Chrobry Głogów pokonany. Ostatnia kolejka przyniosła pierwszą od czterech spotkań porażkę zespołu z Głogowa. Katem okazała się drużyna Radomiaka. Gospodarze z Radomia nie pozostawili złudzeń co do tego, kto był lepszy w tym meczu. Choć Chrobry w drugiej połowie wyglądał już zdecydowanie lepiej niż w pierwszych 45 minutach, to głogowianie nie zdołali zdobyć choćby bramki na otarcie łez. Świetna seria meczów bez porażki zatrzymała się na czterech. Pytanie, co dalej?
Starcie Radomiaka z Chrobrym od samego początku prowadzone było w leniwym tempie. Zapewne wpływ na to miała pogoda i lejący się żar z nieba. Sędzia musiał robić przerwy na uzupełnienie płynów. Gorączka z nieba lub też zbyt mocny rywal – nieważne. W sobotnie popołudnie Chrobry w końcu doznał porażki, a po jego serii pozostał tylko ślad.
Bezbarwny Głogów
Chrobry niemal od samego początku wyglądał, jakby żałował wybiegnięcia na murawę w Radomiu. Praktycznie od 1. minuty podopiecznym Ivana Djurdjevicia nie wychodziła gra w piłkę. Środek pola głogowskiego klubu przyzwyczaił nas do nieustępliwej walki przez praktycznie 90 minut. W spotkaniu z Radomiakiem Chrobry w środku pola miał wyrwę wielkości leja po bombie.
Straszne dziury w środka pola dzisiaj w ekipie Chrobrego. Trzeba coś z tym zrobić, bo może być niebezpiecznie…#RADCHR #1ligastylżycia
— Claudio Mutka (@Claudio_Mutka) June 13, 2020
Zarówno Robert Mandrysz, jak i Szymon Drewniak byli (jak mawiał klasyk) cieniem swojego piłkarza. Widoczne to było zwłaszcza w pierwszej połowie, kiedy Radomiak raz po raz atakował środkiem pola, spychając głogowian do obrony w okolicach 16. metra. Zresztą pierwsza bramka padła właśnie z środka pola. Zarówno Mandrysz, jak i Drewniak nieco zaspali, przez co Michał Kaput miał czas, by przymierzyć i zdobyć bramkę.
Środek pola Chrobrego nie istniał zarówno w ofensywie, jak i defensywie. O ile ostatnie mecze pokazały, że ta dwójka świetnie się uzupełnia zarówno w kreacji gry, jak i defensywie, tak dzisiaj pozostawiła spory niesmak po swoim występie. Dodajmy do tego niemrawe boki oraz przyzwolenie dla Radomiaka do zepchnięcia się pod własne pole karne i Chrobry może się cieszyć, że skończyło się tylko na 0:2.
Przebudzenie mocy? Nie tym razem
Przeglądając statystyki, można było mieć jeszcze nadzieję, że Chrobry w drugiej połowie odpali i zdobędzie chociaż gola. W końcu to zwykle drugie połowy do nich należą. W ciągu ośmiu wygranych w tym sezonie aż siedem razy głogowianie byli lepsi w drugiej części spotkania. Druga połowa w wykonaniu „Pomarańczowo-czarnych” wyglądała już nieco lepiej. Znaczną rolę odegrały w tym skrzydła, które ożywiły się po przerwie. Na plus zmianę dał Maksymilian Banaszewski, który zmienił Miłosza Kozaka. Przebudził się Ziemann, ale to nie wystarczyło i pomimo że Chrobry w drugiej połowie grał z przewagą, to jeszcze stracił bramkę na 0:2…
❌ Tracimy drugą bramkę. Michala Szromnika z rzutu karnego pokonuje Patryk Mikita. Mało czasu na reakcję…
____________________________
⏱ 87 min. l ⚔ #RADCHR 2:0— Chrobry Głogów (@ChrobryGlogowSA) June 13, 2020
Pytanie najważniejsze brzmi: co teraz zrobi Ivan Djurdjević? Czy postanowi przed kolejnym spotkaniem nieco zmienić skład? Być może da szansę od pierwszych minut Banaszewskiemu, a nie Kozakowi. Ten drugi na razie przeplata solidny występ z mizernym i nie do końca przekonuje kogokolwiek poza jego szkoleniowcem. Z Radomiakiem miał w zasadzie jedną udaną akcję, w której wrócił za rywalem i zablokował go. Być może posadzenie go na ławce byłoby dobrym pomysłem.
Nie ma strzałów – nie ma bramek. Proste, Chrobry!
Stara prawda głosi, że by wygrać, trzeba grać. Trzeba też oddawać strzały na bramkę, a tych było jak na lekarstwo. Przez 90 minut Chrobry Głogów oddał cztery strzały w kierunku bramki Cezarego Miszty. Z tego trzy były niecelne… Trudno w ten sposób wygrać mecz. Chyba że ten jeden celny strzał zamieniasz na bramkę, a przeciwnik musi obejść się smakiem. Niestety to nie był scenariusz spotkania w Radomiu.
O bezjajecznym spotkaniu Chrobrego może świadczyć też liczba przeprowadzonych ataków na bramkę Cezarego Miszty. Liczba zaledwie 88 podjętych prób nie powala. Zwłaszcza że w ostatnich meczach przekraczała ona 100. Chrobry przed tym spotkaniem miał szansę podskoczyć w tabeli. Jednak porażka sprawiła, że głogowski klub spadł o jedno miejsce…
***
To, co zastanawia wszystkich kibiców Chrobrego, to jak zareaguje na to wszystko Ivan Djurdjević? Czy dokona zmian już w nadchodzącym spotkaniu? Czy może jednak będzie się trzymał składu, który doprowadził do serii czterech spotkań bez porażki? Wydaje się, że przynajmniej jedna zmiana powinna dojść do skutku. Wprowadzenie Banaszewskiego kosztem Miłosza Kozaka. Ten pierwszy dał dobrą zmianę, rozruszał nieco lewą stronę, dzięki czemu w drugiej połowie skrzydła Chrobrego wyglądały naprawdę dobrze. Kozak z kolei często znika na długie minuty, gdy błąka się po boisku. Oczywiście to nie jest tak, że robimy z Kozaka kozła ofiarnego. Przegrał cały zespół.
Być może ta porażka sprawi, że szkoleniowiec „Pomarańczowo-czarnych” zrezygnuje z gry dwójką napastników. Nie byłoby to wcale głupie. Przestarzałe 4-4-2 nie zawsze się sprawdza. Zwłaszcza, gdy przeciwnik ma większą liczbę piłkarzy w środku pola. Wprowadzenie choćby ofensywnego pomocnika kosztem jednego z dwójki napastników może okazać się owocne. Zwłaszcza jeśli mówimy o kreowaniu akcji, czego w ostatnim spotkaniu brakowało. Obecnie dwójka głogowskich napastników tak często schodzi do połowy boiska, że potem brakuje zawodnika, który mógłby zdobyć gola.
Po dobrym początku rundy wiosennej przyszła w końcu porażka. Czy demony powróciły na dłużej, czy był to jednak wypadek przy pracy?