Redakcja

iGolowa Ekstragadka: Posezonowe rozważania o klubach grupy mistrzowskiej


Jaki był ten sezon dla drużyn grupy mistrzowskiej LOTTO Ekstraklasy

23 maja 2019 iGolowa Ekstragadka: Posezonowe rozważania o klubach grupy mistrzowskiej
Piotr Matusewicz / PressFocus

Za nami kolejny sezon ekstraklasy. Wśród licznych podsumowań sezonu postanowiliśmy przygotować specjalną edycję Ekstragadki, w której pierwszej części zajmiemy się klubami grupy mistrzowskiej zakończonego niedawno sezonu LOTTO Ekstraklasy.


Udostępnij na Udostępnij na

Nasi redaktorzy postanowili wziąć na tapet sytuację w poszczególnych klubach grupy mistrzowskiej. W przypadku części z nich z omawianymi klubami łączą ich sympatie kibicowskie. W tekście tym omówimy najważniejsze zagadnienia związane z tymi klubami.

Najlepszy i najgorszy piłkarz klubu, którym się zajmowałeś w tym sezonie?

Dawid Dreszer (Piast): Zarówno najlepszego, jak i najgorszego piłkarza nie wymienię. Piast zaliczył świetny sezon jako kolektyw, a nie poszczególne jednostki. Na pewno trzeba wyróżnić defensywę, która jak na nasze ligowe realia była istną twierdzą. Spory udział przy mistrzostwie miała również pomoc i ofensywa, bo głównie dzięki nim Piast kreował sobie multum dogodnych okazji. Zapomnieć nie można także o Plachu, który z przeciętnego rezerwowego stał się czołowym bramkarzem naszej ligi. Ale tak jak mówię, mistrzostwo jest zasługą całej drużyny, którą świetnie scalił Waldemar Fornalik.

Wojciech Bąkowicz (Legia): Najlepszym piłkarzem był z pewnością Andre Martins. Portugalczyk mógł konkurować chyba jedynie z Jędrzejczykiem. Natomiast najgorszego jest trudno wskazać. Ktoś mógłby powiedzieć, że Carlitos, bo przecież przez dużą część sezonu praktycznie nie istniał, chociaż dla mnie to byłaby po prostu głupota.

Borys Ząbecki (Lechia Gdańsk): Najlepszy piłkarz Lechii? Na wyróżnienia zasługuje wielu „Biało-zielonych”, ale na przestrzeni całego sezonu chyba najlepiej zaprezentował się Filip Mladenović. Lewy obrańca należał do liderów drużyny w minionym sezonie. Często podłączał sie do ofensywy, nie zaniedbując obowiązków w defensywie. Imponował szybkością i techniką. Doskonale rozumiał sie na boisku z Lukasem Haraslinem, co spowodowało, że lewa flanka Lechii Gdańsk była zabójczo niebezpieczna dla ligowych rywali. Za Serbem przemawiają też liczby. „Mladen” w sezonie 2018/2019 zanotował dziewięć asyst i strzelił trzy bramki.

Najgrszym piłkarzem Lechii należy wskazać drugiego lewego obrońcę, Mateusza Lewandowskiego. Przychodząc w 2017 roku z Pogoni Szczecin, Lewandowski miał być wzmocnieniem „Biało-zielonych”, jednak od tamtego czasu zaliczył poważny regres. W tym sezonie zagrał w zaledwie dwóch spotkaniach na poziomie ekstraklasy oraz jednym w Pucharze Polski. We wszystkich tych trzech meczach zaprezentował się poniżej wszelkiej krytyki. Nie dziwi więc, że kiedy nie mógł grać wspomniany wcześniej Mladenović, trener Piotr Stokowiec wolał wystawiać na lewej obronie zamiast byłego gracza „Portowców” nominalnego środkowego pomocnika, jakim jest Tomasz Makowski. Sezon do zapomnienia.

Wojciech Bąkowicz (Cracovia): Trudno wskazać jednego najlepszego czy też najgorszego piłkarza. Myślę, że jednym z najbardziej wyróżniających się graczy Cracovii był na pewno Airam Cabrera. Jednakże bardzo dobrze spisywał się również chociażby Pesković. A jeśli chodzi o najgorszego piłkarza? Michał Probierz mówi, że nie lubi indywidualności. Liczy się drużyna, dlatego też nie wskażę najgorszego zawodnika.

 

Paweł Grzywacz (Jagiellonia Białystok): Najważniejsza postać tego sezonu w Białymstoku? To bez dwóch zdań Arvydas Novikovas. „Arvi” miał olbrzymi wpływ na grę białostoczan w ofensywie i był prawdziwym liderem. Przy lekkiej indolencji napastników często brał na siebie odpowiedzialność za atak białostockiego zespołu. Za najsłabszy punkt „Jagi” uznałbym duet napastników Klimalę i Scepovicia. Pierwszy wyglądał, jakby ekstraklasa go przerosła i prezentował się bardzo słabo, praktycznie nie strzelając przy tym goli. Drugi zaś to duża wtopa transferowa, do tego szybko doznał kontuzji, która przekreśliła jego grę wiosną.

Paweł Grzywacz (Zagłębie Lubin): Jeżeli zaś chodzi o Zagłębie Lubin, tu wybór jest bardzo łatwy. Najlepszym graczem „Miedziowych” w tym sezonie był Filip Starzyński, który był liderem Zagłębia w ofensywie. Starzyński świetnie bił stałe fragmenty i z powodzeniem radził sobie w rozegraniu piłki. Jeśli chodzi o najsłabsze ogniwo, wskazałbym Patryka Tuszyńskiego. Napastnik ten, nie licząc kilku występów, był hamulcowym gry Zagłębia.

Jakub Żelepień (Pogoń Szczecin): Sezon piłkarski jest długi i tylko nieliczni piłkarze potrafią trzymać wysoką, równą formę przez dziesięć miesięcy. Dlatego też trudno jest wskazać jednego piłkarza, który byłby absolutnie najlepszy. Na przestrzeni całej kampanii 2018/2019 kilku graczy Pogoni miewało swoje chwile chwały. Zacznijmy od Laszy Dwalego, którego w Szczecinie nie ma już od stycznia. Gruziński obrońca był w rundzie jesiennej szefem defensywy Pogoni. Jako lewonożny gracz znakomicie uzupełniał się z prawonożnym Walukiewiczem. 19-letni stoper to także zresztą postać warta wzmianki. Sebastian nie schodził poniżej swojego poziomu, był niezwykle pewny w wyprowadzeniu piłki, co nie jest tak oczywiste w przypadku środkowego obrońcy. Walukiewicz prezentował się jak profesor, a prawda jest taka, że ukończył dopiero 3. klasę liceum.

Przez zdecydowaną większość sezonu liderem Pogoni pozostawał jednak Kamil Drygas. Pomocnik przejął kapitańską opaskę w trudnym dla klubu momencie i dał radę. Pociągnął za sobą drużynę, w stykowych sytuacjach nigdy nie odstawiał nogi. Jeden z najbardziej poniewieranych na boisku graczy, który jest jednak twardy jak skała i rzadko opuszczał boisko przed upływem 90 minut. W samej końcówce sezonu delikatnie spuścił z tonu. Wtedy jednak na dobre przebudził się Zvonimir Kozulj, który był zdecydowanie najlepszym graczem szczecinian w grupie mistrzowskiej. Jego atomowe uderzenia mogą być wizytówką całej ligi.

Największe rozczarowanie to chyba Michał Żyro. Nie tak kibice w Szczecinie wyobrażali sobie pobyt byłego gracza Legii w ich klubie. Tylko 11 meczów i jeden gol – zdecydowanie zbyt mały dorobek. Tak mierne statystyki to częściowo pokłosie wątłego zdrowia napastnika z Warszawy. Kiedy był jednak całkowicie sprawny i dostawał od Runjaica szanse, też ich raczej w pełni nie wykorzystywał. Czasem można mu było zarzucić brak odpowiednio wysokiego zaangażowania.

Michał Niklas (Lech Poznań): Jeśli chodzi o Lecha, to zdecydowanie łatwiej wybrać tego piłkarza, który najbardziej zawiódł. Zawodników, którzy wyróżnili się pozytywnie, było w ubiegłym sezonie jak na lekarstwo. Jednakże jako tego najlepszego wskazałbym Pedro Tibę. Jeśli chodzi o politykę transferową, Lech powinien ściągać właśnie takich piłkarzy. Lider środka pola, lider w szatni.

Wobec braku silnych charakterów w drużynie Lecha Tiba niedługo po przyjściu do klubu został kapitanem. Mimo krótkiego pobytu w zespole i braku znajomości języka polskiego. Trudno jednak polemizować z tą decyzją. Przed oczami mam sytuację z meczu Jagiellonia – Lech w Białymstoku (31. kolejka), kiedy Tiba pokazał, co to znaczy prawdziwy kapitan. W pewnym momencie spotkania Marchwiński stracił piłkę i Jagiellonia ruszyła z groźną kontrą. Vujadinović ruszył z pretensjami do młodego wychowanka Lecha, ale Tiba stanął w jego obronie i jeszcze nakrzyczał na Vujadinovicia za to, że ten ma pretensje do Marchwińskiego. Taki kapitan to dość spora zmiana w porównaniu ze spokojnym Gajosem. Piłkarsko Tiba to również lider z prawdziwego zdarzenia.

Najgorszym piłkarzem wybrałbym Nikolę Vujadinovicia, chociaż praktycznie na równi z Czarnogórcem jest Rafał Janicki. Duet Vuajdinović – Janicki to mem. Dramatycznie słabi obrońcy. Na papierze przed przyjściem do Lecha nie wyglądali źle. Janicki – były kapitan Lechii Gdańsk, Vujadinović – dziesięć meczów w La Liga w barwach Osasuny. Jeszcze w pierwszym sezonie Nenad Bjelica był w stanie ich ogarnąć, ale w niedawno zakończonych rozgrywkach wyglądało to bardzo źle. Zawalili Lechowi kilka spotkań.

Kluczowy moment Twojego klubu w tym sezonie?

Dawid Dreszer (Piast): Kluczowym momentem dla Piasta było niewątpliwie wejście w kluczowy etap sezonu. Mam na myśli oczywiście rywalizację w grupie mistrzowskiej. Podopieczni Waldemara Fornalika wkraczali w nią z dość dużą stratą punktową do prowadzącej Lechii, lecz już w 31. kolejce zdołali ją pokonać. Piłkarze Piasta skrupulatnie wykorzystywali potknięcia rywali, co znacznie przyczyniło się do końcowego sukcesu.

Wojciech Bąkowicz (Legia): Kluczowym momentem był właśnie wymieniony wyżej mecz z Piastem przy Ł3. Po tym feralnym spotkaniu wszystko zaczęło się sypać. Legia spaliła się później mentalnie z Pogonią, uległa Jagiellonii i nawet nie wygrała ostatniego meczu w sezonie, tym samym podając na tacy tytuł Piastowi.

Borys Ząbecki (Lechia): Mecz z Cracovią w rundzie finałowej. Lechia przystępowała do spotkania tuż po zwycięskim finale na Stadionie Narodowym. Mając wąską kadrę, trener Stokowiec nie miał zbyt dużego pola manewru. Było to nadto widoczne. Piłkarze sprawiali wrażenie ociężałych. Nie oddali żadnego celnego strzału. Wynik 2:0 dla gospodarzy był w pełni zasłużony.

Po tym spotkaniu Lechia mentalnie „siadła”. Mając z tyłu głowy gwarancję miejsca na podium i zdobyty Puchar Polski, drużyna z Gdańska, świadomie czy nie, odpuściła.

Wojciech Bąkowicz (Cracovia): Kluczowym momentem sezonu był mecz z Legią na Łazienkowskiej i wyczekiwane od dawna zwycięstwo. Wtedy – tak myślę – podopieczni Michała Probierza mogli już w pełni uwierzyć w swoje umiejętności, a to z kolei przełożyło się na to, że „Pasy” zagrają w przyszłym sezonie w europejskich pucharach…

Paweł Grzywacz (Jagiellonia): Kluczowym momentem tego sezonu dla zespołu z Białegostoku bez dwóch zdań była chwila, gdy zaczęto mówić o możliwym zwolnieniu Ireneusza Mamrota. Od tamtej pory Jagiellonia zaczęła grać lepiej i ostatecznie do ostatniej chwili tego sezonu miała szansę na awans do europejskich pucharów.

Paweł Grzywacz (Zagłębie Lubin): W przypadku Zagłębia Lubin kluczowym momentem tego sezonu było zwolnienie Mariusza Lewandowskiego. Trzeba bowiem przyznać, że trener ten był głównym hamulcowym Zagłębia. Ben van Dael który go zastąpił pociągnął drużynę w górę tabeli i doprowadził do dobrego szóstego miejsca.

Jakub Żelepień (Pogoń): Kluczowy moment to bez wątpienia wrześniowe zwycięstwo nad liderującą wówczas Wisłą Kraków. Pogoń pozostawała bez zwycięstwa przez dwa miesiące i sytuacja w tabeli robiła się coraz gorsza. Słychać było nawet głosy mówiące o tym, że należy zwolnić Kostę Runjaica. Władze klubu wytrzymały jednak ciśnienie i jak się okazało, było warto. Gdy tylko „Portowcy” uporali się z kontuzjami kluczowych graczy, machina ruszyła. Wrześniowy triumf nad Wisłą Kraków rozpoczął piękną serię ośmiu kolejnych wygranych na własnym stadionie. Nie byłoby przesadą stwierdzenie, że rzeczona potyczka stała się punktem zwrotnym sezonu.

Michał Niklas (Lech): Kluczowym momentem tego sezonu dla Lecha było wypłynięcie na światło dzienne listy dziesięciu zawodników, którzy latem opuszczą klub. Mam na myśli ten moment, kiedy ogłosili to dziennikarze, nie kiedy po rundzie zasadniczej potwierdził to klub. Kiedy wypłynęły te nazwiska, wówczas już praktycznie wszystkim odechciało się grać. Nie żeby wcześniej jakoś przesadnie im się chciało, ale od tego momentu już całkowicie opadły morale w szatni. Lechici odliczali już tylko dni do końca sezonu. Nie było żadnej mitycznej chęci „pokazania się nowemu pracodawcy”. Zblazowanie w szatni Lecha było ogromne. Nawet jak na standardy zawodników „Kolejorza”.

Ocena zimowych transferów Twojego klubu

Dawid Dreszer (Piast): Jeśli mowa o transferach, to tych w gruncie rzeczy nie było. Przedłużone zostało jedynie wypożyczenie Tomasza Jodłowca z Legii, a dodatkowo wypożyczony został Paweł Tomczyk. Brak wzmocnień zimą pokazuje, że Fornalik od początku miał plan na drużynę i tych konkretnych piłkarzy, którzy wówczas byli już w klubie.

Wojciech Bąkowicz (Legia): Iuri Medeiros, Salvador Agra i Luis Rocha. Cała trójka kupiona na zlecenie ówczesnego trenera, a niedługo później zwolnionego Ricardo Sa Pinto. Z całej trójki wyróżnił się jedynie Medeiros, który miał swoje momenty i co najważniejsze – zapewnił Legii trzy punkty, wydawało się, że w najważniejszym meczu z Lechią. Jednak patrząc całościowo, jedynie 1/3 tych wielkich transferów poniekąd „wypaliła”. Jeśli chodzi o Agrę i Rochę, to jest wielce prawdopodobne, że mało który kibic na dzień dzisiejszy zna tych dwóch panów piłkarzy…

Borys Ząbecki (Lechia): Zimowych transferów Lechii ocenić się nie da. Zimą władze klubu zdecydowały się ciąć koszty i nie sprowadzać żadnych nowych graczy. Nie licząc adeptów akademii, z którymi podpisano pierwsze profesjonalne kontrakty.

Wojciech Bąkowicz (Cracovia): Cracovia – mówiąc kolokwialnie – nie zaszalała w zimowym okienku transferowym. Największym wzmocnieniem krakowian na pewno był transfer Sergiu Hancy z Dinama Bukareszt. Rumun na wiosnę był jednym z wyróżniających się piłkarzy i można powiedzieć, że bardzo dobrze wkomponował się w ekipę Probierza. Innym ciekawym wzmocnieniem był niejaki Bojan Cecarić. Jednak serbski napastnik zagrał w  siedmiu meczach i zanotował raptem jedną asystę i tyle go widzieli…

Paweł Grzywacz (Jagiellonia): Zimowe okienko w wykonaniu Jagiellonii nie należy do najlepszych w historii tego klubu. Z zespołu odeszły gwiazdy – Świderski i Frankowski, a zamiast nich przyszli czterej gracze, z których tylko dwóch można traktować in plus. Stefan Scepović to, jak już wspomniałem wcześniej, jeden z najgorszych transferów klubu z Białegostoku w ostatnich latach. Martin Kostal nie nawiązał zaś do tego, co prezentował w Wiśle Kraków. Za to Jesus Imaz był obok Novikovasa jednym z liderów Jagiellonii wiosną. Niezłą formę wiosną prezentował również Zoran Arsenić, ale moim zdaniem nie grał na tym poziomie co w Wiśle.

Paweł Grzywacz (Zagłębie Lubin): Zagłębie Lubin zimowe okienko przeszło dosyć lekko. Nie przeprowadziło praktycznie żadnego transferu, więc trzeba wspomnieć o ściągnięciu z wypożyczenia Patryka Szysza. Szysz był głównie rezerwowym i nie grał wiele, ale strzelił jedną ważną bramkę. To właśnie on w ostatnią niedzielę wyprowadził na prowadzenie Zagłębie w meczu z Legią.

Jakub Żelepień (Pogoń): Zimowe transfery Pogoni były w pewnym sensie nietypowe. Nad klubem wisiało wciąż widmo zakazu transferowego w związku ze sprawą Spasa Delewa, zatem włodarze Pogoni zdecydowali się czym prędzej pozyskać dwóch skrzydłowych. Padło na Jina Izumisawę i Santeriego Hostikkę. O ile Fin powoli zaczynał piąć się w hierarchii Runjaica, to jednak Japończyk całkowicie nie potrafił odnaleźć się w Szczecinie. Bariera językowa i kulturowa była zbyt duża. W związku z tym klub postanowił pożegnać się z Izumisawą po zaledwie pół roku współpracy.

Na plus można natomiast ocenić pozyskanego zimą Jakuba Bartkowskiego. Boczny defensor, który poprzednio występował w Wiśle Kraków, wywalczył sobie dość mocną pozycję w talii Runjaica. Umożliwił także przesunięcie Davida Steca na prawe skrzydło, co okazało się całkiem niezłym pomysłem niemieckiego szkoleniowca. Bartkowski gra solidnie, nie popełnia większych błędów, choć z drugiej strony nie ma co liczyć na fajerwerki z jego strony.

Michał Niklas (Lech): Tych transferów praktycznie nie było. Do klubu przyszli piłkarz – widmo, a więc Juliusz Letniowski oraz Timur Zhamaletdinov. Pierwszy z nich leczył się całą rundę i nawet nie zadebiutował w Lechu, a drugi nie dostał prawdziwej szansy i to mimo słabej dyspozycji Gytkjaera. Kiedy w końcu trener Żuraw postawił na niego, Rosjanin złapał kontuzję.

Do Lecha mogli przyjść tacy gracze jak Arsenić czy Imaz. Weto jednak postawił Adam Nawałka, czyli wiślak z krwi i kości. Nie chciał osłabiać bankrutującej Wisły, więc Imaz i Arsenić przeszli do Jagiellonii, choć byli już po słowie z Lechem. Kibice „Kolejorza” mają czego żałować.

Zimowe okienka transferowe w ogóle są dla Lecha zmorą. Poza fatalnym ostatnim zimowym okienkiem, wcześniej zimowe wzmocnienia zawalił też Nenad Bjelica. Przynajmniej tak twierdzi Piotr Rutkowski. Zdaniem wiceprezesa Lecha, Bjelica nie chciał zaburzać hierarchii w drużynie, więc poprosił o uzupełnienia składu i dlatego do klubu przyszedł ktoś taki jak Chobłenko.

Pamiętać należy też legendarne zimowe okienko w sezonie 2015/2016, kiedy do klubu trafili Sisi, Volkov i Nicki Bille Nielsen. Ehh… kwintesencja obecnego skautingu w Lechu.

Jak oceniasz trenera/-ów Twojego klubu w tym sezonie?

Dawid Dreszer (Piast): Zmuszony jestem stworzyć Waldemarowi Fornalikowi pewien rodzaj laurki. Bowiem nie można mu nic zarzucić. W końcu co można zarzucić szkoleniowcowi obecnego mistrza Polski, tym bardziej że tą drużyną jest Piast. Trudno wskazać innego trenera w ekstraklasie, który prowadził swój zespół lepiej niż Fornalik.

Wojciech Bąkowicz (Legia): Dean Klafurić – zwolniony na początku sezonu. Ricardo Sa Pinto – jego dyktatorskie zapędy, dziwaczne kary i wymyślne założenia sprawiły, że drużyna jakoś nie bardzo się go słuchała. Lub po prostu mieli go dość. W kwietniu zastąpił go znany ratownik z Warszawy – Aleksandar Vuković, z którym niedługo później prezes Mioduski podpisał nowy kontrakt. Jeśli chodzi o Vukovicia, wydawało się, że ten dojrzał do roli trenera. Zwłaszcza po czterech zwycięstwach z rzędu. Jednak potem było już tylko gorzej. Kwintesencją pracy Vukovicia w tym sezonie była jego wypowiedź na konferencji po meczu z Zagłębiem o definicji dobrego legionisty, który powinien… Kto oglądał konferencję, ten wie, o co chodzi…

Borys Ząbecki (Lechia): W skali szkolnej trener Stokowiec zasługuje na ocenę co najmniej bardzo dobrą. Przez nieco ponad rok swojej pracy wyprowadził klub na prostą. Z drużyny, która walczyła w poprzednim sezonie o utrzymanie, wprowadził ją do piłkarskiej Europy. Nie bał się podejmować trudnych decyzji. Jak zakończenie współpracy z Milosem Krasiciem czy zawieszenie Sławomira Peszki za zachowanie na jednym z treningów. Co ciekawe, teraz trener Stokowiec zdecydował się dać mu kolejną szansę w przyszłym sezonie.

Styl Lechii co prawda nie porywał kibiców ale sprawił, że Lechia zdobyła puchar i medal mistrzostw Polski. Sukces, którego tak bardzo wszyscy w Gdańsku byli spragnieni.

Wojciech Bąkowicz (Cracovia): Michał Probierz udowodnił, że jest świetnym fachowcem, jeśli chodzi o warunki ligowe. Wiedział, że potrzebuje czasu na to, by jego drużyna odpowiednio się zgrała i co najważniejsze, wiedział o tym sam prezes klubu, który nie miał do Probierza pretensji za słaby, a może nawet fatalny początek sezonu. Jednak prawdziwych mężczyzn poznaje się po tym, jak kończą, a nie zaczynają, a Probierz skończył w tym sezonie z Cracovią na czwartym miejscu i gdyby tylko lepsza postawa krakowian w rundzie mistrzowskiej, Cracovię moglibyśmy nawet zobaczyć na podium…

Paweł Grzywacz (Jagiellonia): Ireneusz Mamrot zanotował dobry sezon w Jagiellonii i pokazał, że klub znajduje się w dobrych rękach. Mimo to po pierwszych wiosennych kolejkach, gdy drużyna z Białegostoku była w lekkim kryzysie, zaczęto mówić o jego zwolnieniu. Moim zdaniem gdyby trener Mamrot miał wiosną do dyspozycji rasowego napastnika jak Karol Świderski, wprowadziłby białostocki zespół do europejskich pucharów.

Paweł Grzywacz (Zagłębie Lubin): Mariusz Lewandowski w Zagłębiu Lubin sobie nie poradził. Na prowadzone przez niego Zagłębie w tym sezonie, nie licząc takich meczów jak ten z Legią w pierwszej kolejce, nie dało się patrzeć. Drużyna Bena van Daela też miała słabsze momenty, ale jednak z powodzeniem uzyskała szóste miejsce w ligowej tabeli. Moim zdaniem van Dael sprawił, że Zagłębie grało na miarę swojego potencjału.

Jakub Żelepień (Pogoń): Kosta Runjaic nie musi już nikomu niczego udowadniać. W Szczecinie podjął się bardzo trudnego zadania, bo przecież w listopadzie 2017 roku obejmował drużynę, która zamykała ligową tabelę. Nie tylko zdołał ją utrzymać w lidze, ale wypracował także styl gry, który coraz bardziej imponował piłkarskiej Polsce.

W obecnym sezonie zajął wraz z drużynę siódmą lokatę, którą w Szczecinie przyjęto ze względnym zadowoleniem. Gdyby nie wiosenna zadyszka, Pogoń spokojnie walczyłaby o puchary. Pomimo lekkiego kryzysu Kosta Runjaic jest uznawany za wybitnego jak na warunki ekstraklasy specjalistę. „Portowcy” są znakomicie przygotowani kondycyjnie, nie można im niczego zarzucić również pod względem taktycznym. Największym osiągnięciem Runjaica jest jednak sfera mentalna, która w Pogoni jest na najwyższym poziomie. Kosta to doskonały psycholog, który świetnie radzi sobie w zarządzaniu grupą ludzi. Potrafi także błysnąć inteligentnym żartem podczas konferencji prasowych.

Michał Niklas (Lech): Prezesi Lecha strasznie miotali się z wyborem trenera. Ewidentnie brakuje im jednej koncepcji. Duży chaos. Najpierw stawiają na trenerskiego wychowanka bez doświadczenia, później na głośne nazwisko, potem znowu powrót do koncepcji „trenera, którego sami sobie wychowaliśmy”. Najlepiej Lech grał za Żurawia, ale statystyki nie bronią żadnego szkoleniowca, więc trudno któregokolwiek pochwalić.

Ivan Djurdjević: 9 zwycięstw, 3 remisy, 10 porażek

Adam Nawałka: 5 zwycięstw, 1 remis, 5 porażek

Dariusz Żuraw: 4 zwycięstwa, 4 remisy, 4 porażki

Ocena całego sezonu w wykonaniu Twojego klubu i analiza zajętego na koniec sezonu miejsca w lidze

Dawid Dreszer (Piast): Dokładnie rok temu Piast walczył o pozostanie w lidze. Rok później ta sama drużyna świętuje krajowe mistrzostwo. Gdyby nie oglądało się wyczynów Piasta w tym sezonie, można by pomyśleć, że to historia zmyślona przez osobę o bujnej wyobraźni. Nic bardziej mylnego. Gliwiczanie naprawdę to zrobili. Stwierdzenie „polskie Leicester City” mówi samo za siebie.

Wojciech Bąkowicz (Legia): To był ogólnie fatalny sezon w wykonaniu Legii. Na podium ówcześni obrońcy tytułu mistrza Polski wskoczyli dopiero w rundzie mistrzowskiej, ale i tak nie potrafili się tam na dobre zadomowić. Za całokształt dałbym dobre 3+, ale ten plus chyba jest zbędny ze względu na możliwości warszawskiego klubu.

Borys Ząbecki (Lechia): Bezapelacynie najlepszy, historyczny sezon Lechii. Udało się wyrównać najlepsze w historii, trzecie miejsce z 1956 oraz powtórzyć sukces z 1983 i zdobyć po raz drugi w historii Puchar Polski. Patrząc na przebieg sezonu, można czuć pewien niedosyt. Lechia przez większość ligowych rozgrywek przewodziła stawce i wydawało się, że mistrzostwo jest na wyciągnięcie ręki.

Jednak w Gdańsku entuzjazmu z wyników minionego sezonu nie brakuje. W końcu nad Motławą powiało optymizmem. Kibice zamiast ciągle słuchać o problemach finansowych, myślą, z kim dane będzie się zmierzyć Lechii w eliminacjach Ligi Europy. W klubie, jak i wśród fanów większość zdaje sobie sprawę z wąskiej kadry. Panuje przekonanie o dobrze wykonanej pracy. Prawdę mówiąc, obecna kadra Lechii jest jakościowo dużo słabsza od tych z ostatnich sezonów. Dlatego wynik nieco ponad możliwości smakuje w Gdańsku bardzo dobrze. W końcu Lechia co roku nie zdobywa pucharu i medalów mistrzostw Polski.

Wojciech Bąkowicz (Cracovia): Solidne 4+. Jak już wspomniałem, szkoda troszkę słabej postawy drużyny na początku rozgrywek i później w rundzie finałowej. Jednakże faktem jest, że Cracovia przez pewien moment sezonu grała nawet najładniejszą piłkę w całych rozgrywkach. Dlatego też uważam, że czwarta lokata jest naprawdę przyzwoitym miejscem i jestem przekonany, że z perspektywy całego sezonu Cracovia zasłużyła na reprezentowanie Polski na arenie europejskiej.

Paweł Grzywacz (Jagiellonia): Niektórzy w Białymstoku mogą być rozczarowani tym, że Jagiellonia w tym sezonie nie awansowała do pucharów. Trzeba jednak przyznać, że to nie był łatwy sezon dla Jagiellonii. Nie udało się znaleźć następcy Świderskiego, którego stracono zimą, do tego w słabszej formie znajdował się Ivan Runje. Piąte miejsce idealnie oddaje dyspozycję białostockiego klubu w tym sezonie.

Paweł Grzywacz (Zagłębie Lubin): Zagłębie Lubin, tak jak już wspominałem, osiągnęło takie miejsce, na które posiadało potencjał. Szósta lokata to wynik, z którego „Miedziowi” mogą być zdecydowanie zadowoleni.

Jakub Żelepień (Pogoń): Pogoń uplasowała się ostatecznie na siódmym miejscu i trzeba przyznać, że ta lokata dość dobrze oddaje stan faktyczny. Szczecinianie miewali mecze wybitne (2:1 z Legią, 3:0 z Lechem, 2:1 z Wisłą Kraków), ale zbyt często przydarzały im się także bolesne wpadki. Dochodziło do nich zazwyczaj wtedy, kiedy „Dumie Pomorza” przychodziło zmierzyć się z dużą presją. Pogoń nie jest jeszcze gotowa do rzeczy wielkich, ale Kosta Runjaic spokojnie buduje drużynę, która w końcu dojrzeje do walki o najwyższe cele.

Ważne z punktu widzenia filozofii klubu jest także to, że udało się sprzedać za rekordową sumę 4 milionów euro Sebastiana Walukiewicza do Cagliari. Pogoń chce być eksporterem młodych piłkarzy i potrzebuje w Europie dobrej reklamy. Sprzedany przed rokiem do Belgii Jakub Piotrowski na razie nie radzi sobie najlepiej w Jupiler Pro League, dlatego w Szczecinie bardzo liczą na to, że młody stoper wywalczy sobie pierwszy plac na Sardynii.

Michał Niklas (Lech): Ósme miejsce Lecha to dramat idealnie oddający, w jakim miejscu znalazł się ten klub przez wiele błędnych decyzji. Kibice mają dość zarządu i piłkarzy, zarząd ma dość kibiców i piłkarzy, piłkarze mają dość wszystkiego. W takim klimacie trudno walczyć o coś więcej niż ósme miejsce. W tej sytuacji Lechowi rzeczywiście potrzebny jest twardy reset po sezonie. Zobaczymy, jak zarząd przeprowadzi kolejną już rewolucję. O tym sezonie wszyscy kibice Lecha będą chcieli szybko zapomnieć – 15 porażek, spadek frekwencji o 8 tysięcy względem poprzedniego sezonu, trzech trenerów, X-Meni. Gorzej już chyba być nie mogło. To znaczy mogło – Lech mógł zagrać w dolnej ósemce. Cudem udało się tego uniknąć. Ehh… Lechu, wracaj do żywych! Ekstraklasa cię potrzebuje!

Na jakich pozycjach Twój klub powinien dokonać wzmocnień, by w przyszłym sezonie poradzić sobie lepiej?

Dawid Dreszer (Piast): Trudno szukać w Gliwicach pozycji, na których powinny zajść zmiany, bo takich tak naprawdę nie ma. Ewentualnie można pomyśleć o wzmocnieniu ławki, mając na uwadze rywalizację w eliminacjach do europejskich pucharów.

Wojciech Bąkowicz (Legia): Tutaj powinien się wypowiedzieć sam trener – jak on to widzi. Moim zdaniem zmiana powinna być taka, by zacząć grać piłkarzami, którzy są jakoś „związani” z warszawskim klubem. Sprowadzanie Chorwatów czy w niedawno zakończonym sezonie Portugalczyków na zlecenie Sa Pinto nie miało większego sensu. Legia ma świetną akademię, z której powinna czerpać jak najwięcej korzyści.

Borys Ząbecki (Lechia): Lechia już kompletuje drużynę na przyszły sezon. Z ekipą z Gdańska pożegnali się  Michalak, Mak, Vitoria i Nunes.

Pierwszym wzmocnieniem jest grający na lewej stronie Żarko Udovicić. Ponadto do Trójmiasta ma wrócić były obrońca Lechii, Mario Maloca i urodzony w Gdańsku Paweł Żuk grający na prawej stronie. Wraca też skazany wcześniej na banicję Sławomir Peszko i Romario Balde. Portugalczyk wypożyczony był do drugiej ligi portugalskiej, po tym jak przed rokiem nie chciał wrócić po przerwie zimowej do klubu z uwagi na niewypłacane pensje.

Lechia na pewno potrzebować będzie jeszcze jednego prawego skrzydłowego. Przydałby się też napastnik, co widoczne było w końcówce sezonu, gdy kontuzjowany był duet Sobiech – Arak. Nie wiadomo też, czy w klubie pozostaną Haraslin i Mladenović.

W tym okienku Lechia nie może powtórzyć stagnacji z zimy. Jeśli chce skutecznie walczyć w  europejskich pucharach i na krajowym podwórku, trzeba sięgnąć do kieszeni. Władze klubu muszą pozyskać kilku wartościowych piłkarzy do niemal wszystkich formacji, by drużyna mogła przetrwać cały sezon na pełnych obrotach.

Wojciech Bąkowicz (Cracovia): Trudno mi powiedzieć. Na pewno Probierz nie będzie narzekał na to, że do rozpoczęcia przyszłego sezonu pozostało jeszcze trochę czasu. Będzie miał go na to, by tym razem lepiej wejść w rozgrywki, co powinno być tylko profitem na przyszły sezon. Wszyscy pamiętamy, jak szkoleniowiec mówił rok temu „gramy o mistrza”, nakładając na swych podopiecznych niepotrzebną presję. Tym razem „wzmocnieniem” powinna być zmiana postawy trenera – nieco więcej pokory. Probierz przekonał się w zeszłym sezonie, że sukces lubi ciszę…

Paweł Grzywacz (Jagiellonia): Tak naprawdę jedyną pozycją, gdzie Jagiellonia potrzebuje obecnie wzmocnień, jest atak. Jeżeli bowiem nagle nie wystrzeli Klimala, a Scepović po powrocie do gry nie przestanie zawodzić, to trener Mamrot w dalszym ciągu będzie się musiał ratować, wystawiając w ataku Jesusa Imaza.

Paweł Grzywacz (Zagłębie Lubin): Zagłębiu Lubin przydałby się nowy stoper, który wzmocniłby defensywę. W Lubinie również powinni zainwestować w znalezienie napastnika, który gwarantowałby bramki. To powinny być główne cele transferowe Zagłębia na najbliższe okienko.

Jakub Żelepień (Pogoń): Priorytetem transferowym powinny być pozycje bramkarza, środkowego obrońcy, skrzydłowego i być może napastnika. Piszemy „być może”, ponieważ wiele zależy od tego, czy z drużyną pożegna się Adam Buksa, który pokazał, że tkwi w nim duży potencjał. Golkiper jest natomiast bardzo potrzebny, ponieważ z Grodem Gryfa rozstaje się Łukasz Załuska i bezkompromisowe postawienie na chimerycznego Jakuba Bursztyna może okazać się nie najlepszym pomysłem.

Potrzeba także nowego środkowego obrońcy. Z klubem żegna się Walukiewicz, od zimy nie ma także Dwalego. Pozostają więc wiekowy Fojut i kontuzjowany obecnie Malec. Wiadomo już, że do Pogoni dołączy Benedikt Zech z ligi austriackiej. Doświadczony stoper będzie prawdopodobnie graczem pierwszego składu. „Portowcy” potrzebują jednak jeszcze co najmniej jednego defensora, który mógłby włączyć się do walki o miejsce w jedenastce.

Wzmocnienia wymagają także flanki. Przy Twardowskiego nie zagrają już Spas Delev, Michał Żyro i Jin Izumisawa, zatem Runjaicowi brakuje skrzydłowych. Dynamiczni zawodnicy są bardzo ważni w taktyce stosowanej przez niemieckiego trenera, tym bardziej więc można się spodziewać, że Pogoń zakontraktuje 1-2 bocznych pomocników.

Michał Niklas (Lech): A na jakiej nie powinien? Na pewno bramkarz, bo odchodzą Burić i Putnocky. Z pewnością środek obrony, bo po odejściu X-menów zostanie jeden solidny stoper, czyli Thomas Rogne, który na dodatek ma cały czas problemy ze zdrowiem. Na pewno skrzydła, bo zarówno Makuszewski, jak i Klupś czy Jóźwiak, którzy zaliczyli słabszy sezon, nie gwarantują na dziś odpowiedniej jakości. Konieczne jest też wzmocnienie środka pola po odejściu Gajosa i Trałki. Żeby Lech znów walczył o najwyższe cele, potrzeba wielu jakościowych transferów.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze