Carvalho: Wielki finał z Chelsea


Obrońca Realu Madryt, Ricardo Carvalho, ma nadzieję, że jego aktualna drużyna spotka się w wielkim finale Ligi Mistrzów z jego poprzednim klubem, Chelsea Londyn.


Udostępnij na Udostępnij na

Zawodnik „Los Merengues” wierzy, że jego obecny pracodawca okaże się lepszy w ćwierćfinale od Tottenhamu i dostanie szansę zagrania przeciwko swojej byłej drużynie w spotkaniu finałowym na Wembley. Portugalczyk nadal uważa, że to Chelsea jest najlepszą drużyną w Anglii i potwierdzi to na arenie międzynarodowej.

32-letni obrońca został ściągnięty z Londynu do Madrytu przez swojego poprzedniego szkoleniowca, Jose Mourinho, który wcześniej sprowadził go z FC Porto do Chelsea. Przez ten sezon Carvalho udowodnił, że nadal jest jednym z czołowych obrońców na Półwyspie Iberyjskim. W wywiadzie dla brytyjskiego „Guardiana” odniósł się także do tego transferu: – Rozumiem, dlaczego niektórzy krytykowali ten ruch. Miałem 32 lata i byłem już w Chelsea od wielu lat.

Jak dodał, propozycja od Mourinho była dla niego jak wybawienie: – Miałem problem psychologiczny, który rozpoczął się od tego, że nie byłem nigdy w pełni wyleczony po kontuzjach. Byłem wyłączony z gry dłuższy czas niż normalnie, z powodu problemów z mięśniami, a odczułem duże ciśnienie na mnie, sam chciałem grać i wtedy znowu łapałem kontuzje. Nie wyleczono ich dokładnie i w kółko się powtarzały. Ale wiedziałem, że uda mi się osiągnąć sukces. Wiedziałem, że gram dobrze. Na Wyspach gra jest bardzo zróżnicowana i chciałem udowodnić, że byłem w stanie fizycznie i psychicznie temu podołać. Łatwo byłoby zostać w Chelsea, gdzie ludzie mnie już szanowali i pomagali startować od nowa po każdej kontuzji. Ale potrzebowałem zmiany, wyzwania – i wtedy zgłosił się Real Madryt. Podczas ostatnich lat w Chelsea nie byłem już tak szczęśliwy, czułem się nasycony. Potrzebowałem spróbować czegoś innego, nabrać impetu. Stałem się zbyt wygodnicki – to nie jest dobra rzecz dla piłkarza. Musiałem pokazać, że wciąż jestem dobrym piłkarzem.

Portugalczyk odniósł się także do środowej rywalizacji z najbliższym rywalem, Tottenhamem, którego napastnikami są Peter Crouch i Jermain Defoe: – Obaj są bardzo dobrzy, ale też bardzo różni. Będziemy musieli się do nich dostosować, przeciwko Crouchowi możemy grać wyżej, bo nie jest tak groźny przed polem karnym, natomiast Defoe jest piekielnie szybki. Nie robi mi różnicy, kogo będę musiał kryć – tak długo, jak jestem zdrowy, silny i gram dobrze, nie martwię się o nich.

Zapytany o możliwy finał na Wembley i potencjalnego ulubionego rywala, odparł: – Chelsea, zdecydowanie. Rozmawiam wciąż z piłkarzami z Londynu i zawsze, kiedy mówią, że rozegrali zły mecz, odpowiadam: „Nie, wciąż jesteście mocni”. To najlepszy team w Anglii i wiem, ile  by dla nich znaczyło dojście do finału. Chelsea jest inna, ma ambicje wygrać Ligę Mistrzów, ale Madryt już tego doświadczył i chce coraz więcej. Musimy nabrać zwyczaju wygrywania.

Ricardo Carvalho zdobył już w swojej karierze Puchar Mistrzów – uczynił to w 2004 roku z FC Porto. Miał też szansę zdobyć to trofeum drugi raz dwa lata temu, ale w finale na Łużnikach w Moskwie po serii rzutów karnych Chelsea przegrała z Manchesterem United 5:6.

Komentarze
~Marzenia (gość) - 14 lat temu

Nawet gdyby to nastapiło pinc zero w plycy...

Najnowsze