W międzynarodowej piłce na ogół mało mówi się o drużynach z Afryki. Choć na Czarnym Lądzie również rodzą się wielkie talenty, chłopcy, jeżeli nie zostaną odpowiednio szybko wypatrzeni przez najczęściej francuskich skautów, przepadają. Rzadko kiedy w turniejach ogólnoświatowych udaje im się odnieść jakiś sukces. Do dziś największym osiągnięciem pozostają wyniki między innymi drużyny z Kamerunu.
Udział drużyny znad Zatoki Gwinejskiej w najważniejszej piłkarskiej imprezie globu jest stosunkowo niewielki. Po raz pierwszy udało jej się do niej zakwalifikować w roku 1982, kiedy mundial gościł w Hiszpanii. W pierwszej rundzie Kameruńczycy trafili do bardzo trudnej grupy, w której przyszło im zmierzyć się z zespołami z Peru, Włoch i Polski. Ich debiut nastąpił w starciu z przeciwnikami z Ameryki Południowej, w którym uzyskali bezbramkowy remis. Tym samym rezultatem zakończyła się ich potyczka z „Biało-czerwonymi”. W ostatnim meczu przeciwko aktualnym mistrzom świata przegrywali po golu Francesco Grazianiego, lecz przed porażką „Nieposkromione Lwy” uratował Gregoire M’Bida, trafiając do siatki rywali zaledwie 60 sekund później. W swoim premierowym występie nie przegrali, ale też nie wygrali. Zdobyli historycznego gola i punkty, lecz dało im to zaledwie trzecie miejsce w grupie i gracze z Afryki już po tych konfrontacjach musieli pakować walizki.
Po nieobecności w Meksyku zawodnicy z Czarnego Lądu zaprezentowali się na turnieju organizowanym przez Włochy. Tym razem jednak osiągnęli wynik, którego sami pewnie się nie spodziewali. Ponownie trafili do trudnej grupy, w której znaleźli się z Argentyną, Rumunią i Związkiem Socjalistycznych Republik Radzieckich. Już pierwszy mecz z ich udziałem zakończył się megasensacją. „Nieposkromione Lwy” okazały się lepsze od faworyzowanego teamu z Ameryki Południowej, a „Albicelestes” upokorzył Francois Omam-Biyik. Sześć dni później dwie bramki Rogera Milli sprawiły, że również i Rumuni musieli uznać wyższość Kameruńczyków. Afrykańczycy, mając zapewniony awans, pozwolili się ograć Sowietom, co nie odebrało im pierwszego miejsca w grupie. W fazie pucharowej przeciwnikiem teamu znad Zatoki Gwinejskiej była Kolumbia. Regulaminowy czas gry goli nie przyniósł. W dogrywce przebudził się Milla. Ponownie dwa razy wpisał się na listę strzelców i upokorzył kolejnego wielkiego rywala. Piękny marsz Kameruńczyków przerwali Anglicy. Do rozstrzygnięcia ćwierćfinału z ich otwarciem również potrzebna była dogrywka, a bramkę na wagę awansu do strefy medalowej dla Wyspiarzy zdobył fenomenalny Gary Lineker. Awans do 1/4 finału do dziś pozostaje największym osiągnięciem w mistrzostwach świata nie tylko Kamerunu, ale również całej afrykańskiej piłki (w 2002 roku powtórzył je Senegal). „Nieposkromione Lwy” kwalifikowały się następnie do turniejów w Stanach Zjednoczonych, Francji oraz Korei Południowej i Japonii. Z każdego wracali jednak po fazie grupowej.
Czterokrotni zwycięzcy Pucharu Narodów Afryki nie mieli łatwej drogi do RPA. Wiodła ona przez trudną grupę A, w której również znalazły się zespoły z Maroka, Gabonu i Togo. Choć eliminacje zaczęli od falstartu i porażki z Emmanuelem Adebayorem i spółką, potem spisywali się wręcz rewelacyjnie. Poza tą przegraną zanotowali cztery zwycięstwa i remis, co dało im pewny, piąty awans do mistrzostw globu.
Obecny zespół znad Zatoki Gwinejskiej jest drużyną w średnim wieku. Można w niej spotkać graczy starszych, jak Rigobert Song i Gremi pamiętający chociażby triumfy w kontynentalnym czempionacie w 2000 i 2002 lub Idriss Carlos Kameni, którego fenomenalne interwencje pozwoliły reprezentacji narodowej na zdobycie złotego medalu olimpijskiego podczas igrzysk w Sydney. Jednak w kadrze znajdują się również zawodnicy młodzi, jak Nicolas N’Koulou z Monaco, Alexandre Song z Arsenalu Londyn i Aurélien Chedjou z Lille. Za największą gwiazdę należy uznać 28-letniego Samuela Eto’o. Ten swoją profesjonalną przygodę z piłką rozpoczął w Realu Madryt. Jednak kolejni trenerzy „Królewskich” nie przekonywali się o jego wartości, co skutkowało wypożyczeniami do Leganes, Espanyolu i Mallorki. Do zespołu z Balearów (w jego barwach zadebiutował w Lidze Mistrzów) przeszedł w 2000 roku, lecz połowę praw do niego nadal miał zespół ze stolicy Hiszpanii.
Latem 2004 roku atmosfera wokół gracza zrobiła się bardzo napięta. Mogący współdecydować o nim Real sprzeciwiał się jego kolejnemu transferowi, gdyż Eto’o znalazł się na celowniku… Barcelony. Zachwyceni formą Kameruńczyka „Królewscy” również chcieli go sprowadzić. Niemający jednak „obywatelstwa” Unii Europejskiej zawodnik nie mógł zasilić drużyny, która wyczerpała limit zatrudnień „obcokrajowców”. Bitwa o niego zakończyła się wygraną „Dumy Katalonii”, a czarnoskóry napastnik już w pierwszym swoim starciu przeciwko byłemu teamowi strzelił gola. Czas spędzony na Camp Nou okazał się najlepszym w jego karierze. Zdobył w tym czasie trzy mistrzostwa Hiszpanii oraz wywalczył dwukrotnie Ligę Mistrzów, zaliczając trafienia zarówno w finale z Arsenalem Londyn, jak i Manchesterem United. W 2009 roku znowu zrobiło się o nim głośno. Tym razem stał się bohaterem głośnej wymiany z Interem Mediolan za Zlatana Ibrahimovicia. Do dziś jest graczem „Niebiesko-czarnych”. W narodowej reprezentacji zagrał 94 razy i 44-krotnie pokonał bramkarzy rywali. Z kadrą uczestniczył w mundialu w Azji, dwa razy został mistrzem Afryki oraz wywalczył olimpijskie złoto w Sydney.
Obecne sukcesy drużyny „Nieposkromionych Lwów” związane są z Paulem Le Guenem. Ten urodzony w Bretanii szkoleniowiec swoją pracę w tym fachu rozpoczął od Stade Rennais. Jednak po niecałych trzech latach bez większych sukcesów podziękowano mu za pracę. Do zawodu wrócił po niespełna roku, jako opiekun ówczesnego mistrza Francji, Olympique Lyon. Okazał się jednym z głównych twórców potęgi zespołu ze Stade Gerland. Po każdym sezonie mógł stanąć przed prezesem i powiedzieć mu: „Misja spełniona, zadanie wykonane”. Każda rywalizacja w Ligue 1 kończyła się jego zwycięstwem. Po trzech latach okraszonych tyloma tytułami mistrza Francji Le Guen opuścił Lyon, by podjąć pracę w Glasgow Rangers. Przygoda ze szkockim gigantem okazała się nieudana, podobnie, jak jego kolejne zatrudnienie, w Paryżu. Od 2009 roku pozostaje selekcjonerem kadry Kamerunu, z którą awansował do mistrzostw świata w RPA i ćwierćfinału Pucharu Narodów Afryki.
Nie ulega wątpliwości, że obecny zespół „Nieposkromionych Lwów” jest jedną z najsilniejszych ekip Czarnego Lądu. Drużyną Paula Le Guena stać naprawdę na wiele. Mimo wszystko, nie jest to team zdolny do osiągnięcia sporego sukcesu na imprezie rangi mundialu. Wszystko wskazuje na to, że piłkarze znad Zatoki Gwinejskiej wrócą do domu po trzech meczach.
Oby "Nieposkromione Lwy" do domu wróciły po
rozegraniu więcej niż 3 meczów w RPA. Choć
obserwując ich na minionym PNA w Angoli to boję
się ,że niestety wasza prognoza się sprawdzi, ale
nadzieja umiera ostatnia. Oby obrona nie popełniła
takich błędów jak Geremi w 92 minucie meczu z
Egiptem ,bo może być naprawdę nieciekawie. Dania
jest do pokonania, Japonia tym bardziej, a z
Holandią raczej szans zbyt dużych nikt nie ma w
fazie grupowej.