W niekwestionowanie najciekawszym meczu minionej już kolejki podopieczni Juergena Kloppa pokonali drużynę prowadzoną przez Ole Gunnara Solskjaera. Jak zwykle w klasyku Premier League emocji nie zabrakło. Końcowy wynik jednak nie zaskoczył. Liverpool do spotkania przystępował w roli zdecydowanego faworyta.
Liverpool jako lider angielskiej ekstraklasy posiadał przed meczem aż 13-punktową przewagę nad drugim Manchesterem City. „Czerwone Diabły” zajmowały z kolei piątą lokatę, tracąc do odwiecznego rywala aż 27 punktów. Zwycięstwo bądź remis dla gości byłyby o tyle cenne, że zmniejszyliby oni stratę punktową do czwartej Chelsea i tym samym swoje szanse na udział w przyszłorocznej edycji Ligi Mistrzów.
Perspektywa przedmeczowa
Ole Gunnar Solskjaer już dwukrotnie mierzył się z Juergenem Kloppem na boiskach Premier League. Jak dotąd Norweg jeszcze nie przegrał z Niemcem, dwukrotnie bowiem w tych spotkaniach padał remis. Na uznanie zasługuje szczególnie podział punktów z tego sezonu. „Czerwone Diabły” jako jedyny zespół w trwającej kampanii zdołały zabrać w rozgrywkach ligowych drużynie „The Reds” choć punkt. Kibice ekipy z Old Trafford mogli mieć nadzieję na powtórzenie tej niespodzianki. Manchester United w bieżącym sezonie zdecydowanie lepiej radzi sobie w konfrontacjach przeciwko silniejszym przeciwnikom.
Dla Manchesteru United starcia na Anfield z historycznym rywalem nie należały jednak do najprzyjemniejszych w ostatnich latach. Biorąc pod uwagę wszystkie rozgrywki, „Czerwone Diabły” ostatnie starcie na wyjeździe wygrały w styczniu 2016 roku. Strzelcem jedynej wówczas bramki w ligowym starciu był legendarny napastnik klubu z Old Trafford, Wayne Rooney.
W obozie gospodarzy z kolei kibice mogli zastanawiać się, czy ofensywne trio zespołu wreszcie zagrozi Manchesterowi United. Sadio Mane, Roberto Firmino oraz Mohamed Salah błyszczą na boiskach całego świata, jednak w starciach z „Czerwonymi Diabłami” ich liczby nie należały do najlepszych.
Mané: 1 goal, 0 assists
Salah: 0 goals, 0 assists
Firmino: 0 goals, 1 assistLiverpool front three do not have the best PL record for the club against Man Utd. 😰
So, where will the goals come from? #SquawkaTalker
— Squawka (@Squawka) January 17, 2020
W pierwszej połowie brylowali obrońcy
Manchester United w pierwszych kilkunastu minutach spotkania podjął rękawice i dobrze wszedł w spotkanie, grając z przeciwnikiem jak równy z równym. Do momentu utraty bramki przez „Czerwone Diabły” mogliśmy oglądać klasyczny mecz „od bramki do bramki”. Ten stan rzeczy nie utrzymał się jednak długo. David de Gea musiał wyjmować futbolówkę z siatki już w 14. minucie spotkania. Strzelcem bramki był środkowy obrońca gospodarzy Virgil van Dijk. Przy tym trafieniu asystował mu inny piłkarz ostatniej linii Liverpoolu, Trent Alexander-Arnold.
Po stracie gola Manchester United zaczął bronić się całymi siłami. Murowanie własnej bramki w obliczu faktu, że to przeciwnik ma korzystny dla siebie wynik, kolejny raz podważyć może umiejętności trenerskie Ole Gunnara Solskjaera. Po golu van Dijka ekipa z Old Trafford ewidentnie straciła pomysł na ten mecz. Mimo to jeszcze przed przerwą goście mogli strzelić bramkę dającą remis. Andreas Pereira spóźnił się jednak z decyzją i nie wykorzystał dobrego podania od prawego obrońcy „Czerwonych Diabłów”, Aarona Wan-Bissaki.
Pozostając jeszcze przy pierwszej połowie spotkania, warto zwrócić uwagę na pracę arbitrów. Dwukrotnie musieli oni wziąć pod lupę bramki, które zdobyli gospodarze. W pierwszej sytuacji wspominany już van Dijk faulował bramkarza Manchesteru United, gol został jednak anulowany po interwencji systemu VAR. W kolejnej arbiter boczny trafnie dopatrzył się spalonego i tym samym bramka nie mogła zostać uznana za prawidłową.
5 – Trent Alexander-Arnold has assisted five league goals from dead-ball situations this season, the most of any player in Europe's top five leagues. Pinpoint. #LIVMUN pic.twitter.com/QCkjIlnmP7
— OptaJoe (@OptaJoe) January 19, 2020
Bohater ostatnich minut
Liverpool świetnie wszedł w drugą połowę spotkania, nie dając większych argumentów drużynie gości. Podopieczni Juergena Kloppa zdominowali szczególnie początek drugiej części meczu. Zawodnicy „Czerwonych Diabłów”, podobnie jak w pierwszej połowie spotkania, nie byli w stanie skutecznie zagrozić bramce przeciwnika, jednak byli o wiele bardziej aktywni w swoich akcjach i stworzyli sobie tym samym kilka szans bramkowych więcej.
Kiedy mecz zmierzał już ku końcowi i wydawało się, że wynik jest ustalony, ze świetną kontrą po rzucie rożnym gości ruszył Mohamed Salah, który pokonał bramkarza United i zdobył bramkę w 93. minucie spotkania. Dla Egipcjanina był to pierwszy gol w historii jego starć z ekipą z Old Trafford. Trafienie skrzydłowego Liverpoolu definitywnie ustanowiło wynik spotkania, w końcówce kibice gości mogli mieć nadzieję na inny końcowy rezultat, „Czerwone Diabły” miały bowiem swoje krótkie momenty.
Liverpool had seven shots in the first 10 minutes of the second half against Man Utd, more than they produced in the first 45 minutes (6). 😳
— Squawka (@Squawka) January 19, 2020
Końcowy wynik nie powinien być dla nikogo niespodzianką. Liverpool przed spotkaniem był zdecydowanym faworytem tego starcia, co udowodnił także już na boisku. Zarówno podopiecznych Ole Gunnara Solskjaera, jak i samego trenera czeka jeszcze sporo pracy, aby móc rywalizować przez całe 90 minut z tak świetnie dysponowanym przeciwnikiem, jakim w ostatnich miesiącach jest drużyna „The Reds”.