FK lepszy w derbach, remis lidera


W przeciwieństwie do soboty, niedziela nie przyniosła już tyle emocji. Również goli było jak na lekarstwo. Bramkarze kapitulowali zaledwie trzy razy. Po dzisiejszym dniu zadowoleni mogą być praktycznie tylko zawodnicy FK Moskwa.


Udostępnij na Udostępnij na

Podopieczni Olega Błochina nie mieli nic do stracenia. Nikt za bardzo nie dawał im szans przed konfrontacją z CSKA. To zawodników Walerego Gazzajewa uznawano za pewniejszych kandydatów do zwycięstwa. Przemawiały za nim zwłaszcza ich poprzednie wyniki, zwłaszcza 5-1 ze Spartakiem. W ostatnich dwóch starciach „wojskowi” zdobyli aż osiem goli, z czego połowę Vagner Love, co niepodważalnie świadczyło o ich sile rażenia. „Obywatele” wyszli na boisko lepiej skoncentrowani i to oni bardzo szybko objęli prowadzenie. Już w piatej minucie na listę strzelców wpisał się Stanisław Iwanow. Ten gol zdekoncentrował gospodarzy. Niewiele brakowało, a przegrywaliby wyżej, ale dobrze spisywał sie w bramce gości reprezentacyjny golkiper, Igor Akinfiejew. Gdy CSKA otrząsnął się z szoku po utracie bramki, zaatakowali groźniej. Udawało im się przedostawć pod pole karne Futbolowego Klubu, ale umiejętnie powstrzymywał ich blok obronny, w którym wyróżniał się Mariusz Jop. Gdy defensywie zdarzyło się popełnić błąd, mogła ona liczyć na bardzo pewnego w dzisiaj Żewnowa. W zespole gospodarzy najbardziej dawał się we znaki Vagner Love, ale i on niewiele mógł zdziałać. Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 1-0 na korzyść podopiecznych Błochina.

W drugiej „Wojskowi” przycisnęli. Coraz częściej przedostawali się pod „szesnastkę” Żewnowa, ale Białorusin spisywał się bez zarzutu, a jego obrońcy nie dawali zbyt dużej swobody atakującym rywali, tote Vagner Love, Milos Krasić i Jurij Żirkow niewiele mogli zdziałać. Ulubieńcy mera Moskwy, Jurija Łużkowa nastawili się głównie na szybkie kontry, który okazywały się naprawdę groźnę. Jedną z nich w 70. minucie strzałem na bramkę Akinfiejewa zakończył Czech Tomas Ciżek. Uderzył ją na tyle precyzyjnie, że reprezentant Rosji nie był w stanie zapobiec utracie bramki. Zawodnicy Walerego Gazzajewa starali się jak mogli, ale niestety ogromny wysiłek włożony w pojedynki ze Spartakiem i Amakrem nie pozwolił im na więcej. FK dzięki zwycięstwu oddalił się na dosć bezpieczną odległość od strefy spadkowej, a CSKa po raz kolejny zamrnował szansę na odrobienie strat. Zwłaszcza, że żaden z najgroźniejszych rywali ni wygrał. Lokomotiw i Spartak zremisowały ze sobą, permianie przegrali z Zenitem, a Dynamo i Rubin dzisiaj też nie zdobyły kompletu punktów.

W dalekim Władywostoku walcząca już tylko o utrzymanie się w Premier Lidze Energija spotkała się z moskiewskim Dynamem. Kandydat do zwycięstwa mógł być tylko jeden i był nim team Andrieja Kobieliewa. Wygrali trzy ostatnie mecze, zwłaszcza dwa arcytrudne z CSKA i Lkomotiwem. Jednak „Biało-niebiescy” przystępowali do konfrontacji z piłkarzami Zorana Bulica przystąpili osłabienia. Zabrakło kontuzjowanego Aleksandra Kierżakowa oraz pauzujących za żółte kartki Kiriłła Kombarowa i Danny’ego. Wobec tych absencji w ataku wybiegł osamotniony Cwietan Gienkow. Jednak niewiele mógł on zdziałać, wobec braku kreatywności wśród pomocników, których od podań skutecznie odcinali środkowi pomocnicy i obrońcy gospodarzy. Praktycznie w całym meczu nic ciekawego się nie zdarzyło. Było parę spięć pod obiema bramkami, ale, szczerze mówiąc, bardziej wynikały one z przypadku, niż z wirtuozerii grających. Gdy zanosiło się na to, że mecz zakończy się bezbramkowym remisem, szczęście uśmiechnęło się do władywostoczan, a konkretnie do wprowadzonego w drugiej połowie Igora Szewczenki, który w doliczonym czasie przepchnął piłkę koło rozpaczliwie interweniującego Władimira Gabułowa i zapewnił swojej drużynie jakże cenne trzy oczka.

Ta sztuka już nie udała się uczestnikom starcia Tereka Grozny z Rubinem Kazań. Po piłkarzach Kurbana Bierdyjewa widać, że są w głębokim kryzysie. Kazańczycy już prawie zostali doścignięci i właściwie tylko niemrawości najgroźniejszych rywali zawdzięwczają to, że jeszcze prowadzą. Co prawda, dzięki bezbramkowemu remisowi, zwiększyli swoją przewagę nad drugimw tabeli Amkerem, ale wynosi ona tylko dwa punkty. Jeśli turkmeński szkoleniowiec Rubinu czegoś nie wymyśli, to jego zespół nieługo zostanie wyprzedzony. Jego podopiecznym brakouje przede wszystkim pewności siebie. Stracili też pasję, która towarzyszyła im podczas kolejnych zwycięstw. W niedzielę zanotowali czwarty kolejny remis i piąty z rzędu mecz bez zwycięstwa. Wydaje się, ze tytułu mistrzów wiosny już nikt im raczej nie zabierze. Ale do mistrzostwa kraju droga jeszcze bardzo daleka.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze