Belgia i jej złote pokolenie. Czy wciąż jest się czego bać?


Przed reprezentacją Polski kolejne spotkanie w Lidze Narodów. Na co stać następnego rywala „Biało-czerwonych”?

8 czerwca 2022 Belgia i jej złote pokolenie. Czy wciąż jest się czego bać?
caughtoffside.com

Od zwycięstwa z reprezentacją Walii (2:1) reprezentacja Polski rozpoczęła bój w tegorocznej edycji Ligi Narodów UEFA. Oczywiście nie mogło obejść się bez pewnej dawki emocji, bo podopieczni Czesława Michniewicza musieli gonić wynik. Ostatecznie bramki Jakuba Kamińskiego i Karola Świderskiego dały nam wygraną. Jednak teraz przychodzi czas na starcie ze znacznie bardziej renomowanym rywalem. Na naszej drodze stanie Belgia. 


Udostępnij na Udostępnij na

Mówi się, że jesteś tak dobry, jak twój ostatni mecz. Gdybyśmy przykładali do tego dużą wagę, to dyspozycję reprezentacji Polski byłoby trudno określić, ale za to Belgów ocenilibyśmy dość łatwo. Bo jeśli zespół dostaje po głowie aż 1:4, i to na własnym boisku, to coś jest nie tak. Po tej wstydliwej porażce z Holandią Kevin de Bruyne zasłaniał się tym, że on i jego koledzy zdobyli niedawno trofea w klubach i nie nastawiali się mocno na to spotkanie. Belg stwierdził również, że Holendrzy przyjechali wygłodniali, bo niewielu z nich wygrało coś w sezonie klubowym. Prawda jest taka, że Belgowie traktują tę edycję Ligi Narodów jak zło konieczne. Grają w meczach, bo grać muszą, ale gdyby tych spotkań nie było, na pewno by nie płakali.

To już nie ta jakość

Ale prawda jest też taka, że Holendrzy zdominowali swoich sąsiadów, jeśli chodzi o umiejętności boiskowe. Nie można przejść obojętnie wobec tego, że Belgia jest coraz starszą drużyną. Wydaje się, że „Czerwone Diabły” trochę przegapiły moment, w którym można było wpuścić trochę więcej świeżej krwi do pierwszej jedenastki. Przede wszystkim tyczy się to środka defensywy, gdzie główne role wciąż odgrywają Toby Alderweireld i Jan Vertonghen. I w tym przypadku musimy pamiętać, że już nie mówimy o ich „wersjach” z 2019 roku, gdy wraz z Tottenhamem wchodzili do finału Ligi Mistrzów.

Po nich w starciu z Holandią bardzo dobrze było widać upływ czasu. Obaj wypadli już z piłkarskiego topu – Alderweireld gra w katarskim Al-Duhail, a Vertonghen w Benfice Lizbona. Poruszali się z gracją pociągu towarowego, a gdy jeszcze dorzucimy do tego równie zwrotnego Dedrycka Boyatę, to mamy duże problemy. Zapewne inaczej by to wyglądało, gdyby do dyspozycji był Thibaut Courtois, bo Simon Mignolet nie prezentuje tych samych umiejętności, co jego kolega z Realu Madryt.

Belgia pomocnikami stoi?

Wydaje się, że Belgowie najmocniej wyglądają w środku pomocy. Jest tam przede wszystkim wspomniany wyżej de Bruyne, ale nie tylko on wnosi jakość. Witsel, Tielemans czy Vanaken to tylko kilka z tych nazwisk, które mogą dać o sobie znać rywalom. Dodatkowo Roberto Martinez może dobierać zawodników w zależności od taktyki. Gdy chce bardziej zabezpieczyć tyły, wrzuca Tielemansa do Witsela, a de Bruyne gra w bezpośrednim sąsiedztwie napastnika. Natomiast, jeśli gra ma być bardziej nastawiona na atak, gracz Manchesteru City jest ustawiany w jednej formacji z Witselem albo Tielemansem, a ktoś inny zajmuje miejsce za napastnikiem.

Problem pojawia się, gdy spojrzymy na takiego Axela Witsela i jego aktualną dyspozycję. 33-latek w starciu z Holandią bardzo rzadko pokazywał się stoperom do gry. W zasadzie było to bardzo zaskakujące, bo przecież zawodnik Borussii Dortmund jest kojarzony z dobrego wyprowadzenia piłki. I Belgia niejednokrotnie na tym korzystała, bo gdy tylko Witsel był zdrowy, brał piłkę na siebie i transportował ją w ofensywne sektory. Jednak w starciu z „Oranje” nie czuł się dobrze na boisku, co miało przełożenie na jego grę.

Brak Witsela sprawiał, że do rozgrania musiał cofać się Kevin de Bruyne, a to nie jest dobra informacja z jednego powodu – wtedy zawodnika Manchesteru City brakowało bliżej bramki rywala. I stąd brały się belgijskie problemy w konstrukcji – nie było innego gracza, który byłby gotowy do wzięcia gry na siebie.

Kto w ataku i jak to zmienia styl gry?

Prawda jest taka, że Belgia lubi wychodzić spod swojej bramki, grając piłką po ziemi. Obrońcy dobrze rozgrywają, pomocnicy potrafią przenieść grę pod pole karne rywala, a w ofensywie jest kilku niezłych dryblerów. Belgowie lubią też pograć skrzydłami, bo ich wahadłowi są specami w swoim fachu. Ale wiadomo, czasami gra po ziemi się nie klei i po prostu trzeba rzucić długą piłkę do przodu. I w tym aspekcie niesamowicie ważny jest Romelu Lukaku. Jeśli oglądaliście mecze z udziałem napastnika Chelsea, to wiecie, że mówimy o świetnie zastawiającym się zawodniku. Szczerze mówiąc, nie wiem, czy jest na świecie napastnik, który robi to lepiej.

Belg bierze rywali na plecy, przyjmuje piłki i jest po prostu nie do przestawienia. Jednak Belgia ma problem, bo Lukaku w piątkowym starciu z Holandią nabawił się kontuzji kostki i niewykluczone, że wypadł z gry do końca tego zgrupowania. A to sprawia, że w sytuacji awaryjnej nie ma do kogo rzucić długiego podania. No dobrze, może jest do kogo, ale nie ma pewności, że ten ktoś utrzyma się przy piłce. Michy Batshuayi jest niezłym zawodnikiem, ale do Lukaku nie możemy go porównywać.

A jeśli jesteśmy przy formacji ofensywnej, to warto poświęcić chwilę zawodnikowi, którego wiele osób skreśla, a w kadrze wciąż jest nieodzowną postacią. Mowa o Edenie Hazardzie, który w Realu Madryt totalnie zawodzi. Jednak jego pozycja w reprezentacji wciąż jest stosunkowo mocna. 31-latek jest przez wielu kibiców uznawany za najlepszego belgijskiego piłkarza w historii, a w reprezentacji jest liderem. O tym może świadczyć opaska kapitańska na jego ramieniu, jak również to, że gdy tylko jest zdrowy, dostaje swoje minuty od trenera Martineza.

Jaki sposób na Belgię?

Wydaje się, że Belgia może mieć ogromne problemy przy bardzo ruchliwych zawodnikach w przedniej formacji rywala. Pokazał to mecz z Holandią, gdzie Steven Bergwijn i Memphis Depay siali niesamowite spustoszenie w szeregach defensywnych „Czerwonych Diabłów”. Oczywiście my nie dysponujemy aż tak klasowymi zawodnikami (poza Robertem Lewandowskim), ale np. Jakub Kamiński czy Sebastian Szymański są na dyle dynamiczni, że mogą napsuć krwi bardzo mozolnym belgijskim stoperom.

Z naszej perspektywy kluczowe może być zamknięcie środka boiska. Belgia ma tam naprawdę świetnych zawodników, którzy dysponują zarówno wprowadzeniem piłki poprzez podanie, jak i uderzeniem na bramkę. Oczywiście należy też uważać na skrzydła, ale jednak wydaje mi się, że środkowa strefa może być kluczowa.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze