Dokąd zmierza Cracovia Dawida Kroczka?


Współpraca Dawida Kroczka z Mateuszem Dróżdżem może elektryzować kibiców, a początek sezonu „Pasów” raczej rozwiewa obawy

16 sierpnia 2024 Dokąd zmierza Cracovia Dawida Kroczka?
Marta Badowska / PressFocus

Dawid Kroczek zapewnił Cracovii utrzymanie w poprzednim sezonie, choć wchodził do pierwszej drużyny w bardzo trudnej sytuacji. Następnie spośród całej plejady nazwisk to właśnie on okazał się wyborem Mateusza Dróżdża – prezesa „Pasów”. Pod jego przywództwem Cracovia rozpoczęła nowy sezon. Czy zamieszanie na szczeblach organizacyjnych w klubie wpłynęło na postawę boiskową drużyny Dawida Kroczka? O tym w poniższym artykule.


Udostępnij na Udostępnij na

Poprzedni sezon zdecydowanie nie był dobry dla zespołu „Pasów”. Cracovia znacząco obniżyła loty na boisku, lecz sporo działo się również w gabinetach działaczy. Po śmierci prof. Filipiaka klub długo szukał nowego prezesa. Gdy już ogłoszono Mateusza Dróżdża, osoba nowego szefa również wywołała sporo kontrowersji. Zawirowania właścicielskie, owiana tajemnicą przyszłość klubu i wątpliwości wokół finansów sprawiły, że boiskowa sytuacja drużyny zeszła na dalszy plan. A wyniki ekipy prowadzonej przez Jacka Zielińskiego z pewnością dobre nie były.

W momencie obejmowania prezesury przez Dróżdża w styczniu 2024 roku Cracovia znajdowała się na 13. miejscu w tabeli, a przewaga nad strefą spadkową wynosiła zaledwie trzy punkty. Powodów do optymizmu nie dawała też seria „Pasów”. Piłkarze nie potrafili wygrać meczu od sierpnia 2023 roku. Nowy prezes wchodził więc do środowiska, w którym zdecydowanie nie działo się dobrze (choć oczywiście na konferencjach prasowych bił od niego optymizm). Dróżdż zapowiadał między innymi budowę frekwencji na stadionie, zmiany w sklepie klubowym, bonusy dla posiadaczy karnetów oraz budowę w klubie tożsamości z prawdziwego zdarzenia. Na dodatek podkreślał, że trzeba wyciągać z szaf wszystkie trofea, a historia klubu ma być integralną częścią „Pasów”. Wszystkie huczne obietnice firmował pięknie brzmiącym hasłem.

„Cracovia od nowa”

To wszystko naprawdę dobrze się zapowiadało, ale dla kibiców najważniejsza była postawa boiskowa drużyny. A ta znacznie odbiegała od oczekiwań fanów. Po efektownym triumfie nad Radomiakiem 6:0 na inaugurację grania na wiosnę drużyna Jacka Zielińskiego ponownie przestała wygrywać. To zdecydowanie nie poprawiało złej atmosfery panującej wówczas w klubie. Dróżdż mimo zapowiedzi wspierania pionu sportowego już w lutym pożegnał się ze Stefanem Majewskim (dyrektorem sportowym). Dodatkowo coraz głośniej mówiło się o tym, że umowa z Jackiem Zielińskim, wygasająca w czerwcu 2024 roku, nie zostanie przedłużona. Szkoleniowiec Cracovii nie miał najlepszych warunków do pracy. Kadra zespołu odbiegała od oczekiwań, a na dodatek media ciągle wymieniały potencjalnych zastępców Zielińskiego. Opinia publiczna była przekonana, że po sezonie na stanowisku trenera „Pasów” zasiądzie Dawid Szulczek. Pojawiały się również głosy mówiące o ponownej współpracy Dróżdża z Januszem Niedźwiedziem.

Zmiana potrzebna była jednak szybciej. Postawa boiskowa Cracovii była tak zła, że cały projekt „Cracovia od nowa” stanął pod znakiem zapytania. Widmo spadku było tak bliskie, że wszystkie plany mogłyby pogrążyć się w pierwszoligowej mgle. Zespół Jacka Zielińskiego przez wiele tygodni nie potrafił wygrać meczu, a straty punktów przytrafiły się nawet z Koroną Kielce i Wartą Poznań, czyli zespołami wymienianymi w gronie kandydatów do spadku. 5 kwietnia 2024 roku „Pasy” w pozbawionym ambicji stylu zremisowały z ŁKS-em Łódź. Strata punktów z najgorszą drużyną ligi na dobre wmieszała Cracovię w tzw. walkę o spadek. Sytuacja drużyny nie była dobra, bo w następnych kolejkach „Pasy” miały mierzyć się z drużynami z czołówki. Na rozkładzie Cracovia miała m.in. Jagiellonię Białystok i Lecha Poznań. Wobec tego Dróżdż zdecydował się na drastyczny krok i przedwcześnie zakończył współpracę z trenerem Jackiem Zielińskim. W jego miejsce na ostatnie kolejki miał wejść trener rezerw Cracovii – Dawid Kroczek.

Problemy z licencją i utrzymanie

Wydawałoby się, że Kroczek jest najlepszym możliwym strażakiem na ostatnie kolejki. Był w strukturach klubu, prowadził rezerwy, a na dodatek sprowadzony został przez nowego prezesa, więc nie powinno dochodzić między tą dwójką do żadnych większych spięć. Problemy pojawiają się jednak, gdy dodamy, że rezerwy „Pasów” wówczas jeszcze nie istniały. Na dodatek Dawid Kroczek nie miał wówczas potrzebnej licencji UEFA PRO, by prowadzić zespół na poziomie ekstraklasy. Cracovia była jednak przygotowana na to, że może potrzebować nowego trenera na kilka ostatnich kolejek. By uniknąć gargantuicznej kary finansowej, stworzyła fikcyjny duet trenerski. Dawid Kroczek miał współprowadzić drużynę wraz z Tomaszem Jasikiem, jednym z asystentów Zielińskiego. A Jasik jako asystent mógł prowadzić zespół na poziomie ekstraklasy. W praktyce oczywiście to Kroczek był jedynym szkoleniowcem drużyny, ale tak prowizoryczne formowanie sztabu wskazywało na to, że na pewno jest to rozwiązanie tymczasowe.

Nowy trener zaczął swoją przygodę fantastycznie, wygrał bowiem z Jagiellonią Białystok 3:1. Był to jedynie efekt nowej miotły, tydzień później przytrafiła mu się bowiem porażka z kandydatem do spadku: Puszczą Niepołomice. Drużyna Dawida Kroczka była jedną z najbardziej nieokrzesanych i nieprzewidywalnych ekip. „Pasy” potrafiły wygrać z przyszłym mistrzem Polski, a także rozgromić na własnym stadionie rozpędzony Górnik Zabrze Jana Urbana aż pięcioma bramkami. Z drugiej strony Cracovia potrafiła też frustrować swoich kibiców wstydliwymi porażkami między innymi ze Śląskiem Wrocław aż 4:0. Ale w ogólnym rozrachunku końcówka sezonu w wykonaniu drużyny Dawida Kroczka była przyzwoita. Tabela PKO Ekstraklasy od momentu przejęcia zespołu przez trenera z rezerw plasowała Cracovię na 12. miejscu z wynikiem 10 punktów w siedmiu spotkaniach. Była to lepsza końcówka niż ta w wykonaniu chociażby Lecha Poznań czy Rakowa Częstochowa. Ostatecznie „Pasy” zapewniły sobie utrzymanie w przedostatniej kolejce ligowej. Dawid Kroczek wykonał swoje zadanie.

Zależności

Już 23 maja 2024 roku w mediach społecznościowych klubu ogłoszono przedłużenie współpracy z trenerem Kroczkiem. Mimo całej giełdy nazwisk, które przewijały się wokół klubu, prezes Dróżdż zdecydował się właśnie na Kroczka, wokół którego panowało przekonanie, że na pewno będzie pierwszym trenerem tylko tymczasowo. Uważam, że to bardzo sprytna zagrywka autora projektu „Cracovia od nowa”. Dawid Kroczek jest bardzo świeżym nazwiskiem na tzw. karuzeli trenerskiej w PKO Ekstraklasie. W związku z tym nie ma jeszcze wyrobionej marki, która predestynowałoby go do rychłego podjęcia współpracy z innym klubem z najwyższego szczebla rozgrywkowego. Cracovia jest więc obecnie „być albo nie być” na poziomie ekstraklasy dla niedoświadczonego w polskiej elicie szkoleniowca.

Prezes w szatni

Z kolei Mateusz Dróżdż znany jest z tego, że często wchodzi do szatni zespołu. Wbrew przekonaniu, że miejsce prezesa jest w gabinecie. Szerokim echem odbił się wpis Kamila Glika w mediach społecznościowych po przegranym meczu z Ruchem Chorzów z końcówki poprzedniego sezonu. Stoper „Pasów” pisał, że poczuł się wówczas bardzo poniżony, a po tamtej wstydliwej porażce ze spadkowiczem Dróżdż wybrał się do szatni zespołu i padło tam kilka mocnych słów. Zbigniew Boniek posądził wówczas Dróżdża o oskarżenie swoich zawodników o celowe przegranie tego spotkania.

Dróżdż podczas swojej pracy w Zagłębiu Lubin czy Widzewie Łódź również był postacią bardzo medialną i często widywano go poza gabinetem. W Cracovii Dawid Kroczek nie ma tak mocnego nazwiska, by skutecznie przeciwstawić się odważnej polityce prezesa. Nie zagościł jeszcze na stałe na ekstraklasowej karuzeli trenerskiej, więc zdany jest na łaskę lub niełaskę Mateusza Dróżdża. Łączeni wcześniej z Cracovią Dawid Szulczek i Janusz Niedźwiedź udowodnili już swoją wartość na najwyższym poziomie rozgrywkowym w Polsce. Oznacza to, że w przeciwieństwie do Dawida Kroczka prędzej lub później byliby rozchwytywani przez ekstraklasowe kluby. Przedłużeniem współpracy z tym szkoleniowcem prezes Dróżdż zapewnił sobie dużo większy wpływ na szatnię na stadionie Cracovii. Dawid Kroczek nie ma możliwości, by przeciwstawić się prezesowi.

Defensywne granie

Z drugiej strony Dawid Kroczek to idealny szkoleniowiec, z którym Cracovia może sobie pozwolić na pragmatyczny styl gry. „Pasy” nie mają składu personalnego, by grać piękny i otwarty futbol. Zdecydowanie brakuje im kreatywnego rozgrywającego, który pozwoliłby na bardziej wyrafinowaną grę w ofensywie. Dokonywane latem transfery również nie wskazywały „Pasom” innego kierunku niż oparcie się na indywidualnych umiejętnościach napastników. Należy jednak podkreślić, że „Pasy” mogą pozwolić sobie na futbol oparty na defensywie, ponieważ między słupki sprowadzony został Heinrich Ravas. Były bramkarz Widzewa odchodził jako jedna z gwiazd PKO Ekstraklasy. Sprowadzenie Słowaka, uczestnika Euro 2024, do Krakowa można uznać za duży sukces. W tej sytuacji nawet przy błędach krakowskiej defensywy taki specjalista w bramce sprawia, że pomyłki obrońców są dużo mniej kosztowne.

Cracovia we wszystkich dotychczasowych meczach w tym sezonie oddawała piłkę rywalom i broniła się bardzo nisko. Atakowała zazwyczaj tylko trójką zawodników. Tak niskie ustawienie defensywy nawet ma sens ze względu na postać Kamila Glika. Były reprezentant Polski ma doświadczenie i umiejętności, by być liderem krakowskiego zespołu, ale wiek i motoryka nie pozwalają mu już na skuteczne ściganie się z napastnikami rywali. W tym sezonie przeszedł też z drużyną okres przygotowawczy i trzeba tylko liczyć na to, że zdrowie będzie mu dopisywać.

Problemy pomocników

Asekuracyjnie zazwyczaj nastawiona jest również linia pomocy „Pasów”. Zarówno Patryk Sokołowski, jak i świeżo sprowadzony Irakijczyk Al Ammari to zawodnicy o inklinacjach defensywnych. Nie podejmują się wyrafinowanego rozgrywania piłki. Niestety praca w destrukcji tych panów również może pozostawiać trochę do życzenia. W meczu z Widzewem aż dwie bramki Cracovia straciła po strzałach z dystansu. Zarówno Jakub Łukowski, jak i Fran Alvarez mieli zdecydowanie za dużo miejsca przed polem karnym Cracovii. Trzeba przyznać, że linia pomocy „Pasów” w chwili obecnej jest bardzo niepewna. Al Ammari miał wnieść w tę formację nową jakość, a po czterech rozegranych spotkaniach sprawia wrażenie dosyć elektrycznego w defensywie i niefrasobliwego przy wyprowadzeniu piłki. Zgromadził już na swoim koncie dwie żółte kartki, a asysta do Mikkela Maigaarda była raczej dziełem przypadku.

Ofensywne trio

Wobec braku typowego kreatywnego pomocnika Cracovia naprawdę rzadko atakuje pozycyjnie. W związku z tym „Pasy” rozgrywają piłkę bardzo wertykalnie i bezpośrednio. Kilkoma podaniami drużyna Dawida Kroczka stara się przedostać pod pole karne przeciwnika. Bardzo często na długie zagrania decydują się stoperzy: na 4. miejscu w PKO Ekstraklasie pod względem podań do przodu znajduje się Rumun Virgil Ghita. Zdecydowanie nie jest to widowiskowy pomysł na futbol, ale Cracovia ma odpowiednich wykonawców. W pierwszych czterech kolejkach w Krakowie wykrystalizował się podstawowy skład personalny w ataku. Pewniakiem do gry jest Benjamin Kallman, który wszystkie dotychczasowe mecze rozpoczynał w pierwszym składzie. Po dobrych występach swoje miejsce w podstawowej jedenastce obronili również Filip Rózga oraz nowy nabytek Mick van Buren. Ich współpraca wygląda naprawdę harmonijnie i daje powody do optymizmu kibicom Cracovii.

Zarówno Benjamin Kallman, jak i Mick van Buren należą do rosłych i silnych napastników. Mierzą odpowiednio 182 oraz 184 centymetry wzrostu. Nie boją się bezpośredniej walki o piłkę z obrońcami rywali, co widać w statystyce stoczonych pojedynków z oficjalnej strony PKO Ekstraklasy. Zdecydowanym liderem jest w niej Mick van Buren, a na 3. miejscu uplasował się Benjamin Kallman. Obaj są również w czołówce pod względem liczby starć w powietrzu. Po długiej piłce zagranej z linii obrony bardzo często potrafią utrzymać się przy piłce i uruchomić celnym podaniem któregoś ze swoich partnerów. Oprócz wartości dodanej w fazie budowania ataku obaj napastnicy są też na początku sezonu bardzo skuteczni. Mick van Buren na swoim koncie ma już dwa trafienia, Kallman trafiał do siatki tylko raz, ale Fin do swojego dorobku dołożył jeszcze asystę.

Cudowny młodzieżowiec

Ale Cracovia nie gra duetem napastników. Bardzo ważną rolę w ataku odgrywa również Filip Rózga. Młodzieżowiec „Pasów” jest wciąż napiętnowany po swoim wybrykiem alkoholowym z mistrzostw świata w Indonezji, ale robi wszystko, by mówiono o nim przez pryzmat umiejętności boiskowych. Wykorzystuje swoją dynamikę w walce o tzw. drugie piłki po pojedynkach główkowych toczonych przez starszych kolegów z ataku. Widać u niego dużą determinację i agresję w doskoku do rywala. Jego skoki pressingowe są jednym z powodów, dla których Cracovia jest aktualnie niechlubnym liderem PKO Ekstraklasy pod względem liczby fauli. Filipowi Rózdze brakuje trochę spokoju i dokładności pod bramką rywala. Jeśli zacznie wykańczać swoje sytuacje bramkowe, w których potrafi się znaleźć, „Pasy” mogą mieć z niego dużo radości. Później w Krakowie liczyć też można na duży zysk ze sprzedaży tego młodego piłkarza.

Młodzieżowa bolączka

Można też uznać, że determinacja i walka o piłki Filipa Rózgi są dla Cracovii problemem. Bardzo wybiegany młody ofensywny pomocnik ani razu w tym sezonie nie rozegrał meczu w pełnym wymiarze czasowym. Jest to dla ekipy Dawida Kroczka zmartwienie, ponieważ to właśnie Rózga jest jedynym młodzieżowcem, który do tej pory gwarantował minuty potrzebne do wypełnienia limitu. Bartosz Biedrzycki, czyli drugi zawodnik spełniający te kryteria, zadebiutował dopiero w ostatnim spotkaniu z Koroną Kielce. Warto dodać, że wszedł na boisko zaledwie na minutę. Dla Cracovii może to być poważny problem, bo w poprzednim roku na światło dzienne wyszło spore zadłużenie klubu. Comarch musi więc skupić się na spłacie zobowiązań, a finansowanie nowych wydatków zeszło na dalszy plan. „Pasy” nawet po sprzedaży Patryka Makucha za 1 mln euro nie mogą sobie pozwolić na spektakularne transfery gotówkowe.

Mateusz Dróżdż nie ma więc takiego komfortu, by tak jak Michał Świerczewski po prostu zapłacić karę za brak wypełnienia limitu młodzieżowców. Jest to dla klubu trochę kompromitująca sytuacja, szczególnie że w styczniu tego roku nowy prezes na konferencji prasowej podkreślał, że Cracovia ma być oparta na piłkarzach z akademii. Mówił też, że wyniki drużyn juniorskich nie mają znaczenia, a liczy się wyłącznie eksport utalentowanych piłkarzy do pierwszej drużyny. A tych, poza Filipem Rózgą, w chwili obecnej brakuje.

Quo vadis, Cracovio?

„Pasy” Dawida Kroczka grają futbol bałamutny, ale jest to podyktowane kadrą, jaką udało się skompletować pionowi sportowemu. Trzeba również pamiętać, że Cracovia w poprzedniej kampanii przed spadkiem z ligi obroniła się dopiero w przedostatniej serii gier i należy ją traktować jako drużynę z dolnej połowy tabeli. Trener Kroczek pokazuje na początku sezonu, że priorytetem jest dla niego pozytywny wynik na koniec i skuteczna defensywa. Na ofensywną grę i dominację nad przeciwnikiem w chwili obecnej Cracovia liczyć nie może.

Nie jest to zły kierunek dla Cracovii. W ciągu ostatniego roku w klubie zadziało się bardzo dużo. Wiele było zmian na szczeblach właścicielskich i organizacyjnych. W związku z tym sezon 2024/2025 jest typowym sezonem przejściowym. Dawid Kroczek ma zapewnić drużynie spokojny ligowy byt. W tym czasie Mateusz Dróżdż bez strachu o większe konflikty ze szkoleniowcem może skupić się na reformowaniu „Pasów” od strony organizacyjnej. Wszyscy kibice oczekują, by Cracovia miała zdecydowanie większe ambicje. W tym jednak wypadku najlepszą opcją wydaje się spokojny marsz do przodu, w kierunku górnej połowy tabeli. Aspiracje krakowskiego klubu na pewno sięgają wysoko, ale najpierw w Cracovii powinny powstać zdrowe fundamenty. A na budowę takich pozwala właśnie oddanie drużyny trenerowi Dawidowi Kroczkowi.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze