Czy Francja gra jak przyszły mistrz Europy?


Deschamps ma problem – czy go rozwiąże?

16 czerwca 2016 Czy Francja gra jak przyszły mistrz Europy?

Wszyscy, którzy oglądali wczorajszy mecz Francji z Albania, mają pewnie podobne odczucia – fakt, gospodarze turnieju wygrali, ale znowu bez przekonania, długo męcząc się w ataku pozycyjnym, nie wykorzystując swojego potencjału w ofensywie i nieco zawodząc oczekiwania. Podobnie było z Rumunią w spotkaniu otwierającym turniej. Dlaczego Francja nie gra na miarę swoich możliwości?


Udostępnij na Udostępnij na

Nie, nie grała jak przyszły triumfator rozgrywek. Tylko w sferze symbolicznej pokazała się jako możliwy zwycięzca turnieju, bo przecież nie raz, nie dwa mówimy, że silne zespoły, zdobywające punkty dzięki golom w końcówkach spotkań, mają mentalność zwycięzców. Jeśli chodzi o występ w przekroju całych 90 minut, to nie doszło do wielkiej zmiany po zadziwiająco przeciętnym starciu z Rumunią.

Deschamps tym razem wybrał nieco inne rozwiązanie. Zrezygnował z klasycznej trójki pomocników w środku pola, zmieniając 4-3-3 na 4-2-3-1, z Dimitrim Payetem przed Matuidim i Kantem, za Olivierem Giroud. Na skrzydłach wyszli dynamiczni Martial i Coman. Bohater meczu otwarcia, piłkarz West Hamu, miał dostać więcej swobody dzięki przesunięciu go bliżej środka poola, a młodzi gniewni mieli swoimi rajdami i dryblingiem tworzyć przewagę na bokach, by potem szukać w polu karnym Giroud.

Eksperyment oznaczający, że na ławce usiedli Pogba i Griezmann, nie udał się. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że słabo zaprezentowali się ich zastępcy. Szczególnie Anthony Martial, oceniony w „L’Equipe” na 3 w skali dziesięciopunktowej. Sukcesem zakończył tylko jeden drybling, miał względnie mało kontaktów z piłką, a do tego był jednym z tych, którzy najczęściej ją tracili (cztery razy, a rozegrał 45 minut. Tylko Pogba miał wyższy współczynnik strat w stosunku do rozegranych minut). Francja była w posiadaniu piłki, ale nie stwarzała zagrożenia (pierwsza sytuacja podbramkowa dopiero po półgodzinie gry; w całym meczu tylko dwa celne uderzenia na bramkę Berishy).

Samotny niczym Robinson Cruzoe na bezludnej wyspie był Giroud. Szczególnie w pierwszej połowie. Albania teoretycznie grała systemem 4-1-4-1, ale Kukeli grający między formacją obrony i pomocy często schodził między swoich stoperów, tworząc tym samym blok defensywny złożony z pięciu piłkarzy. Coman i Martial, grający blisko linii bocznych, nie pomagali napastnikowi Arsenalu, który nie umie jak Karim Benzema samemu stworzyć sobie sytuacji i odcięty od podań, niewiele pomagał „Les Bleus”. Dopiero wyrzucenie Payeta na bok w drugiej połowie zmieniło tę sytuację, ale Giroud nie wykorzystał okazji, które miał, i został zmieniony przez Gignaca.

Skrzydła nie funkcjonowały jak należy również przez to, że boczni obrońcy niewystarczająco wspierali swoich partnerów hasających przy linii bocznej (szczególnie tyczy się to Evry, tak aktywnego z przodu w piątek). Na Stade de France Sagna i Evra o wiele częściej podłączali się do ataków niż na nowym, odświeżonym Velodrome w Marsylii. Dziwne, bo Albania tak zagęszczająca środkową strefę boiska mogła, przy odpowiednim działaniu, zostać rozmontowana na bokach. Ale nie stwarzano przewagi, nie wygrywano pojedynków, więc Gianni De Biasi i cały sztab albański, obserwując obraz gry, mieli prawo mieć większy apetyt na zdobycz punktową.

Na drugą połowę Deschamps wprowadził Pogbę za Martiala i obraz gry nieco się zmienił. Pojawiało się więcej okazji, choć nadal nie w pełni klarownych. Trener Francuzów nakazał większy pressing, co poskutkowało, i udawało się odbierać piłkę bliżej bramki Berishy.

Martwić może słaba postawa Blaise’a Matuidiego. Znowu nie powalił na kolana, a prawdziwym szeryfem w środku pola był N’Golo Kante – tak, tak, ten piłkarzyk, o którym nikt jeszcze rok temu nie mówił w kontekście reprezentacji.

***

Deschamps zdecydował się na zmianę w drugim starciu na Euro i udowodnił, że ma jaja. Nie jak kiedyś van Gaal w szatni Bayernu przez ich pokazanie, ale w nieco bardziej subtelny sposób – decyzjami. Z mocno ograniczoną piłkarsko Albanią jeszcze mógł sobie na to pozwolić, w fazie pucharowej szanse na taki ruch będą o wiele mniejsze. Posadzeniem na ławce dwójki wyżej wymienionych delikwentów były menedżer Marsylii pewnie chciał też wyzwolić u nich dodatkową motywację – zobaczymy w nadchodzących dniach i tygodniach, czy się udało.

Jaki jest podstawowy wniosek z próbowaniem 4-2-3-1 w tym zestawieniu personalnym? Że to nie jest plan meczowy na rywala, z którym przyjdzie Francji rozgrywać ciągły atak pozycyjny. Martiala i Comana można wykorzystać o wiele sprawniej – wpuszczając ich na boisko na podmęczonego rywala, by zrobili użytek ze swojej szybkości i dynamiki.

W odpowiedzi na tytułowe pytanie: „czy Francja gra jak przyszły mistrz Europy?” po dwóch meczach śmiało można mówić, że „Trójkolorowym” daleko do dyspozycji Niemców czy nawet Włochów, ale przede wszystkim do swojej własnej z większości spotkań przygotowawczych. W ostatniej kolejce grupowych zmagań Deshamps będzie miał okazję przestawić drużynę i poszukać złotego środka przeciwko Szwajcarii. Jeżeli tak grająca Francja zmierzy się z rywalem pokroju chociażby dwóch wyżej wymienionych, Pogba i spółka będą musieli poważnie przemyśleć kupno nowych telewizorów, aby dalej „uczestniczyć” w Euro 2016.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze