Christian Gytkjaer: kozak czy przereklamowany napastnik?


Duńczyk ma za sobą naprawdę udany sezon

26 kwietnia 2018 Christian Gytkjaer: kozak czy przereklamowany napastnik?

Latem do LOTTO Ekstraklasy trafił król strzelców ligi norweskiej z 2016 roku. Lech ściągnął do Poznania napastnik, który miał być gwarantem jakości pod bramką rywala. Powoli sezon dobiega końca, dlatego można zacząć oceniać sprowadzonego w letnim okienku piłkarza. Czy Christian Gytkjaer, bo o nim mowa, spełnił pokładane w nim nadzieję? Czy okazał się strzałem w dziesiątkę? A może oczekiwano od niego zupełnie czegoś innego?


Udostępnij na Udostępnij na

Początek sezonu

Duńczyk w zespole Nenada Bjelicy zadebiutował 13 lipca ubiegłego roku w kwalifikacjach do Ligi Europy. Pierwszy mecz w nowym zespole i już musiał mierzyć się z drużyną, w której kiedyś występował – FK Haugesund. Swój debiut w lidze zaliczył już trzy dni później w starciu przeciwko Sandecji.

Na premierowego gola w barwach „Kolejorza” czekał do trzeciej kolejki i do meczu z Piastem Gliwice. Chociaż Christian Gytkjaer na boisku pojawił się dopiero w 67. minucie, to i tak strzelił dwa gole.

Po kilku dniach od zdobycia dubletu zrobił to ponownie. Tym razem strzelił dwie bramki w kwalifikacjach do Ligi Europy z FC Ultrecht. To jednak nic nie dało. Lech Poznań zremisował na własnym stadionie z piątą drużyną ligi holenderskiej 2:2 i marzenia o grze w europejskich rozgrywkach musiał przełożyć na następny sezon.

Odpadnięcie z walki o LE nie zatrzymało jednak Duńczyka. Christian Gytkjaer dalej strzelał. Tym razem jego ofiarą padła Cracovia. W tym spotkaniu również nie zagrał od pierwszej minuty. Swój pierwszy mecz w podstawowej jedenastce rozegrał dopiero w następnej kolejce, przeciwko Zagłębiu Lubin. Napastnikowi Lecha nie udało się zdobyć gola i tym samym skończył serię trzech z rzędu meczów ze strzeloną bramką.

Na właściwe tory wrócił już w następnym meczu. Jego zespół udał się do Niecieczy, aby zagrać z Bruk-Bet Termalicą. Duńczyk ponownie wybiegł od pierwszej minuty i w 44. minucie trafił do bramki rywala. Wszytko ładnie, pięknie, ale po tym spotkaniu coś się zacięło. Christian Gytkjaer przestał strzelać.

Powrót na właściwą drogę

Mijał mecz za meczem, minuta za minutą, a napastnik, który w 11 pierwszych spotkaniach zdobył sześć goli, dalej nie znalazł pomysłu na przełamanie. Duńczyk w wielu występach był po prostu bezbarwny, nie dochodził do sytuacji podbramkowych, a gdy już nawet miał okazję to raził swoją nieskutecznością.

Napastnikiem jestem już ponad dziesięć lat i wiem, jakie są oczekiwania kibiców. To jednak normalne, że po serii kilku dobrych meczów przychodzą takie, w których się nie zdobywa bramek. W trakcie kariery miałem już takie momenty i przezwyciężałem je. Gole w końcu przyjdą. Christian Gytkjaer

Po 371 minutach (bez czasu doliczonego) Christian Gytkjaer w końcu się przełamał. W 13. ligowej kolejce Duńczyk pokonał bramkarza Lechii Gdańsk. Co było później? Później grał w kratkę. Miał okazję, ale ich nie wykorzystywał.

W spotkaniu kończącym rundę jesienną Christian Gytkjaer zdobył hattricka. Po raz ostatni trzy razy do bramki rywala trafił jeszcze za czasów gry w Norwegii (6 sierpnia 2016). Trzy gole strzelone zespołowi z Niecieczy ponownie zapoczątkowały miniserię bez zdobytej bramki. Tym razem trwała ona 231 minut, ale jak już się przełamał, to na dobre.

Końcówka sezonu w wykonaniu Duńczyka jest rewelacyjna. W ostatnich ośmiu meczach ośmiokrotnie trafiał do bramki rywali, w tym trzykrotnie w spotkaniu z Wisłą Kraków (29. kolejka). Łącznie zdobył już 18 goli i aktualnie jest trzecim strzelcem LOTTO Ekstraklasy. Do lidera, Igora Angulo, traci tylko cztery gole. Czy uda mu się zgarnąć koronę? Patrząc na jego obecną formę, to jest to całkiem możliwe.

Christian Gytkjaer = trafiony transfer?

Duńczyk nie jest typem piłkarza, który weźmie piłkę, pociągnie z nią kilkanaście metrów, przedrybluje kilku zawodników i na końcu strzeli bramkę. Takich napastników kochają kibice, ale do tego opisu nijak nie pasuje Christian Gytkjaer.

Jego mocną stroną natomiast jest gra w polu karnym. Ma niebywały instynkt strzelecki, co pokazuje w każdym spotkaniu. Potrafi strzelić gola każdą częścią ciała, co udowodnił chociażby w ostatnim spotkaniu z Zagłębiem, w którym zdobył gola, uderzając kolanem.

Uważam, że zawodnik powinien bazować na swoich atutach, a moją mocną stroną jest instynkt pod bramką. Christian Gytkjaer

Christian Gytkjaer jest niezwykle efektywny. Do bramki trafia średnio co 113 minut (w lidze). Dla porównania Carlitos strzela gola co 135 minut, a Igor Angulo co 118 minut. Mało tego, Duńczyk w swoim debiutanckim sezonie ligowym w niebiesko-białych barwach strzelił już więcej goli niż swego czasu Robert Lewandowski (14 bramek). Patrząc jednak na wszystkie rozgrywki, to mają oni tyle samo trafień (po 20).

Podsumowując, Christian Gytkjaer okazał się być trafionym transferem. Lech po raz kolejny miał nosa do napastnika. Śmiało można powiedzieć, że Duńczyk spełnił pokładane w nim nadzieję, ponieważ strzelił 18 goli (a jeszcze zostało pięć spotkań do końca sezonu), co daje 36% wszystkich bramek Lecha w lidze.

To, co można zarzucić Duńczykowi, to brak kreowania gry, a co za tym idzie nie ma asyst. W tym sezonie zaliczył tylko jedną asystę w 37 spotkaniach. Jest typowym egzekutorem, ale jeśli chce on być jeszcze bardziej przydatny w zespole Bjelicy, to powinien nad tym popracować. Aczkolwiek napastnika głównie rozlicza się z bramek, a te Christian Gytkjaer potrafi strzelać.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze