W ubiegłym sezonie zaskoczyli wszystkich – kibiców, obserwatorów, pewnie po trochu samych siebie. W obecnych rozgrywkach zawodnicy Piasta Gliwice mają przed sobą zadanie jeszcze trudniejsze, muszaą udowodnić, że wicemistrzostwo nie było jednorazowym wybrykiem czy niesubordynacją wobec ligowej hierarchii. Czy się uda? Śmiemy wątpić.
Srebrne medale, które zawisły na szyjach gliwiczan, były przepustką do gry w europejskich pucharach. O takiej szansie marzy ponoć każdy ligowiec. To okazja, by pokazać się na europejskich arenach, wybić się spośród wszechogarniającego paździerzu, stać się kimś, kimś istotnym.
O tym, jak zagrał Piast w Lidze Europy, napomkniemy ciutkę niżej, jednakże jako delikatną zajawkę możemy podać informację, że nie pykło.
Przygotowania do sezonu
Piast grał dużo, dużo nawet wygrywał. Sześć meczów sparingowych – pięć zwycięstw i jeden remis. Wyniki co najmniej budujące. A nie, moment. Istotny jest jeszcze przeciwnik. Więc…
Piast zwyciężył z postrachem ligi okręgowej – Lotem Konopiska. Druzgocące zwycięstwo 3:1 pokazało, że wszystko idzie w dobrym kierunku.
Wcześniej rozbił 3:0 występujący w międzypodwórkowej lidze czeskiej Unicov. Kolejny brutalny pokaz siły.
Imponująca wygrana w hokejowym stylu (4:3) nad słowackim hegemonem – Myjavą.
W Gliwicach zacierano ręce. W dyrektorskich gabinetach dało się odczuć zapach wielkich pieniędzy i wspaniałych trofeów.
– Radek, po co nam transferiki – powiedział z czeskim akcentem prezes – skoro my i tak wszystko wygrywamy.
I wygrywano też kolejne sparingi, z czeskim Znojmo czy Sigmą Olomunec. Zanotowano też remis z Videotonem, ale kto by się tam tym przejmował. Drużynie wchodziło w krew wygrywanie.
Z paralityki i pseudopiłkarzami.
Gdy na scenę wkroczył przeciwnik poważny, szwedzki Goeteborg, to nie było co zbierać. Szkoda, że ten jeden mecz nie był sparingiem. Szkoda, że ten jeden mecz miał jakieś znaczenie. Szkoda, że Piast dostał obuchem po głowie. I to trzy razy. 0:3 u siebie i marzenia o europejskich pucharach można było odłożyć.
No ale skoro klubowi włodarze nie chcieli walczyć o transfery, nie wykazali się odpowiednią determinacją, by zatrzymać Kamila Vacka czy Martina Nespora, to nie ma się co dziwić obecnemu stanowi rzeczy.
Kluczowy transfer
O transferach do klubu szkoda gadać, jak mawia klasyk ostatnich miesięcy, „szkoda strzępić ryja”. Bo jeśli do wicemistrza Polski 40-milionowego kraju transferowani są piłkarze pokroju Edvinasa Girdvainisa – Litwina występującego ostatnio w drugiej lidze hiszpańskiej – to o czym my do cholery mamy rozmawiać? To jest jedno wielkie nieporozumienie, absurd, kwintesencja przaśności polskich prezesów i polskiej ligi.
Za to o piłkarzach, którzy się z Piastem pożegnali, możemy mówić dość długo, barwnie, wykazać się naszą niespotykaną erudycją i obeznaniem.
Pewne osoby w klubie muszą sobie uświadomić, że przed takimi meczami drużynę się wzmacnia, a nie osłabia. Radoslav Latal
Martin Nespor – jedna z kluczowych postaci sukcesu Piasta. Chłop jak dąb, jaja jak żołędzie – tak mówią źródła powiązane z gliwickim klubem. Napastnik, który głową mógł wiązać krawaty. I nie powalczono o niego tak, jak na to zasługiwał. Owszem, przedstawiono ofertę czy dwie, ale skoro Sparta odrzuca propozycje za piłkarza, który nawet nie powącha praskiej murawy, to chyba ktoś, nie wiedzieć kto, robi sobie z poważnego rynku transferowego żarty. W dodatku nieśmieszne.
Lunch bez gitarry jest jak Lipski bez Siarry. To oczywiście cytat z „Killerów dwóch”, ale coś podobnego można by sklecić dla Kamila Vacka i Piasta Gliwice. Na przykład i wybaczcie nam tych niskich lotów humor: Piast bez Vacka jest jak Jacek bez Placka.
Obecnie Kamil Vacek trenuje z drugoligowym zespołem czeskim. To, że Piast nie chciałby zachwiać swojej finansowej sytuacji, to bujda na resorach. Piłkarz pokroju Vacka dla takiego klubu jak Piast Gliwice powinien być i jest bezcenny.
Dlatego kluczowymi transferami Piasta możemy śmiało określić odejście Vacka i Nespora.
Gwiazda zespołu
Radosław Murawski – zdecydowanie. Ale nie będzie to gwiazda świecąca na widocznych dla wszystkich firmamencie. Nie będzie ładował pięciu bramek w meczu, bo po prostu nie jest piłkarzem tego typu. Jeżeli jednak Piast marzy o zakotwiczeniu w górnej ósemce, to postawa Murawskiego, choć trochę zbliżona do tej z ubiegłego sezonu, będzie absolutnie kluczowa. Poza tym jako kapitan będzie zmuszony wziąć odpowiedzialność za słabsze wyniki, które już się pojawiły, na swoje barki. I tę odpowiedzialność uniesie. Jak na gwiazdę przystało.
Odkrycie sezonu
I tu mamy nie lada problem. No bo kto? W drużynie Piasta próżno szukać uzdolnionych młokosów, a mówienie w tym kontekście o Moskwiku czy Mokwie, odpowiednio 24 i 23 lata, byłoby nieporozumieniem. Dlatego, po niemałym zgryzie, po burzliwych obradach i nieprzespanych nocach stwierdzamy, że odkryciem sezonu 2016/2017 w szeregach Piasta Gliwice może zostać…
Michał Masłowski.
Być może liga odkryje go na nowo. Być może w Piaście, zespole bez takich ambicji i bez takiej kibicowskiej presji jak Legia, Masłowski sobie poradzi. Być może wróci na dawne tory, znów pokaże, że w piłkę grać potrafi.
Być może, być może, być może…
Cel zespołu
Trudno oczekiwać od Piasta powtórzenia sukcesu z ubiegłego sezonu. Nie w tym stanie osobowym. Poza tym nic dwa razy się nie zdarza. Dlatego realnie rzecz biorąc, nie dając się ponieść emocjom, sympatiom czy chorym ambicjom, Piast powinien walczyć o górną ósemkę.
Przewidywana jedenastka
Coś nam się wydaje, że ten sezon może być zmierzchem latalowskiego 5-3-2. Choć może nie od razu, to z biegiem czasu, może wykrystalizować się jedenastka, którą przedstawiamy poniżej.
Ocena formacji – bramkarze 4/6
Jakub Szmatuła to półka wysoka, ale wątpimy, czy znów uda mu się tak wybitny sezon. Poniżej pewnego poziomu nie zejdzie, ale to, czy będzie w stanie wybronić Piastowi kilka spotkań, podajemy w sporą wątpliwość. Jego zmiennikiem będzie z pewnością Dobrivoj Rusov, który miał z marszu podbić ekstraklasę, a tymczasem ma w perspektywie kolejny sezon obolałych pośladków. W odwodzie pozostaje jeszcze 21-letni Jakub Freitag, którego nazwisko może predestynować do niezłych skoków. Oby po piłkę, a nie po piwo.
Ocena formacji – obrońcy 4/6
Mraz, Hebert, Pietrowski, Mokwa – śmierdzi solidnością. Wiele się od poprzedniego sezonu nie zmieniło. Warto jednak podkreślić, że czwórka piłkarzy formacji defensywnej (lub piątka, w zależności od taktyki) nie będzie w stanie zrobić wiele, jeśli pomocnicy rozłożą leżaczki i zaczną się opalać w promieniach gliwickiego słońca. Obrona Piasta wygląda dobrz, na papierze. Jak będzie w rzeczywistości, zobaczymy. Zweryfikuje, o matko, jaki kapitalny frazes, boisko.
Ocena formacji – pomocnicy 3+/6
Tutaj jest już gorzej. Głównie dlatego, że brakuje Vacka. Sam Murawski tego nie pociągnie. Bukata może mu jedynie poasystować, trochę razem z nim poprzeszkadzać, ale na dłuższą metę nie zda to egzaminu. Masłowski, chociaż wytypowaliśmy go do miana odkrycia (być może), to wielka niewiadoma. Zivec jest chimeryczny, nieregularny, a to samo można powiedzieć o Szelidze, Maku czy Badii. Trzy plus to ocena sprawiedliwa, ale „Piastunkom” bliżej do dwójki niż czwórki.
Ocena formacji – napastnicy 2+/6
Jeden, osamotniony, pozbawiony wsparcia Barisić. Bez Nespora to nie będzie ten sam gość. To nie jest typ piłkarza, który sam stworzy sobie sytuację. Nie wróżymy mu sukcesów, bo jest na to za słaby. Szału ze stron Barsicia nie będzie.
Prognoza na sezon: górna ósemka. Oby.