Wisła, Legia, Lech to wymieniani jednym tchem faworyci Ekstraklasy. Po 7 kolejkach to właśnie te trzy zespoły zajmują czołowe lokaty w ligowej tabeli. W Łodzi podopieczni Franciszka Smudy pokonali ŁKS 0:3. W drugim niedzielnym spotkaniu Śląsk Wrocław zremisował z Cracovią Kraków 1:1.
Popularny „Franz” lubi zaskakiwać, nie inaczej było w Łodzi, gdzie niespodziewanie w roli prawoskrzydłowego wystawił Roberta Lewandowskiego – typowego środkowego napastnika i lidera klasyfikacji strzelców. Nietypowe ustawienia, podyktowane licznymi kontuzjami, przyniosły pożądane rezultaty. W pierwszej połowie spotkania na boisku wyraźnie dominowali zawodnicy „Kolejorza” . Co więcej, po kwadransie gry statystyki posiadania piłki mogły szokować. Aż 72% czasu przy piłce byli piłkarze w niebiesko-białych koszulkach. Lech prowadził grę i strzelał bramki. W 16. minucie Semir Stilić mocnym uderzeniem zza pola karnego nabił Rafała Murawskiego, który biodrem skierował piłkę do bramki bezradnego Bogusława Wyparły. Ta dwójka miała swój udział także przy drugim trafieniu Hermana Rengifo. Peruwiański snajper w 40. minucie po podaniu Murawskiego z najbliższej odległości podwyższył wynik spotkania.
Po przerwie obraz gry uległ zmianie. Zmobilizowani w szatni przez Marka Chojnackiego gospodarze dłużej utrzymywali się przy piłce, próbując znaleźć jakiś skuteczny sposób na dobrze dysponowaną defensywę Lecha. Sporo zamieszania na połowie gości sprawiał były napastnik Górnika Zabrze, Dawid Jarka, a także waleczny Mariusz Mowlik, którego brat, Łukasz, jest kierownikiem „Kolejorza”. Lechici ograniczyli się do przeszkadzania rywalom, co znacznie wpłynęło na jakość spotkania. Dopiero wejście Piotra Reissa ożywiło poczynania graczy z Wielkopolski. Symbol Lecha najpierw popisał się dokładnym prostopadłym podaniem do Roberta Lewandowskiego, a kilka minut później przypomniał kibicom o tym, z czego był najbardziej znany, czyli o skuteczności pod bramką. Popularny „Rejsik” ustalił wynik meczu, tym samym powiększając do 108 goli swój dorobek w Ekstraklasie.
W meczu Śląsk – Cracovia faworytem byli gospodarze. Wrocławianie podbudowani zwycięstwami nad GKS-em Bełchatów i Górnikiem Zabrze liczyli na łatwe zwycięstwo nad fatalnie spisującą się na wyjazdach drużyną Stefana Majewskiego. Mecz był bardzo wyrównany, a na boisku nie brakowało walki, czego dowodem jest czerwona kartka, jaką ukarany został Przemysław Kulig. Spotkanie rozstrzygnęło się w pierwszych 45 minutach po bramkach Dariusza Sztylki i Pawła Nowaka (bezpośrednio z rożnego). Remis wydaje się wynikiem sprawiedliwym, odzwierciedlającym przebieg boiskowych wydarzeń.