrzostwo kraju. Z kolei w Lidze Mistrzów po pewnym awansie z grupy Real miał tylko jeden kryzysowy moment, kiedy to przegrał na wyjeździe 0:2 z niemieckim Wolfsburgiem. Podopieczni Zidane’a zdołali się jednak szybko otrząsnąć po porażce, wygrali ćwierćfinałowy rewanż 3:0, a w półfinale uporali się z Manchesterem City. Teraz na ich drodze została już tylko jedna przeszkoda.
Ponownie jest nią Atletico Madryt. Zespół grający najefektowniejszy na świecie antyfutbol, który od czasu porażki z Realem przed dwoma laty w finale Champions League stał się jeszcze mocniejszy. W rękach Zidane’a zostało to, co nie udało się w tym roku ani Louisowi Enrique, ani Pepowi Guardioli – Francuz musiał rozpracować przed dzisiejszym meczem drużynę Simeone i znaleźć sposób na sforsowanie jej żelaznej defensywy. Dla Zidane’a to kolejny wielki test w roli szkoleniowca – zdanie tego testu może otworzyć przed nim drzwi do wspaniałej kariery trenerskiej.
Jak francuska legenda poradziła sobie z przygotowaniem zespołu do dzisiejszego meczu, przekonamy się już o godzinie 20:45. Na San Siro szykuje się futbolowa uczta, w której zarówno wybuchowy i niezwykle charyzmatyczny Diego Simeone, jak i stonowany i stale zachowujący klasę Zinedine Zidane z pewnością zagrają pierwszoplanowe role.