Niespodziewanie wysokie formy Odiona Ighalo i Jamiego Vardy’ego trochę ukryły Romelu Lukaku w cieniu, ale nie bójmy się tego powiedzieć – Belg jest w życiowej formie. A możliwe, że to dopiero początek jego drogi na szczyt rankingu najlepszych środkowych napastników świata.
Po ubiegłosezonowej zadyszce wielu ekspertów twierdziło, że Chelsea dokonała znakomitego ruchu, sprzedając napastnika za 28 milionów funtów. Belg strzelił w Premier League tylko 10 bramek, narzekał na taktykę Roberto Martineza i nie wyglądał jak zawodnik, który lada moment będzie przedzierał się do światowej czołówki. Jednak po solidnie przepracowanym okresie przygotowawczym i wyleczeniu wszelkich mikrourazów (w tym sezonie wszystkie mecze rozpoczął w wyjściowej jedenastce, poza boiskiem spędził tylko 40 kilka minut) Romelu Lukaku powstał jak Feniks z popiołów, liderując ofensywie „The Toffees”.
Trzech muszkieterów Premier League
W 17 meczach Premier League bieżącego sezonu 22-latek trafił 13 razy, a dorzucił do tego także cztery asysty. Wychodzi z tego jeden punkt kanadyjski na mecz. Belg już o trzy gole poprawił swój rezultat z ubiegłego sezonu, a do rekordowych 17 trafień z sezonu West Bromwich także bardzo blisko. Jak równy z równym rywalizuje w wyścigu o tytuł króla strzelców z Vardym i Ighalo, mało tego, nie ustępuje im pod żadnym względem. Prawie 30% jego uderzeń ląduje w siatce. Strzelił gole w siedmiu kolejnych meczach ligowych, a dziennikarze już zastanawiają się, czy jest w stanie pobić niedawne osiągnięcia snajpera „Lisów” (gole w 11 kolejnych meczach Premier League). – Dzięki tym golom wiecie, z jak specjalnym piłkarzem macie do czynienia – chwalił swojego podopiecznego Roberto Martinez. Z kolei jeśli pokona golkipera Newcastle, to wyrówna rekord Evertonu Dixie Deana z 1927 (!) roku, czyli gole w dziewięciu kolejnych spotkaniach „The Toffees”. Choć liczby przemawiają na korzyść Lukaku, to jednak nie o same statystyki tutaj chodzi.
Przede wszystkim trzeba docenić rozwój umiejętności Belga. 22-latek stał się lepszy praktycznie w każdym elemencie piłkarskiego rzemiosła – lepiej się zastawia i gra tyłem do bramki, wygrywa więcej pojedynków główkowych, wykorzystuje swoją siłę fizyczną na korzyść zespołu, a do tego podejmuje lepsze boiskowe decyzje. Imponuje także szerokim zasobem zagrań, dzięki którym zdobywa gole – w bieżących rozgrywkach sześć razy trafił lewą nogą, trzy razy prawą, a czterokrotnie wpakował futbolówkę do siatki głową. – Jeśli dostaję piłkę i zaczynam rajd, lepiej zejdź mi z drogi albo wylądujesz na murawie – odgrażał się w przedsezonowych wypowiedziach dla „The Guardian”. Jak powiedział, tak zrobił i jest teraz jednym z najgroźniejszych snajperów w Europie. Wśród piłkarzy, którzy nie ukończyli jeszcze 23. roku życia, tylko Neymar ma więcej ligowych trafień niż Lukaku.
Nowy Drogba? Po prostu Lukaku
Lukaku wielką karierę wróżono już od najmłodszych lat. Jeszcze zanim zdążył zadebiutować w dorosłym futbolu, obserwowany był przez skautów największych europejskich drużyn. Z racji tego, że trafił do Chelsea, jak i swojego stylu gry, najczęściej porównywany był do Didiera Drogby. W szatni „The Blues” młodziak dostał miejsce tuż obok legendy afrykańskiej piłki. Belg nie ukrywa, że gracz z Wybrzeża Kości Słoniowej był i jest dla niego jedną z najbardziej inspirujących postaci futbolu – Wciąż rozmawiam z Drogbą. Przez cały czas udziela mi porad. Mamy ze sobą specjalny kontakt, od pierwszego dnia, kiedy się poznaliśmy. Porównania do legendy CFC przez jakiś czas zdecydowanie ciążyły na barkach młodego Belga, ale wydaje się, że Rom zaczął wreszcie grać na miarę oczekiwań i swojego ogromnego talentu. – Drogba jest moim idolem i on o tym wie, ale jestem Romelu Lukaku i jestem dumny z mojego nazwiska. Chcę stworzyć własną legendę.
Gdy odchodził z Chelsea, spotkał się z krytyką Jose Mourinho, który podważył ambicję młodego piłkarza. Zdaniem Portugalczyka Lukaku bał się rywalizacji o miejsce w składzie i wybrał słabszy zespół, w którym był pewniakiem do gry w każdym meczu. Jednak w jednym z ostatnich wywiadów 22-latek stwierdził, że jest wdzięczny „The Special One”, że ten dał mu zielone światło na transfer, mimo że wcale nie chciał rozstawać się z utalentowanym snajperem. Obecnie Belg każdym meczem potwierdza słuszność swojej decyzji, a o jego ambicji najlepiej świadczy sytuacja po meczu z Crystal Palace. Everton zremisował z „Orłami” po golu Roma, który dodatkowo dwa razy trafił w obramowanie bramki i został wybrany na piłkarza meczu. Jednak gracz „The Toffees”, zamiast się cieszyć, był wściekły, że nie udało mu się zapewnić liverpoolczykom kompletu punktów.
Młodzież podporą „The Toffees”
W bieżącym sezonie doskonale wygląda przede wszystkim współpraca Belga z innymi młodymi wilkami – Rossem Barkleyem i Gerardem Deulofeu. Wydaje się, że Anglik wreszcie dojrzał do bycia motorem napędowym Evertonu – swoją przebojowością i dobrym dryblingiem wprowadza zamieszanie w szeregi obronne rywali, robiąc miejsce potężnemu Lukaku. Szuka także gry na jeden kontakt ze swoim napastnikiem i piłek zgrywanych przez niego głową. Z kolei Deulofeu, choć często wybiera na boisku najgorsze możliwe rozwiązania, to dośrodkowania ma świetne. Hiszpan w rozgrywkach Premier League już 6-krotnie asystował przy golach 22-latka. Jeśli „The Toffese” jakimś cudem udałoby się utrzymać to trio w klubie na dłużej, to mógłby to być trzon drużyny regularnie występującej w Champions League.
https://www.youtube.com/watch?v=eewlcYUiS9A
Doskonałą postawą w ostatnich miesiącach Belg zwrócił na siebie uwagę największych klubów świata. PSG widzi w nim ponoć następcę Zlatana Ibrahimovicia, a i Juventus chętnie zatrudniłby rosłego napastnika. Według ostatnich doniesień Lukaku stał się głównym celem transferowym Manchester United, który jest gotów wydać ponad 40 milionów funtów. Jednak czy może kogokolwiek dziwić zainteresowanie większych klubów, skoro 22-latek niedawno dołączył do Robbiego Fowlera, Michaela Owena, Cristiano Ronaldo i Wayne’a Rooneya, czyli piłkarzy, którzy zdobyli w Premier League 50 bramek przed ukończeniem 23. roku życia? Roberto Martinez odważnie mówi, że jego podopieczny już wart jest co najmniej 55 milionów funtów i na pewno zostanie na Goodison Park. Jednak Mino Raiola, kontrowersyjny agent chociażby „Ibracadabry”, zasiewa ziarnko niepewności, twierdząc, że Everton to dla Lukaku za mały klub i nigdy nie powinien do niego trafić na zasadzie definitywnego transferu.
Belg już jest jednym z najbardziej kompletnych napastników Europy, a przecież wciąż się rozwija. To dopiero 22-letni zawodnik, który powinien regularnie zaliczać progres. Zamiast zastanawiać się, na jakim etapie sezonu Lukaku wystopuje, powinniśmy myśleć, jak daleko może jeszcze zajść. Czego by nie mówił Roberto Martinez, wielki klub i Champions League to przeznaczenie reprezentanta „Czerwonych Diabłów”.
***
autor bloga Spojrzenie z kanapy
Obserwuj autora na Twitterze: filipmfn