W zakończonym przed chwilą drugim meczu drugiej kolejki rozgrywek grupy A Turcja pokonała Szwajcarię 2:1. Decydującego gola zdobył już w doliczonym czasie gry Turan Arda.
Oba zespoły w pierwszej kolejce odniosły porażkę, więc druga przegrana dla żadnego z teamów nie wchodziła w rachubę. Zarówno Szwajcaria, jak i Turcja, grały w osłabieniu.
Wśród Helwetów zabrakło nie tylko Alexa Freia. Również uważany za drobny uraz Marco Strellera okazał się poważniejszy, tak więc przednią formację reprezentacji Szwajcarii tworzyli dwaj gracze o korzeniach…tureckich – Eren Derdiyok i Hakan Yakin.
Obie drużyny rozpoczęły mecz z wielką wolą walki. Początek był wyrównany, aż do mniej więcej 10 minuty, kiedy to czarne chmury nadpłynęły nad St. Jacob-Park i lunęło jak z cebra. Woda szybko pokryła całą murawę i sceneria szybko zaczęła przypominać tę z pamiętnego półfinału MŚ ’74 między Polską a Niemcami. Wkrótce wspomniany Yakin i trzeci szwajcarski piłkarz z tureckimi korzeniami – Gokhan Inler – testowali Volkana Demirela, który jednak nie dał się zaskoczyć. Wkrótce wybronił też rzut wolny wykonywany przez Tranquillo Barnettę.
Również Fatih Terim zmuszony był przemeblować skład. W pomocy nie było kontuzjowanego kapitana Emre Belozoglu, grali zaś Tumer Metin, Gokdeniz Karadeniz oraz Turan Arda. Z kolei innego nie mogącego grać zawodnika, defensora Gokhana Zana zmienił Emre Asik. W pierwszych minutach gry Turcy mieli tylko jedną sytuację, za to bardzo groźną. Rzut wolny wykonywany przez Nihata Kahveci wypiąstkował Diego Benaglio, lecz…wprost na głowę Turana Ardy, którego strzał trafił jednak w poprzeczkę.
W 32 minucie dobrze grający Szwajcarzy wyszli na prowadzenie. Świetne crossowe podanie na prawej flance przyjął Eren Derdiyok, wpadł w pole karne, minął wychodzącego Demirela, po czym zagrał piłkę wzdłuż linii bramkowej. Przy drugim słupku czekał już Hakan Yakin, który tylko dostawił nogę i piłka wpadła do siatki Turków. W chwilę potem Yakin mógł stać się szwajcarsko-tureckim Podolskim, lecz po dośrodkowaniu Valona Behramiego uderzył niecelnie. Tuż przed przerwą deszcz ustał, jednak grupy porządkowe miały co robić w przerwie meczu.
Po przerwie miały miejsce pierwsze zmiany. Za Tumera i Gokdeniza w reprezentacji Turcji weszli Topal i Senturk. Obaj nowi zawodnicy wnieśli spore ożywienie do gry swojej reprezentacji. To wkrótce przyniosło oczekiwany efekt. W 57 minucie cudownym dośrodkowaniem popisał się pełniący rolę kapitana Nihat, a Semih Senturk przepiękną główką nie dał najmniejszych szans Diego Benaglio. Wkrótce Szwajcaria odpowiedziała groźną akcję, jednak Balta jak siekiera przeciął akcję Yakina.
Za bezproduktywnego Barnettę na boisko wszedł Johan Vonlanthen, który wkrótce pokazał próbkę swych nieprzeciętnych umiejętności, chociaż momentami grał jak typowy Brazylijczyk, choć rodem jest z Kolumbii. Po chwili groźnie, acz niecelnie uderzał Inler. Następnie dobre dośrodkowanie Sanliego Tuncaya było troszkę tylko zbyt mocne, by przejął je Nihat.
Pod koniec regulaminowego czasu gry mogło i powinno być 2:1 dla Szwajcarów. Szkolny błąd popełnił Hamit Altintop i Helweci wyszli z kontratakiem. W pewnym momencie było ich czterech na jednego tureckiego defensora i Volkana Demirela. Szwajcarzy nie potrafili jednak zdobyć gola. Groźny strzał Yakina i dobitkę rezerwowego Ricardo Cabanasa w świetnym stylu wybronił Volkan Demirel.
Wreszcie nadeszła 92 minuta. Wtedy na prowadzenie piłki zdecydował się Turan Arda, który za chwilę oddał strzał. Piłka przelobowała zaskoczonych Patricka Mullera i Benaglio, po czym zatrzepotała w siatce. To była zwycięska bramka, bowiem Helwetów nie stać było na nic więcej.
Tym samym Szwajcarzy mogą już powoli pakować walizki, z kolei Turcy nadal pozostają w grze i nie są bez szans na awans.