Górnik Łęczna – Legia Warszawa, czyli Puchar Polski bez niespodzianek


Legia pewnie wygrała swój mecz w Pucharze Polski, całkowicie tłamsząc zespół z Łęcznej

3 grudnia 2019 Górnik Łęczna – Legia Warszawa, czyli Puchar Polski bez niespodzianek
Antoni Majewski

Druga siła II ligi przeciwko trzeciej sile PKO BP Ekstraklasy. Nie mogło być inaczej – Legia Warszawa pokonała Górnika Łęczna i zameldowała się w ćwierćfinale Pucharu Polski, a bardzo dobry mecz zagrali m.in. Gwilia oraz Luquinhas. Wcześniej trzecioligowe rezerwy stawiły czoła mistrzom Polski, lecz tylko jedna ekipa Legii awansowała do ćwierćfinału.


Udostępnij na Udostępnij na

Dla drużyny z Warszawy był to drugi mecz tego dnia – drugi w Pucharze Polski. Najpierw trzecioligowe rezerwy przegrały 0:2 z Piastem Gliwice, a kilka godzin później pierwsza drużyna sprawiła swoim kibicom radość, wygrywając z Górnikiem 2:0. Zawodnicy z Łęcznej nie chcieli jednak dać za wygraną, wcale nie przestraszyli się większego rywala i podjęli równą walkę. Nie wystarczyło to jednak, aby uniknąć nieuniknionego – zwyciężył faworyt.

Gwilia walczy o pierwszy skład

Na boisko w Łęcznej Legia wyszła nieco rezerwowym składem, choć wciąż niezwykle mocnym. Na murawie pojawił się m.in. Walerian Gwilia, który ostatnio stracił pozycję w pierwszym składzie. W meczu z nieco słabszym rywalem miał szansę pokazać swoje umiejętności oraz taktyczny dryg. Gruzin na początku poczuł się chyba zbyt pewnie, zdecydowanie zbyt często tracąc piłkę i stwarzając rywalom sytuacje do skontrowania. W końcu strzelił bramkę w pierwszej połowie i był najbardziej wyróżniającym się zawodnikiem na boisku.

Wśród warszawiaków dobrze prezentował się także Luquinhas, który potrafił dobrze obrócić się, zagrać dokładną piłkę pod presją. Nie najgorzej poszło w pierwszej połowie Wszołkowi, który starał się szybko odzyskiwać straconą piłkę, wchodził w pojedynki jeden na jeden. Niestety zbyt często szukał lewej nogi, co mocno go ograniczało. Pierwszej części spotkania do najlepszych nie zaliczy Jose Kante – czasem pokazywał się do rozegrania piłki, ale ogólnie rzecz biorąc, przez większą część pierwszej połowy mocno zmarzł.

Gra w pierwszej części spotkania toczyła się przede wszystkim w środku pola. Dopiero w ostatnim kwadransie legioniści bardzo mocno zaatakowali bramkę Górnika. W zaledwie kilka minut stworzyli sobie trzy bardzo dobre sytuacje, przy których zabrakło a to trochę precyzji, a to szczęścia. Wreszcie los uśmiechnął się do Legii, a Gwilia (nieco szczęśliwie) wpakował piłkę do siatki.

Szansa dla młodych

W drużynie z Warszawy swoją szansę otrzymali także młodzi zawodnicy. Bardzo aktywny starał się być Michał Karbownik, któremu jednak jeszcze trochę brakuje do innych kolegów z zespołu. Przy jego nazwisku trzeba jednak postawić plusik za chęć do pokazania się, ambicje, aktywny udział w grze Legii. Również z dobrej strony zaprezentował się wciąż przecież młody, bo 22-letni Wieteska. Obrońca Legii skutecznie bronił dostępu do własnej bramki, przy stałych fragmentach pokazywał się w polu karnym, co jednak zbyt wiele nie przyniosło.

Większość młodszych zawodników, 16-, 17- i 18-latków zagrała we wcześniejszym meczu rezerw. Młodzieżowców Legii chyba zjadła presja, bo nie obyło się bez większych błędów, a Piast wygrał, nie bez problemów, ale jednak 2:0. Rezerwy stołecznego klubu mają się jednak bardzo dobrze, możliwe, że w przyszłym sezonie uda im się wejść do II ligi – rozwój graczy w Warszawie idzie w coraz lepszą stronę.

Wyjść skoncentrowanym

No właśnie – koncentracja jest niezwykle ważna podczas powrotu na boisko w drugiej części spotkania. Zabrakło jej obrońcom Górnika Łęczna, bo już po kilku minutach zespół Górnika przegrywał 0:2. Piłkę w polu karnym dostał nie najlepszy w pierwszej połowie Jose Kante, popisał się fenomenalnym przyjęciem i strzelił bramkę.

Kante wyglądał w drugiej połowie zdecydowanie lepiej niż w pierwszej. Piłka szukała napastnika Legii Warszawa, coraz częściej dostawał on futbolówkę w polu karnym lub jego bezpośrednich okolicach. Trochę błysku stracił za to Walerian Gwilia, który zaprezentował nam… „strzał stulecia”, czyli uderzenie z około jedenastu metrów wprost za linię boczną boiska.

Po zdobyciu drugiego gola w meczu zaczęło się robić po prostu nudno. Legia zamykała Górnika na własnej połowie, czasem nawet na 18., 19. metrze od własnej bramki. Legioniści utrzymywali się przy piłce, lecz zbyt wiele z tego nie wynikało, oprócz wrzutki czy strzału z dystansu od czasu do czasu.

Podsumowując: pewne zwycięstwo w wykonaniu Legii Warszawa, czyli faworyta dzisiejszego spotkania. Górnik nie pokazał niczego szczególnego, a z pewnością nie zaprezentował się lepiej niż Widzew Łódź rundę wcześniej.

Co jeszcze w Pucharze Polski?

Swój mecz wygrał także Piast Gliwice, który pewnie pokonał rezerwy warszawskiej Legii 2:0. Jak wcześniej wspomnieliśmy, młodzi zawodnicy z Warszawy popełnili sporo błędów, z których skorzystali mistrzowie naszego kraju. A jakie emocje czekają nas w środę? Będzie ciekawie, bo zobaczymy pierwszą parę złożoną z dwóch ekstraklasowiczów.

Na początek Stal Stalowa Wola zagra z Lechem Poznań. Początek spotkania o 12:15. Potem rozpoczną się największe emocje, bo o 17:45 obrońcy tytułu, Lechia Gdańsk, powalczy z Zagłębiem Lubin. Na sam koniec dnia, bo o 20:45 zmierzą się mający chrapkę na ekstraklasę GKS Tychy oraz broniący się przed spadkiem ŁKS Łódź.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze