Najmłodszy i co za tym idzie – najmniej utytułowany klub będący członkiem elitarnego grona Ligi Mistrzów wkracza w fazę pucharową. Po udanej drodze, ale należy też wspomnieć o szczęśliwym losowaniu, udało się wywalczyć miejsce wśród najlepszych szesnastu zespołów tychże rozgrywek. W ten sposób "Byki" stają przed szansą sprawdzenia się w dwumeczu z jednym z kandydatów do końcowego zwycięstwa. Podopieczni Juliana Nagelsmanna z pewnością są outsiderem, lecz jak uczy historia, wszystko może się zdarzyć.
Budowany krok po kroku klub z Lipska odnosi coraz to większe sukcesy. Jeszcze kilka lat temu nazwa RB Lipsk była dla wielu anonimowa, z czasem jednak zyskała popularność. Finansowany w głównej mierze przez koncern Red Bull miał stać się kolejną siłą w Niemczech, która wejdzie pomiędzy Bayern Monachium a Borussię Dortmund i stanie się jednocześnie trzecią siłą tego kraju, a co za tym idzie – również zacznie pokazywać swoje ambicje w Europie.
„Byki” z roku na rok nabierają rozpędu. W obecnym sezonie są jednym z głównych kandydatów do wygrania 1. Bundesligi po raz pierwszy w swojej historii, ale co ważne, walka na krajowym podwórku nie przeszkadza im walczyć o najlepsze wyniki również w Lidze Mistrzów. I wszystko to po niewielkich jak na dzisiejsze realia kosztach.
W młodości siła
Przed sezonem pewne było, że Lipsk zacznie osiągać sukcesy, a wszystko to za sprawą talentu wśród trenerów, jakim bez wątpienia jest Julian Nagelsmann. 32-letni szkoleniowiec to prawdziwe objawienie, o którym niejeden klub marzy, a posiada tylko Lipsk, milioner wśród miliarderów.
Zakontraktowanie młodego i ambitnego trenera okazało się majstersztykiem i jednocześnie był to pstryczek w nos bogatszym i większym. Nagelsmann, choć nie ma na swoim koncie trofeów, ma przed sobą pięknie piszącą się przyszłość, co pokazują jego dotychczasowe osiągnięcia.
Potwierdzają to chociażby tegoroczne wyniki. Choć nie brakuje pieniędzy w klubowej kasie, nie zdecydowano się na niepotrzebne szastanie pieniędzmi. Jak się okazuje, mimo mniejszych nakładów od Bayernu można także robić dobre wyniki.
Nowy trener świetnie rozumie politykę transferową klubu, co również działa w drugą stronę. Jak się okazuje, nie potrzeba wydawać fortuny, wystarczy celnie trafiać w nowe nabytki, i to takie, które mogą przynieść w przyszłości tylko korzyści. Dlatego sprowadza się tu utalentowanych, głodnych sukcesów piłkarzy, mających przed sobą nawet kilkanaście lat kariery.
Liczy się dziś i jutro
Poprzednie sezony trudno uznać w wykonaniu „Byków” za udane, jeżeli mowa o grze w Europie. Ci w swoim debiutanckim sezonie nie zdołali wyjść z grupy, mimo że ta nie należała do najtrudniejszych. Udało się jednak zająć trzecie miejsce, dzięki czemu na wiosnę kibice mogli oglądać swoich ulubieńców, tyle że nie w Lidze Mistrzów, ale w biedniejszej siostrze. A tam wynik, jakim było dojście do ćwierćfinału, trzeba było uznać za małą niespodziankę.
Zdecydowanie jednak gorzej było w poprzedniej edycji. Piłkarze z Lipska zmuszeni byli grać od początku o Ligę Europy. Oczywiście w drodze poprzez kwalifikacje dało się osiągnąć fazę grupową, jednakże późniejsze występy można było puścić w zapomnienie. Słyszano głosy, że takie występy spowodowane były lekceważeniem europejskich rozgrywek, często nazywanymi pucharem pocieszenia. Zatem brak wyjścia z nie najsilniejszej – wydawać by się mogło – grupy był Lipskowi po prostu pisany.
Szybko jednak wyciągnięto z tego wnioski. Jako że klub wywalczył sobie prawo udziału od samego początku w fazie grupowej Ligi Mistrzów w przyszłym tzn. obecnym sezonie, postanowiono, że należy się poprawić. Na kilka miesięcy przed startem nowego sezonu wiadomo było, że „Byki” będą prowadzone przez młodego torreadora – Juliana Nagelsmanna, który podobnie jak Lipsk podrażniony był wynikami z poprzedniego sezonu.
Ten, prowadząc TSG 1899 Hoffenheim, mimo że rozegrał fascynujące sześć spotkań w Champions League, nie wywalczył prawa gry w kolejnej rundzie, a mógł co najwyżej podziwiać innych w roli widza w Lidze Europy. Nadszedł jednak czas na poprawę, co można zaobserwować dzisiaj.
Szczęśliwy los
Tak się jakoś składa, że Lipskowi podczas każdego losowania nie brakuje szczęścia. Wyciągane kuleczki z nazwami klubów ze szklanego naczynia dobierane do niemieckiego zespołu nie zawierają nazw budzących postrach w Europie. „Byki” dotychczas nie musiały mierzyć się z głównymi kandydatami do wygrania całej Ligi Mistrzów, co z pewnością ułatwiło awans Timo Wernerowi i spółce.
Olympique Lyon czy Benfica Lizbona to oczywiście silne europejskie kluby, mające wiele tytułów i cieszące się ogromną renomą, z całym szacunkiem jednak nie należą do tego samego grona co FC Barcelona, Real Madryt czy Manchester City, z którym Nagelsmann miał okazję stanąć w szranki, będąc trenerem „Wieśniaków”.
Także i Zenit Sankt Petersburg do takich klubów się nie zalicza, co też pokazuje, że możliwości Lipska nie były do końca odkryte. Zespół poradził sobie więcej niż dobrze w bardzo wyrównanej dla siebie grupie, ale dopiero faza pucharowa pokaże, w jakim punkcie budowanego przez siebie zespołu są Nagelsmann i jego RB Lipsk.
Misja wykonana
Piłkarze Lipska mieli wywalczyć awans do 1/8 Ligi Mistrzów, co im się zresztą udało. Plan został wykonany tak, jak powinien, ale bez większych błysków. Na pewno trudno mówić tu o dominacji. Jeśli spojrzymy na wyniki, zespół zajął pierwsze miejsce w grupie najtańszym kosztem. Wygrywał mecze minimalnie, ale zdarzyły się także dwie wpadki, co uwidacznia słabości drużyny.
Jak zawsze bardzo ważne jest wejście w turniej. Pierwszy mecz, rozgrywany na terenie rywala, nigdy nie jest łatwy, jednakże udało się osiągnąć bardzo ważne zwycięstwo w Lizbonie. Dzięki temu łatwiej było podejść do kolejnych starć, lecz mimo to w 2. kolejce Rasen Ballsport poległ na własnym terenie z Lyonem, nie strzelając ani jednego gola.
Mimo dobrej passy „Byków” zimą potrzebne mogą być wzmocnienia, jeżeli w klubie liczy się na coś więcej niż 1/8 Champions League. Bundesliga to nie Liga Mistrzów, a jeśli myśli się w dodatku o zdobyciu mistrzowskiej patery, to zimą trzeba nanieść kilka poprawek.
Oczekiwania i prognozy
Pierwsza wiosna spędzona z Ligą Mistrzów zapowiada się niesamowicie ciekawie. RB Lipsk to drużyna o ogromnym potencjale, którą stać na pokazanie się z bardzo dobrej strony. Pytanie jednak brzmi, czy stać ją na awans. I w tym miejscu pojawiają się pierwsze schody. Wiele oczywiście zależy od dyspozycji dnia, od samego losowania, ale i szczęścia. Niewątpliwie jednak „Byki” na tym etapie należy postrzegać jako kopciuszka.
Kopciuszek ten jednak może być o tyle niebezpieczny, że do każdego przeciwnika podchodzi jednakowo. Lipsk nie boi się atakować, zdając sobie jednocześnie sprawę z tego, że czekając na ataki rywala, może po prostu polec. Dlatego też woli zaatakować wysoko tym, co ma. Niebawem w Europie mogą coraz bardziej przyglądać się nie tylko poczynaniom największej gwiazdy, Timo Wernera, lecz także innych.
Taką postacią może okazać się chociażby 25-letni Marcel Sabitzer. Pomocnik jest w tym sezonie w świetnej formie i obok niemieckiego snajpera można uznać go za kluczową postać ofensywną Lipska. Zresztą Austriak udowadnia to golami. W Lidze Mistrzów to on lideruje swoim kolegom, a w Bundeslidze od niego lepszy jest tylko Werner.
Dużo jakości daje również Lipskowi Szwed Emil Forsberg, mający 20 lat. Młody zawodnik zbiera bardzo dobre recenzje, a o jego możliwościach niebawem mogą przekonać się rywale w kolejnej fazie Ligi Mistrzów.
Przyzwoicie wygląda linia pomocy z Konradem Laimerem, Diego Demmem czy Sabitzerem właśnie. Lepiej jednak prezentuje się obsadzona młodzieżowcami obrona. Dayot Upamecano, Ibrahima Konate i Nordi Mukiele niebawem mogą stać się czołowymi defensorami silniejszych klubów europejskich. Dodatkowo niesamowite postępy robi Lukas Klostermann.
Kogo by los nie przydzielił, Lipsk będzie i tak niewygodnym rywalem. Dla „Byków” nie ma rzeczy niemożliwych i istnieje szansa na to, by ekipa Nagelsmanna sprawiła niespodziankę.