Jeszcze kilka tygodni wcześniej Górnik był, obok Widzewa, murowanym kandydatem do awansu. Po ostatniej porażce z Dolcanem, zabrzanie czują już oddech rywali na plecach.
Górnik przegrał u siebie z Dolcanem 1:2, choć po golu Szczota prowadził już od ósmej minuty. Poza pogromcami zabrzan wygrały też inne drużyny z tak zwanej „grupy pościgowej”. Pogoń pokonała KSZO 2:1, Warta w takim samym stosunku wygrała z Górnikiem Łęczna, a Flota okazała się lepsza od GKP. Sytuacja Górnika w tabeli bardzo się skomplikowała. Kolejna porażka może zepchnąć zabrzańską drużynę z miejsca gwarantującego awans. Podopieczni trenera Komornickiego wyprzedzają Pogoń o zaledwie dwa punkty. Dolcan traci do zabrzan tylko trzy oczka, a Warta, Flota i ŁKS pięć.
– Gratuluję trzech punktów rywalom. Pierwsza połowa była dobra, strzeliliśmy szybko bramkę i wszystko wskazywało na to, że padną kolejne. Jarka mógł podawać do Gorawskiego i byłoby 2:0. Po przerwie graliśmy pasywnie, czekaliśmy na to, co zrobi przeciwnik. Zrobiliśmy o wiele za mało, żeby ten mecz wygrać. Po straconych golach, przewaga psychiczna leżała po stronie gości. Po takiej grze nie możemy mówić, że Górnik chce awansować. Powinien, ale czy każdy, kto grał, chce, tego nie wiem. Sytuacja jest niebezpieczna i wcale nie taka łatwa, jak się niektórym wydaje. Na razie słowa awans nie będę w ogóle używał – komentował mecz na konferencji prasowej trener Komornicki.
Najbardziej w grupie drużyn goniących Górnika dziwi obecność LKS-u. Łodzianie po słabym początku zdecydowanie poprawili swoją grę. W 16. kolejce pokonali na wyjeździe Stal Stalowa Wola i awansowali na szóste miejsce w tabeli.
– Jestem niezmiernie zadowolony z tego zwycięstwa. Wygrać mecz w takich warunkach to coś wspaniałego, tym bardziej, że rywalem była dobrze dysponowana drużyna Stali. Mecz nie był jakimś wielkim widowiskiem, ale na tej murawie być nim nie mógł. Wszystko się mogło wydarzyć w takich warunkach. Tym bardziej chwała zawodnikom. Nie chcę komentować ostatnich wydarzeń w klubie – mówił szczęśliwy trener Wesołowski.
Podbeskidzie Bielsko-Biała prawie z każdą kolejką przekonuje się, że aspiracje do awansu należy włożyć między bajki. Tym razem bielszczanie stracili punkty w meczu z jedna z najsłabszych drużyn w pierwszoligowej stawce, Motorem Lublin. Na dodatek podopieczni trenera Brosza wyrównali dopiero pod koniec meczu.
– Myślę, że to sprawiedliwy remis. Może tempo gry do strzelenia bramki przez Motor było średnie. Natomiast po tej bramce widzieliśmy bardzo dobre spotkanie. Myślę, że podsumowaniem tego meczu jest zachowanie kibiców Motoru, którzy podziękowali swoim zawodnikom, bo widzieli, że dali z siebie maksimum. Moi chłopcy też musieli się napracować, żeby zdobyć ten punkt – stwierdził na konferencji prasowej trener Podbeskidzia, Marcin Brosz.
W pozostałych meczach Sandecja pokonała GKS Katowice 1:0, a MKS Kluczbork bezbramkowo zremisował z Wisłą Płock. W niedzielę wieczorem Widzew gra ze Zniczem Pruszków.