Puchar Króla wkracza w decydującą fazę. Przed nami pierwsze mecze półfinałowe. Już jutro rewelacyjne Mirandes podejmie 24-krotnego zdobywcę tego trofeum Athletic Bilbao, w środę zaś Valencia zagra z Barceloną.
Mirandes – Athletic Bilbao
Trzecioligowca z Miranda de Ebro znać już powinien każdy fan ligi hiszpańskiej. Kiedy ten mały klub remisował w pierwszym meczu 1/16 finału Pucharu Króla przed własną publicznością z Villarrealem, niewielu sądziło, że „Żółta Łodź Podwodna” odpadnie z rozgrywek. Oczywiście, podopieczni (jeszcze wtedy) Juana Carlosa Garrido byli cieniem samych siebie, jednak nikt nie dopuszczał do siebie myśli, że Mirandes zdoła pokonać przeciwnika na El Madrigal. Ekipa z Segunda Division B udowodniła, że niemożliwe nie istnieje, i wygrała na obiekcie rywala 2:0, awansując tym samym do 1/8 finału. Potem było już tylko lepiej – najpierw pokonanie w dwumeczu Racingu Santander, aż w końcu szał radości po zdobytej przez Cesara Fernandeza w 92. minucie bramce, która dała zwycięstwo nad Espanyolem Barcelona i historyczny awans do półfinału. Wiele osób zastanawia się, czy ten sen może trwać dalej. Mirandes czeka w półfinale bezwzględnie najtrudniejszy dotychczas rywal. Athletic to uznana marka i do rozgrywek pucharowych podchodzi podwójne zmotywowany. O ile odpadnięcie Villarrealu, Racingu i Espanyolu można nazwać niespodziankami, o tyle wyeliminowanie Basków byłoby przeogromną sensacją, w którą na Półwyspie Iberyjskim nikt nie wierzy – poza 34 tysiącami mieszkańców miasta Miranda de Ebro.
Można śmiało powiedzieć, że jutrzejszy mecz to przede wszystkim starcie napastników. Z jednej strony Pablo Infante, z drugiej Fernando Llorente. Ten pierwszy przewodzi obecnie klasyfikacji strzelców Pucharu Króla z siedmioma bramkami na koncie. Drugi w tych rozgrywkach ma tylko jednego gola, ale spora w tym wina kontuzji, które nękały Baska w tym sezonie. Na szczęście teraz już nie ma po nich śladu i Llorente znowu zachwyca swoich kibiców. Kilka dni temu to jego hattrick pozwolił wywieźć z boiska Rayo Vallecano trzy punkty. Jeszcze wcześniej napastnik reprezentacji Hiszpanii otworzył wynik spotkania na Estadio Santiago Bernabeu. Forma jest – bez dwóch zdań. Infante zaś to piłkarz, który w drużynie Mirandes sprawia zdecydowanie najlepsze wrażenie, czego potwierdzeniem jest oczywiście liczba zdobytych przez niego goli.
Przed jutrzejszym meczem Marcelo Bielsa otrzymał bardzo dobrą wiadomość. Zmagający się ostatnio z lekkim urazem Javi Martinez będzie bowiem do jego dyspozycji. Hiszpan kontuzję ma już za sobą i dzisiaj trenował na pełnych obrotach z pozostałymi piłkarzami. Argentyńczyk będzie więc mógł wytoczyć wszystkie swoje najmocniejsze działa, podobnie zresztą jak Carlos Pouso, którego podopieczni w ostatnim ligowym meczu zachowywali chyba siły na jutrzejsze starcie, ponieważ porażka z trzecią drużyną od końca ligowej tabeli była sporą sensacją. Czy domniemany odpoczynek przyniesie efekty w postaci pokonania Athleticu? Zespół z Bilbao to druga pod względem liczby wygranych Pucharów Króla drużyna w Hiszpanii i już sam ten fakt każe sądzić, iż Baskowie przerwą fantastyczną passę trzecioligowca. Nie zmienia tego fakt, że ostatni raz w Copa del Rey Athletic wygrał przed ponad 20 laty…
Valencia – FC Barcelona
Drugi z półfinałowych pojedynków ma, mimo wszystko, przynieść zdecydowanie więcej emocji. W końcu spotykają się ze sobą trzecia i druga drużyna Primera Division. „Nietoperze” problemów z awansem do półfinału nie miały, „Blaugrana” – owszem. Valencia odprawiła w półfinale Levante, Barcelona zaś o mały włos nie została wyeliminowana przez Real Madryt. Obydwie ekipy do środowego starcia nie przystępują jednak w najlepszych humorach. Zarówno gospodarze, jak i goście zremisowali swoje weekendowe mecze w lidze i jeszcze bardziej oddalili się od pierwszego miejsca. Drużyna Emery’ego straciła punkty w Santander, ekipa Guardioli zaś w Vila-real. I choć obydwa wyniki należy uznać za niespodzianki, to „Duma Katalonii” ma więcej powodów do zmartwień. Wielu ekspertów uważa, że nie uda jej się już dogonić lidera z Madrytu i pozostaje jej walka właśnie w Pucharze Króla i w Lidze Mistrzów. Ci sami eksperci dodają ponadto, że „Barca” najzwyczajniej w świecie mogła zacząć się wypalać. Masa triumfów w krótkim odstępie czasu może przecież spowodować lekkie odprężenie. Czy rzeczywiście tak jest, powinniśmy przekonać się już w środę. Valencia zdaje sobie sprawę ze słabości rywala w meczach wyjazdowych. Rywal ten zresztą grał już na Mestalla w tym sezonie i zremisował 2:2.
Kontuzje. To największe problemy obydwu zespołów. Te nękające Barcelonę wydają się na pierwszy rzut oka dużo poważniejsze od walenckich. Unai Emery nie wie jeszcze, z kogo będzie mógł w środowym meczu skorzystać. Guardiola jest w o tyle lepszej sytuacji, że już może testować swoje ustawienia. We wczorajszym meczu „Nietoperzy” z Racingiem już w pierwszej połowie z boiska musiał zejść Ever Banega. Na razie wiadomo tylko tyle, że Argentyńczykowi doskwiera uraz mięśniowy. W tym samym meczu poważnego wstrząśnienia mózgu doznał Mehmet Topal, który Banegę na murawie zastąpił. To nie koniec… Mniej groźnego wstrząśnienia mózgu doświadczył bowiem Aritz Aduriz. Tyle dobrego, że Asturyjczyk wytrzymał na boisku do ostatniego gwizdka i Emery raczej będzie mógł brać go pod uwagę przy ustalaniu składu. A byłby głupcem, gdyby tego nie zrobił, skoro to właśnie Aduriz po wejściu na plac gry z ławki rezerwowych wyprowadził Valencię na prowadzenie. Zwycięstwa do końca dowieźć się co prawda nie udało, ale to przecież już nie jego wina. Trener Valencii ponadto nadal nie może korzystać z usług kontuzjowanych Canalesa, Maduro i Alcacera, ale do ich nieobecności powinien był się już przyzwyczaić.
Lista nieobecnych w Barcelonie jest dużo bardziej niepokojąca. Po rewanżowym meczu w Pucharze Króla z Realem Madryt do kontuzjowanych Davida Villi i Ibrahima Afellaya dołączyli Andres Iniesta i Alexis Sanchez. Ten pierwszy będzie pauzował przez najbliższe dwa, trzy tygodnie, drugi od futbolu miał odpocząć przez tydzień, jednak magicznie ozdrowiał na El Madrigal, kiedy to Katalończykom wyraźnie nie szło konstruowanie akcji ofensywnych. Nikt więc nie wie dokładnie, co dzieje się z Chilijczykiem i czy będzie w stanie zagrać z Valencią, ale wszystko wskazuje na to, że tak. Na pewno nie zagrają za to Andreu Fontas i Seydou Keita. Ten pierwszy leczy poważną kontuzją, drugi przebywa na Pucharze Narodów Afryki. Kto więc faworytem? Na papierze, mimo wszystko, Barcelona. Rozum podpowiada jednak, że gospodarze są w stanie z „Blaugraną” wygrać. Atut własnego boiska w tym przypadku może odegrać kluczową rolę.
Mój typ: Bilbao i Valencia ;) Oczywiście to
dlatego, że Barca ma słabszy okres ;)
Nie ma takiej opcji, że by Valencia awansowała.
Barcelona będzie chciała zmazać plamę z ligowych
wyjazdów, po drugie w Copa del Rey na wyjazdach
grają dobrze.
Na początku sezonu nie było również opcji
przegrywania z takimi drużynami jak Getafe czy remis
z Sociedad ;) Dopóki mają te 180min. do rozegrania
to wszystko może się zdarzyć ;)
Tylko, że w ostatnich trzech latach w dwumeczu
Barcelona została wyeliminowana jedynie dwukrotnie
(dwa lata temu z Sevillą w Copa del Rey, gdzie
Sevilla awansowała bo strzeliła więcej bramek na
wyjeździe- 2-1 i 0-1 oraz Inter w Lidze Mistrzów),
Barcelonie można urwać punkty w meczu ligowym czy
nawet ją pokonać ale wygranie dwumeczu graniczy z
cudem.
Realowi się to udało w 15min. ;) no ale cóż...nie
będe wracał do tego meczu.