Dlaczego Augsburg powinien być odpowiednim klubem dla Gikiewicza?


Rafał Gikiewicz oficjalnie został nowym piłkarzem Augsburga. To nie jest najmocniejszy klub Bundesligi, ale Polak powinien mieć tam zagwarantowane miejsce w pierwszym składzie

1 lipca 2020 Dlaczego Augsburg powinien być odpowiednim klubem dla Gikiewicza?
Bartosz Burski (iGol.pl)

FC Augsburg od przyszłego sezonu na pewno będzie jednym z lepiej oglądanych niemieckich klubów w Polsce. Wszystko to za sprawą Rafała Gikiewicza i jego odejścia z Unionu Berlin do wspomnianego zespołu z Bawarii. Z tego względu wielu kibiców na pewno ciekawi, jakie perspektywy będzie miał Polak i dlaczego Augsburg zdecydował się na 32-letniego bramkarza z tegorocznego beniaminka.


Udostępnij na Udostępnij na

Odpowiedź jest bardzo prosta – Gikiewicz odszedł z Unionu za darmo. A ponadto ciągle prezentuje bardzo solidny poziom. Ta mieszanka spowodowała, że niezbyt bogaty Augsburg nie mógł mieć większych wątpliwości co do tego transferu. Atutem Polaka był również fakt, że zasłynął przywiązaniem i lojalnością w stosunku do swoich pracodawców. Gikiewiczowi przy dobrej formie nie powinna grozić ławka rezerwowych.

Deficyt na pozycji bramkarza

W kontekście Augsburga warto nadmienić, że bramkarz był najsłabiej obstawioną pozycją w całej drużynie, a kierownictwo już od pewnego czasu próbowało walczyć z tą słabością. Swego czasu pewniakiem na bramce był Marwin Hitz. Jednak po sezonie 2017/2018 Szwajcar postanowił poszukać swojej szansy w Borussii Dortmund, w której jest obecnie rezerwowym.

W pierwszej części kolejnego sezonu powstała na tej pozycji wyrwa. Manuel Baum szukał różnych rozwiązań. Swoje szanse dostali Andreas Luthe i Fabian Giefer. Jednak obaj nie prezentowali odpowiedniego poziomu, poza tym ze względu na wiek nie widać było nadziei na rozwój w przyszłości. W drugiej połowie rozgrywek miejsce w bramce zajął wypożyczony z Hoffenheim Gregor Kobel, który był już trochę lepszym rozwiązaniem. Jednakże tylko tymczasowym. W sezonie 2019/2020 młody bramkarz grał już w Stuttgarcie, któremu pomógł awansować do Bundesligi.

Tymczasem Augsburg zdecydował się na poważniejszy zakup. Wydał aż 7,5 mln euro i wykupił Tomasa Koubka ze Stade Rennais. Transfer wydawał się strzałem w dziesiątkę i miał zapewnić dużą jakość na kolejne lata. Jednak Czech po przyjściu do Bundesligi nie spełniał oczekiwań. Kolejne gafy i kiepska seria zespołu z Bawarii spowodowały, że Martin Schmidt po prostu musiał do dokonać zmiany. Swoją kolejną szansę dostał Andreas Luthe. Taki układ kontynuował nowy trener Heiko Herrlich.

Te wszystkie składowe zdecydowały o tym, że Augsburg ponownie zaczął poszukiwać bramkarza. Niezadowolenie z zagranicznych zakupów przeważyło. Tym razem postawiono na kogoś sprawdzonego i znanego w kraju. Rafałowi Gikiewiczowi trafiła się dobra okazja. Dopytaliśmy o okoliczności naszego byłego korespondenta z Augsburga – Bartosza Burskiego.

Wydaje się, że Gikiewicz nie powinien mieć problemów, by pokonać w sportowej rywalizacji swoich konkurentów do gry w bramce i stać się niekwestionowanym numerem jeden. Pamiętać należy jednak, że od wielu lat defensywa Augsburga nie uchodzi za najszczelniejszą obronę w lidze. W zakończonym sezonie piłkarze FCA stracili średnio 1,85 bramki na mecz i w osiągnięciu lepszego rezultatu nie pomogło przemeblowanie niemal całej linii obrony (do zespołu latem trafili m.in. Lichtsteiner, Jedvaj, Suchy czy Uduokhai). Gikiewicz może mieć w wielu meczach zatem sporo roboty, ale to akurat dla niego żadna nowość, bo i w barwach Unionu na brak pracy nie mógł narzekać. Bartosz Burski

Stabilny skład, kilka wyróżniających się postaci

Augsburg nie jest absolutnie potęgą. Jednakże nie można zarzucić dyrektorowi sportowemu Stefanowi Reuerowi i włodarzom klubu z Bawarii braku stabilizacji. Klub gra w Bundeslidze od 2011 r. Od tego czasu przewinęło się w nim kilku solidnych graczy. Skład w obecnym formacie zaczął się formować mniej więcej dwa, trzy lata temu, już po fenomenalnym sezonie 2014/2015. Wtedy Augsburg pod wodzą Markusa Weinzierla zajął aż 5. miejsce w tabeli.

Obecnie najbardziej charakterystycznymi zawodnikami są: niedoceniany lewy obrońca Philipp Max, kapitan Alfred Finnbogason oraz następca Islandczyka w ataku Augsburga – Florian Niederlechner. Warto też zwrócić uwagę, że w kadrze jest dwóch zawodników, którzy występują w bawarskiej drużynie od początku jej przygody w Bundeslidze. Chodzi tutaj o skrzydłowego Andrego Hahna oraz zapomnianego już czeskiego pomocnika Jana Moravka.

Z klubu odejdą tylko trzy postacie: wcześniej wymienieni wypożyczeni Felix Udoukhai i Tin Jedvaj, a także doświadczony Stephan Lichtsteiner. Jednak, poza Gikiewiczem, Augsburg skorzystał z kolejnych okazji. Za darmo przyjdą zawodnicy, tak samo jak Polak, zaprawieni w bojach. Są to: defensywny pomocnik Tobias Strobl z Borussii Moenchengladbach oraz dotychczasowy boczny pomocnik Schalke 04 Daniel Caligiuri. Należy liczyć się też z kolejnymi wypożyczeniami oraz pojedynczymi transferami gotówkowymi.

Trener skrojony pod Augsburg

Heiko Herrlich będzie miał szansę pracy w klubie pasującym do niego pod względem umiejętności i stylu. Były trener Bayeru ma za sobą sukcesy w mniejszych klubach, m.in. awans z Jahn Regensburg do 2. ligi. W Leverkusen osiągał przyzwoite rezultaty, jednak kryzys w drugim sezonie i kiepski styl gry spowodowały odejście Herrlicha z bardziej uznanego klubu w 2018 r.

Bayer klub niczym z polskiej ligi

Niemiecki trener najczęściej ustawia drużynę w formacji 4-2-3-1 lub 4-4-2. Wydaje się to odpowiednim sposobem na Augsburg, który często jest zmuszany do defensywy. Ponadto jest to chyba dobry sposób na wykorzystanie indywidualnego potencjału danych piłkarzy. Może nie zagwarantuje to Herrlichowi i jego ekipie powtórzenia sukcesu Weinzierla z sezonu 2014/2015, ale raczej Augsburg powinien spokojnie trzymać się nad strefą spadkową.

Gikiewicz wygrał los na loterii

Niemieckie media plotkowały o transferze Polaka do Schalke lub HSV. Jednak w Schalke Rafał Gikiewicz nie miałby gwarancji gry w pierwszym składzie. Poza tym ta plotka od początku wydawała się wątpliwa ze względu na upodobanie włodarzy z Gelsenkirchen do promowania młodych bramkarzy. Z kolei HSV to byłoby zejście w dół – obecnie drużyna z Hamburga nie prezentuje jakości godnej Bundesligi. A sam Augsburg też ma swoje uroki.

Miałem przyjemność przez kilka miesięcy mieszkać w Augsburgu i z pewnością jest to miasto zupełnie inne od stołecznego Berlina. Na pewno bardziej swojskie, ale i przy tym dość urokliwe. Lokalni ludzie dość mocno identyfikują się z klubem, więc i tutaj Gikiewicz ma spore szanse, by szybko stać się ulubieńcem miejscowych kibiców. A jeśli polski bramkarz zapragnie na nowo poczuć klimat wielkomiejskiej aglomeracji, do Monachium dojedzie w zaledwie 40 minut. Trzymam kciuki, by Gikiewicz w Augsburgu osiągnął więcej niż Arkadiusz Milik, który w zespole z Bawarii nie błyszczał, ale był wówczas na zupełnie innym etapie kariery niż „Giki”. Bartosz Burski

Z tego względu Gikiewicz może mówić o szczęściu w nieszczęściu, że po odejściu z klubu, który pokochał, powinien mieć pewne miejsce w składzie drużyny z Bundesligi. Bo jeśli tylko będzie prezentował formę taką jak choćby w Unionie, to raczej nie straci swojej pozycji w pierwszej jedenastce. A także zyska szacunek kibiców, porównywalny jak w Berlinie.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze