Przed rozpoczęciem trwającego sezonu Wojciech Lisowski został zawodnikiem katowickiej "GieKSy". Runda jesienna nie była udana dla całego zespołu i okres zimowy spędził on w strefie spadkowej. Co na temat dyspozycji katowiczan i okresu przygotowawczego mówi sam piłkarz? Czy w drużynie widać już zwiastuny poprawy?
Piłkarze GKS-u Katowice rozgrywki rozpoczynali pod wodzą Jacka Paszulewicza, który w zeszłym sezonie wyciągnął zespół z dołka na ligowy top. Ostatecznie katowiczanom nie udało się awansować do ekstraklasy, a w klubie byliśmy świadkami autorskiej rewolucji trenera Paszulewicza.
W trakcie tych zmian do drużyny przyszedł także bohater dzisiejszego wywiadu – Wojciech Lisowski, który uważany jest za jednego z czołowych defensorów 1. ligi, a ostatni sezon, w którym zdobył pięć bramek, zdaje się to potwierdzać. W Katowicach jednak nie wszystko ułożyło się tak, jakby chciał sam zawodnik.
Kto wlał w Pana miłość do futbolu i zachęcił do rozwijania swoich umiejętności w kierunku piłki?
Od małego byłem aktywnym dzieciakiem. Zdążyłem się załapać na czasy, kiedy przychodziło się do domu po szkole, rzucało plecak i biegło na podwórko. Praktycznie cały czas grałem z bratem i kolegami na boisku, które znajdowało się między blokami. Do profesjonalnego klubu zaprowadził mnie starszy sąsiad, który tam trenował. Tak zaczęła się moja przygoda z piłką
Niewątpliwie na Pana pozycji gra/grało wielu solidnych piłkarzy. Który z nich był dla Pana inspiracją w futbolu?
Kibicuję Realowi Madryt. Często patrzę na grę Daniego Carvajala, ale zdecydowanym idolem jest Sergio Ramos – urodzony przywódca.
Czy po upływie czasu nie żałuje Pan, że odszedł z Chojniczanki?
Nie, nawet tak nie myślę. Decyzję o transferze podjąłem świadomie. Uważałem, że potrzebuję nowego bodźca. To właśnie dlatego zdecydowałem się na taki ruch.
Jest Pan jednym z piłkarzy, którzy mieli okazję pracować zarówno z Jackiem Paszulewiczem, jak i obecnym szkoleniowcem, Dariuszem Dudkiem. Mógłby Pan zdradzić, czym wymienieni trenerzy się różnią, jeśli chodzi o intensywność treningów i przygotowanie mentalne?
Nie chciałbym oceniać pracy trenerów. Zdecydowanie warsztaty obu szkoleniowców się różnią i to w dużym stopniu, zarówno pod względem taktycznym, jak i motorycznym. Jeżeli chodzi o stronę mentalną, to sami wiemy, że jeśli będą dobre wyniki, to pewność siebie wzrośnie. Wszystko idzie w dobrym kierunku!
Co może powiedzieć Pan na temat swojej formy prezentowanej jesienią na boiskach 1. ligi?
Poprzednią rundę odciąłem grubą kreską. Nie miała tak wyglądać. Teraz patrzę tylko na to, co przede mną. Liczy się dla mnie regularna gra i jak najlepsze wyniki z „GieKSą”.
Czy z przebiegu obozu w Turcji widać już jakieś zwiastuny poprawy formy zespołu w stosunku do rundy jesiennej?
Tak jak mówiłem – wszystko, co już było, odcięliśmy grubą kreską. Jesteśmy już w etapie końcowym obozu w Turcji. Od stycznia mocno pracujemy i wyniki powoli widać. Jesteśmy pełni optymizmu i czekamy na start ligi. Na pewno na wiosnę będzie to inny zespół!
Najlepszym dla Pana sezonem był ten zakończony wiosną 2018, w którym zdobył Pan pięć goli w lidze. Czy myśli Pan, że jest w stanie wyrównać lub przebić to osiągnięcie?
Oczywiście, po to trenuję. Chcę się dalej rozwijać, a tamten sezon pokazał tylko, że jako obrońca także można wykręcić całkiem niezłe statystyki.
Czy wybiegając w przyszłość, wierzy Pan w transfer do ekstraklasy?
Chciałbym jeszcze spróbować swoich sił w ekstraklasie i nie musi być to transfer. Wierzę, że uda mi się to zrobić właśnie z „GieKSą”!