Co Pep zrobił z Bayernem?


Przez Internet przelewa się fala tekstów o upadku Bayernu, końcu tiki-taki i „nieudaczniku” Guardioli. Jak zwykle w modzie są jednoznaczne osądy. Zachowajmy jednak nieco opanowania.


Udostępnij na Udostępnij na

Jako przeciwnik klepania piłki i zamęczania przeciwnika podaniami wszerz, a moim „wyznaniem” jest raczej futbol spod znaku piętnastosekundowych kontrataków. Wiecie, przede wszystkim treść, forma w dalszej kolejności. Dlatego bardzo sceptycznie podchodziłem do objęcia Bayernu przez Josepa Guardiolę. Jak to, ten zespół, który tak zachwycał mnie swoim wyrachowaniem, cwaniactwem, bezwzględnym dążeniem do wygranej – oraz czymś wcześniej w Niemczech niespotykanym – ogromną elastycznością, miał się nagle stać maszynką do „robienia” posiadania piłki i grać tak samo w każdym meczu? Nie, to było nie do przyjęcia. Łudziłem się, że być może hiszpański szkoleniowiec bardziej dostosuje się do tego, co ma i będzie starał się wprowadzić delikatne korekty. Jak można się było jednak spodziewać, kompletnie odmienił ten zespół, choć grał on niemal w tym samym składzie personalnym.

Jeśli wziąć pod uwagę wczorajszy mecz i finał Ligi Mistrzów, zaszła tylko jedna, acz bardzo istotna zmiana. Guardiola (właściwie już na początku sezonu) zrezygnował z jednego defensywnego pomocnika, Martineza, na rzecz zdecydowanie bardziej ofensywnie usposobionego Kroosa. Być może ten drugi zagrałby rok temu, gdyby nie kontuzja, ale personalia odłóżmy na razie na bok. Ciężko wrzucić to, co ostatnimi czasy prezentował Bayern, w jakieś ramy taktyczne, ale przynajmniej na papierze wyglądało to jak 4-1-4-1. W porównaniu do 4-2-3-1 Heynckesa jest to bardziej ofensywne ustawienie, ale jednocześnie rezygnuje z „fightera” w środku pola. W związku z tym w takim ustawieniu (nawet przy cofnięciu się Kroosa w fazie defensywnej) drużyna Guardioli jest po prostu zmuszona do ataków. Równocześnie przez brak zabezpieczenia i wysoko grających bocznych obrońców są mocno narażeni na kontrataki, co obserwujemy w ostatnich tygodniach.

Tutaj leży właśnie zasadnicza różnica (przynajmniej w mojej opinii) pomiędzy Bayernem Guardioli a Bayernem Heynckesa. Samo ustawienie uniemożliwia obecnej ekipie monachijczyków na dopasowanie się do meczowej sytuacji. Były już trener „Bawarczyków” zestawiał ich w taki sposób, że zależnie od jego dyrektyw piłkarze atakowali albo wyczekiwali przeciwnika na własnej połowie. Czy przez to Bayern doznał wczoraj klęski? Nie, ale do tematu taktyki jeszcze wrócimy.

Właśnie, rozważmy jeszcze, dlaczego wszystkich tak poruszyła wczorajsza przegrana Bayernu. Przecież zmiażdżyli ligę, są w finale Pucharu Niemiec i znaleźli się w czwórce najlepszych zespołów Europy. O co więc chodzi, zapytają niektórzy. Otóż o to, że rok temu monachijczycy zniszczyli mistrza Hiszpanii, wygrywając 7:0 w dwumeczu, a teraz zbierają od wicemistrza Hiszpanii łomot 0:5. W dodatku oba wyniki nie były dziełem przypadku, tylko konsekwencją tego, co działo się na boisku. Jedni mieli pomysł na zwycięstwo i grali w piłkę, a drudzy klepali wszerz, zastanawiając się, jak tu dotrwać do końca.

Co ciekawe, początki Guardioli niczego takiego nie zwiastowały. Nawet z broniącymi się zespołami potrafili świetnie przyspieszać grę i posyłali multum piłek w pole karne, gdzie mieli po trzech lub nawet czterech piłkarzy. W ostatnich tygodniach tego jednak nie było widać. Brakowało ruchu bez piłki, brakowało podań w „szesnastkę” rywala, a osamotniony Mandżukić starał się coś zdziałać z licznych wrzutek, choć efekty były opłakane. Kiedy to wszystko się posypało?

Dla mnie przełomowym momentem był mecz z Arsenalem, który pokazał, że Bayern zdecydowanie można zatrzymać. Potem, w różnym przedziale czasowym i ostatecznym skutkiem, zatrzymywać monachijczyków potrafili Wolfsburg (1:6), Bayer (1:2), Mainz (0:2), Hoffenheim (3:3), Manchester United (1:1) i w końcu Augsburg (1:0). Przez długi czas ze wszystkich opresji „Bawarczycy” wychodzili zwycięsko i chyba sami zaczęli wierzyć ze swoją wielkość. Nie pomagał też Guardiola, który wyraźnie lekceważył Bundesligę. W efekcie porażka 0:3 z Borussią nie była tylko niewinną wpadką, a zwiastunem kłopotów.

Wydaje mi się, że mocno plany hiszpańskiego trenera pokrzyżowała kontuzja Thiago. To on miał być czołową postacią w taktyce Guardioli. Choć przez wszystkich bardzo chwalony (i słusznie) jest Lahm, to jednak ma on pewne braki. Po pierwsze, nie potrafi przyspieszać gry w środku pola, co świetnie robi Thiago. To jednak błąd trenera, że siłę swojej drużyny w danym zestawieniu oparł na jednym piłkarzu. Nikt nie potrafił wskoczyć w buty młodego pomocnika, bo też żaden z piłkarzy Bayernu nie ma „genu” Barcelony. A właśnie coś podobnego próbował zbudować Guardiola, co świetnie podkreślił Tomasz Weryński.

W szukaniu powodów, które wpłynęły na wczorajszy rezultat i przede wszystkim bezradność Bayernu, możemy iść dalej. Piłkarze nie dali rady fizycznie? Możliwe. Pisałem wcześniej o ruchu piłkarzy bez piłki. W dodatku podopieczni Heynckesa stosowali bardzo skuteczny pressing. Tego ostatnio nie widać. Niektórzy zawodnicy są wyraźnie bez formy? Oczywiście, a najbardziej Franck Ribery. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, czy właśnie za to nie jest odpowiedzialny Pep Guardiola. W zespole brakuje głodu zwycięstw? Rzeczywiście, po paśmie sukcesów może przyjść przesyt. Ale jeśli przesyt oznacza wygranie ligi w marcu, to tylko pozazdrościć.

Generalnie wnioskuję, że żaden system gry nie sprawdzi się w każdej sytuacji. Po prostu nie ma na to szans. „Tiki-taka” rozbiła się po raz kolejny o dobrze zorganizowaną defensywę i kontrataki. Wiecie, to tak jak w różnych grach strategicznych. Pewne jednostki świetnie sprawdzają się przeciwko jednym, natomiast w starciu z innymi są zupełnie bezużyteczne. Są też jednak takie, które są w miarę uniwersalne i przy wsparciu odpowiednimi artefaktami mogą siać popłoch w szeregach wroga. Właśnie to była przewaga drużyny Heynckesa nad obecnym Bayernem.

Skłaniam się jednak ku zdaniu tym, którzy mówią, że ta porażka jest szansą dla Pepa. Szansą na obudzenie się ze swojego zapatrzenia w piękną grę ponad wszystko. Szansą na pozostawienie swojej filozofii gdzieś z boku. Szansą na spróbowanie czegoś nowego. Szansą na stanie się lepszym trenerem. I szansą na zbudowanie jeszcze bardziej krwiożerczej maszyny. To będzie prawdziwa ocena wartości Guardioli jako trenera. Poza swoim naturalnym środowiskiem, po pierwszej rysie na swym nieskalanym do tej pory wizerunku. Jeśli jednocześnie będzie potrafił nieco odejść od swoich ideałów i obudzić ponownie głód zwyciężania w swoich piłkarzach, udowodni że jest wielki.

To nie koniec. To dopiero początek.

Komentarze
~Jaro (gość) - 11 lat temu

Według Pepa najważniejszą formacją jest pomoc,
która zostawiła zbyt dużo miejsca piłkarzom
Realu. " Zostawiliśmy pusty środek pola, który w
moim sposobie pojmowania piłki, jest najważniejszą
strefą"- wielka głupota zahaczająca o fanatyzm.
Bayern czyli drużyna kompletna z zeszłego roku, w
kilka miesięcy stał się jednowymiarowym zespołem,
nie wykorzystującym swojego potencjału. Nie można
usilnie brnąć w coś w co się wierzy tylko
dlatego, że kiedyś przynosiło to sukcesy. To jest
pewien rodzaj upośledzenia umysłowego. Wczoraj
Bayern wyglądał jak ta dzisiejsza Barcelona-
bezsensowne klepanie dla idei. Tacy piłkarze jak
Robben czy Ribery nie umieją się odnaleźć na
boisku- jako świetni skrzydłowi potrzebują miejsca
a nie gry na małej przestrzeni, która jest
konsekwencją dużego posiadania piłki. Pep to dobry
trener, który potrafi jak nikt zmotywować swoich
piłkarzy ale jako taktyk jest przewidywalny aż do
bólu.

~ivy (gość) - 11 lat temu

@up

Się chłopie napociłeś, a nikt nie przeczyta
XDDDDDDDDDDDDDDDDDDd

~xxx (gość) - 11 lat temu

ja przeczytałem, dobre spostrzeżenia.

~Damiś (gość) - 11 lat temu

Szczerze wszystko podsumowane .Nic dodać nic ująć
. Cała prawda . Dziekuję Dobranoc : )

~brey Wayatt (gość) - 11 lat temu

Za wcześnie zdobyli mistrzostwo niemiec a teraz
jeszcze dojdzie przegrany puchar niemiec

~Prosty Krytyk (gość) - 11 lat temu

Guardiola s.p.i.e.r.d.o.l.i.ł maszynę do zabijania
stworzoną przez Heynckesa. Tą swoją tiki takę
niech sobie wsadzi pomiędzy resztę włosów na
swojej łysej pale bo ta taktyka nie pasuje do tej
drużyny. Ze swoim przemądrzałym trenerskim
nastawieniem podcina tylko skrzydła tej drużynie.
Bezsensownie klepać to Guardiola sobie może swoje
jaja a nie piłkę na boisku.Ten łysol cieszy się z
większego posiadania piłki ale ja się go pytam co
z tego, przecież posiadaniem piłki nie wygrywa się
meczu tylko skutecznością ataku. Jeżeli ten łysy
pajac nie zmieni swojego nastawienia i taktyki tego
klubu to wyleci ze stołka trenerskiego i będzie
trenował drużyny w lidze arabskiej. Dziękuję.

~Iryso (gość) - 11 lat temu

Moim zdaniem najlepiej byłoby gdyby guardiola
wrócil do barcy. Ale żeby zarząd dał mu wolna
rękę w transferach a nie go blokował jak robi to z
martino i zrobi z kolejnym innym.

szwajc1212 (gość) - 11 lat temu

Zaskoczył mnie pan panie Arturze . Nawet nie chodzi
o to , co pan napisał o grze Realu Madryt , ale o to
, jak sam cytował pan cytował z przekąsem słowa
Xaviego o zeszłorocznych półfinałach . Może się
udzieliły emocje , nie wiem . W każdym razie, z
gustami się nie dyskutuje , pomimo , że są one od
niedawna . Ale w tym całym przedkładaniu gry
ofensywnej, nad defensywną , popełnił pan drobne
niedopatrzenie . Jest w wiele prawd w piłce nożnej
i jedna z nich mówi , że im wyżej zabieramy
piłkę przeciwnikowi , tym bliżej mamy do bramki .
Josep przecież podczas swojej kariery trenerskiej ,
korzystał z takich zawodników jak Yaya Toure ,
Sergio Busquets, Javier Mascherano , czy Seydou
Keita. Granie z wykorzystaniem defensywnego pomocnika
, czy nawet dwóch w meczu , to przecież dla tego
trenera nic nowego . Co mu przeszkadzał Martinez ?
Nie wiem ! Co mu przeszkadzał Gustavo ? Też nie
wiem ! Tylko chcę zwrócić uwagę ,że mimo jak
najbardziej szlachetnych intencji , popełnił
kardynalny błąd . Czasami ludzie patrzą na
statystyki odbiorów takich zawodników jak Toni
Kroos , Luka Modrić czy Aaron Ramsey i się im
wydaje , że to wszystko załatwia . Defensywni
pomocnicy mają zupełnie inną odpowiedzialność ,
wyuczone schematy i wiedzą gdzie się ustawić żeby
przyblokować akcje przeciwnika .

CDN wieczorem ;).

~Jaro (gość) - 11 lat temu

To co napisałeś jest słuszne. Nie rozumiem
dlaczego Pep pozbył się bardzo dobrego defensywnego
pomocnika Luiza Gustavo (zamiast tego próbował
eksperymentować z Lahmem- po co???) i ta
niezrozumiała niechęć do Martineza. Miałem takie
wrażenie, gdy Javi wszedł na boisko, że gra
Bayernu wyglądała lepiej- Real nie przeprowadzał
już takich groźnych kontr. Chelsea przegrała
wczoraj z honorem bo przynajmniej stwarzali sobie
sytuacje bramkowe natomiast Bayern nawet nie
spróbował wygrać swojego meczu.

szwajc1212 (gość) - 11 lat temu

Brakujący element to Alcantara - zgoda ! Tylko w
żadnym wypadku nie w roli klasycznej "szóstki" .
Tłumaczenie porażki brakiem tak młodego chłopaka
to trochę pójście na skróty , ale takie
wzmocnienia w okienkach transferowych dają szansę
na świeżość , czego Bayernowi zabrakło . Ja też
nie uważam , żeby ktoś po wygranym meczu był
"bogiem" , a po przegranym "nieudacznikiem" .
Guardiola popełnił błąd i za niego zapłacił .
Szlifowanie systemu gry i nauka na błędach , to
przecież motor napędowy dla takich trenerów jak
Klopp i Diego Simeone. Nikogo przedwcześnie do grobu
nie pakuję , tylko jest jedna , moim zdaniem
kluczowa rzecz . W Bayernie woda drąży skałę , a
jest nią np Franz Beckenbauer , Matthias Sammer
patrzący z wyrzutem na rozkładającego z wyrzutem
na rozkładającego ręce Guardiolę po strzale
Robbena , czy wielu innych . Trzeba o tym pamiętać
, że każdy z nich, ma w pamięci swojego rodaka
prowadzącego "dumę Bawarii" , wygrywającego dajmy
na to z Hamburgerem 9 do 2 . Wcześniej był Louis
van Gaal, który nawet zdobył dublet oraz dotarł do
finału ligi mistrzów i też przecież nikt za
zasługi go nie trzymał . Z tym końcem i
początkiem ma pan rację , bo najważniejsi
zawodnicy w zespole Bayernu nie mają więcej niż
trzydzieści lat ( na co Guardiola już nie mógł
liczyć w Barcelonie ) i jeszcze bardzo dużo ten
zespół może osiągnąć . Pozostaje zadać pytanie
, czy z tym trenerem , ponieważ każdy test ( np
finał pucharu Niemiec ) może się okazać tym
ostatnim !

~pepka (gość) - 11 lat temu

Oddać połowę składu i wzmocnić się takimi
graczami jak Wawrzyniak , Rasiak czy Boenisch , oni
mają większe doświadczenie w Europie niż taki
Robben grający pierwszy sezon w LM

Najnowsze