Gdy w lipcu 2007 roku obrońca Kolportera Korony Kielce i reprezentacji Polski, Paweł Golański, podpisał trzyletni kontrakt ze Steauą Bukareszt, w naszym kraju przyjęto ten fakt ze zdziwieniem. Drwiono sobie, że dla wychowanka ŁKS-u Łódź transfer do rumuńskiego klubu będzie krokiem wstecz. Niedługo później los skojarzył w eliminacjach Ligi Mistrzów ekipę ówczesnego mistrza Polski, Zagłębie Lubin, i wicemistrza Rumunii, Steauę Bukareszt. „Miedziowi” przegrali tę rywalizację, a nowy pracodawca Golańskiego wkrótce awansował do fazy grupowej najbardziej prestiżowych rozgrywek piłkarskich w Europie. Postanowiłem nieco szerzej opowiedzieć historię jednej z potęg krajów dawnej demokracji ludowej.
Po II wojnie światowej Rumunia znalazła się w radzieckiej strefie wpływów. Jak to wówczas w komunistycznych krajach bywało, postanowiono zerwać z dawnym porządkiem. Reformy tyczyły się spraw administracyjnych, edukacyjnych, politycznych, przemysłowych oraz sportowych. Towarzysze zakładali nowe kluby sportowe, które jednoznacznie odcinały się – w przypadku Rumunii – z czasami przedwojennej monarchii. Dokładnie 7 czerwca 1947 roku narodził się twór o nazwie Asociaţia Sportivă a Armatei Bucureşti, czyli Bukaresztański Wojskowy Klub Sportowy, w skrócie ASA, a funkcję trenera zaczął tam pełnić Coloman Braun-Bogdan. Rok później specjalnym dekretem ministra obrony narodowej stołeczny zespół został przemianowany na Clubul Sportiv Central al Armatei, co oznaczało, że późniejsza Steaua stała się Centralnym Wojskowym Klubem Sportowym. Ponieważ za żelazną kurtyną wszystkie zrzeszenia wspomagane przez armię (vide Crvena Zvezda Belgrad i Honvest Budapeszt) cieszyły się specjalnymi przywilejami, już w 1949 roku podopieczni Nicolae Valcova sięgnęli po pierwsze trofeum w swojej historii, Puchar Rumunii. CSCA nie miał sobie równych także w zreformowanych na wzór radziecki rozgrywkach o mistrzostwo kraju. W systemie wiosna-jesień gracze ze stolicy triumfowali trzy razy z rzędu, w 1951, 1952 i 1953 roku.

Ponieważ włodarze CSCA mieli prawo do pozyskiwania najlepszych rumuńskich graczy, szybko w Bukareszcie powstał prawdziwy dream team. W połowie lat 50. większość drużyny narodowej Rumunii stanowili gracze chluby armii. Ion Voinescu, Alexandru Apolzan, Vasile Zavoda, Stefan Onisie, Tiberiu Bone, Gheorghe Cacoveanu, Gheorghe Constantin, Ion Alecsandrescu, Francisc Zavoda, Iosif Petschovsky i Nicolae Tataru walnie przyczynili się do wywalczenia pięciu mistrzostw i pięciu Pucharów Rumunii. W 1961 roku CSCA otrzymał nazwę Steaua, co w języku rumuńskim znaczy gwiazda. Już pod nowym szyldem ekipa z Bukaresztu sięgnęła w tym samym roku po mistrzostwo kraju. Kolejne piętnaście lat nie było jednak dla Steauy zbyt udane. Pociechą dla kibiców bukaresztańskiego zespołu było otwarcie w kwietniu 1974 roku nowoczesnego stadionu piłkarskiego, Stadionul Ghencea, który mógł pomieścić ponad 30 tysięcy widzów. Prawdziwe odrodzenie „Roş-Albaştrii” nastąpiło w kolejnej dekadzie.
Na początku lat 80. nowym prezydentem Steauy Bukareszt został syn ówczesnego dyktatora Rumunii Nicolae Ceausescu, Valentin. Ten fizyk z wykształcenia dzięki znakomitym koneksjom rodzinnym mógł zbudować na stadionie Ghencea prawdziwą futbolową potęgę. Do Bukaresztu przenieśli się Helmut Duckadam, Stefan Iovan, Miodrag Belodedici, Marius Lacatus, Victor Piturca, Mihail Majeranu, Adrian Bumbescu, Laszlo Boloni i Gavril Balant. W 1985 roku stołeczny zespół pod wodzą Emericha Jenei sięgnął po mistrzostwo kraju, dzięki czemu zapewnił sobie miejsce w rozgrywkach o Puchar Europy. Steaua eliminowała kolejno Vejle, Honved Budapeszt, FC Lahti i Anderlecht Bruksela i awansowała do finału, który został rozegrany 7 maja 1986 roku na Estadio Ramon Sanchez Pizjuan w Sewilli. Rywalem rumuńskiego zespołu w walce o puchar była FC Barcelona. Mecz finałowy nie zachwycił poziomem, ale nie brakowało w nim dramaturgii. Po 120 minutach gry utrzymywał się wynik bezbramkowy i sędzia Michel Vautrot nakazał rozegranie konkursu rzutów karnych. Seria „jedenastek” wyłoniła bohatera, o którym cała piłkarska Europa długo nie mogła zapomnieć. Golkiper Steauy, Helmut Duckadam, obronił cztery strzały graczy „Blaugrany”, co wobec trafień Mariusa Lacatusa i Gavrila Balinta dało drużynie z komunistycznego kraju zwycięstwo. Sam Duckadam stał się wkrótce po finale ofiarą opresyjnego reżimu Ceausescu. Posiadający niemieckie korzenie golkiper został zmuszony do przerwania kariery. Oficjalnie powodem takiej decyzji 27-letniego piłkarza miała być choroba krwi, na którą zapadł latem 1986 roku, prawda była jednak nieco inna. Tajna policja polityczna, Securitate, miała Duckadama na celowniku i w wyniku pobicia oraz późniejszego szantażu heros z Sewilli podjął dramatyczną decyzję o odejściu z zespołu.
Pół roku po zdobyciu przez Steauę Pucharu Mistrzów bukaresztański klub przeprowadził niezwykle ważny transfer. Do drużyny prowadzonej już wówczas przez Anghela Iordanescu dołączył 22-letni środkowy pomocnik Sportulu Studentesc, Gheorge Hagi. Nazwany później „Maradoną Karpat” filigranowy zawodnik 24 lutego 1987 roku zdobył jedyną bramkę w meczu o Superpuchar Europy przeciwko Dynamu Kijów. Takie sukcesy nie mogły umknąć uwadze komunistycznym przywódcom kraju. Jak po latach wspominał wchodzący wówczas do pierwszego zespołu Steauy Dan Petrescu, gracze „Roş-Albaştrii” cieszyli się przywilejami niedostępnymi w Rumunii dla zwykłego śmiertelnika. Dziś trudno w to uwierzyć, ale wówczas regularne zaopatrzenie w świeże jajka, sery i wędliny spotykało jedynie garstkę obywateli. Na marginesie należy dodać, że dostawcą produktów spożywczych dla graczy Steauy był młody właściciel gospodarstwa rolnego, niejaki George Becali, o którym szerzej wspomnę w dalszych fragmentach tekstu. Piłkarze otrzymali również możliwość sprowadzenia z krajów kapitalistycznych aut oraz sprzętu RTV.
W 1989 roku na Starym Kontynencie doszło do przełomowych zmian. W Polsce zwołano obrady Okrągłego Stołu, w NRD partia komunistyczna chyliła się ku upadkowi, natomiast w Rumunii władzę dzierżył wciąż zagorzały stalinista, Nicolae Ceausescu. Tymczasem Steaua drugi raz w swojej historii awansowała do finału Pucharu Mistrzów. 24 maja na Camp Nou w Barcelonie zdobywcy trofeum sprzed trzech lat wyraźnie ustępowali jednak piłkarzom Milanu, którzy zwyciężyli 4:0. Siedem miesięcy później w Rumunii doszło do rewolucji. Po tym, gdy dyktator nakazał otworzyć ogień do pokojowej demonstracji, ludzie zbuntowali się przeciwko dyktaturze. Rewolucjoniści wspomagani przez armię zmusili Conducatora do ustąpienia ze stanowiska. Ceausescu uciekł wraz z żoną, Eleną, z Bukaresztu, jednak po dwóch dniach został schwytany, przekazany sądowi polowemu i błyskawicznie skazany na śmierć. Rumuńskiego dyktatora rozstrzelano, a represje spotkały również jego dzieci, w tym prezesa Steauy, Valentina, który trafił do więzienia.

Ponieważ duma Rumunii nie mogła już liczyć na hojną pomoc finansową tamtejszej armii, klub został zmuszony do sprzedaży swych asów. Po mistrzostwach świata w 1990 roku ze Steauą pożegnali się Silviu Lung, Marius Lacatus i Gheorge Hagi, a w kolejnym roku do tego grona dołączyli Dan Petrescu i Stefan Iovan. „Roş-Albaştrii” musieli nauczyć się żyć w nowych, wolnorynkowych czasach. Mimo tych wszystkich osłabień zespół ze stadionu Ghencea w latach 1993-1998 sześciokrotnie sięgał po mistrzostwo kraju, dołożył również dwa puchary. Nowa generacja piłkarzy, z braćmi Ilie – Adrianem i Sabinem, Laurentiu Rosu, Danielem Prodanem, Constantinem Galcą i Bogdanem Steleą na czele godnie zastąpiła swych poprzedników. Steaua trzy razy z rzędu kwalifikowała się do fazy grupowej Champions League, gdzie w 1996 roku mierzyła się z łódzkim Widzewem. Na stadionie w Bukareszcie lepsi okazali się gospodarze, którzy wygrali 1:0 po samobójczym trafieniu Daniela Bogusza, a w rewanżu lzrehabilitowali się podopieczni Franciszka Smudy, wygrywając za sprawą trafień Sławomira Majaka i Ryszarda Czerwca 2:0.
Kolejną ważną datą w historii Steauy Bukareszt jest 6 lutego 2003 roku. Wówczas to najbardziej utytułowany rumuński klub piłkarski został kupiony przez George Becaliego. Ekscentryczny miliarder wykorzystał porewolucyjne zmiany w swoim kraju i dorobił się majątku na rozmaitych biznesach. Nuworysz nie szczędził sporych kwot łożonych na swój nowy nabytek. Trenerem Steauy został znakomity niegdyś włoski bramkarz, Walter Zenga, i w sezonie 2004/2005 udanie poprowadził swój zespół w rozgrywkach Pucharu UEFA. Drużyna z Bukaresztu awansowała do 1/8 finału, wcześniej eliminując w dramatycznym dwumeczu Valencię, w kolejnej rundzie nie dała jednak rady graczom Villarreal. Dopiero rok później Steaua zawojowała po raz kolejny w swej historii Europę. W pierwszej części tego sezonu rumuński klub trenowany przez Ukraińca Ołeha Protasowa jak burza przeszedł przez fazę grupową Pucharu UEFA, wygrywając z Lens i Halmstad oraz remisując z Sampdorią Genua i Herthą Berlin. Wiosną, już pod wodzą Cosmina Olaroiu, gracze z Ghencei spisywali się jeszcze lepiej. Zespół, w którym pierwsze skrzypce grali Nicolae Dica, Dorin Goian, George Ogararu i Mirel Radoi, wyeliminował S.C. Heerenveen, Betis Sewillę oraz lokalnego rywala, Rapid. Półfinałowe starcie z angielskim Middlesbrough przeszło do historii rumuńskiego futbolu. W pierwszym meczu rozegranym w Bukareszcie górą byli gospodarze, którzy wygrali po bramce zdobytej przez Nicolae Dicę. Rewanżowa potyczka długo również układała się po myśli podopiecznych Olaroiu. Dica i Dorin Goian wyprowadzili swój zespół na dwubramkowe prowadzenie, którego Steaua nie zdołała jednak utrzymać. Zespół mający w wyjściowym składzie dziesięciu Rumunów poległ przez jedynego cudzoziemca, bramkarza Carlosa Fernandesa. Portugalczyk zawalił przy trzech trafieniach dla „Boro” i to właśnie Anglicy awansowali do finału.
Od tego czasu w Steaui wiele się zmieniło. Bukaresztański klub trzy razy z rzędu zagrał w Lidze Mistrzów, a największe gwiazdy przeniosły się do zagranicznych ekip. Gigi Becali zwolnił przez ostatnie cztery lata ośmiu szkoleniowców, pozyskał kilkudziesięciu nowych graczy, których często pozbywał się już po paru tygodniach. Humory swojego szefa muszą znosić dwaj Polacy reprezentujący barwy rumuńskiej drużyny – Paweł Golański i Rafał Grzelak. O ile były obrońca Korony Kielce jest pewnym punktem zespołu prowadzonego obecnie przez Mihaiego Stoichitę, to skrzydłowy rodem z Łodzi szybko popadł w niełaskę Becaliego. Na stadionie Ghencea siłą dominującą stali się obcokrajowcy. Między słupkami stoi Kolumbijczyk Robinson Zapata, w obronie występują wspomniany wcześniej Golański, Cypryjczyk Stelios Parpas, Bułgar Żiwko Żelew i Ormianin Artawazad Karamian. W przednich formacjach brylują Kolumbijczyk Juan Toja i najlepszy strzelec zespołu, Grek Pantelis Kapetanos. Całość dopełniają Rumuni: Janos Szekely, Bogdan Stancu, Cristian Tanase oraz jedyny gracz z tego grona, który pamięta sezon 2005/2006, Banel Nicolita. Klub z Bukaresztu już od czterech lat czeka na swoje 24. mistrzostwo Rumunii i całkiem prawdopodobne, że Paweł Golański i jego koledzy sięgną po to trofeum.
Dla tych, którzy trzy lata temu kpili sobie z reprezentanta Polski, chciałbym podać jeden suchy fakt. W ciągu ostatnich czterech sezonów Steaua Bukareszt wydała na nowych piłkarzy ponad 30 milionów euro. Przed rokiem Gigi Becali bez wahania wyłożył 2 miliony za najlepszego rumuńskiego piłkarza młodego pokolenia, Bogdana Stancu. Te pieniądze się jednak zwracają, Steaua regularnie gra w europejskich pucharach i nie przynosi tam wstydu. Dlatego zamiast żartować sobie z rumuńskiej piłki przyjrzyjmy się jej i zaadaptujmy na nasz grunt tamtejszy model szkoleniowy czy też sieć skautingu. Przykład klubu Pawła Golańskiego pokazuje, że warto.