Jeden z najwybitniejszych włoskich piłkarzy. Dwukrotny medalista mistrzostw świata, zdobywca „Złotej Piłki” France Football. Występował w trzech najbardziej utytułowanych drużynach Serie A – Juventusie Turyn, AC Milan oraz Interze Mediolan. Znalazł się na liście „FIFA 100” Pelego. Większość zapamiętała go jednak z jednej przestrzelonej jedenastki. Cały on – Roberto Baggio.
18 lutego 1967 roku w miejscowości Caldogno urodziła się przyszła gwiazda włoskiej piłki. Roberto Baggio dorastał w wielodzietnej rodzinie. Miał siedmiu braci oraz jedną siostrę. Jednak właściwie tylko on i jego brat, Eddy związali swoją przyszłość z piłką nożną. Eddy, siedem lat młodszy od Roberto, nie posiadał talentu brata. Nigdy nie zadebiutował w Serie A, a w Serie B rozegrał 86 spotkań i zdobył 18 goli. Jedyne co ich łączyło to pozycja na boisku. Obaj byli napastnikami. Roberto był drobnym zawodnikiem, ale przy tym niezwykle zwinnym. Swoją karierę piłkarską zaczynał w juniorskiej drużynie lokalnego klubu. To właśnie tam został wypatrzony przez Antonio Morę, skauta Vincenzy Calcio, która grała wówczas na trzecim szczeblu rozgrywkowym w kraju, Serie C.

Baggio przeszedł do Vincenzy w 1981 roku, jednak dopiero w sezonie 1984/85 stał się kluczową postacią swojej drużyny. Wówczas to Vincenza awansowała do Serie B, a Baggio był jednym z autorów tego sukcesu. Strzelił wtedy 12 bramek w 29 spotkaniach. Dobrymi występami zwrócił uwagę Fiorentiny, która kupiła 18-letniego napastnika. Jednak na debiut w Serie A musiał czekać ponad rok. Jego zawrotną karierę mogła na zawsze przerwać poważna kontuzja lewego kolana. Po powrocie do sprawności Roberto zmienił wiarę na buddyzm i na dowód przywiązania do nowej filozofii życia zapuścił warkocz, który stał się jego znakiem rozpoznawczym. Baggio zadebiutował w Serie A dopiero 21 września 1986 roku w spotkaniu z Sampdorią. Sezon 1987/88 okazał się dla niego przełomowy. Napastnik trafił w lidze do siatki dziewięć razy, co zaowocowało pierwszym powołaniem do reprezentacji Włoch na mecz z Holandią, gdzie Baggio zadebiutował.
Od tego momentu kariera młodego Włocha nabrała tempa. Sezon później Fiorentina znalazła się w finale Pucharu UEFA, gdzie jednak musiała uznać wyższość Juventusu Turyn. Kolejny sezon to już 17 bramek napastnika w Serie A i powołanie na mistrzostwa świata, które odbywały się w 1990 roku we Włoszech. Baggio wystąpił tam dopiero w trzecim meczu grupowym, ale od razu pokazał się z jak najlepszej strony. Jego pierwsza bramka na mistrzostwach, zdobyta w meczu z Czechosłowacją, jest uważana za jedną z najładniejszych w historii mundialu. Włosi dotarli na własnym terenie do półfinału turnieju, gdzie jednak przegrali po rzutach karnych z Argentyną. W meczu o trzecie miejsce Baggio ponownie trafił do siatki, a reprezentacja Włoch pokonała Anglię 2:1.
Po mistrzostwach Baggio trafił do jednej z najlepszych włoskich drużyn – Juventusu Turyn. To właśnie tam stał się jednym z najlepszych piłkarzy na świecie. To tu można było zobaczyć jego niezwykły talent. Znakomite prowadzenie piłki, drybling i szybkość były głównymi zaletami Baggio. Włoch nie był typowym napastnikiem, grywał też często na skrzydłach i rozgrywał akcje. Jego pozycję na boisku najlepiej opisał Michel Platini, który powiedział, że Roberto jest „9,5” – coś pomiędzy kreatywną „dziesiątką”, a typową „dziewiątką”. Kariera Baggio w Juventusie była bardzo udana. W 1993 roku pomógł zdobyć „Starej Damie” Puchar UEFA, co zaowocowało otrzymaniem indywidualnych wyróżnień – „Złotej Piłki” oraz nagrody FIFA dla najlepszego Piłkarza Świata. Na zakończenie przygody w Turynie, Baggio i spółka zdobyli w 1995 roku upragnione mistrzostwo Włoch.
W międzyczasie nadszedł jednak nieszczęsny mundial w 1994 roku, który odbywał się w Stanach Zjednoczonych. Baggio jechał tam jako gwiazda światowego futbolu. Włosi mieli zdobyć mistrzostwo świata. Początkowo nic na to nie wskazywało. Awans z grupy wywalczyli tylko dzięki lepszemu bilansowi bramkowemu, a w 1/8 finału przegrywali z Nigerią do 88. minuty, na dodatek grając jednego zawodnika mniej. Wtedy jednak do głosu doszedł Baggio, który doprowadził do wyrównania, a w dogrywce wykorzystał jedenastkę. W ćwierćfinale i półfinale Włosi pokonali kolejno Hiszpanów i Bułgarów, a Baggio dołożył kolejne trzy trafienia. W finale spotkali się z Brazylią. Rozczarował się jednak ten, który liczył na piękny pojedynek. Przez 90 minut i dogrywkę nie padł żaden gol, a o wszystkim miały zadecydować rzuty karne. W tym momencie zaczął się właśnie koszmar Baggio. Napastnik strzelał w ostatniej serii, a po dwóch nieudanych jedenastkach jego kolegów z drużyny to od niego zależały losy tego spotkania. Roberto nie wytrzymał jednak presji i przeniósł piłkę nad poprzeczkę. Brazylia została mistrzem świata. Co ciekawe, Baggio w swojej karierze 122 razy wykonywał rzuty karne i tylko 14 razy chybił, w tym niestety raz w meczu z Brazylią. Ten karny okazał się kluczowym momentem w karierze Baggio. Zawodnik trafił do siatki na tych mistrzostwach 5 razy i był w znakomitej formie, ale i tak wszyscy zapamiętali tylko tę nieudaną jedenastkę. Wielu dziennikarzy jest również przekonanych, że przez tę sytuację nie zdobył drugi raz z rzędu „Złotej Piłki”.
Po mundialu Baggio zaczęły nękać kolejne kontuzje. Na dodatek w drużynie Juventusu pojawiła się nowa gwiazda – Alessandro del Piero. Dla Baggio powoli nie było już miejsca. Otrzymał propozycję nowego kontraktu, ale na znacznie gorszych warunkach, zakładających obniżkę pensji o 1/3. Roberto zdecydował się odejść wówczas do AC Milanu, gdzie pełnił rolę jokera wchodzącego z ławki. W pierwszym sezonie zdobył mistrzostwo Włoch, ale nie był powoływany do reprezentacji kraju. W 1997 roku zdecydował się przenieść do Bologny. Strzelił tam 22 bramki, a jego zespół zajął wysoką ósmą lokatę w tabeli. Tak dobre występy Baggio zaowocowały kolejnym powołaniem do reprezentacji na mistrzostwa świata we Francji. Wskutek kontuzji Del Piero, Baggio stał się podstawowym zawodnikiem reprezentacji. W trzech meczach grupowych trafił dwukrotnie i miał dwie asysty. Tymi występami przeszedł do historii, stając się pierwszym Włochem, który zdobywał bramki na trzech kolejnych mundialach. Włosi zakończyli jednak te mistrzostwa już w ćwierćfinale, przegrywając z Francuzami.
Po tych mistrzostwach trafił do Interu Mediolan. Tam jednak nie mógł się odnaleźć. Był cały czas w cieniu Ronaldo, przez co stracił też miejsce w reprezentacji. W 2000 roku przeszedł więc do Bresci Calcio – outsidera ligi. Zespół skazywany na spadek z Serie A zajął ostatecznie siódme miejsce w tabeli – najlepsze w historii klubu, a dla Baggio posypały się kolejne oferty transferowe. I to nie byle jakie. Sprowadzeniem Włocha były zainteresowane m.in. Real Madryt oraz Arsenal Londyn. Baggio postanowił jednak zostać w Bresci i tam grał do końca swojej kariery. Zwieńczeniem występów w kadrze było towarzyskie spotkanie z Hiszpanią, gdzie Baggio był kapitanem, a gdy schodził z boiska otrzymał owację na stojąco.
Po zakończeniu kariery piłkarskiej, Baggio zaczął działać w 2010 roku we włoskim związku piłkarskim. W 2011 roku zrobił licencję trenera UEFA A, która uprawnia go do prowadzenia zespołu w Serie A. Po trzech latach, w styczniu 2013 roku, odszedł z włoskiego związku, tłumacząc, że ma odmienną politykę rozwoju futbolu. Baggio uważa, że we Włoszech za mało stawia się na pracę z młodzieżą.
Baggio był wybitnym zawodnikiem. Jednak wielu ekspertów uważa, że nie do końca wykorzystał swój potencjał. Pomimo tylu osiągnięć, stać go było na zdecydowanie więcej. Pytanie jednak, czy takie same opinie panowałyby, gdyby Baggio wykorzystał tę feralną jedenastkę. Tego się już nie dowiemy, ale pozostaje nam pamiętać, jak wielkim piłkarzem był Roberto Baggio.