Niewiele na świecie jest zespołów narodowych budzących tak skrajne emocje jak reprezentacja Włoch. Uwielbiani za znakomitą technikę, waleczność i błyskotliwe zagrania, jak również nienawidzeni za prowokacje, symulowanie fauli i toporny styl cattenaccio. Piłkarze z Półwyspu Apenińskiego jadą na mundial po raz osiemnasty w historii i na południowoafrykańskich boiskach będą bronić tytułu wywalczonego przed czterema laty w Niemczech. W kolejnym odcinku cyklu Finaliści Mundialu przedstawimy „Squadre Azzurra”.
Przedwojenna potęga
Pierwszy występ włoskich zawodników na najbardziej prestiżowym turnieju piłkarskim na świecie miał miejsce w 1934 roku, na mistrzostwach rozgrywanych w ich ojczyźnie. Podopieczni długoletniego opiekuna reprezentacji, Vittorio Pozzo, który swą funkcję sprawował w latach 1929-1948, z wysokiego C rozpoczęli swą przygodę z wielkim futbolem. Gospodarze turnieju spisali się znakomicie. W pierwszym spotkaniu rozgromili Stany Zjednoczone, w ćwierćfinale pokonali w powtórzonym meczu Hiszpanię 1:0 (w pierwszym starciu padł remis), taki sam rezultat odnieśli w półfinałowej potyczce z Austrią, a w dramatycznym finale z Czechosłowacją, który rozstrzygnęła dopiero dogrywka, triumfowali 2:1. Gola na wagę złotego medalu zdobył najlepszy włoski snajper w tamtym okresie, napastnik Bolonii Angelo Schiavio. Cztery lata później, na mistrzostwach świata we Francji, na Włochów również nie było mocnych. Wybrańcy Vittorio Pozzo pokonywali kolejno; Norwegów 2:1, Francuzów 3:1, Brazylijczyków 2:1, a w finale odnieśli przekonujące zwycięstwo nad Węgrami 4:2. Bohaterem turnieju był gracz Lazio Rzym, Silvio Piola, który zakończył mundial z pięcioma trafieniami na koncie. Nieco ponad rok później wybuchła II wojna światowa, a dla reprezentacji Włoch nadeszły chude lata.
Spadek z piedestału
Po tym konflikcie zbrojnym dwukrotni zdobywcy światowego czempionatu nie radzili sobie zbyt dobrze na arenie międzynarodowej. Ich udział w mundialach w 1950, 1954, 1962 i 1966 roku miał charakter epizodyczny. W 1968 roku Azzurri dowodzeni przez Ferrucio Valcareggiego sięgnęli na własnym terenie po mistrzostwo Europy, a dwa lata później znakomicie spisali się na meksykańskim mundialu. Ich półfinałowy mecz z Republiką Federalną Niemiec, wygrany po dogrywce 4:3 do dziś jest uznawany za jeden z najlepszych w historii mistrzostw świata. W finale Włosi musieli jednak uznać wyższość Brazylii W 1974 roku oczekiwania nad Tybrem były ogromne, jednak ulubieńcy fanatycznych tifosi zawiedli odpadając po rozgrywkach grupowych. Cztery lata później zawodnicy z Italii zajęli czwarte miejsce.
Kolejny raz na szczycie
Na hiszpańskich boiskach podopieczni Enzo Bearzota wolno wchodzili w rytm mundialu. Trzy kolejne remisy w fazie grupowej – z Polską, Peru i Kamerunem – nie przynosiły włoskim piłkarzom chwały. W drugiej rundzie gracze z Europy przeszli jednak prawdziwą metamorfozę triumfując nad Argentyną 2:1 i Brazylią 3:2. W tym drugim spotkaniu zabłysnął autor hat-tricka, Paolo Rossi, który przed mistrzostwami musiał odcierpieć karę dyskwalifikacji za udział w tzw. Toterno, czyli aferze bukmacherskiej. Półfinałowe starcie z Polską było kolejnym popisem Rossiego, strzelca obu goli. Mecz o złoto przeciwko RFN rozstrzygnął się dopiero w drugiej połowie. Do siatki Toniego Schumachera trafiali kolejno Rossi, Mario Tardelli i Alessio Altobelli. Dino Zoffa zdołał pokonać jedynie Paul Breitner i po 44 latach przerwy na szczycie światowej piłki znów stanęli Włosi. Kolejne mistrzostwa świata były jednak dużo mniej udane dla obrońców tytułu, bowiem odpadli już w 1/8 finału po przegranej z Francją 1:2. Tifosi liczyli na sukces w 1990 roku, bowiem turniej mistrzowski został rozegrany w Italii.
Pechowa dekada
Zespół prowadzony przez Azeglio Viciniego jak burza przeszedł fazę grupową, 1/8 finału oraz ćwierćfinał, by w meczu o wejście do finału zmierzyć się z równie dobrze dysponowaną Argentyną. Tutaj przeszkodą nie do przebycia okazał się Sergio Goycochea, który obronił dwie jedenastki w serii rzutów karnych. Włosi musieli zadowolić się brązem po zwycięstwie nad Anglią 2:1 oraz koroną króla strzelców dla Schillaciego. W 1994 i 1998 roku przekleństwem Włochów znów były rzuty karne. Na boiskach USA tragedię przeżył najlepszy gracz Azzurrich, Roberto Baggio. „Mały Budda” spudłował w decydującej serii jedenastek w finale z Brazylią i tytuł pojechał do Ameryki Południowej. Do trzech razy sztuka? Nie w przypadku reprezentacji Włoch. W 1998 roku ćwierćfinałowe starcie z Francją Włosi przegrali po rzutach karnych, a tym razem pomylił się Luigi Di Biagio. Cztery lata później do wyeliminowania graczy ze Starego Kontynentu przyczynił się Ekwadorczyk Byron Moreno, który wyraźnie faworyzował reprezentację Korei Południowej.
Czwarty triumf
W 2004 roku selekcjonerem „Squadre Azzurra” został niezwykle utytułowany szkoleniowiec, pracujący wówczas z piłkarzami Juventusu Turyn Marcello Lippi. Pod jego wodzą włoscy piłkarze bez problemu wywalczyli awans na mundial rozgrywany w Niemczech. Na boiskach usytuowanych za naszą zachodnią granicą Włosi radzili sobie znakomicie. Dwa zwycięstwa odniesione w pierwszej fazie turnieju – nad Ghaną i Czechami – oraz remis z USA dały trzykrotnym mistrzom świata awans do 1/8 finału. Tam gracze z Europy spotkali się z zaskakująco dobrze spisującą się reprezentacją Australii i wygrali w dramatycznych okolicznościach, po bramce zdobytej przez Francesco Tottiego w 95. minucie meczu. Następnie podopieczni Lippiego bez problemu poradzili sobie z Ukrainą, strzelając trzy gole i nie tracąc żadnego. Półfinałowe starcie z Niemcami zostało przez nich rozstrzygnięte dopiero w ostatnich minutach dogrywki za sprawą bramek Fabio Grosso i Alessandro Del Piero. Naprzeciw Włochów w finale stanęła reprezentacja Francji. Po siedmiu minutach na prowadzenie „Trójkolorowych” wyprowadził rozgrywający ostatni mecz w karierze Zinedine Zidane. Niespełna kwadrans później wyrównał najbarwniejszy i najbardziej brutalny gracz włoskiej ekipy, Marco Materazzi. Dogrywka przyniosła jedną z najbardziej dramatycznych sytuacji w historii mistrzostw świata. Po jednym z rzutów rożnych Materazzi zaczął obrażać siostrę Zidane’a, na co legendarny zawodnik Realu Madryt odpowiedział uderzeniem głową w klatkę piersiową stopera Interu Mediolan. Defensor padł na murawę, a Francuz musiał udać się do szatni. Podopieczni Raymonda Domenecha nie podnieśli się po tym ciosie i w serii rzutów karnych jedenastki nie wykorzystał David Trezeguet. Po celnym trafieniu Fabio Grosso stało się jasne, że Włosi sięgnęli po czwarty w historii Puchar Julesa Rimeta.
Droga do RPA
Eliminacje do południowoafrykańskiego mundialu reprezentacja Włoch zakończyła bez żadnej porażki. Jedynie Irlandczycy (dwukrotnie) i Bułgarzy zdołali urwać punkty obrońcom tytułu. Pozostałe starcia, z Cyprem, Czarnogórą i Gruzją, zawsze kończyły się po myśli graczy z Italii.
Gwiazda zespołu
Tak silna reprezentacja piłkarska jak Włochy ma sporą ilość gwiazd w swoim składzie. Jest jednak jeden zawodnik, który wyróżnia się ponad swoimi kolegami równą i bardzo wysoką formą od wielu lat. To bramkarz Gianluigi Buffon. Ten znakomity golkiper, pochodzący z niezwykle usportowionej rodziny, przyszedł na świat 28 stycznia 1978 roku w toskańskim mieście Carrara. W wieku trzynastu lat mały Gianluigi rozpoczął treningi w Parmie. Niespełna pięć lat później utalentowany bramkarz zadebiutował w pierwszym zespole i przez sześć sezonów nie oddał miejsca w bramce Parmy nikomu. Wiosną 1996 roku włoska młodzieżówka, w której Gigi występował świętowała zdobycie mistrzostwa Europy. 29 października 1997 roku Buffon zadebiutował meczem przeciwko Rosji w narodowych barwach. Selekcjoner Cesare Maldini zabrał obiecującego golkipera na mundial do Francji, jednak tam bronił Gianluca Pagliuca. Sezon 1998/1999 Buffon i jego ekipa zakończyli w glorii zdobywców Pucharu UEFA i Pucharu Włoch. W 2000 roku Gianluigi przeżył ogromny dramat. Niespełna dwa tygodnie przed mistrzostwami Europy piłkarz złamał rękę, wskutek czego numerem jeden na turnieju rozgrywanym w Belgii i Holandii był Francesco Toldo. Latem 2001 roku, po rozegraniu 168 meczów ligowych w barwach klubu ze Stadio Ennio Tardini, Buffon przeszedł do historii zostając najdroższym bramkarzem na świecie. Juventus Turyn nie miał oporów żeby wyłożyć 54 miliony euro za doświadczonego i młodego zarazem zawodnika. Dwa pierwsze lata pobytu Buffona na Stadio delle Alpi, klub będący własnością koncernu Fiata kończył na szczycie tabeli. Znakomity bramkarz miał również pewne miejsce w reprezentacji narodowej z którą uczestniczył w azjatyckim mundialu oraz w EURO 2004. 2006 rok przyniósł Gianluigiemu dwa różnie skrajne zdarzenia. Najpierw Włosi sięgnęli w Niemczech po złoty medal mistrzostw świata, by niedługo później Juventus został zdegradowany do Serie B za udział w aferze Calciopolli. Nawet w takiej sytuacji filar „Starej Damy” nie zdecydował się na zmianę klubu. Po roku zespół z Turynu powrócił do elity, oczywiście z Buffonem w bramce. Do dnia dzisiejszego Gianluigi Buffon rozegrał ponad ćwierć tysiąca występów w Serie A w trykocie Juventusu. Jeszcze w tym roku 31-letni piłkarz może rozegrać setny mecz w reprezentacji, bowiem w tej chwili licznik gier Buffona w kadrze zatrzymał się na liczbie 99.
Ojciec sukcesu
Ekipą aktualnych mistrzów świata dowodzi od czerwca 2008 roku 61-letni Marcello Lippi, były piłkarz Sampdorii Genua. Jego kariera trenerska nabrała błyskawicznego tempa przed piętnastoma laty, kiedy to objął funkcję szkoleniowca Juventusu Turyn. Z drużyną „Starej Damy” Lippi sięgnął pięciokrotnie po mistrzostwo kraju (1995, 1997, 1998, 2002, 2003) oraz po triumf w Lidze Mistrzów w 1996 roku. Włoski klub pokonał wówczas po rzutach karnych Ajax Amsterdam. W 1999 roku doświadczony trener przeniósł się do Interu Mediolan, lecz jego praca z klubem z San Siro trwała jedynie czternaście miesięcy. W 2004 Lippi objął włoską reprezentacją i 24 miesięcy później nieoczekiwanie powtórzył sukces „Squadre Azzurra” sprzed niemal ćwierć wieku i zdobył złoty medal mistrzostw świata rozgrywanych na niemieckich boiskach. Po tym triumfie na dwa lata zastąpił go Roberto Donadoni, ale po nieudanych Mistrzostwach Europy szkoleniowiec mistrzów wrócił na stanowisko.
Kogo zobaczymy w składzie
Między słupkami pewne miejsce ma wspomniany wcześniej Gianluigi Buffon. Problemem dla selekcjonera jest brak wartościowego dublera dla bramkarza Juventusu. Obrona to mieszanina doświadczenia z młodością. Bilety na samolot do Afryki z pewnością zdobędą rekordzista pod względem występów w reprezentacji Włoch, kapitan zespołu Fabio Cannavaro, mający na koncie 130 gier w kadrze, oraz niewiele młodsi Gianluca Zambrotta i Christian Maggio. Młodość reprezentują Giorgio Chiellini i Salvatore Bocchetti. Linia pomocy składa się w większości z mistrzów świata sprzed trzech lat. Gennaro Gattuso, Andrea Pirlo, Mauro Camoranesi i Daniele De Rossi wciąż decydują o sile swojej reprezentacji. Nowe twarze w tej formacji to Simone Pepe i Gaetano D’Agostino. W ataku znajdują się przeżywający drugą młodość Alberto Gilardino i Antonio Di Natale oraz zawsze nieprzewidywalny Giampaolo Pazzini.
Prognoza na mistrzostwa
Jeszcze nigdy żadna reprezentacja z Europy nie triumfowała na światowym czempionacie rozgrywanym poza Starym Kontynentem. Czy tym razem będzie inaczej? Wątpliwe, bowiem reprezentacja Włoch nie stanowi już takiego monolitu jak podczas niemieckiej batalii. Realnym osiągnięciem ekipy Marcello Lippiego powinien być ćwierćfinał.
PONIŻEJ FRAGMENT WASZEGO WPISU ZE STRONY DOTYCZĄCEJ
DRUŻYNY WŁOCH !!!!!!!!!
"Piłkarze z Półwyspu Apenińskiego jadą na
mundial po raz osiemnasty w historii i na
południowoafrykańskich boiskach będą bronić
tytułu wywalczonego przez trzema laty w Niemczech."
OD KIEDY TO MISTRZOSTWA ŚWIATA ORGANIZOWANE SĄ CO
TRZY LATA???????
khjk
było to 1rok przed mistrzostwami