Goncalo Feio i jego wypowiedzi na konferencjach


Analiza prawdomówności słów Goncalo Feio na konferencjach

18 sierpnia 2024 Goncalo Feio i jego wypowiedzi na konferencjach
Piotr Matusewicz / PressFocus

W ostatnim czasie bardzo głośne stały się konferencje i wypowiedzi Goncalo Feio. Portugalczyk ma bardzo długą i brudną przeszłość. Najpierw wdarł się w bójkę z ochroną na loży VIP. Potem zaczął sparing z członkiem sztabu Rakowa. Wisienką na torcie była jego działalność w Motorze Lublin, gdy zdzielił prezesa tacką na dokumenty. Po rozpoczęciu pracy w Legii sam Feio powiedział, że jest już innym człowiekiem. Początek tego sezonu był naprawdę obiecujący i wreszcie zaczęło się wydawać, że jest supersympatycznym gościem. Wiedzieliśmy jednak, że natury ludzkiej nie da się oszukać i w końcu nie wytrzyma. Wytrzymał do czwartku, kiedy to po meczu zaczął rzucać niesympatycznymi gestami do kibiców Broendby. Dzisiaj przeanalizujemy jego najciekawsze wypowiedzi z konferencji.


Udostępnij na Udostępnij na

Granie co trzy dni to błogosławieństwo

– Granie co trzy dni to błogosławieństwo, a nie problem. Piłkarze są od tego, żeby grać mecze. Jestem trenerem, lubię trenować, ale mamy grać mecze. Nie będziemy robić problemu z gry co trzy dni, to będzie szansa, żeby się pokazać, wykorzystać szerszą kadrę. To też wyzwanie i utrudnienie w przygotowaniach, ale mamy plan i narzędzia, które mają nam umożliwić prezentowanie się jak najlepiej. Nie chcę przekładać meczów, ale jeśli np. będzie daleki wyjazd w czwartek, a potem wyjazd ligowy w niedzielę, to będę się nad tym zastanawiał. Ewentualnie też, jeśli wypadnie nam duża liczba zawodników. Cieszymy się, że mamy tyle meczów i możemy się pokazać.

Przed meczem u siebie z Caernarfon Town Feio zaczął analizować największego wroga każdego pucharowicza, czyli łączenia gry w lidze i europejskich pucharach. Goncalo uważał, że Legia ma tak mocną i szeroką kadrę, że nie potrzebuje wnioskować o przekładanie meczów. Jak się okazało, od momentu grania w eliminacjach do Ligi Konferencji Europy legioniści wygrali raz. Stało się to po męczarniach w Kielcach, a potem nie wygrali żadnego ligowego spotkania. Na papierze szkoleniowiec Legii powiedział głupotę.

Po zwycięstwie supergość

– Zacznę od gratulacji dla moich piłkarzy, bo to oni wygrywają mecze. Zrobiliśmy sporą zaliczkę, którą musimy potwierdzić w następnym spotkaniu. Licząc na to, że będziemy dalej występować w europejskich pucharach, cieszę się, że to ostatni mecz, który rozgrywamy przy pustych trybunach. Kibice są nam potrzebni, a piłka nożna jest dla nich. Po to gramy, by powodować radość w naszym społeczeństwie.

Po wysoko wygranym meczu z Walijczykami Goncalo na konferencji pokazał się z bardzo dobrej strony. Zaczął doceniać piłkarzy, gratulować im, jednocześnie będąc bardzo skromnym. Puścił również oczko do kibiców, mówiąc, że bez nich futbol nie ma sensu. Była to właściwie pierwsza wypowiedź, po której mogliśmy zacząć myśleć, że ten nowy trener Legii to całkiem spoko gość.

 Feio to też człowiek

– Mogę zdradzić, że Rafał Augustyniak na pewno nie zagra. Nie jedzie z nami, bo lada chwila ma zostać ojcem. Najpierw jesteśmy ludźmi, a dopiero potem piłkarzami czy trenerami. Po rozmowie z zawodnikiem uznałem, że zostanie.

Przed rewanżem w Walii Feio zdecydował się na to, żeby dać wolne kilku piłkarzom ze względu na to, że w pierwszym meczu Legia miała bardzo dużą zaliczkę, którą jest bardzo trudno roztrwonić. Wykorzystał ten fakt i zostawił w domu Rafała Augustyniaka, który spodziewał się narodzin dziecka w tamtym dniu. Goncalo po raz kolejny pokazał mediom i kibicom, że on też jest człowiekiem z całkiem sporym zrozumieniem i sercem.

Przeprosiny po porażce

– W pierwszej kolejności chcę przeprosić. Przeprosić kibiców, wszystkie osoby, którym Legia jest bliska sercu. Osoby, które mi ufają i zaufały. Poziom, jaki zaprezentowaliśmy, jest niedopuszczalny. Nie mogę od tego uciec. Teraz, w tym szczególnym dniu, gdy kibice przypomnieli o Powstaniu Warszawskim… To jest miasto, które skapitulowało, ale się nie poddało. Legia przegrała, ale reprezentując ten klub, to miasto, obowiązkiem jest podnieść się i odreagować w kolejnych spotkaniach. Nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej.

Po słabym meczu z Piastem, kiedy Legia właściwie oddała piłkę i patrzyła, jak gliwiczanie rozgrywają sobie kolejne akcję, Goncalo postanowił przyznać się do słabej gry. Można by pomyśleć, że to fajny wyjątek od napompowanych ego trenerów. Feio całość krytyki chciał przyjąć na siebie i odciążyć tym zawodników, którzy nie będą mieli suszonej głowy, bo wszystko, co złe, to trener Legii przyjmie na siebie.

Zwycięstwo – to wszystko dzięki nam wszystkim

– Chciałbym złożyć gratulacje także dla sztabu i tu chwilę się zatrzymam. W imieniu całej drużyny chcielibyśmy dedykować to zwycięstwo naszemu kitmanowi, Sebastianowi Wołowiczowi, który w klubie jest już spokojnie przez 10 lat, a dziś obchodzi urodziny. Rano, gdy śpiewaliśmy mu sto lat, powiedział, że za każdym razem, gdy ma urodziny, a Legia gra w europejskich pucharach, to wygrywa. Tak też się stało. Jest wielu ludzi w sztabie, którzy są w cieniu i nie mówi się o nich dużo, a bez ich pracy nie moglibyśmy zrobić nic, są kluczowi.

Mecz z Broendby był jednym z najważniejszych, o ile nie najważniejszym meczem tego sezonu. Cały zarząd postawił wszystko na jedną kartę i postanowił z góry wliczyć do budżetu pieniądze za awans do Ligi Konferencji Europy. Jak pokazała nam przeszłość polskich klubów w pucharach, tak nisko opuszczona garda pokory zawsze kończy się źle. Tak więc dwumecz z Broendby nie był tylko o to, czy Legia będzie grała na jesień w Europie, ale o płynność finansową, rozbudowywanie marki i przede wszystkim aby nie popaść w głębokie długi. I po dobrym spotkaniu, które prawie pozwoliło uniknąć Legii bankructwa, Feio zamiast się wychwalać i otwierać szampana, podszedł do meczu z ogładą, zadedykował to zwycięstwo kitmanowi i mówił, że cała Legia tworzy świetną, zgraną paczkę o wysokiej mentalności.

Legia wygrywa. Festiwal błędów zakończony happy endem

Szyny były złe, podwozie było złe i trawa też była zła

– Problem w Polsce jest taki, że nie wiadomo, czego ludzie chcą. Jeżeli chcecie dobrą piłkę, a gramy na boisku, które dziś nialo dwa razy dłuższą trawę niż powinno i nie jest podlane, mimo że jest 30 stopni, to nie będzie dobrej piłki. Na takich boiskach nie da się grać szybko, z pierwszej piłki i efektownie. Muszą być jakieś wymogi, przynajmniej latem. Zgadzam się w stu procentach, że powinniśmy wziąć piłkę i dominować przez jakość, ale to jest futbol, a dziś to nie wyglądało jak futbol.

Słaby mecz Legii z Puszczą, ale chociaż konferencja dobra. Tam Goncalo Feio słabą dyspozycję legionistów w meczu z „Żubrami” zaczął zwalać na za długą, niezroszoną murawę. Może i jest w tym trochę racji, ale wszystkie stracone bramki nie były przez stan trawy tamtego dnia. Również bramki, które zdobyła Legia, nie były po kombinacyjnych akcjach po ziemi, tylko po prostych akcjach niewymagających szybkich podań po ziemi. Tak więc czy zasadne było narzekanie na złą murawę i zrzucenie na nią win, no nie sądzę.

Kochajcie piłkarzy

– Kto jest winny rozczarowania? Ja jestem winny! Wy i te wasze szukanie winnych. Ludzie, to jest kolejny powód, przez który nigdy nie będzie lepiej. W naszym klubie jest kultura szukania winnych, a to nie prowadzi do niczego. To jest drużyna – jak przegramy, jesteśmy najgorsi, jak wygramy, to najlepsi. A tak nie jest. Wszyscy by chcieli, byśmy wygrywali 5:0, ale przeciwnik też pracuje, ma swój plan, styl. Puszczy jest, jaki jest, ale ma prawo tak grać. Wiecie, kiedy ostatni raz tu ktoś wygrał? W tym roku nikt – było to bodajże w listopadzie albo w październiku. To nie jest przypadek. Nie szukajmy winnych, to prowadzi do niczego. Chcecie mieć dobrą piłkę? Kochajcie piłkarzy. Wiecie, jaka była reakcja w Danii dla tego zawodnika Broendby, który stracił piłkę przy bramce na 2:2? Kibice i dziennikarze go wspierali, pisali, ile dobrego zrobił. W Polsce jest to nie do pomyślenia. Wy non stop szukacie krwi. Potem chcecie pięknej gry, młodych na boisku. Jak!? U nas kultura jest taka, że sami zabijamy zawodników. Po wygranej z Broendby nie byliśmy najlepsi na świecie i tak samo dziś nie jesteśmy najgorsi. Przyczyn porażki jest wiele, nie będziemy szukać winnych. Jeśli jednak chcecie winnego – ja nim jestem – nie ma problemu. 

Na tej samej konferencji Goncalo wygłosił orędzie do dziennikarzy, aby inaczej podchodzili do kwestii błędnych zagrań piłkarzy. Oraz aby hejt, który na nich spada, był mniejszy. Argumentuje to tym, że jeżeli zawodnicy będą wspierani, futbol będzie wyglądał zupełnie inaczej. Tutaj Portugalczyk może mieć sporo racji, bo sam Maciej Rosołek, który często był wyśmiewany za swoją dyspozycję strzelecką, mówił, że hejt działał na niego destrukcyjnie i z każdym komentarzem grał gorzej. Uważam, że w tej kwestii należy przyznać Goncalo Feio rację.

Odkleił łatkę i przykleił ją do czoła

– Wiem, że najłatwiej jest mnie krytykować, bo mam już przypiętą łatkę. Ja już jestem do tego przyzwyczajony. Szkoda, że nikt nie widział zachowania przeciwnika wobec nas na meczu w Danii. Nikt nie widział, jak prowokowali. To jest problem – powinniśmy z tym walczyć. Nie jesteśmy gorsi od nikogo. Zachowujemy ogromną klasę, póki ktoś nas szanuje. Jeśli ktoś cię nie szanuje, to nie można tego akceptować. Mamy ogromny szacunek do tego, co rywal robi z piłką. Ale pierwsza drużyna, która zachowywała się prowokacyjnie, to Broendby na meczu w Danii. Ja uważam, że trzeba każdego szanować, ale jeśli ktoś cię atakuje, to masz się nie bronić? W piłce międzynarodowej, gdzie walczy się o ogromne pieniądze, dochodzi do zachowań bardzo brzydkich. Pomimo tego, że jesteśmy klubem z ogromną tradycją i jesteśmy klubem, którego chcę lepiej reprezentować, nie słowami, ale pracą, to nie damy się poniżać nikomu. Jeżeli ktoś nas nie szanuje, to podejmujemy walkę.

No i się wszystko posypało. Sylwetka nowego – miłego, z wielkim sercem – Goncalo Feio upadła z momentem, kiedy po meczu trener Legii zaczął wysyłać nieuprzejme gesty w kierunku kibiców Broendby. Najpierw zaczął od uciszania, potem pokazywał środkowe palce, a na koniec po polsku pokazał wała. Przypominają mi się słowa klasyka: „Już było dobrze, no już było dobrze”. Naprawdę początek sezonu miał dobry, już mogliśmy myśleć, że się zmienił, może i te jego wypowiedzi były trochę zbyt cukierkowe i wciskał nam po prostu kity, ale chociaż nie rzucał w nikogo tacką na dokumenty. Już mogło się wydawać, że odkleił tę łatkę brutala i psychopaty, ale pokazując wała duńskiej publiczności, przykleił ją na czoło.

Pracowałeś kiedyś w Legii?

Tym pytaniem i tą odpowiedzią Goncalo bardzo podgrzał atmosferę na konferencji. Najpierw dziennikarz w sumie przedstawił, jak wygląda rzeczywistość, mówiąc, że całym zachowaniem trenera sam przysłonił swój duży sukces. Potem Feio, słysząc o tradycjach klubu, zadał kluczowe pytanie, czy dziennikarz pracował kiedyś w Legii. Od razu przypomniały się pamiętne słowa Czesława Michniewicza w wymianie zdań z Pawłem Paczulem, kiedy były selekcjoner wypowiedział słowa: – Grałeś kiedyś w piłkę? Koronny argument zamknął dyskusję, mniej więcej podobny poziom dyskusji. Chwilę później padły słowa obraźliwe, które zakończyły współpracę pytającego i odpowiadającego.

Legia albo śmierć

– Jak ktoś źle traktuje Legię, to ja w jej obronie mogę życie wystawić. Legia została źle potraktowana. Żeby reprezentować Legię, trzeba jej bronić do śmierci, i ja będę to robić.

Feio powiedział całkiem mocne słowa jak na kogoś, kto pracuje w Legii od kilku miesięcy. Wydaje się, że chciał po prostu wkupić się w łaski kibiców, ale czy to był dobry ruch. Prawdopodobnie gdyby Portugalczyk dostał lepszą ofertę ze Sportingu albo innego klubu, bez chwili zawahania wyjechałby z Polski. Takie zachowanie przypomina mi zawodników, który przychodzą do klubu, całują herb, w wywiadach mówią o tym, jak są mu oddani. Nie minie wiele czasu, a piłkarza w klubie nie ma, bo za granicą dostał lepszy kontrakt.

Goncalo Feio przeprasza

Goncalo Feio za pośrednictwem mediów klubowych uroczyście przeprosił. Dobre i to, ale patrząc po komentarzach, niewiele osób wybaczyło trenerowi, a większość uważa, że został zmuszony przez zarząd. Same słowa nie napawają szczerością, pozostaje czekać na konferencję.

Nieważne, jak zaczynasz, ważne, jak kończysz

Goncalo Feio prawdopodobnie do końca pracy w Polsce będzie miał przypiętą łatkę sami wiemy kogo. Na początku się starał, był inny, stawał się kochany, ale jedna sytuacja zniszczyła jego całe dotychczasowe starania. Aczkolwiek wiadomo, że natury się nie oszuka. Bardzo możliwe, że za chwilę dostanie karę od UEFA i poniesie konsekwencje. Niewykluczone, że i PZPN go ukarze. Teraz Feio ma tylko jedno rozwiązanie, aby uciec od swoich głupich czynów. Musi podchodzić z pokorą i bronić się wynikami i stylem. Inaczej skończy marnie.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze