Gdzie John van den Brom ma jeszcze pole do popisu w Lechu Poznań?


Co John van den Brom może jeszcze poprawić w Lechu?

20 czerwca 2022 Gdzie John van den Brom ma jeszcze pole do popisu w Lechu Poznań?
Pawel Jaskolka / PressFocus

Jeszcze dwa tygodnie temu wydawało się, że Lech Poznań to bardzo dobrze funkcjonująca lokomotywa z wielkimi szansami na udaną przygodę w Europie. Na dobre tory wprowadził ją Maciej Skorża, który pożegnał się z drużyną, ale co może zrobić John van den Brom, żeby poznańska maszyna nabrała takiego rozpędu, by nie zatrzymała jej nawet gra na trzech frontach?


Udostępnij na Udostępnij na

Warto podkreślić, że trenera z taką przeszłością w Polsce jeszcze nie było. Kosta Runjaic, Jens Gustafsson czy Marek Papszun chowają się przy osiągnięciach Holendra. Nie oznacza to jednak, że Lech Poznań automatycznie odjedzie reszcie ligi. Już kilkakrotnie miał to zrobić. Im większe nazwisko, tym większe oczekiwania, co oznacza również większe rozczarowanie w przypadku niepowodzeń. John van den Brom od razu stanie przed bardzo ważnym zadaniem, które może rzutować na jego dalszą kadencję.

John van den Brom – bojowe zadanie

Były szkoleniowiec między innymi Anderlechtu już na samym początku zostanie srogo przetestowany. Pierwsze mecze to bojowe zadania. Jeszcze przed startem ligi „Kolejorz” rozegra dwumecz z Karabachem Agdam w I rundzie kwalifikacji do Ligi Mistrzów. Pierwsze spotkanie odbędzie się przy Bułgarskiej. Powiedzmy sobie szczerze, może to być najważniejszy mecz sezonu. W przypadku przegranej pozostanie walka o Ligę Konferencji, która też byłaby sukcesem, ale z zespołu ujdzie powietrze. Nie daj Bóg, doszłyby jakieś przegrane w lidze i nastroje w Poznaniu znów staną się minorowe.

Za to w przypadku awansu Lech złapie wiatr w żagle. W tym momencie „Kolejorz” będzie zasuwał na podwójnym gazie. Bardzo ważne jest, żeby przypadkiem nie rozpocząć od jakiegoś falstartu. Zaczną się wątpliwości, domniemania, wyliczenia, oskarżanie, a przecież nikomu nie jest to potrzebne. Szanse są oceniane 50/50, ale jeśli John van den Brom chce wznieść „Dumę Wielkopolski” na wyższy poziom, musi dobrze zacząć. Kredyt zaufania od kibiców dostaje, ale jak wiadomo, bardzo szybko może go stracić. Być może to zbyt pochopne wnioski, ale jeśli lipiec okaże się niezbyt udany dla Lecha, to szykuje się trudny sezon.

Konik Holendra

Jednym z wielkich atutów w poprzednich klubach van den Broma było wprowadzanie młodzieży. Co zrozumiałe, idealnie wpasowuje się to w charakterystykę Lecha. Problem w tym, że gdybyśmy tak spojrzeli na obecnych młodzieżowców, to raczej próżno szukać zawodników, którzy na ten moment bezwzględnie nadają się do wyjściowej jedenastki. Rzecz jasna zaplecze jest ogromne, co pokazał pierwszy sparing z Widzewem.

Filip Marchwiński niespełna trzy lata temu został ogłoszony największym talentem polskiej piłki. W tym momencie ma już 20 lat. Umiejętności ma, tylko że ogromny problem z pokazaniem tego w meczach ligowych. Z mniej oczywistych nazwisk: Kozubal, Pacławski, Bąkowski, Antczak czy Olejnik. Wszyscy to przyszłość Lecha. Pytanie, czy ta niedaleka, czy może na ich rozwój poczekamy jeszcze parę lat.

Jesteśmy przekonani, że jeśli John van den Brom dotrze do młodych chłopaków z Poznania, to może odkryć kolejną perełkę, która najpierw pomoże w zdobyciu mistrzostwa, a później zasili klubowy budżet. Ktoś na „pozycji” młodzieżowca musi grać i coś czujemy, że może być nieoczywista kandydatura, bo Filip Marchwiński już się trochę przejadł, aczkolwiek jest to również wielka szansa dla niego.

„Kolejorz” akademią stoi?

Może John van den Brom do nich dotrze

Maciej Skorża wykonał super robotę w Poznaniu. Z tym w ogóle nie ma co polemizować. Nie udało mu się jednak dotrzeć do wszystkich piłkarzy. Odbudował Amarala, świetnie wkomponował do zespołu Rebocho, nieoczywiście postawił na Milicia na środku obrony, ale nie wszyscy pokazują swój pełen potencjał. Największe ancymony to skrzydłowi Adriel Ba Loua i Kristoffer Velde.

Na każdego z nich wydano powyżej pół miliona euro, a jednak nie pokazują tego, czego od nich oczekiwano, tak więc często na skrzydle biegał Michał Skóraś. Blisko przejścia do Lecha jest Damian Kądzior, ale nie oznacza to, że można sobie ot tak odpuścić wyżej wymienioną dwójkę. Przy grze na trzech frontach, która oby trwała jak najdłużej, dostaną swoje minuty. A nuż wypalą, co jest możliwe, bo przecież sroce spod ogona nie wypadli.

Wielka w tym rola trenera. John van den Brom może już na początku wzmocnić zespół, odbudowując tych piłkarzy. Tchnąć w nich życie. Velde to bezkompromisowy drybler, który musi nabrać pewności siebie. Ma wiele mankamentów, ale jest w stanie dać jakość. Ba Loua potrzebuje przede wszystkim przepracowanego okresu przygotowawczego. Swoją szybkością jest w stanie „zjeść” każdego obrońcę PKO Ekstraklasy.

Jeszcze większe możliwości pod względem transferów

Maciej Skorża to postać z wielkim poszanowaniem w polskiej piłce. Wszyscy zdają sobie sprawę z jego dokonań. Jego nazwisko na rodzimych piłkarzach robi wrażenie. Przyciąga. Każdy chciałby rozwijać się pod okiem takiego specjalisty w swojej dziedzinie. John van den Brom to jednak marka europejska. Działa jeszcze mocniej na wyobraźnię.

Jeśli dzięki Skorży udało się ściągnąć Kędziorę i Kownackiego do klubu, to van den Brom może otworzyć jeszcze ciekawsze furtki, pewnie głównie z Beneluksu. No bo co by nie mówić, były trener AZ Alkmaar, Utrechtu czy Vitesse jest postacią znaną w swoim kraju. Przypuszczalnie jeśli Lech do tej pory startował po jakiegoś młodego zawodnika z Holandii, problemem okazywało się to, co może zaoferować „Kolejorz”. Teraz trenerem jest człowiek znany w europejskiej piłce.

Lech chciałby ściągnąć Fossuma z Aalborg, ale podobna zależność jest z innymi graczami z jeszcze wyższej półki. Zobaczą van den Broma na ławce, spojrzą, z kim on pracował, kogo wypromował, z pewnością ich to zachęci. Jest to ogromna szansa dla Tomasza Rząsy, aby postarać się o naprawdę głośne transfery, a jakby udało się zajść gdzieś dalej w Europie, to już w ogóle otwierają się bramy do mitycznego odjechania reszcie ligi.

Nie zepsuć tego, co wypracował Skorża

Wspomnieliśmy już, że Maciej Skorża zostawił zespół kompletny, w którym możliwe są tylko drobne poprawki. Nie ma też co zbytnio kombinować i szukać kwadratowych jaj. Lepsze jest wrogiem dobrego. Żeby nie okazało się zaraz, że John van den Brom na siłę będzie próbował przekonać do swoich racji i wymyśli pomysły, które z góry będą skazane na pożarcie. Niby to nie grozi, a Holender jest bardzo elastyczny, ale musimy mieć na względzie, że są to tylko opowieści i nie wiemy, jak zachowa się trener, gdy coś przestanie wychodzić.

Lech szukał kontynuacji projektu Macieja Skorży. Wygląda na to, że znalazł kogoś takiego. Formacja identyczna lub bardzo podobna. Raczej kombinowanie z trójką nie wchodzi w grę. Ofensywna piłka, która będzie się podobała kibicom, ale żeby wszystko szło z umiarem, bo Maciej Skorża oprócz najlepszej ofensywy zbudował przede wszystkim najsilniejszy blok obronny. No i wprowadzanie młodzieży. Podczas ostatniej „poważnej” przygody trenerskiej Holendra w KRC Genk aż siedmiu zawodników do lat 21 rozegrało ponad 500 minut.

Filozofia Holendra i Lecha jest spójna. I pewnie znajdą się jakieś wątpliwości, ale mamy w tym przypadku do czynienia z fachowcem. W końcu nie każdy trener zostaje mistrzem Belgii i robi najlepszy wynik od 35 lat z ADO Den Haag. Można się martwić, czy poradzi sobie w specyficznych polskich warunkach, ale nie ma co narzekać. Lech na papierze wybrał dobrze. Wybrał dalszy rozwój. Pozostaje tylko czekać, jak to wszystko się rozwinie i trzymać kciuki.

 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze