Polska dostaje tęgie lanie od Portugalii. Najwyższy czas rozliczyć Michała Probierza


Przegrywamy 1:5 z reprezentacją Portugalii. Chyba możemy już krytykować Michała Probierza, który dostał sporo czasu na wprowadzenie swojej wizji

16 listopada 2024 Polska dostaje tęgie lanie od Portugalii. Najwyższy czas rozliczyć Michała Probierza
Oskar Foltyński

Na magicznym Estadio do Dragao przegrywamy z reprezentacją Portugalii 1:5. 39-letni Cristiano Ronaldo owija nas dookoła palca, Marcin Bułka nie potrafi obronić własnego strzału, Jakub Kiwior stoi jak słup soli. Wiem, pierwsza połowa była cudowna. Koniec końców to pierwsze 45 minut zakończyliśmy bez strzelonej bramki, a w drugiej straciliśmy ich aż pięć. To chyba dobry moment, by na chwilę się zatrzymać i pomyśleć, czy Michał Probierz to właściwa osoba, by dalej holować polską reprezentację.


Udostępnij na Udostępnij na

Od 20 września 2023 roku do 16 listopada 2024 roku zmieniło się tyle, że nie przegrywamy 2:3 z Mołdawią, tylko 1:5 z Portugalią. Samą porażkę dałoby się puścić w niepamięć – Bruno Fernandes, Rafael Leao czy Bernardo Silva to nie są podwórkowi piłkarze, każdy trzeźwo myślący fan futbolu widzi niemałą różnicę między poziomem naszym a naszych przeciwników. Tylko problem tkwi w rozmiarze, fatalnym stylu. Wokół spotkania narosło tyle chaosu. Nadal nie mamy stabilnej kadry. Popełniamy błędy, które raziłyby w oczy nawet na osiedlowym orliku. W tym momencie jest po prostu trochę lepiej niż było za Fernando Santosa – z tym, że poprzeczka ustawiona jest gdzieś na wysokości podłogi, a Probierz przeskakuje ją zaledwie o kilka centymetrów. To wciąż za mało.

Nadzieje po Chorwacji 

Cierpliwość jest naprawdę ważna. Po meczu z Chorwacją właśnie tak myślałem. Były fatalne błędy w defensywie, ale był też comeback. I przede wszystkim pojawiło się antidotum na niesforną defensywę w osobie Kamila Piątkowskiego. Dziś okazuje się, że sam Piątkowski nie da rady pracować za trzech. Prędzej czy później przygniecie go ciężar odpowiedzialności, zmęczenie i desperacja – bo jak nie być zdesperowanym, patrząc na tak obezwładniającą bezradność swoich kolegów?

Trudno się nie zgodzić, że w polskiej piłce trenerzy nie zawsze dostają wystarczająco dużo czasu. Paru selekcjonerów było ofiarami dość wysokich wymogów stawianych przez piłkarzy, PZPN, kibiców czy dziennikarzy. Na wyniki można poczekać, ale pod warunkiem, że zobaczymy chociaż mikroruchy w odpowiednim kierunku. My w porównaniu z poprzednim zgrupowaniem niestety cofamy się w rozwoju.

Czas też można dać, gdy na stanowisku trenera jest osoba odpowiedzialna, z pewnym doświadczeniem, która w przeszłości udowodniła, że warto mieć do niej cierpliwość. Fakt, Michał Probierz może zapisać na swoje kontro parę drobnych sukcesów, ale w polskiej trenerskiej topce może był z dziesięć lat temu.

Słabość do Białegostoku

Cezary Kulesza z czasów Jagiellonii Białystok słabość do selekcjonera pewnie ma. Selekcjoner, być może, ma słabość do powoływania Bartłomieja Drągowskiego, mimo że na wyższym poziomie dużo lepiej spisują się Radosław Majecki czy Kamil Grabara. Absolutnie nie insynuuję, że to przez fakt, iż Probierz prowadził Jagiellonię Białystok, w której Drągowski bronił.

Zanim Przemysław Frankowski doznał kontuzji, nie było takiej sytuacji, w której wahadłowy RC Lens był wystawiany do pierwszej jedenastki przez Michała Probierza, który być może patrzył przychylniejszym okiem na swojego dawnego podopiecznego. Na pewno taki profesjonalista nie przymykałby oka na słabą grę któregoś z reprezentantów Polski.

Czasem na naszą reprezentację patrzy się jak na piramidę finansową czy inny MLM – znajomy zachęca znajomego, by ten wkręcił w tę zabawę kolejnych kolegów. Coraz więcej kolesiostwa, mało profesjonalizmu i brak wyników.

À propos profesjonalizmu – doskonałym podsumowaniem tej farsy przeciwko Portugalii była próba wpuszczenia na boisko Karola Świderskiego. Próba, bo okazało się, że piłkarz nie został zgłoszony do gry przeciwko Portugalii. Z kolei drugą odsłonę spotkania Marcin Bułka rozegrał w spodenkach Łukasza Skorupskiego. Groteska.

Co jednak dokładnie jest nie tak z wizją Michała Probierza?

Wahadła i trzech środkowych obrońców. Dzisiaj te zaszczytne role odgrywali Nicola Zalewski, z drugiej strony Bartosz Bereszyński, który na skutek urazu został zastąpiony Jakubem Kamińskim. Środek obrony obsadzili Kamil Piątkowski, Jan Bednarek i Jakub Kiwior.

Kamil Piątkowski w pierwszej połowie po prostu się bawił. Był sobą, czarował, odważnie wychodził do przodu, pozwalał sobie na ryzyko. Do niebezpiecznych sytuacji dochodziło, ale zwykle Krzysztof Piątek, Mateusz Bogusz czy Piotr Zieliński byli dobrze zabezpieczeni przez defensywę rywali. Do nieco groźniejszych sytuacji dochodził Nicola Zalewski. Po raz kolejny wyróżniał się na tle swoich reprezentacyjnych kolegów.

Jan Bednarek rozegrał poprawną pierwszą część. Fenomenalnie obronił nas przed możliwą akcją Cristiano Ronaldo. Należy to podkreślić, bo obrońcy Southampton bardzo często się dostaje, nawet gdy tak naprawdę jest niewinny.

Niestety, Jakub Kiwior kompletnie sobie nie radzi. Wydawało nam się, że wreszcie po epoce Kamila Glika mamy potencjalnego lidera defensywy – błyszczał w Spezii, miał dobre wejście w wymagającym Arsenalu. Teraz najprawdopodobniej przychodzi ten moment, w którym trzeba zrobić dwa kroki do tyłu, by potem, miejmy nadzieję, wykonać jeden, duży naprzód.

Sebastian Walukiewicz także wyzwaniu nie sprostał. Najczęściej grywa jako półprawy środkowy obrońca, tym razem otrzymał szansę w samym centrum. Stał. Patrzył się, jak niezwykle dynamiczni portugalscy skrzydłowi omijali go. Zerowe reakcje albo bardzo spóźnione. Wyglądał tak, jakby kompletnie nie był przygotowany do gry w takiej konfiguracji. Dawno nie widziałem takiego pokazu dezorientacji.

To co, gramy na czerech obrońców?

Dużo pewniej bym się czuł, widząc taką obronę:

Puchacz/Bereszyński – Piątkowski; Bednarek – Cash

Lewa strona nieidealna. Dlaczego nie Zalewski? Nicola w takim zestawieniu dużo lepiej poradziłby sobie jako lewoskrzydłowy. Doskonale wywiązuje się z ofensywnych zadań, przy asekuracji jest, niestety, trochę gorzej. Trzeba grać tym, co się ma. Nie iść w zaparte. Grając takim ustawieniem, nasza reprezentacja pokonywała tylko naprawdę słabe zespoły. Może czas uderzyć się w pierś i coś zmienić? Przynajmniej kibice dostaną jasny sygnał, że selekcjoner ma jakiś plan awaryjny, nie jest zapatrzony w jeden pomysł, który ani razu nie dał przekonującego zwycięstwa.

Michał Probierz i Matty Cash

Kolejne pytanie, na które trudno znaleźć odpowiedź – gdzie jest Matty Cash? Wiem, że to piłkarz podatny na kontuzje i pod tym względem dość pechowy, ale naprawdę, nie mamy problemu bogactwa na prawej stronie. Piłkarz Aston Villi powinien otrzymać swoją szansę.

Gra w czołowej drużynie Premier League. Cieszy się zaufaniem, jest naprawdę solidny i cierpliwie oczekuje na szanse od selekcjonera. Ostatnią poważną szansę na grę miał rok temu (11 minut w sparingu z Estonią lepiej pominąć). To nie jest piłkarz idealny, ale takich nie będziemy mieli. Nie rozumiem, czemu Michał Probierz co zgrupowanie zmienia swoje wybory personalne na środek pola, a prawa strona jest tak zabetonowana, że Cash nie ma tam dojścia. Na tym etapie nie stać nas na rezygnację z piłkarza, który występuje na co dzień na przyzwoitym poziomie w Premier League.

Co nam szkodzi na niego postawić? Przemysław Frankowski od dłuższego czasu w kadrze na prawej stronie głównie traci piłki, ma na swoim koncie niedokładne zagrania, nie angażuje się w grę w takim stopniu jak jego kolega z drugiej strony boiska, Nicola Zalewski.

Jest też Bartosz Bereszyński. Te pół godziny, które mu było dane rozegrać przeciwko Portugalii – naprawdę przyzwoite. Wciąż jednak większym zaufaniem powinien cieszyć się prawy obrońca/wahadłowy, który jest bardziej jakościowym piłkarzem Aston Villi niż zawodnik z Serie A, który pierwszy raz od dawna rozegrał dobre 30 minut w reprezentacji.

Wreszcie bramka. To jest ta pozycja, na której problem bogactwa rzeczywiście występuje. Mamy jednak jednego bramkarza, który w kadrze wyraźnie wyróżnia się na tle pozostałych. Jest nim niemal bezbłędny w meczach reprezentacji Łukasz Skorupski. Postawa na bramce Marcina Bułki przeciwko Portugalii to był kryminał. Gospodarze mogli strzelać jak chcieli – z abstrakcyjnych pozycji, dalekiego dystansu, przewrotki. Fakt, defensywa nie zawsze reagowała najlepiej, ale wydaje mi się, że całkiem sporo bramkarzy na miejscu Bułki lepiej poradziłoby sobie z portugalską ofensywą.

Problemy z bramką

Bartłomiej Drągowski to solidny bramkarz, ale także nie do końca rozumiem, czemu stawiany akurat na niego. Nie mam nic do tego jegomościa, ale w zanadrzu mamy brylujących w Ligue 1 i Bundeslidze Radosława Majeckiego i Kamila Grabarę. To kandydaci do gry w pierwszej jedenastce, a nie łapią się nawet na powołania.

Brak konsekwencji w powołaniach. Michał Probierz losuje piłkarzy?

Aż wreszcie ta rażąca niekonsekwencja w powołaniach. Maxi Oyedele po obiecujących pierwszych kilku występach na poziomie PKO BP Ekstraklasy wystawiany na mecz z Portugalią. Defensywny pomocnik radził sobie z Górnikiem Zabrze na naprawdę wysokim poziomie, ale tym razem miał nieco trudniejsze zadanie.

Mateusz Bogusz też ciekawy przypadek. Otrzymuje powołanie, by później zostać odrzuconym na bocznicę i zostać z powrotem powołanym.

Jakub Moder bez jakichkolwiek występów w Brighton, który jako jeden z niewielu jest stałym elementem na liście powołań. Przypomnę, że na miejsce w kadrze czeka sporo przyzwoitych piłkarzy – Jakub Kałuziński, Łukasz Łakomy czy Radosław Murawski. Michał Probierz chce, by były piłkarz Lecha Poznań miał gdzie grać.

Rozwiązanie jest prostsze, niż może się wydawać – zimą mamy okienko transferowe, można iść na wypożyczenie albo opuścić swój klub. Obecność Modera w kadrze krzywdzi innych zawodników, dużo bardziej gotowych do gry z orzełkiem na piersi.

Solidne max. 45 minut

Trzeba rozwiązać też problem połówek. Nie potrafimy grać solidnie całego spotkanie. Czasem gramy 10 minut wybitnie, czasem 20, czasem 36, niekiedy – tak jak z Portugalią – nawet 45 minut! Trudno stwierdzić, co jest przyczyną takiego zjawiska. Zmęczenie? Mentalność? Jedno i drugie? Z Chorwacją goniliśmy wynik, udało się to – świetny mecz, miły dla oka remis.

Tu nie mogło być problemów mentalnych ani kondycyjnych. Fakt, Michał Probierz dokonał kilku zmian. Czy zejście Mateusza Bogusza i Jana Bednarka wpłynęło na nas aż tak negatywnie? Cóż, defensor z Premier League radził sobie na boisku dużo lepiej niż Walukiewicz, były gracz Leeds również rozegrał niezłą pierwszą połowę, pokazywał się do piłek, ustawiał się tak, jakby miał ogromną chrapkę na gola. Nie są to jednak piłkarze, na którym opierał się zespół.

Problematyczne są kwestie taktyczne. Nie do końca zlekceważenie rywala, bo te pierwsze 10 minut drugiej połowy, gdy głównie się broniliśmy, nie wyglądało aż tak fatalnie. Brakowało jedynie tego, który po przejęciu piłki przeniesie ją na połowę rywala. Tylko tyle i aż tyle. Czemu Portugalia potem się tak rozstrzelała? „Biało-czerwoni” nawet nie próbowali biegać tyle, co ich przeciwnicy, dawali się ośmieszać dryblingiem, a w defensywie zrobił się harmider. Dlaczego, skoro w pierwszej połowie tak nie było? Owszem, Portugalczykom też się bardziej chciało, ale to chyba czynnik, który trener Michał Probierz powinien wliczyć w koszta?

Po stracie drugiego gola graliśmy, jakby mecz był dla nas przegrany. Nic nikt nie próbował.

Kompromitujący bilans Michała Probierza

W tym roku nasz bilans prezentuje się następująco:

4 zwycięstwa (Szkocja, Turcja, Ukraina, Estonia) – dodajmy adnotację, że dwa z nich to mecze kontrolne przed Euro,
3 remisy (Walia, Francja, Chorwacja),
5 porażek (Holandia, Austria, Chorwacja, dwukrotnie Portugalia).

To naprawdę fatalny bilans. Nie czarujmy się. Wiem, że niemal każdy remis dostał miano „zwycięskiego”. Wiem, że przy niektórych porażkach przecież dobrze graliśmy przez 15 minut. Ale wciąż Polska traci mnóstwo goli. Gramy wysoko, mimo że nie nadążamy za naszymi rywalami. Nie mamy praktycznie żadnych bramkostrzelnych napastników. Gdy kadra gra lepiej, to znaczy zazwyczaj, że ciągnie ją trójka Zieliński, Urbański, Zalewski. Reszta za nimi nie nadąża,

Złoty środek

Lubię, gdy gramy bez kompleksów, ale ustawianie się praktycznie na połowie rywala z Portugalią, wiedząc, że nie umiemy najszybciej wracać i przegrupowywać się po stracie piłki, to piłkarskie seppuku. Wiem także – nawiązując do czasów Czesława Michniewicza – że budowanie autobusu na mizerny Meksyk to też fatalne rozwiązanie. Kiedy znajdzie się selekcjoner, który to wszystko mądrze poukłada?

Nie czarujmy się. Mariusz Probierz nie dokonał za dużego postępu. Jeśli chodzi o konkrety – owszem, wprowadził nas na Euro, ale na swojej drodze miał jedynie Estonię i Walię. Nie mamy pierwszego bramkarza, nie mamy stabilniejszego środka pola, w kadrze nie ma piłkarzy, którzy grają regularnie w czołowych ligach. Reakcją na problemy z defensywą jest powoływanie do kadry Mateusza Wieteski z Cagliari, który od początku sezonu rozegrał zawrotne 17 minut.

Może to nie czas na zwalnianie, ale margines błędu powoli się zapełnia, a dalszych postępów wciąż brakuje.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze