Pojedynek tych dwóch zespołów wydawał się jednym z najciekawszych spotkań w 1/8 finału Ligi Mistrzów. Wiele osób oczekiwało piłkarskiego rollercoastera oraz niesamowitej rywalizacji pomiędzy dwiema największymi gwiazdami obu drużyn – Robertem Lewandowskim i Mohamedem Salahem. Rzeczywistość była jednak inna, a mecz w ostateczności nie zachwycił.
Piłkarski wtorek w Champions League zwyczajnie zawiódł. W obu dzisiejszych spotkaniach nie zobaczyliśmy goli, a co za tym idzie, widowisko mocno straciło na atrakcyjności dla kibica i pozostawiło pewne rozgoryczenie. Spotkania ograniczały się do poszczególnych momentów, a samej wartości czysto piłkarskiej mieliśmy stosunkowo mało.
Dla Roberta Lewandowskiego dzisiejszy mecz miał być świetną okazją do przypomnienia o sobie byłemu trenerowi Polaka, który obecnie prowadzi Liverpool. Gospodarze za wszelką cenę chcieli udowodnić swoją wartość i pokazać, że są w stanie powtórzyć osiągnięcie z poprzedniego sezonu, w którym doszli do finału.
Rywalizacja w cieniu
Nie mamy wątpliwości, że zarówno polski napastnik, jak i Mo Salah nie błyszczeli w tym spotkaniu. Obaj byli cieniem swoich kolegów z drużyny. W przypadku „Bawarczyków” najjaśniejszą postacią w zespole wydaje się Gnabry, który dawał wartość dodaną w każdym aspekcie gry. Niemiec nie bał się wchodzić w pojedynki biegowe, ale też kilka razy wspomógł swoich kompanów w defensywie.
W Liverpoolu świetny Henderson, dobry Keita, a jak przy piłce jest Firmino, to Bayern nie wie co się dzieje. Szkoda, bo z tylu sytuacji coś musi wpaść. W Bayernie najlepsi Gnabry i …Allison.#LFCFCB
— Andrzej Twarowski (@TwaroTwaro) February 19, 2019
W drużynie gospodarzy Egipcjanina przyćmili Roberto Firmino i Jordan Henderson, którzy szczególnie w pierwszej części spotkania pokazywali swoje boiskowe atuty. Sam Salah nie zaprezentował tego, czym wielokrotnie raczył wszystkich sympatyków piłki nożnej. Zawodnik Liverpoolu miewał co prawda pojedyncze dobre zagrania, ale w kwestii całego spotkania jego występ był dość przeciętny.
Statystyki – za kim przemawiają?
Jeśli chodzi o sam udział w akcjach swojego zespołu, to tu zdecydowanie lepiej wygląda piłkarz gospodarzy. Na samym początku spotkania Salah oddał strzał z trudnej piłki wrzuconej w pole karne. Druga sytuacja, za którą należy pochwalić skrzydłowego, to jego zmiana kierunku biegu z piłką i zagranie jej piętą do partnera. Lewandowski był mocno osamotniony i nie miał tylu okazji na wzięcie udziału w budowie ataku.
Fajnie ze Bayern już daje wsparcie Lewandowskiemu po atakach medialnych. Przy następnej rozmowie z szefami Lewy powinien jeszcze wspomnieć coś o zapewnieniu wsparcia na boisku.
— Michał Kołodziejczyk (@Michal_Kolo) February 19, 2019
Wspomniane osamotnienie Polaka zmusiło go do głębszego naciskania na stoperów, które mogło umożliwić Robertowi znalezienie sobie dogodnej okazji. Pressing napastnika doprowadził do dwóch fauli na nim, ale on sam także dwukrotnie złamał przepisy w kontakcie z rywalem.
Kapitan reprezentacji Polski był bardziej widoczny w starciach fizycznych, natomiast skrzydłowego Liverpoolu więcej razy oglądaliśmy przy wywalczaniu miejsca czy szukaniu partnera na dogranie piłki. Obaj mieli w dzisiejszym meczu bardzo trudne zadanie. Egipcjanin nie był w stanie złamać dobrze dysponowanej defensywy Bayernu, a Lewandowski okazji miał jak na lekarstwo.
Mecz idealny?
– Idealny mecz to taki, w którym pada bezbramkowy remis. Wtedy wiadomo, że oba zespoły wykonały dobrą pracę i skończyły mecz na zero z tyłu – tak w „Prawdzie Futbolu” na YouTube wypowiedział się niegdyś Zbigniew Boniek. Sporo racji w tym na pewno jest, jednak dzisiejszy mecz nie był taki czarno-biały.
Obie drużyny nie były bezbłędne i zdarzały im się pewne niedociągnięcia oraz zaniedbania. Dobrym przykładem mogą być zachowania Alissona, który w pierwszej połowie kilka razy wywoływał u kibiców Liverpoolu kołatania serca. Niemniej jednak bezbramkowy remis możemy zawdzięczać głównie przeciętnej postawie w ofensywie obu drużyn.
Rewanż na Allianz Arena
Oba kluby będą miały okazję do rewanżu już niedługo. Tym razem w roli gospodarza wystąpi Bayern, a dla szkoleniowca „The Reds” będzie to powrót na niemieckie boiska. Weryfikacja może być bolesna, gdyż Anglicy nie wygrali w tej edycji Champions League żadnego spotkania, a wręcz przeciwnie – wszystkie przegrali.
Wydawać się może, że faworytem będzie Bayern, ale nie należy skreślać Liverpoolu, który już kilka razy w swojej historii udowadniał, że przy odpowiedniej mobilizacji zespół jest w stanie pokonać każdego. Niewątpliwie do tego będzie potrzebna optymalna dyspozycja czołowych piłkarzy, w tym Mohameda Salaha.