Losowanie grup do przyszłorocznych mistrzostw Europy tuż-tuż. W sobotę wieczorem, w Paryżu, reprezentacja Polski pozna rywali, z którymi przyjdzie jej się mierzyć na francuskim turnieju. Kto będzie dla nas idealnym przeciwnikiem? Typujemy grupę marzeń!
Oczywiście, jak zawsze w takich sytuacjach – ilu znawców, tyle opinii. Poza tym teoretycznie łatwiejsza grupa nie oznacza, że będzie łatwiej z niej wyjść. Wystarczy przypomnieć sobie ekipę Franza Smudy, której trudno było wylosować słabszych przeciwników, niż wylosowała, a mimo to nie potrafiła nawet wygrać meczu. A może nasi właśnie nie powinni być faworytami i sprawić nam tym razem miłą niespodziankę?
Zacznijmy od pierwszego koszyka, gdzie znajdują się rywale z najwyższej półki. Gdybyśmy zostali przydzieleni do pierwszej grupy, pewne by było, że zagramy z Francją. Gospodarze turnieju podczas kwalifikacji rozgrywali co prawda same mecze towarzyskie, ale spisywali się w nich bardzo dobrze. Nie jest więc to idealny przeciwnik, ale fajnie byłoby rozegrać mecz otwarcia. Z drugiej strony listopadowe zdarzenia z Paryża mogą sprawić, że byłby to mecz zwiększonego ryzyka.
Większość naszej redakcji typowała jednak Anglię. Dlaczego? Niektórzy oczywiście z sentymentu i zamiłowania do tamtejszej piłki. Inni jednak uważają, że skoro już musimy trafić na kogoś mocnego, to niech to będzie ktoś, z kim możemy powalczyć. Na dodatek mecze z Anglią zawsze wzbudzały u nas wielkie emocje. Podobnie zresztą jak te z Niemcami. Wiadomo – mistrzowie świata, ale kadra Nawałki pokazała już, że potrafi z nimi grać. Pomijając już naszą historyczną wygraną, to spotkanie we Frankfurcie było jednym z lepszych (jeśli nie najlepszym) w całych eliminacjach.
Co nam zostaje? Hiszpania, Portugalia i Belgia. Pierwsi są wielką drużyną, ale niestety już tylko z nazwy. Po zespole, który swego czasu rozniósł nas 6:0, nie ma już śladu. Mecz z „La Roja” byłby dobrym sprawdzianem dla Lewandowskiego i spółki – przeciwnik silny, ale w słabszej formie. Gorzej by było natomiast, jeśli wpadlibyśmy na Belgię. Zaryzykuję stwierdzenie, że jest to jedyna reprezentacja, z którą nie potrafilibyśmy wygrać. A Portugalia? Lewandowski kontra Ronaldo – kto by nie chciał zobaczyć tego pojedynku?!
Drugi koszyk to rywale z nieco niższej półki. Wydaje się, że każda z tych sześciu drużyn prezentuje podobny poziom do Polaków. Najwyżej plasują się Włochy. Nie jest to już jednak ta Italia, która w 2006 wygrywała mistrzostwa świata w Niemczech. Podopieczni Antonio Conte przeszli przez eliminacje pewnie, ale bez szału. Mimo wszystko nie jest to idealna opcja dla naszych chłopaków.
Solidnie za to prezentują się Rosjanie i Austriacy. Ci drudzy przeszli przez eliminacje niczym burza i mogą zostać czarnym koniem całego turnieju. Myślę, że w przeciwieństwie do Euro sprzed siedmiu lat lepiej gdybyśmy na nich nie trafili. Co innego Rosja – ten mecz, jak zawsze, wzbudzałby wielkie emocje! Nie trzeba chyba mówić, że w spotkaniach z tym rywalem nasi reprezentanci zawsze dają z siebie 200% i są podwójnie zmotywowani. Jak ktoś nie wierzy, niech obejrzy sobie powtórkę z 2012 roku…
Największą niewiadomą tego koszyka jest Chorwacja. Luka Modrić i spółka najpierw pomimo wielkiego potencjału totalnie zawiedli na mundialu w Brazylii, a później rzutem na taśmę uzyskali przepustkę do Francji. Pozostają więc Szwajcaria i Ukraina, które wydają się być jak najbardziej do pokonania. Na dodatek z naszymi wschodnimi sąsiadami mamy do wyrównania rachunki jeszcze z czasów Fornalika.
No i koszyk czwarty, czyli teoretycznie najsłabszy. Gdybyśmy nie rozegrali sparingu z Islandią, to moglibyśmy myśleć, że jest to najtrudniejszy przeciwnik z całej szóstki. Boisko jednak zweryfikowało ich oraz nasze możliwości, a rewelacja eliminacji w jednym meczu straciła prawie tyle bramek, ile w całych tych właśnie kwalifikacjach. Wiemy więc, na co stać piłkarzy z kraju fiordów. Z drugiej strony kiedyś pokonaliśmy Ekwador 3:0, po czym wpadliśmy na niego na mundialu i…
Walia? Ekipa grająca bardzo solidnie, której największym atutem jest… Bale. Brytyjczycy niespodziewanie łatwo dostali się na Euro, a media wiążą z nimi dość duże nadzieje. Wydaje mi się, że jest to drużyna nieco przewartościowana, bo pomimo że uzyskują dobre wyniki, to ich możliwości są ograniczone. Polacy daliby sobie z nimi radę, ale chyba lepiej ich uniknąć. Podobnie jak Turcji, która jest chyba najsilniejszą opcją z możliwych, i Irlandii, z którą sobie poradziliśmy po bardzo trudnej przeprawie.
Na kogo więc najlepiej byłoby trafić? Myślę, że żadna z zakwalifikowanych nacji nie kręciłaby nosem, gdyby los przydzielił jej Albanię. Lorik Cana i jego koledzy w niewiadomy nawet sobie sposób załapali się na Euro i sam pobyt we Francji jest dla nich sukcesem. Gdyby jednak nie udało nam się wylosować „Czerwono-czarnych”, cieszylibyśmy się z Irlandii Północnej, która nie wydaje się o wiele groźniejsza.
A z kim chcieliby zagrać sami zainteresowani, czyli piłkarze reprezentacji Polski? Swoje grupy marzeń specjalnie dla Łączy Nas Piłka zdradzili Kamil Glik, Arkadiusz Milik, Wojciech Szczęsny, Kamil Grosicki, Maciej Rybus, Łukasz Piszczek, Piotr Zieliński, Łukasz Fabiański, Artur Jędrzejczyk, Łukasz Teodorczyk, Sławomir Peszko, Sebastian Mila, Michał Pazdan i Krzysztof Mączyński. Nasze „Orzełki” z pierwszego koszyka najczęściej wybierali Francję, Hiszpanię oraz Portugalię. Drugi przeciwnik, z którym chcieliby zmierzyć się na francuskim Euro, to ktoś z trójki Rosja – Włochy – Ukraina. Ostatnim rywalem, który uzbierał najwięcej głosów, była, podobnie jak u nas, Islandia.
[interaction id=”566827e376e6a1db7f8ef4ad”]