Jesteśmy na ostatniej prostej do rozpoczęcia wiosennej rundy T-Mobile Ekstraklasy. Zanim wszystkie kluby zdążą włączyć jupitery na swoich obiektach, czeka nas przystawka, która tak naprawdę do przystawki ma tyle, co żarówka do sokowirówki. To prawdziwe starcie gigantów. Śląsk Wrocław mierzyć się będzie z Legią Warszawa w ćwierćfinale Pucharu Polski.
Wielu z nas zdążyło się stęsknić za polską piłką. Sezon ogórkowy jest okresem, w którym uświadamiamy sobie, że polska liga, mimo swojej przeciętności, jest czymś więcej niż całą serią miernych spotkań. To prawdziwy stan umysłu. Nim zdążymy zatracić się w terminarzu rozgrywek, czeka nas największa, najbardziej tłusta przystawka, jaką jesteśmy w stanie sobie wyobrazić. Jest to mecz na szczycie. Mistrz Polski mierzyć się będzie z obecnie drugą drużyną w ekstraklasie. Już samo takie zestawienie powoduje, że sympatykom polskiej piłki przyspiesza serce.
Bojowe nastroje we Wrocławiu
– Puchar Polski jest najkrótszą drogą do Europy i ze swojej strony będziemy starali się zagrać jak najlepszą piłkę, która może dać nam awans do kolejnej rundy – słowa wypowiedziane na konferencji prasowej przez trenera Śląska Wrocław świadczą, że dla wrocławian jest to spotkanie z najważniejszej kategorii. Mecz z Legią dla Pawłowskiego ma być próbą generalną wrocławskiej orkiestry. Będzie to okazja do zobaczenia, co nie funkcjonuje jeszcze taj, jak należy. Puchar Polski to najkrótsza droga do europejskich pucharów, a te niewątpliwie są celem klubu z Dolnego Śląska. W przypadku ewentualnej wygranej Śląska klub będzie bardzo blisko wymarzonych europejskich pucharów. O tym, jak ważne jest to spotkanie dla wrocławian, świadczy bojowe nastawienie Marco Paixao, który szumnie zapowiada: – Zmiażdżymy ich! Jesteśmy wysoko w lidze, gramy w ćwierćfinale Pucharu Polski. Mamy szansę wygrać dwa najważniejsze trofea, dlaczego mielibyśmy się kogoś bać. Jeśli zawodnicy obu drużyn utrzymają podobną motywację, możemy być świadkami rewelacyjnego spotkania. Z pewnością czują oni głód rywalizacji oraz meczów o stawkę – właśnie ćwierćfinałowe starcie może być inauguracją od wielkiej litery rozgrywek w 2015 roku.
Co się zmieniło w Śląsku?
Największa i najważniejsza zmiana to strata Sebastiana Mili. Śląsk nie tylko stracił byłego kapitana posiadającego wciąż ogromną siłę przebicia w szatni, ale przede wszystkim zawodnika, który gwarantował gole i asysty. Trudno będzie zapełnić tę dziurę. Zadanie zastąpienia Mili otrzymał Peter Grajciar. Tadeusz Pawłowski będzie mógł również korzystać z usług Rumuna Andrei Ciolacu, Słowaka Milosa Lacnyego oraz Bartosza Machaja. Są to nowe nabytki klubu z Dolnego Śląska. Największe zainteresowanie mediów oraz kibiców wywołuje jednak Grajciar. O ocenę możliwości Słowaka poproszono obecnego również na konferencji prasowej Mariusza Pawełka. Bramkarz WKS-u powiedział: – Widać po nim, że to gracz, który może nam tylko pomóc. Wygląda coraz lepiej fizycznie i coraz pewniej się czuje. Dla każdego zawodnika jest to na pewno kolejne wyzwanie, gdy zmienia klub. Znam go, to charakterny człowiek, świetny kompan, który pomoże nam na boisku i w szatni. Jeśli choć połowa z tej wypowiedzi będzie miała potwierdzenie na boisku, możemy być pewni, że Śląsk znalazł następcę Sebastiana Mili. Dość sielankową atmosferę panującą na Dolnym Śląsku popsuła wiadomość o możliwej przeprowadzce Marco Paixao. Portugalczyk jest ponoć bardzo blisko przenosin do Poznania. Z pewnością podczas zbliżającej się rundy wiosennej Paixao będzie bacznie obserwowany przez kibiców. Każdy jego słaby występ będzie tłumaczony tym, że myślami jest w Lechu. Znając Marco, możemy być pewni, że zaistniała sytuacja będzie dla niego motorem napędowym do jeszcze lepszej gry.
Mistrz gra na trzech frontach
Również dla Legii spotkanie ćwierćfinałowe będzie próbą generalną przed intensywną wiosną. Oprócz wspomnianego Pucharu Polski kalendarz rozgrywek legionistów składa się z meczów ekstraklasy, a także dwumeczu z Ajaksem Amsterdam. Liga jest absolutnym priorytetem dla podopiecznych Henninga Berga, jednak z pewnością nie zlekceważą pucharowych rozgrywek. Podwójna korona jest wciąż realną perspektywą dla klubu z Łazienkowskiej. Sam Norweg na konferencji prasowej powiedział: – Nie myślimy jeszcze o Ajaksie, bo przedtem czekają nas jeszcze dwa inne spotkania. Chcemy wygrać ze Śląskiem i przejść do kolejnej rundy turnieju, bo zdobycie Pucharu Polski jest jednym z naszych celów – ta zapowiedź sugeruje nam, że Legia nie zlekceważy meczu i nie będziemy świadkami podobnych rotacji, co w ekstraklasie w jesiennej rundzie. Co ciekawe, Henning Berg odniósł się do szumnych zapowiedzi Marco Paixao: – Marco Paixao ma prawo do własnej opinii. Śląsk jednak jest silnym zespołem i nie dziwię się, że jest pewny siebie. Z nami jest jednak tak samo – jesteśmy przekonani o sile naszej drużyny. Chcemy sprawdzić się w meczu o stawkę.
Zima tylko wzmocniła Legię
Legia działała bardzo racjonalnie na rynku transferowym. Wszystkie posunięcia dokonane przez włodarzy klubu świadczą o zabezpieczaniu rywalizacji na newralgicznych pozycjach. Arkadiusz Malarz ma zwiększyć rywalizację na pozycji bramkarza. Trener Berg wielokrotnie powtarzał, że potrzebuje doświadczonego bramkarza, który będzie naciskał na Dusana Kuciaka. Nie jest też powiedziane, że Malarz będzie wiecznym rezerwowym, w poprzedniej rundzie był bowiem – obok Drągowskiego – wyróżniającym się bramkarzem w T-Mobile Ekstraklasie. Kolejnym transferem dokonanym przez Legię było pozyskanie z Zawiszy Bydgoszcz Michała Masłowskiego. Został on kupiony za 800 tysięcy euro – kwotę oszałamiającą jak na polskie realia. Masłowski został kupiony przede wszystkim jako zmiennik Ondreja Dudy. Coraz częściej mówi się o ewentualnym transferze Słowaka, stąd też sprowadzenie byłego zawodnika Zawiszy jest naturalnym posunięciem. Masłowski może być pewny gry w pierwszym składzie, Duda bowiem wciąż leczy kontuzję. Legia wyciągnęła również rękę do swojego byłego zawodnika – Dominika Furmana. Niegrający we Francji defensywny pomocnik ma być alternatywą dla pary Jodłowiec – Vrdoljak. Legia występuje na trzech frontach, a znając filozofię Henninga Berga, rotacja będzie grała istotną rolę. Wiele wskazuje, że istotną rolę w kadrze zespołu będą odgrywali młodzieżowcy. Dużo mówi się o Bartoszu Kalinkowskim, Mateuszu Wietesce czy Rafale Makowskim. Szczególnie ten ostatni był chwalony po obozie treningowym przez trenera Berga: – Dołączył do drużyny i w sparingach rywalizował z bardzo dobrymi przeciwnikami jak równy z równym. Pokazał się z niezłej strony na tle rywali wartych dziesiątki milionów funtów, jak na przykład Konoplianka.
Ostatnie mecze między drużynami
W przeszłości mieliśmy 25 spotkań między obiema drużynami. Bilans korzystny jest dla ekipy warszawskiej Legii (12 zwycięstw, 6 remisów, 7 porażek). Legia najwięcej spotkań ze Śląskiem wygrywała na własnym stadionie. Chociaż wielkiej różnicy tak naprawdę nie ma. Warto wspomnieć, że ostatnie wygrane spotkanie z Legią przez wrocławian odbyło się 8 maja 2013 roku. Co ciekawe, było to spotkanie finałowe… Pucharu Polski. Ostatecznie zwycięstwo Śląska przy Łazienkowskiej nic nie dało, w pierwszym meczu uległ bowiem legionistom 0:2 (finał Pucharu Polski składał się jeszcze wtedy z dwóch spotkań).
Jako że zespoły zagrają w ćwierćfinale rozgrywek pucharowych, spójrzmy na to, jak wygląda bilans starć właśnie w nich. Drużyny mierzyły się ze sobą trzykrotnie w ramach PP. Pierwszy raz w 2010 roku w 1/8 fazy pucharowej. Śląsk uległ Legii 1:2, a obie bramki dla drużyny z Warszawy strzelił Sebastian Szałachowski.
Następne dwa spotkania to wspomniany finał rozgrywek w sezonie 2012/2013. W pierwszym meczu bramki dla Legii zdobywał Marek Saganowski, a spotkanie zakończyło się wynikiem 0:2.
https://www.youtube.com/watch?v=TZYIQnkhvP8
W spotkaniu rewanżowym wrocławianie wygrali 1:0 po samobójczym trafieniu Michała Żewłakowa.
Nie chcemy analizować spotkań obu drużyn w ekstraklasie, są to bowiem rozgrywki pucharowe, a one rządzą się swoimi prawami. Jednak obiektywizm w zapowiedzi każe nam przypomnieć o poprzednim spotkaniu Legii ze Śląskiem w rundzie jesiennej T-Mobile Ekstraklasy. Zdaniem wielu ekspertów było to najlepsze spotkanie rundy. Śląsk był jedyną drużyną, która przyjechała na Łazienkowską grać w piłkę, a nie parkować autobus we własnym polu karnym. Mecz zakończył się hokejowym wynikiem 4:3.
Tak naprawdę trudno jest wskazać faworyta meczu ćwierćfinałowego Pucharu Polski. Zarówno Legia, jak i Śląsk mogą ten mecz przeciągnąć na swoją szalę. Klub z Warszawy będzie chciał udanie zainaugurować rozgrywki klubowe w nowym roku. Jeśli chce dać reszcie stawki sygnał, że nie rezygnuje z chęci dominacji na krajowym podwórku, zwycięstwo wydaje się niemal koniecznym ku temu warunkiem. Ekipa Śląska z kolei będzie chciała wykorzystać fakt, że rozgrywać spotkanie będzie przed własną publicznością. Miejmy nadzieję, że będzie to emocjonujące spotkanie, a żaden zawodnik nie odstawi nogi. Początek już o 20:00.