Za nami 17. kolejka T-Mobile Ekstraklasy. Kolejka, którą śledziło się niezwykle trudno, mimo że padło w niej kilka niespodziewanych wyników. Jednym z nich był na pewno bezbramkowy remis Wisły Kraków. Choć gdyby nie pomyłki sędziów, wynik mógłby być zgoła inny. „Biała Gwiazda” w dwóch wiosennych meczach ma dwa punkty, zero bramek zdobytych i zero straconych. W sumie 12. miejsce w tabeli z 17 punktami na koncie. Dla najbardziej utytułowanej drużyny w XXI wieku w Polsce to wstyd. Niestety nie zanosi się, aby w najbliższym czasie wiatr zmian zagościł na stadionie przy ulicy Reymonta w Krakowie.
Z całą pewnością można stwierdzić, że wynik wczorajszej potyczki Wisły z Podbeskidziem wypaczyły błędne decyzje sędziego Borskiego. Najbardziej kontrowersyjne było niepodyktowanie „jedenastki” po ewidentnym faulu Sokołowskiego na Boguskim. Co ciekawe, w pierwszym odruchu arbiter z Warszawy wskazał na wapno, ale po konsultacji z sędzią bramkowym swoją decyzję odwołał. Niesamowite, że dodatkowy sędzia, który znajdował się nieopodal tego zdarzenia, nie zauważył przewinienia piłkarza Podbeskidzia. Po meczu Marcin Borski przyznał się do pomyłki i przeprosił wiślaków. Co to jednak zmienia? Nic – smród pozostał.
Wróćmy jednak do zespołu Wisły. W pomeczowych wypowiedziach trener Kulawik stwierdził, że jego zespół nie zdobył kompletu punktów ze względów pozasportowych. Nie panie trenerze – postawa pańskich piłkarzy zadecydowała, że zremisowaliście z przedostatnią ekipą ekstraklasy. Zwalanie winy na sędziego jest poniżej krytyki. Inną sprawą jest, że wieloletnie zaniedbania – polityka transferowa na tu i teraz – sprawiły, że zespół „Białej Gwiazdy” jest w takim miejscu, w jakim jest – na poziomie GKS-u i Podbeskidzia. Z całym szacunkiem dla tych ekip oczywiście.
Na grę wiślaków nie da się niestety patrzeć. O ile gra w szeregach defensywnych wygląda jeszcze całkiem przyzwoicie, o tyle im dalej od obrony, tym gorzej. Linii środkowej zupełnie brak kreatywności. Wiadomo, że Sobolewski i Wilk są przede wszystkim od destrukcji, ale od Iliewa i Małeckiego (Burligi nie wymieniam – w pomocy znalazł się przez przypadek, zastępując kontuzjowanego Kosowskiego) wymaga się stwarzania sytuacji sobie albo partnerom. Wiślaccy skrzydłowi są jednak cieniami przyzwoitych piłkarzy, a kiedy odzyskają formę i czy w ogóle odzyskają – nie wiadomo. Niestety dla kibiców „Białej Gwiazdy” nie ma ich kim zastąpić. Irytuje szczególnie postawa Serba, który permanentnie holując piłkę, nie dostrzega swoich partnerów, którzy nierzadko są lepiej ustawieni. Małecki również nie wnosi nic do gry Wisły. Po powrocie z Turcji, gdzie większość czasu przesiedział na ławce rezerwowych, zatracił swoją dynamikę, umiejętności dryblingu i na boisku podejmuje wyłącznie złe decyzje.
Jeszcze gorzej wygląda sytuacja w ataku. Napastnicy Wisły w obecnym sezonie razem strzelili pięć bramek. Co więcej, Daniel Sikorski swojego ostatniego ligowego gola zdobył jeszcze w barwach Górnika pod koniec 2011 roku. Trener Kulawik musi wybierać między złym, gorszym a jeszcze słabszym. W odwodzie pozostaje jeszcze młody Szewczyk, ale on również dostosował się do poziomu prezentowanego przez pozostałych wiślaków.
Zastanawiające jest, co z tą całą sytuacją zrobi Bogusław Cupiał. Właściciel Wisły nie ukrywa, że w dalszym ciągu jego marzeniem jest gra jego drużyny w Lidze Mistrzów. Brak inwestycji w młodzież na początku jego bytności w krakowskim klubie wychodzi teraz bokiem, a mimo to prezes nadal do takiej koncepcji nie jest przekonany. Może się wydawać, że po zakończeniu obecnych rozgrywek – jeżeli Bogusław Cupiał ma jeszcze w sobie trochę zapału, a ponoć ma – w Wiśle musi się dokonać rewolucja. Prawdę mówiąc, nie widzę podstaw, na jakich można by było budować nową drużynę „Białej Gwiazdy”, ale nie wątpię, że takie się znajdą. Musi się też pojawić charyzmatyczny trener, który weźmie piłkarzy za twarz i przywróci hierarchię w zespole. Idealnym kandydatem jest Adam Nawałka, który nie przedłużył kontraktu z Górnikiem i już dziś typowany jest na nowego szkoleniowca krakowian. Sam Bogusław Cupiał nie ukrywa, że to właśnie trenera zabrzan najchętniej widziałby w tej roli.
Mam nadzieję, że tak się stanie i drużyna Wisły powróci na tory, które kiedyś zostały obrane przez prezesa Cupiała. Żal jest patrzeć, jak zespół, który dawał tak wiele emocji w europejskich pucharach jeszcze kilka lat temu, obecnie pałęta się w ogonie ligowej tabeli. Naprawdę to nie przystoi.
Zobaczycie Podbeskidzie wyjdzie z grupy spadkowej ,a
Wisła wpadnie ... Ale jaja ... Co to za liga w
ogóle ? :)