FJW: Półtorej godziny, które wstrząsnęło polskim futbolem


Równo 63 lata temu Legia odnisoła swoje najwyższe zwycięstwo w polskiej lidze

19 sierpnia 2019 FJW: Półtorej godziny, które wstrząsnęło polskim futbolem

Rok 1956. Legia Warszawa szykuje się do spotkania z krakowską Wisłą. Dla obu zespołów jest to już drugie spotkanie w tym sezonie. Pierwsze padło łupem „Białej Gwiazdy”. W stolicy nastroje były bojowe, a „Wojskowi” nie wyobrażali sobie scenariusza innego niż pewne zwycięstwo. Nikt jednak nie był przygotowany na to, co w rzeczywistości miało wydarzyć się na murawie.


Udostępnij na Udostępnij na

„Legioniści” weszli w to spotkanie z przytupem i już w pierwszych minutach prezentowali skuteczny do bólu styl gry. Obfitował on kolejnymi bramkami, a one palpitacjami serca krakowskich kibiców. Trudno się temu dziwić, ponieważ do przerwy gospodarze prowadzili już pięcioma bramkami. Ale najgorsze miało dopiero nadejść.

Gdy spodziewać można się było, że piłkarze Legii zwolnią tempo i będą próbowali spokojnie dowieźć wynik do końca, zaczęła się prawdziwa egzekucja. Padały kolejne gole, a mało kto na trybunach mógł uwierzyć w to, co dzieje się na boisku.

Mecz pełen rekordów

Podobny nagłówek zamieścił „Przegląd Sportowy”, relacjonując to spotkanie. Wszak rekordów było naprawdę sporo i ciężko sobie je wszystkie przypomnieć. Podopieczni Ryszarda Koncewicza wygrali to starcie aż 12:0, co było nie tylko najwyższym wynikiem na polskich boiskach, ale na całym powojennym globie.

Kolejną rzeczą, którą należy wyróżnić to bramkowy popis Ernesta Pohla. Bramkarza „Białej Gwiazdy” pokonywał on wówczas pięć razy. Tym samym pobił rekord w ilości strzelonych goli przez jednego piłkarza w trakcie spotkania. Co ciekawe, wspomniany piłkarz jest liderem klasyfikacji strzelców wszech czasów na boiskach najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce.

Wielka Legia

Trzeba powiedzieć, że „Wojskowi” w owych latach byli prawdziwym hegemonem i przeżywali niezwykle dobry czas dla klubu. Po pierwszym wywalczonym mistrzostwie Polski 1955 roku warszawiacy mieli chrapkę na zgarnięcie kolejnego tytułu.

Misja ta zakończyła się sukcesem, co zauważyć można w klubowej gablocie. O wiele bardziej jednak niż z wywalczonego mistrzostwa, sezon ten w wykonaniu Legii zapamiętany został z niewytłumaczalnego spotkania na Stadionie Wojska Polskiego, gdzie jak dobrze wiemy „Wojskowi” zdemolowali krakowską Wisłę.

Jak to w ogóle się stało?

Biorąc nawet pod uwagę tamte czasy, trudno zrozumieć to, co stało się jesienią podczas meczu Legii z Wisłą. „Biała Gwiazda” wówczas wcale nie była taka słaba, jak mógłby wskazywać wynik tej jednej, konkretnej konfrontacji. Drużyna Artura Woźniaka zajęła w tym sezonie piątą lokatę i przez dość długi czas walczyła o miejsce na podium.

Co ciekawe, pierwszy mecz między tymi drużynami w Krakowie zakończył się zwycięstwem Wisły. A mecz w Warszawie miał miejsce kilka miesięcy później. Tym bardziej ciężko wyjaśnić spotkanie z 19 sierpnia 1956 roku.

Pewne jest jedno. Spotkanie to było jednym z najlepszych w wykonaniu „Legionistów” w historii. Skuteczność była imponująca, a warszawiacy pod względem samego stylu prowadzenia gry byli lepsi od rywala w tym pojedynku o minimum kilka klas.

Wspaniali Brychczy i Pohl

Rywalizacja na Stadionie Miejskim w Warszawie stała również pod znakiem popisów dwóch wielkich piłkarzy. Byli niemi Ernest Pohl oraz Lucjan Brychczy, którzy strzelali w tym meczu kolejna pięć i trzy bramki. Dla pierwszego z wymienionych była to końcówka trzyletniej przygody w zespole ze stolicy kraju.

W trakcie swoich występów w koszulce Legii zagrał on łącznie w 72 spotkaniach i strzelił 56 bramek. Wynik ten może naprawdę robić wrażenie. Po sezonie zwieńczonym mistrzostwem Polski Pohl przeniósł się do Górnika Zabrze, w którym święcił kolejne sukcesy.

Dla Lucjana Brychczego, który w spotkaniu z Wisłą strzelił hat-tricka był to dopiero początek piłkarskiej przygody w dużym klubie, bowiem szeregi „Wojskowych” zasilił zaledwie dwa lata wcześniej.

W przeciwieństwie do wcześniej wspomnianego Ernesta Pohla, Brychczy był wierny Legii praktycznie do końca swojej kariery. W trakcie osiemnastu lat spędzonych w ekipie ze stolicy rozegrał on 452 mecze. Czas tam spędzony obfitował w 226 goli.

Po zawieszeniu butów na kołku, wychowanek Pogoni Nowy Bytom kontynuował pracę w Legii jako asystent, aby później pełnoprawnie przyjąć posadę szkoleniowca pierwszego zespołu.

***

Choć od pamiętnego spotkania Legii z Wisłą minęły równe 63 lata, to wielu starszych kibiców wciąż pamięta te wydarzenia. Nam pozostaje im tylko pozazdrościć, ponieważ mecze takie jak ten w Warszawie zdarzają się raz na kilkanaście albo nawet kilkadziesiąt lat.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze