Debiutanci z Ukrainą? Nie oczarowali, ale nie zawiedli


W spotkaniu z Ukrainą zadebiutowali Przemysław Płacheta i Robert Gumny

12 listopada 2020 Debiutanci z Ukrainą? Nie oczarowali, ale nie zawiedli
Łukasz Sobala / PressFocus

Przemysław Płacheta i Robert Gumny. Co ich łączy oprócz wspólnego dnia debiutu w narodowej kadrze? W podobnym czasie wyjechali z Polski na Zachód, obaj przewyższali poziomem ekstraklasę, obaj są bardzo zdolni i są przyszłością polskiej reprezentacji, byli także niekwestionowanymi liderami polskiej młodzieżówki. Nadszedł czas, aby w końcu pokazać się w pierwszej reprezentacji.


Udostępnij na Udostępnij na

W spotkaniu z Ukrainą Jerzy Brzęczek zdecydował się dać szansę piłkarzom trochę mniej obytym z reprezentacyjną koszulką. Swoisty przegląd kadr. Selekcjoner chciał się zorientować, na kogo może liczyć, a komu brakuje jeszcze argumentów, aby przekonać go, że zasługuje na bilet na Euro. Tak więc od pierwszej minuty zobaczyliśmy dwóch debiutantów, Przemka Płachetę i Roberta Gumnego.

Nie rozegrali oni może jakiegoś wybitnego spotkania, tak jak cała reprezentacja, ale zaprezentowali się bardzo solidnie. Bardzo nieśmiało podnieśli rękę do góry, próbując załapać się jeszcze na wyjazd na mistrzostwa Europy. Teoretycznie wrota są jeszcze cały czas otwarte dla obu, ale wciśnięcie się tam będzie już bardzo trudne. W meczu z Ukrainą zabrakło czegoś ekstra. Tego efektu łał.

Zestresowany „Guma”

Może mało osób pamięta, ale Robert Gumny nie po raz pierwszy kręci się wokół pierwszej reprezentacji. Przed mistrzostwami świata w Rosji do reprezentacji przymierzał go już Adam Nawałka. Wtedy znalazł się tylko w szerokim składzie. Zadebiutować wówczas też mu się nie udało. Już wtedy był ogromną nadzieją polskiej piłki z niedoszłym rekordem transferowym. Nikt w tamtym czasie nie spodziewał się, że na jego debiut będziemy musieli czekać ponad dwa lata. Trochę zatrzymał się w rozwoju albo raczej kontuzje go zatrzymały.

Słysząc o pozycji prawego obrońcy w reprezentacji Polski, na myśl od razu przychodzi nam Tomasz Kędziora i Bartosz Bereszyński, ale gdzieś tam głęboko pamiętamy, że jest jeszcze ten superzdolny Gumny. Teraz nareszcie doczekał się swojej szansy na debiut. Trudno powiedzieć, że nas oczarował i stał się mocnym kandydatem do wyjazdu na Euro, chociaż chcielibyśmy tak napisać. Popularny „Guma” od początku był skupiony przede wszystkim na tym, żeby nie zrobić jakiegoś głupiego błędu. Wybierał najprostsze rozwiązania, nie podłączał się też w akcje ofensywne, ale także dobrze zamurował prawą stronę defensywy. Podejrzewamy, że głównym czynnikiem, który powodował jego lekko apatyczną grę, był stres.

Jeśli mamy napisać o walorach ofensywnych Gumnego w meczu z Ukrainą, to w zasadzie możemy skończyć rozmowę o nich już teraz. Nie było ich w ogóle, a przecież pamiętamy jego rajdy w ekstraklasie. Nie mamy pojęcia, czy takie było założenie taktyczne, ale Robert Gumny sfokusował się głównie na defensywie. Gra obronna wychodziła mu naprawdę dobrze. Fakt, że dużo roboty nie miał, gdyż Ukraińcy pchali się głównie drugą stroną boiska. Warto jednak docenić, że z prawej strony nie było praktycznie żadnego zagrożenia. Skutecznie zamurował prawą flankę.

Nie będziemy ukrywać, dobra gra w obronie to trochę mało, aby wywalczyć sobie bilet na turniej. Nie chcemy napisać, że należy go skreślić, bo pamiętajmy, że planowo mistrzostwa Europy mają rozpocząć się w czerwcu. Przez ten czas może wydarzyć się dużo. Jeśli Gumny zacznie regularnie grać w Bundeslidze, to będzie trzeba na nowo rozważyć jego kandydaturę, ale na ten moment mamy większe zaufanie do Bartosza Bereszyńskiego i Tomasza Kędziory. Niestety Robert Gumny musiał opuścić bosko z powodu urazu, mamy nadzieję niegroźnego.

Próbujący Płacheta

Przemysław Płacheta przebył w ostatnich latach niesamowitą drogę. Z drużyn młodzieżowych RB Lipsk do reprezentacji w zaledwie trzy lata. Zaliczył przy tym niższe poziomy rozgrywkowe w Polsce i Niemczech, a aktualnie po dobrym sezonie w Śląsku przeniósł się do Norwich. Do reprezentacji został dowołany wskutek kontuzji Jakuba Kamińskiego. No cóż, pech jednego oznacza szczęście drugiego.

Przemysław Płacheta jednak się nie zatrzymuje. Początek w Norwich ma bardzo dobry, co ważne, gra regularnie. Do reprezentacji także wszedł bez żadnych sentymentów. Jak zwykle pokazał, że na boisku jest zawsze aktywny. Wszędzie go pełno. Nieprzerwanie próbujący szarpnąć defensywą rywala. Znamy to doskonale z boisk ekstraklasy. Choć musimy stonować nastroje. Nie wręczajmy jeszcze biletu Płachecie. Miał on też kilka bezsensownych strat. Pokazał jednak Jerzemu Brzęczkowi, że gdy będzie regularnie grał w klubie, to także będzie chętny na wyjazd.

Płacheta lekko wstrząsnął hierarchią wśród skrzydłowych. Swojej szansy na wielki turniej nie zaprzepaścił. Musimy też pamiętać o jego największym atucie – szybkości. 22-latek spokojnie mógłby biegać na setkę. Naprawdę niewielu zawodników może pochwalić się takim przyspieszeniem. Gdy odpala gaz, to jest niesamowicie groźny dla obrońców. Swój debiut ukoronował nieformalną asystą. Przy drugiej bramce dla Polaków zachował trzeźwy umysł i dośrodkował piłkę do Jakuba Modera. Ten co prawda na dwa razy, ale wpakował piłkę do siatki. Przemysław Płacheta to zatem kolejna alternatywa dla Jerzego Brzęczka.

Mają czas

W spotkaniu z Ukrainą obaj biegali po prawej flance boiska. Ich współpracę mogliśmy ujrzeć głównie w defensywie, gdy Przemysław Płacheta starał się pomóc Gumnemu. W ofensywie za to jako duet wystąpili mocno przeciętnie. Jeśli porównamy akcje Rybusa po drugiej stronie boiska do tych Gumnego, to zobaczymy, ile jeszcze brakuje zawodnikowi Augsburga. Brakowało przede wszystkim jakichś zagrań na obieg, dośrodkowań, czegokolwiek. Oprócz prób dryblingu Płachety nie pokazali prawie niczego w ofensywie.

To był ich debiut. Duże doświadczenie na przyszłość. Teraz pojadą na zgrupowanie reprezentacji młodzieżowej. Zagrają z Łotwą, gdzie pewnie będą błyszczeć. Obaj są jeszcze młodzi i na pewno mają czas. Spotkanie z Ukrainą pokazało nam ich deficyty, nad którymi muszą pracować. Pokazali także swoje atuty, przede wszystkim Przemysław Płacheta. Obaj jednak to zawodnicy tylko do dalszej obserwacji. Zobaczymy, jak potoczą się ich kariery.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze