Dominik Furman – czy to jego ostatnia szansa na zagraniczny sukces?


Dominik Furman spróbuje swoich sił w tureckiej Süper Lig

22 sierpnia 2020 Dominik Furman – czy to jego ostatnia szansa na zagraniczny sukces?
Rafał Rusek / PressFocus

Dwie poprzednie próby nie były udane, jednak teraz, po dobrych kilku latach w Wiśle Płock – Dominik Furman postanowił ponownie spróbować swoich sił w silniejszej lidze. 28-letni pomocnik obrał kierunek turecki i związał się umową z Genclerbirligi SK. Klub ze stolicy wydaje się dla niego bardzo dobrą opcją i można oczekiwać, że tym razem nie będzie musiał szybko wracać. 


Udostępnij na Udostępnij na

Osiem lat temu wydawało się, że kariera Furmana potoczy się zgoła inaczej. Gdy w wieku 20 lat wywalczył sobie miejsce w pierwszym składzie Legii Warszawa, dosyć szybko stołeczni kibice zaczęli go wychwalać, a nawet nazywać gwiazdą zespołu. Sam zawodnik nie brał tych pochlebnych wypowiedzi bardzo do siebie i wydawał się naprawdę bardzo poukładany. Jego silna mentalność zaowocowała także otrzymaniem opaski kapitana w reprezentacji U-21.

Zagranica zweryfikowała umiejętności 

Dalsze losy Dominika Furmana nie były zaskakujące. Dzięki dobrej grze w czołowym klubie ligi zapracował na transfer do francuskiego Toulouse FC, gdzie witano go okładką zatytułowaną „le nouveau Beckham” – czyli nowy Beckham. Czym było to spowodowane? W klubie zachwycali się jego idealną precyzją zagrań, szczególnie ze stałych fragmentów gry.

W teorii Furman trafił wtedy do zespołu, który lubił dużo operować piłką i wydawało się, że to będzie strzał w dziesiątkę. Brutalna weryfikacja nastąpiła jednak bardzo szybko, a wszystko spowodowane było głównie kwestiami fizycznymi. Trener Alain Casanova wprost krytykował brak postępów motorycznych i taktycznych u środkowego pomocnika i nie zamierzał dawać mu wielu szans – bo po prostu na to nie zasługiwał. Szybko padła stawiana teza, że Furman jest zawodnikiem uniwersalnym w środku pola, gdyż zdaniem francuskiego trenera polski zawodnik był za mało wytrzymały na pozycji defensywnego pomocnika, a do tego za mało dynamiczny grając wyżej.

Sytuacja w klubie z Tuluzy załamywała Furmana, co było widać w jego wypowiedziach – szczególnie jednej, dla portalu „Super Express”, z końcówki 2014 roku.

Chcę się podnieść, ale przyznaję, że jestem teraz na dnie. I tkwię w nim po same uszy. To jest dno. Masakra. Wiele bym dał, żebym teraz mógł po prostu pograć. Strasznie brakuje mi meczów. Biorę pod uwagę nawet powrót do ekstraklasy. Nie będę mówił, że polska liga jest zła, bo bym skłamał. Są fajne stadiony, przychodzą do niej coraz lepsi zawodnicy. A poza tym czasem warto zrobić jeden krok w tył, żeby postawić dwa do przodu.

I właśnie we wspomnianej ekstraklasie wychowanek Szydłowianki wrócił do regularnej gry, gdy wypożyczyła go Legia – najpierw na rundę wiosenną, a potem na kolejny sezon z opcją późniejszego wykupu. Niestety z czasem też i tam pojawiły się problemy, bo w pewnym momencie środkowy pomocnik zaczął tracić uznanie w oczach trenera Czerczesowa, który lepiej zapatrywał się na Stojana Vranjesa, Ariela Borysiuka i Tomasza Jodłowca. Ostatecznie doszło do tego, że w trakcie zimowej przerwy Legia postanowiła skrócić wypożyczenie, bo i tak nie brała pod uwagę ewentualnego wykupienia Furmana po sezonie.

Zawodnik dobry tylko w ekstraklasie?

Kolejną deską ratunku dla naszego zawodnika miało być wypożyczenie na pół roku do broniącego się przed spadkiem z Serie A Hellasu Verona. Mówiło się, że tam będą duże szanse na grę w pierwszym składzie i oczekiwano dobrej współpracy na boisku z Pawłem Wszołkiem, który zdobył zaufanie trenera Luigiego Delneriego. Cóż, na oczekiwaniach się tylko skończyło, ponieważ także i poziom Serie A przerósł Furmana, a fakt otrzymania tylko kilkunastu minut w ostatnim spotkaniu sezonu, gdy spadek był pewny, pokazał, że czas wrócić na dobre do kraju.

Tak się oczywiście stało. Furman najpierw został wypożyczony z Toulouse do Wisły Płock, która rok później ściągnęła go na stałe, podpisując z nim trzyletni kontrakt. Środkowy pomocnik ponownie bardzo odżył na polskich boiskach i stał się prawdziwym liderem środka pola, a także całego zespołu. Nie brakowało sytuacji kontrowersyjnych z jego udziałem, bo jego nasilający się trudny charakter powodował dużo problemów szczególnie z sędziami.

Patrząc jednak tylko na kwestie boiskowe, Furman spisywał się na tyle dobrze, że z czasem zwrócił na siebie uwagę selekcjonera Jerzego Brzęczka. Na obserwacji się nie skończyło i w październiku zeszłego roku, gdy kontuzji doznał Karol Linetty, to właśnie zawodnik Wisły Płock dostał powołanie, na które czekał aż siedem lat (wtedy rozegrał dwa spotkania towarzyskie, w jednym nawet asystował). To wzbudziło rzecz jasna kontrowersje wśród kibiców, ale patrząc na jego wpływ na grę płocczan, na upartego można było tę decyzję wybronić.

Turcja ostatnio sprzyja polskim piłkarzom

Dobra forma w Wiśle Płock pobudzała u Furmana myśli o jeszcze jednej zagranicznej próbie. Na korzyść działała wygasająca z końcem ubiegłego sezonu umowa pozwalająca na dużą elastyczność w ewentualnych rozmowach z innymi klubami. Jeszcze w lipcu najgłośniej było o ewentualnych przenosinach do Hajduka Split. To okazało się jednak tylko plotką, a niedawno na jaw wyszły potwierdzone informacje, że były zawodnik Wisły Płock będzie kontynuował swoją karierę w Turcji. Z tej ligi wpłynęły dwie oficjalne oferty – z Göztepe SK, a także z Genclerbirligi Ankara. Wybór padł na klub ze stolicy kraju, z którym Furman związał się trzyletnią umową.

Nowy klub polskiego pomocnika w ostatnich latach z reguły zajmował miejsce w rejonach środka tabeli, a gdy dwa lata temu przytrafił im się słabszy sezon zakończony spadkiem, już po roku zdołali wywalczyć awans. Wydaje się, że tym razem wyjazd Furmana nie okaże się rozczarowaniem, a na jego korzyść działa fakt, iż w Ankarze spotka trójkę Polaków (Konrada Michalaka, Michała Pazdana i Daniela Łukasika) występujących u lokalnego rywala – MKE Ankaragücü, którzy na pewno pomogą mu w szybkiej aklimatyzacji.

Genclerbirligi nie słynie z wielkich gwiazd jak na tureckie warunki, jednak ostatnio postanowili sięgnąć po dobrze znanego snajpera Giovanniego Sio, który będzie miał za zadanie poprawić skuteczność. Z tym zespół z Ankary nieco miewał problemy w poprzednim sezonie, gdyż tylko cztery drużyny z całej stawki miały na koncie mniej trafień od niego. Tu też kluczową kwestią mogą okazać się stałe fragmenty gry, dlatego Furman po prostu musi być tam postrzegany jako zawodnik wyjściowej jedenastki.

W ostatnich latach tureckie boiska raczej sprzyjają polskim zawodnikom. Najlepsze wrażenie pozostawił tam po sobie Adam Stachowiak, który po wywalczeniu awansu z Denizlisporem momentami bardzo dobrze bronił w najwyższej klasie rozgrywkowej. W tym samym klubie nadal grywa Radosław Murawski będący ważną postacią środka pola. Wspomniana wyżej trójka z Ankaragücü też w miarę dobrze sobie poczynała, mimo iż ich klub utrzymanie otrzymał w prezencie od władz ligi (po zakończonym sezonie zrezygnowano ze spadków – powodem pandemia). Jedynym minusem były występy Kamila Wilczka w barwach Göztepe SK, ale na jego szczęście zdołał się on już uwolnić i wrócił na stare śmieci do Danii.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze