Znamy już półfinalistów Ligi Mistrzów. Teraz przyszedł czas na drugie, nieco młodsze dziecko UEFA – Ligę Europejską. Pierwsze mecze za nami. Jednak nie jest łatwo wskazać potencjalnych faworytów. Największe szanse będzie miało Atletico Madryt. W pozostałych spotkaniach wszystko jest możliwe…
Standard Liege – Hamburger SV
W pierwszym meczu padł wynik 2:1 dla niemieckiej drużyny. Wiadome jest, że lepiej grać drugi mecz u siebie, a w premierowej potyczce trafić do siatki. Standard wykonał to bez zarzutu. Bramka strzelona na HSH Nordbank Arena daje dość niezłe szanse zespołowi z Belgii. Na swojej drodze do ćwierćfinału miał dużo szczęścia, z mocniejszych rywali pokonał Panathinaikos Ateny. Zespół Standardu w pierwszym meczu stworzył kilka groźnych okazji, a to świadczy o tym, że nie jest to team swojego boiska. Belgowie w pełni skupili się na Lidze Europejskiej. Są jedyną drużyną z tego kraju, która zaszła tak daleko. Poważnym osłabieniem będzie brak możliwości skorzystania z usług, od początku meczu, kapitana drużyny – Stevena Defoura. Zasiądzie on na ławce rezerwowych.

Piłkarze HSV wygrali pierwszy mecz i są bliżej półfinału rozgrywek. O wszystkim zadecydują znakomici snajperzy niemieckiego teamu – van Nistelrooy i Petrić. Oboje narzekali na kłopoty zdrowotne po ostatnim meczu ligowym, jednak powinni pojawić się na murawie od pierwszej minuty. „Rothosen” mogą mówić o patencie na belgijskie drużyny, bowiem w poprzedniej rundzie rozprawili się z Anderlechtem Bruksela. W spotkaniu rewanżowym powinien paść wynik remisowy bądź nieznaczna wygrana gości.
Liverpool FC – Benfica Lizbona
Prócz hiszpańskiego pojedynku, to mecz na Anfield będzie najmocniej elektryzował kibiców. Liverpool przeżywa ciężkie chwile. Ostatni ligowy remis z Birmingham znacznie oddalił szansę podopiecznych Rafy Beniteza na zajęcie czwartego miejsca w lidze. Po kilku latach „The Reds” prawdopodobnie rozstaną się z „Wielką Czwórką”. Szansą na zmazanie blamażu z ligowego podwórka będzie wygranie Ligi Europejskiej. W tym meczu nie wystąpią Maxi Rodriguez, Ryan Babel oraz Emiliano Insua. Wielkie nadzieje pokładane będą w hiszpańskim goleadorze – Torresie oraz ikonie-sercu Liverpoolu – Gerrardzie. „The Reds” będą faworytem tego spotkania. Ich stadion w tym sezonie może nie jest wielką zaletą piłkarzy Beniteza, jednak gra w Anglii może sprawić Portugalczykom problem.
„Orły” cel mają prosty. Strzelić gola. Każdy bramkowy remis premiuje drużynę dalej. Piłkarze Benfiki będą zależni od trzech kolegów – Cardozo, Aimar i Di Maria stanowić będą największe zagrożenie. Sytuacja Portugalczyków nie jest patowa, Liverpool nie olśniewa, więc stworzenie ciężkich warunków gospodarzom od początku spotkania będzie tutaj kluczowe. Należy dołożyć wszelkich starań, aby orle skrzydła nie zostały podcięte, a wzniosły zespół z Lizbony wysoko ponad Anfield Road.
VfL Wolfsburg – Fulham FC
Kolejna para to przedstawiciele niemiecko-angielscy. Być może Fulham będzie chciało zemścić się na Niemcach za Manchester United, który odpadł z „Bawarczykami” w Lidze Mistrzów. Aktualni mistrzowie Niemiec na ligowym podwórku grają bardzo przeciętnie. Niemniej, w Europie doszli dość wysoko. W 1/8 finału pokonali rosyjski Rubin Kazań. Teraz są na dobrej drodze, by osiągnąć półfinał. W Londynie Madlung strzelił w samej końcówce bramkę. Może się okazać, że to trafienie będzie na wagę złota. „Wilki” mają bardzo dobrą sytuację kadrową i atut własnego boiska. W „gazie” jest najlepszy strzelec drużyny – Edin Dzeko. To piłkarze VfL są faworytami.
Anglicy są największą niespodzianką tej edycji LE. Na swojej drodze przeszli już doniecki Szachtar i turyński Juventus – drużyny znacznie lepsze i bogatsze od siebie. Nikt nie zabroni stworzenia jeszcze jednej niespodzianki i pokonania Niemców. „The Cottagers” przyjadą do Wolfsburga ze wszystkimi ważnymi zawodnikami i tanio skóry nie sprzedadzą.
Atletico Madryt – Valencia FC
Pierwsze spotkanie było określane mianem „Bitwy o Hiszpanię”. Z tej bitwy zwycięsko wyszli piłkarze ze stolicy. Wygrali bitwę, ale nie wojnę. Strzelając dwa gole na wyjeździe, są w lepszej sytuacji. Kluczowym może okazać się brak, świetnego w tym sezonie, Jose Antonio Reyesa. Największe gwiazdy jednak zagrają, mowa tutaj o duecie napastników. Diego Forlan wierzy, że kluczowe okażą się bramki z pierwszego meczu. Madrytczycy w lidze spisują się dobrze. Już tylko Atletico reprezentuje stolicę Hiszpanii w Europie. Powinna być to wielka motywacja dla „Los Colchoneros”, sposób na utarcie nosa Realowi.
„Nietoperze” udowodniły, że potrafią strzelać na wyjeździe. Na Weserstadion Villa i spółka trafili do siatki cztery razy. W tym spotkaniu wystarczy tylko dwa, by wyrównać szanse. Niestety, zespół z Walencji przyjedzie do stolicy w mocno okrojonym składzie. Nie wystąpią m.in.: Miguel, Dealbert, Mathieu, Marchena, Albelda, Banega oraz Bruno. Najważniejsze, że David Villa jest zdrowy i w bardzo dobrej dyspozycji strzeleckiej. Mecz będzie na pewno bardzo dobry dla widza. Nie zabraknie walki, poświęcenia, wartkiego tempa, dużej liczby bramek i sytuacji strzeleckich.
pilkarze fulham na zdjeciu to nie pilkarze athletico
madryt i na odwrot
Kto ogląda mecze Liverpoolu na Anfield tam grają
ostatnio wspaniale mimo iż Benfica to klub z
pólwyspu iberyjskiego to stawiam na The Reds ale z
głębi serca liczę na Valencię oby wyeliminowali
Atletico.
Ja liczę na Benficę i Atletico,to mój ryzykowny
typ jednej pary półfinałowej, w drugiej parze
zagrają moim zdaniem HSV i Fulham.
Atletico Madryt 0-0 Valencia CF
Liverpool FC 2-0 Benfica Lizbona
Kuyt 27
Lucas 34
Standard Liege 1-2 Hamburger SV
De Camargo 32 - Petrić 19,35
Vfl Wolfsburg 0-1 Fulham Londyn
Zamora 1