FJW: Włoski maestro


Takiego piłkarza jak Franco Baresi dawno włoski futbol nie widział. W ciągu dwudziestu lat gry w Milanie w niezwykły sposób zapisał się w historii. Pod jego wodzą wychowało się kilku solidnych graczy, a sam na wielu płaszczyznach osiągał sukcesy.


Udostępnij na Udostępnij na

We włoskim futbolu było wielu znakomitych piłkarzy, których śmiało możemy nazwać gwiazdami przez duże G. Niewątpliwie takim piłkarzem był Franco Baresi. Przez wiele lat był na ustach wszystkich kibiców na Półwyspie Apenińskim, zachwycając swoją grą. W karierze osiągnął wiele i od dawna w Italii nie było tak doskonałego zawodnika. Jego prawdziwy kunszt piłkarski odzwierciedlał się na boisku. Sporo znawców piłki nożnej było oczarowanych jego postawą. Poprzez determinację, ambicję, a przede wszystkim talent odniósł z Milanem wiele sukcesów. Nie mógł wymarzyć sobie lepszej kariery, bo praktycznie wszystko w niej osiągnął. Dla innych był wzorem do naśladowania i niejeden piłkarz chciał podążać jego drogą.

Dzieciństwo Włocha nie należało do najlepszych. On oraz jego brat Giuseppe stracili oboje rodziców. Jako młodzi chłopcy opuścili rodzinną Brescię i udali się do Mediolanu, aby spełnić swoje piłkarskie marzenia. Trafili na testy do Interu i mieli nadzieję, że w tym klubie zaczną się realizować. Rzeczywistość okazała się na tyle bolesna, że Giuseppe przebił się do ekipy „Nerazzurrich”na stałe, a Franco furory nie zrobił i został dość łatwo pogoniony. Szczęście uśmiechnęło się do młodszego z braci. Na testach przekonał do siebie włodarzy Milanu i zadomowił się na dobre w tym klubie. Duża była w tym zasługa lokalnego trenera, Guido Settembrino, który kilkukrotnie namawiał, aby postawić na Baresiego. Już w młodym wieku piłkarz zasmakował sukcesów. W barwach Milanu jako osiemnastolatek sięgnął po scudetto, jednak na kolejne musiał sporo czekać, gdyż „Rossoneri” przez pewien moment przeżywali mroczne chwile. W 1980 roku z udziałem klubu ze stolicy Lombardii wybuchnął skandal związany z ustawieniem meczów. Włochowi nie postawiono zarzutów, bo nie uczestniczył w tym procederze. Zamieszanych było kilku piłkarzy oraz ówczesny prezes klubu. Skutkiem tego była degradacja Milanu do Serie B. Szybko udało się powrócić do najwyższej klasy rozgrywkowej, lecz jego zespół ponownie spadł o klasę niżej. Pomimo wielu ofert z innych klubów Franco nie opuścił drużyny w trudnych chwilach, za co później został  wynagrodzony, gdyż pełnił funkcję kapitana zespołu. Kibice oraz działacze klubu byli co do niego przekonani i obdarzyli go bardzo dużym zaufaniem.

Włoch nie miał imponujących warunków fizycznych jak na środkowego obrońcę. Mierzył zaledwie 176 centymetrów, a mimo to skakał do piłki wyżej niż rośli napastnicy. Do tego miał miły wyraz twarzy. Rzadko który przeciwnik traktował go poważnie – do momentu, gdy poczuł ostre interwencje na swoim ciele. Na placu gry pokazywał niezwykłą determinację. Nie bał się wstawić nogi, niejednokrotnie szkodząc rywalowi. Dużą jego zaletą było czytanie gry przeciwnika. Słynął także z dużej koncentracji i mało która rzecz była w stanie wytrącić go z równowagi. Występował na pozycji libero, skąd miał doskonały pogląd na wydarzenia meczowe. Wielu sugerowało, aby grał jako rozgrywający. Nie należał on do bramkostrzelnych obrońców, jednak w spotkaniu z Mesiną w rozgrywkach Coppa Itallia zanotował hat-tricka, co stało się jego najlepszym wynikiem w karierze, jeśli chodzi o zdobywanie goli. Baresi był również bardzo nieśmiały. Z racji tego doświadczeni koledzy nazwali go „malutkim”. Nie stanowił idealnego rozmówcy dla dziennikarzy. Powodem było duże oczekiwanie względem jego wypowiedzi. Przy rozmowach z reporterami chrząkał, a następnie jak gdyby nigdy nic się uśmiechał. Włoscy żurnaliści posuwali się do tego, że ubarwiali wywiad z Baresim, dzięki czemu publikowali długi i obszerny artykuł, a tak naprawdę rozmawiali z nim tylko przez chwilę.

Pod dłuższym okresie bez sukcesów dla Franco i jego Milanu nadeszły bardzo dobre chwile. Klub z San Siro prezentował się wybornie i znów stał się czołowym zespołem, jak przed pierwszą degradacją. Wszystko zaczęło się w 1986 roku, kiedy stery w ekipie z San Siro przejął nowy prezes, Silvio Berlusconi. Wówczas jako filar i kapitan mógł się pochwalić współpracownikami w formacji defensywnej. Obok Baresiego grali tacy piłkarze, jak: Costacurta, Tasotti czy Maldini, któremu później przekazał opaskę kapitańską. Obrona była wtedy bardzo silna, zarówno we Włoszech, jak i Europie. W tym czasie Milan zdobył wszystko, co miał do zdobycia. Sześciokrotnie sięgnął po mistrzostwo Italii, a trzy razy po Ligę Mistrzów. Ten jakże mocny zespół prowadził Arrigo Sacchi, który nie był w przyjaznych stosunkach z Baresim. Kilkukrotnie dochodziło do zgrzytów pomiędzy tymi panami. Do tego zawodnikowi nie podobały się metody szkoleniowe nowego coacha. Przede wszystkim Franco nie był zadowolony, że Sacchi stosował techniki z czasów, kiedy trenował Parmę, czyli oglądanie przez kilka godzin nagrań z ligowych meczów na wideo. Zarówno Baresiemu, jak i pozostałym piłkarzom nie spodobał się również system premiowania prezesa wobec trenera, który miał być nagrodzony w zależności od wyników. Gracze wszczęli protest, który nie miał pozytywnych rezultatów. W dodatku we włoskiej gazecie „Corriere della Serra” pojawiła się informacja, że Baresi nie podziela pomysłu Silvio Berlusconiego na funkcjonowanie klubu. Zawodnik mimo różnych pogłosek został w Milanie, nadal prezentując wysoki poziom. W 1989 roku został wyróżniony w plebiscycie, w którym nagrodą jest Złota Piłka. Wygrał Marco van Basten, a Włoch uplasował się w tym konkursie na drugiej lokacie.

Z reprezentacją Włoch pojechał na trzy finały piłkarskich mistrzostw świata. W swoim pierwszym turnieju zdobył ze „Squadra Azzurra” złoty medal, lecz nie zagrał w żadnym spotkaniu. Miał to szczęście, że było mu dane pojechać na kolejne mundiale, z których wracał z pełnymi rękoma. Szczególne dla jego reprezentacji były mistrzostwa świata w 1990 roku, które były organizowane we Włoszech. Tam piłkarze dowodzeni przez Azeglio Viciniego dotarli do półfinału, w którym przegrali w rzutach karnych z Argentyną. Na pocieszenie dla gospodarzy udało się zdobyć brązowy medal. Później reprezentację Włoch objął nielubiany przez Baresiego Arrigo Sacchi. Franco był pomijany przez nowego selekcjonera i powrócił do drużyny narodowej dopiero przed mundialem w 1994 roku. W nim Włosi zaszli aż do finału, w którym stoczyli bój z wielką Brazylią. Była to dla niego okazja zdobyć złoty medal, aktywnie uczestnicząc w piłkarskim turnieju. Zawodnicy prowadzeni przez Carlosa Alberto Pareire po serii „jedenastek” pokonali jednak drużynę Sacchiego. Wówczas swojego rzutu karnego nie wykorzystał Baresi, co w głównej mierze zadecydowało o przegranej.

Piłkarz zawsze marzył o własnej rodzinie, gdyż w dzieciństwie z bratem długo nie nacieszyli się swoimi rodzicami. Miał kochającą żonę Maurę, która była mu bardzo wierna. Starali się o potomstwo. Jego partnerka kilkukrotnie poroniła, ale po mistrzostwach świata we Włoszech urodziła zdrowe dziecko, z tym że o zupełnie innym kolorze skóry. Momentalnie ten fakt wzbudził zainteresowanie we włoskiej prasie, która za wszelką cenę dociekała prawdy. Okazało się, że małżonkowie zaadoptowali małego rosyjskiego chłopca, któremu nadali imię Gianandrea. Bardzo kochali dzieci i pragnęli mieć swoje, dlatego zdecydowali się na taki ruch.

Kiedy Milan pod koniec lat 90. zaczął tracić blask, Baresi postanowił zakończyć piłkarską karierę. W Milanie grał dwadzieścia lat i u wielu wzbudzał ogromny podziw. Jego ostatni oficjalny mecz przeciwko Cagliari okazał się przegrany dla jego drużyny. W klubie zachowano się godnie i zorganizowano pożegnalny pojedynek. Po nim koledzy Baresiego płakali, razem z samym piłkarzem, który spędził całą karierę w jednym zespole. Płakał również Silvio Berlusconi, który nie wyobrażał sobie Milanu bez Franco. Po wielu zarówno trudnych, jak i wspaniałych chwilach przyszedł kres gry Baresiego. Po wieloletnim okresie pełnienia funkcji kapitana drużyny przekazał opaskę Paolo Maldiniemu. Przez wiele lat zbierał szlify u świetnego włoskiego defensora i oficjalnie mistrz przekazał pałeczkę swojemu uczniowi. Grając dla „Rossonerich”, dawał z siebie wszystko, co przełożyło się na wyniki.

Niewątpliwie Baresi zapisał się na kartach nie tylko włoskiego, ale też światowego futbolu. Osiągnął sukcesy na wielu w płaszczyznach. Zdobywał medale na wielkich imprezach z reprezentacją Italii, a także mistrzostwo kraju czy Ligę Mistrzów. Dla napastników był prawdziwą zmorą, bo niezwykle trudno było go minąć. Jego gra wzbudzała zachwyt u kibiców. Mimo że w życiu prywatnym nie wszystko toczyło się po jego myśli, to na boisku osiągał wiele sukcesów. Nikt na pewno nie będzie spostrzegał Włocha jako zwykłego grajka w Milanie, tylko prawdziwego rzemieślnika futbolu. U jego boku wychowały się późniejsze filary „Rossonerich” – Maldini czy Costacurta. Baresi nadawał kolorytu piłce na Półwyspie Apenińskim. Całe Włochy mogą być dumne, że w historii piłki nożnej był taki piłkarz, który prezentował niezwykle wysoki poziom.

Najnowsze