Historia meczów z Urugwajem


Historia konfrontacji reprezentacji Polski z „Urusami” jest bardzo krótka, ale i dla nas dość udana. Do tej pory graliśmy z czwartą obecnie drużyną świata dwukrotnie i nie zaznaliśmy jeszcze goryczy porażki. Miejmy nadzieję, że w środę nie dojdzie do wcielenia w życie powiedzenia do trzech razy sztuka.


Udostępnij na Udostępnij na

Pojedynek na Arenie Gdańsk będzie pierwszym rozegranym pomiędzy Polską a Urugwajem nad Wisłą. Dotychczasowe dwa starcia odbywały się w Montevideo. Pierwsze z nich 16 lutego 1986 roku, drugie z kolei sześć lat później (29 listopada). Obydwa – tak jak i to zaplanowane na środę – miały charakter towarzyski. Nie sposób się nie domyślić, że w obecnej kadrze Waldemara Fornalika nie ma ani jednego piłkarza, który występowałby w którymkolwiek z tamtych meczów.

W pierwszym historycznym pojedynku z „La Celeste” zremisowaliśmy 2:2. Obydwa gole dla naszej reprezentacji zdobył wówczas Krzysztof Baran, uważany za jednego z najlepszych polskich napastników tamtych czasów. Życie dało mu jednak w kość, a jego historią można by obdarzyć niejeden bardzo ciekawy artykuł. Nie każdemu jest przecież dane zdobyć dwa gole przeciwko jednej z najlepszych reprezentacji na świecie. Sam Baran przyznawał niejednokrotnie, że przez popularność i pieniądze nieco zwariował. Było tego zdecydowanie zbyt wiele i być może dlatego nie było mu dane zrobić naprawdę porządnej kariery. Swoje pięć minut jednak miał, a za strzelone bramki wypada po prostu podziękować. Kto wie, może w środowy wieczór jego wyczyn powtórzy Robert Lewandowski?

Reprezentację Polski prowadził wtedy Antoni Piechniczek. Oto składy obu zespołów w tym spotkaniu:

Polska: Wandzik – K. Pawlak, Wójcicki, Przybyś, Ostrowski – Matysik, Dziekanowski, Buncol, Urban – Baran, Smolarek.

Urugwaj: Alvez – Menchaca, Vega, Acevedo, Rivero – Ostolaza, Bossio, Baez – Aguilera, Zalazar, Silvera.

Co ciekawe, w trakcie trwania spotkania dokonano tylko jednej zmiany. Zdecydował się na nią selekcjoner naszych rywali, zdejmując w 55. minucie Ostolazę i wpuszczając w jego miejsce Bengoecheę.

Polska reprezentacja wyszła na prowadzenie już w 7. minucie. Wynik 1:0 utrzymał się do 61. minuty, kiedy to do wyrównania doprowadził Bossio. Odpowiedź Polaków była jednak natychmiastowa – 120 sekund później Baran zdobył swojego drugiego gola w tym meczu. Niestety na dwanaście minut przed końcem rezultat na 2:2 ustalił Zalazar. Jako ciekawostkę można dodać, iż arbitrem głównym tego spotkania był… Urugwajczyk, Juan Daniel Cardellino. Niczego oczywiście nie sugerujemy, ale sami przyznacie, że to dość osobliwa sytuacja. Tak czy inaczej, Polacy wywalczyli na bardzo trudnym terenie z jeszcze trudniejszym rywalem dobry wynik. Remis 2:2 z ekipą, którą uważana była za jedną z najlepszych w Ameryce Południowej, to nawet na tamte czasy, kiedy nasza kadra była nieporównywalnie bardziej znana w świecie, powód do satysfakcji. O sile „Urusów” stanowili wtedy tacy piłkarze, jak: Pablo Bengoechea, noszący przydomek „El Profesor”, Carlos Alberto Aguilera, przez pięć lat występujący na włoskich boiskach, czy wybitny bramkarz Fernando Alves. Nie można oczywiście zapominać o Enzo Francescolim, który jednak akurat w tym pojedynku nie zagrał.

Warto dodać, że reprezentacja Polski oprócz spotkania z Urugwajem rozegrała wtedy także towarzyski mecz z argentyńskim River Plate, w barwach którego występował wspomniany Francescoli. W tym meczu „Książe” już zagrał i wbił naszej drużynie aż trzy gole, a jego River Plate wygrało 5:4.

Czas już na drugie starcie z Urugwajczykami, do którego doszło w 1992 roku. Pojedynek ten był wyjątkowy dla Dariusza Gęsiora, który miał przyjemność debiutu w dorosłej reprezentacji – i to debiutu nie byle jakiego. Polacy prowadzeni przez Andrzeja Strejlaua wygrali 1:0 po golu właśnie Gęsiora. Urodzony w Chorzowie pomocnik i/lub obrońca zaliczył później jeszcze 21 występów w kadrze, ale więcej ze zdobytej bramki już się nie cieszył. Gęsior doskonale jednak pamięta tamte wydarzenia. Przypomina sobie, jak męcząca była cała podróż do Ameryki Południowej, a także sam mecz z Urugwajczykami, którzy podeszli do konfrontacji jak najbardziej na serio i nie oszczędzali zdrowia naszych podopiecznych.

Oto składy, w jakich zaprezentowały się wtedy Urugwaj i Polska:

Urugwaj: Siboldi – M.Gomez, Kanapkis, F. Sanchez, Cabrera – L. Sanchez, Dorta (75. H. Rodriguez), Saralegui, S. Martinez (70. G. Miranda) – Mendez (46. J.E. Garcia), Ricardo Raul.

Polska: Matysek – Węgrzyn, Wałdoch, Łapiński, Jałocha (60. Jegor) – Staniek (89. Fedoruk), Gęsior, Brzęczek, Świerczewski –  Mielcarski (46. Kowalczyk), Kobylański (85. Cebula).

Większość składu z tego spotkania to srebrni medaliści igrzysk olimpijskich z Barcelony. Jedynie Matysek, Węgrzyn, Jegor, Fedoruk i Cebula nie występowali na katalońskiej olimpiadzie. Mecz z „La Celeste” – podobnie jak w 1986 roku – nie był jedynym rozegranym w Ameryce Południowej. Przed starciem z „Urusami” mierzyliśmy się również z reprezentacją Argentyny, która pokonała nas 2:0. Pierwotnie zaplanowana była również konfrontacja z Ekwadorem, ale ostatecznie do meczu nie doszło, ponieważ reprezentacje nie dogadały się w kwestii ustalenia terminu, który odpowiadałby obydwu stronom. Ekwadorczycy chcieli rozegrać ten mecz cztery dni później niż my.

Na tym kończy się historia pojedynków z Urugwajem, ale to jeszcze nie koniec wspominek. Nasza kadra ma bowiem bogate wspomnienia z meczów z innymi ekipami z Ameryki Południowej. Tak oto w spotkaniach rangi mistrzostw świata mierzyliśmy z takimi zespołami, jak: Brazylia (cztery mecze), Argentyna (dwa), Peru (dwa) czy Ekwador (jeden). Z Brazylijczykami wiodło nam się najsłabiej. W czterech wspomnianych pojedynkach na mistrzostwach świata ponieśliśmy trzy porażki, wygrywając tylko raz. Podobnie było w meczach towarzyskich. Spotykaliśmy się osiem razy i ani razu nie wygraliśmy (dwa remisy i sześć porażek). Z Argentyną na mistrzostwach świata graliśmy dwukrotnie (zwycięstwo i porażka). W spotkaniach towarzyskich bilans jest już gorszy (trzy wygrane, dwa remisy, siedem przegranych). Z Peru na mundialu dwa razy wygraliśmy i dołożyliśmy im jeszcze w sparingu. Źle wspominamy za to mistrzostwa w Niemczech z 2006 roku, podczas których w fazie grupowej pokonał nas Ekwador. Rok wcześniej wygraliśmy z nim jednak towarzysko w Barcelonie, a przed dwoma laty – również towarzysko – zremisowaliśmy 2:2 w Montrealu.

Jeśli chodzi o drużyny z Ameryki Południowej, na rozkładzie mamy jeszcze Boliwijczyków, Kolumbijczyków i Paragwajczyków. Z tymi pierwszymi graliśmy tylko przyjacielsko i dwa razy ich pokonaliśmy. Najbogatszą historię mamy z występów przeciwko Kolumbii. Po raz pierwszy zagraliśmy z nią na olimpiadzie w 1972 roku i rozgromiliśmy ją aż 5:1. Później doszło jeszcze do pięciu meczów towarzyskich, w których dwa razy wygraliśmy i trzy razy schodziliśmy z boiska pokonani. Jeśli chodzi o Paragwaj, to na całe szczęście mierzyliśmy się z nim tylko raz – w 1998 roku pokonał nas w sparingu aż 4:0.

Ogólnie bilans pojedynków (czy to na mistrzostwach świata, czy na olimpiadzie, czy w meczach towarzyskich) z południowcami jest ani dobry, ani zły. Licząc również mecze z Urugwajem, dwunastokrotnie byliśmy lepsi od swojego rywala, czterokrotnie remisowaliśmy i ponieśliśmy czternaście porażek. Czy w środowy wieczór uda się polepszyć ten bilans?

Najnowsze