Die Mutter aller Derbys!


27 września 2014 Die Mutter aller Derbys!

Z założenia wszystkie derby są wyjątkowe. Gdyby jednak zestawić ze sobą wszystkie historie, podteksty i animozje, naprawdę mało która rywalizacja może równać się z derbami Zagłębia Ruhry.


Udostępnij na Udostępnij na

Już samo nazywanie ich „matką wszystkich derbów’’ pokazuje, jak bardzo ceni się w Niemczech mecze pomiędzy Schalke Gelsenkirchen a Borussią Dortmund. Miano najstarszych derbów nad Łabą dzierżą rozgrywki pomiędzy Greuther Fürth i FC Nürnberg. To pojedynki Bayernu z Hamburgerem SV były nazywane niegdyś „derbami Niemiec’’. Ze względu na stały, wysoki poziom oraz lokalną nienawiść to właśnie Revierderby wyrosły na najbardziej wyczekiwane wydarzenie w Niemczech.

„Śmierć BVB’’, „Lehmann Judaszu!’’

Fanami mogą rządzić emocje. Czasami. Takie jest ich prawo i wszyscy to rozumieją. Nic nie wyzwala takich emocji, jak rywalizacja z lokalnym rywalem. Walka o prymat w mieście lub w regionie. Dortmund i Gelsenkirchen dzieli zaledwie 30 kilometrów. Oznacza to, że przy tak wielkiej aglomeracji jak Zagłębie Ruhry mieszkańcy obu miast właściwie codziennie stykają się ze sobą. Wszystko jest w porządku, dopóki nie nadejdzie czas derbów. „Śmierć BVB’’ – to jedno z łagodniejszych haseł wypisywanych i skandowanych przez kibiców Schalke. Dla nich Revierderby to w ostatnich latach jedna z niewielu okazji do radości. Znów są tymi mniejszymi, tak jak na początku swojej historii. Bo i cała otoczka wokół tych meczów nie miałaby miejsca, gdyby nie wątek historyczny. „Königsblauen’’ zawsze byli utożsamiani z klubem robotniczym, przede wszystkim górnikami. Tak zresztą rozpoczęła się ich działalność, co zresztą później do swojej propagandy wykorzystywały władze III Rzeszy, wspierające właśnie Schalke (dziwnym trafem w tamtym okresie klub z Gelsenkirchen zdobył aż sześć mistrzostw kraju). Pogardliwie nazywani „polaczkami’’, bo wśród piłkarzy i założycieli klubu znajdowało się wielu imigrantów z Mazur i okolic. Przez kogo tak nazywani? Oczywiście przez kibiców Borussii, których przedstawiciele najczęściej pochodzili z bogatej klasy średniej. Jakby tego było mało, Borussia była klubem antynazistowskim, co było w latach późniejszych zaczątkiem kolejnych konfliktów.

Nic dziwnego, że niełatwo mają piłkarze, którzy zmieniają klub na drużynę lokalnego rywala. Choć cokolwiek by nie mówić, było ich zaskakująco wielu, co też czyni tę rywalizację wyjątkową. Najbardziej znani z nich to: Reinhard Libuda, Rolf Russmann, Jens Lehmann, Andreas Möller, Christoph Metzelder i Felipe Santana. Oprócz Libudy, który odszedł z Schalke, by po trzech latach w BVB (zdobyty m.in. Puchar Zdobywców Pucharów), najwięcej zamieszania wywołał Lehmann. Były bramkarz reprezentacji Niemiec po dziesięciu latach gry w barwach „Königsblauen’’ na pół roku odszedł do Milanu, by zimą 1999 zamienić Mediolan na Dortmund. Fani oczywiście czegoś takiego nie byli w stanie wybaczyć. Słowa są zbędne, niech przemówi obraz.

Das kommt bei den Schalke-Fans natürlich überhaupt nicht gut an. Sie nennen ihn: Judas

(spox.com)

Zniszczyć marzenia rywala

Z drugiej strony to właśnie Lehmann jest głównym bohaterem chyba najbardziej znanego meczu w ramach Revierderby i najsłynniejszej akcji pojedynków pomiędzy Borussią a Schalke. 19 grudnia 1997, Jens stoi między słupkami bramki Schalke. Choć właściwie już nie, teraz jest w polu karnym rywala. Mamy ostatnią minutę meczu, goście przegrywają 2:1 i mają rzut rożny. Po dośrodkowaniu z powietrza uderza Linke, co okazuje się świetnym podaniem idealnie na głowę Lehmanna, który pakuje piłkę do bramki. Wybuch radości za bramką BVB oraz wśród rezerwowych „Königsblauen”. Oprócz tego, że Lehmann uratował drużynie punkt w derbach, to stał się pierwszym bramkarzem w historii Bundesligi, który zdobył gola z gry.

Co może być lepszego od zwycięstwa nad znienawidzonym rywalem? Jednoczesne odebranie mu mistrzowskiego tytułu. W przedostatniej kolejce sezonu 2006/2007 lider z Gelsenkirchen przyjechał do Dortmundu. Po bramkach Alexandra Freia i Euzebiusza Smolarka (co ciekawe, przy obu asystował Metzelder) Schalke przegrało 2:0 i oddało pozycję lidera na rzecz Stuttgartu, co oczywiście wprawiło w olbrzymią radość kibiców BVB. W ostatniej kolejce Stuttgart nie stracił punktów i został mistrzem Niemiec. Nic dziwnego, że piłkarze obu zespołów nie wymieniają się koszulkami.

Takich historii i smaczków wokół derbów Zagłębia Ruhry jest o wiele, wiele, więcej. Rost, broniący dwa karne, Rausch pogryziony przez psy, słynna wypowiedź Grosskreutza („Gdyby moje dziecko było kibicem Schalke, oddałbym je do domu dziecka”) czy ostatnio sprawa Kevina-Prince’a Boatenga. Ghańczyk jeszcze kilka lat temu deklarował się jako fan Borussii (grał w niej nawet przez pół roku), by po przejściu do lokalnego rywala kompletnie się tego wyprzeć. Więcej boiskowych historii możecie obejrzeć w poniższym filmiku.

Niezwykła atmosfera

Wiadomo, że przy każdym derbowym spotkaniu atmosfera jest wyjątkowa. Zaryzykuję jednak stwierdzenie, że takiej jak w Zagłębiu Ruhry nie ma nigdzie indziej. Co roku pojawiają się nowe pomysły fanów na dopieczenie swoim rywalom. Tydzień po wspomnianym już przeze mnie meczu, w którym Schalke straciło mistrzostwo, nad Veltins Arena przeleciała awionetka, ciągnąca wielki napis „Przez całe życie nie będziecie trzymać patery w ręku”. Rok wcześniej kibice z Gelsenkirchen „skroili” swoich rywali i na meczu derbowym zaprezentowali odwrócony do góry nogami transparent, wcześniej stale zdobiący Südtribüne na Signal Iduna Park. Innym razem, na dachu Veltins Arena znalazły się flagi BVB, za czym stali… robotnicy, którzy naprawiali dach, a byli kibicami klubu z Dortmundu.

To wszystko jest jednak niczym, wobec tego, co podczas meczów dzieje się na trybunach. Te kilkadziesiąt tysięcy na stadionie naprawdę potrafi zgotować piekło rywalom i ponieść do zwycięstwa swoich ulubieńców. Oprócz tradycyjnych wulgaryzmów i obelg pod adresem znienawidzonego klubu i jego kibiców nie brakuje też rac, a nie raz dochodziło do starć. „Popis” dali rok temu kibice Borussii, którzy zaczęli rzucać racę w sektor rodzinny Schalke oraz na boisko. Nie pomogły nawet prośby Romana Weidenfellera.

A tutaj jedna ze słynnych przyśpiewek kibiców BVB:

Dziś czeka nas odsłona numer 145 Revierderby. Derby Zagłębia Ruhry tym razem mają zostać specjalnie zabezpieczone przez dodatkowe oddziały policji, żeby uniknąć sytuacji podobnych do tych przedstawionych powyżej. A co będzie działo się na murawie? Można spokojnie założyć, że padnie sporo bramek – Schalke bez Höwedesa i Kolasinaca ma naprawdę spory problem i tylko świetna dyspozycja Fährmanna uratowała ich przed stratą gola w Bremie. Obrona BVB też, mówiąc delikatnie, nie jest monolitem, co udowodnił chociażby Stuttgart. Wydaje się, że wśród wszystkich kontuzji i innych niedyspozycji to gospodarze mają większą moc uderzeniową, w postaci Huntelaara, Meyera, Sama i Choupo-Motinga. Jednak dla tak nędznej obrony jak ta z Gelsenkirchen, nawet Grosskreutz, czy będący jeszcze nie w pełni formy Kagawa i Immobile mogą być poważnym zagrożeniem. Dlatego właśnie ten mecz powinien zakończyć się gradem bramek. Czego sobie i Wam życzę.

Najnowsze