Bayern Monachium wygrywa Ligę Mistrzów, ale nie był to wielki finał


Po siedmiu latach oczekiwań „Bawarczycy” dopięli swego i mogą cieszyć się po raz szósty z końcowego triumfu w tych elitarnych rozgrywkach

23 sierpnia 2020 Bayern Monachium wygrywa Ligę Mistrzów, ale nie był to wielki finał
sportsnet.ca

Już przed meczem wiedzieliśmy, że ten finał będzie wyjątkowy. Puste trybuny, końcówka wakacji, Paris Saint-Germain i Polak na boisku. Trzeba przyznać, że nie są to sytuacje oczywiste, jednoznacznie kojarzące się z najważniejszym klubowym meczem roku w Europie. W tych niecodziennych okolicznościach lepiej poradził sobie Bayern Monachium i po golu Kingsleya Comana wygrał z PSG 1:0.


Udostępnij na Udostępnij na

Patrząc na skład tegorocznego finału, trudno dopatrywać się było przypadku i niesprawiedliwości. Bayern Monachium wygrał wszystkie dziesięć spotkań tej edycji poprzedzające tegoroczny finał. Paris Saint-Germain poniosło ledwie jedną porażkę z Borussią Dortmund (1:2). Gdy tylko wznowiono granie w piłkę po przerwie spowodowanej pandemią, zespół Flicka rósł w siłę z każdym meczem i z tygodnia na tydzień stawał się głównym pretendentem do wygrania Champions League. O PSG tego powiedzieć nie można, jego forma po zawieszeniu rozgrywek we Francji pozostawała wielką niewiadomą, a głównym atrybutem miała być obecność w lepszej części drabinki.

Turniej w Lizbonie pokazał, że „Bawarczycy” formy po zakończeniu Bundesligi nie stracili i z łatwością awansowali do wielkiego finału. W przypadku paryżan sytuacja była nieco inna. Przez większość spotkania z Atalantą wydawało się, że znów Liga Mistrzów zweryfikuje ich dominację na francuskim podwórku i okaże się bezlitosna. Jednak gol Choupo-Motinga sprawił, że awansowali do półfinału, a tam odesłali z kwitkiem romantyczny Lipsk.

Obaj szkoleniowcy dokonali po jednej zmianie względem meczów półfinałowych. Hansi Flick zamiast Ivana Perisicia, który przeciwko Lyonowi zagrał przeciętnie, postawił na Kingsleya Comana. Francuz był zmiennikiem Chorwata także w półfinałowym starciu. Tuchel natomiast dokonał zmiany w bramce. Sergio Rico zastąpił Keylor Navas, który wyleczył uraz.

Trudny początek

Obie drużyny zaczęły ten mecz dość nerwowo. Brakowało płynności i spokoju. Widać było, że stawka spotkania jest ogromna i wpływa na niedokładność piłkarzy. Pierwsze 15 minut było bardzo chaotyczne, a tylu niewymuszonych strat ze strony obydwu ekip nie widzieliśmy chyba przez cały sezon.

W drugim kwadransie coś zaczęło się dziać pod bramkami obydwu drużyn. Najpierw w ekipie PSG uaktywnił się Mbappe. Francuz został jednak dwukrotnie zblokowany, a potem najlepszą sytuację w całej pierwszej połowie dla paryżan miał Neymar. Jednak Neuer pokazał, że wciąż jest czołowym bramkarzem na świecie i dwukrotnie fantastycznie odbił strzał Brazylijczyka.

Bayern odpowiedział dwoma sytuacjami Lewandowskiego. O ile w pierwszej okazji pozycja była dość trudna, Polak musiał bowiem się obrócić i nie miał pełnego komfortu, by dobrze uderzyć w piłkę, o tyle w drugiej powinien raczej posłać futbolówkę do siatki, ale trafił w dobrze ustawionego Navasa.

Kontuzja Boatenga

Jakby mało problemów miał Bayern Monachium z defensywą, to jeszcze kontuzji w 25. minucie nabawił się Boateng. Niemca zastąpił Niklas Sule. Jednak widać było, że to Bayern, a nie PSG, jest bardziej elektryczny w fazie bronienia. Linia defensywna drużyny Flicka była ustawiona wysoko.

Niemcy chcieli atakować Francuzów wysokim pressingiem, ale korzyści były tylko połowiczne. Co prawda udawało się często piłkę odzyskać, ale nie przekładało się to na szybkie kontry i sytuacje „Bawarczyków”. Daniele Orsato dość często używał gwizdka. Piłka co rusz opuszczała boisko, mało mieliśmy efektywnego czasu gry.

Druga połowa zaczęła się podobnie jak pierwsza. Na boisku znów zamiast sytuacji podbramkowych oglądaliśmy straty, faule i negatywne emocje udzielające się piłkarzom obu drużyn. Bayern dłużej utrzymywał się przy piłce, ale posiadanie to było bezproduktywne. Jednak w 60. minucie nadeszło przełamanie.

Kimmich podał do Comana, a ten perfekcyjnym strzałem głową posłał piłkę do siatki. Gol jak to gol – momentalnie odmienił grę Bayernu. Po chwili Francuz mógł się cieszyć z drugiego trafienia, ale futbolówkę z linii bramkowej wybił Thiago Silva. Bayern zaczął grać spokojniej, jednak wciąż nie potrafił uniknąć nerwowości w defensywie.

Nerwowa końcówka

Tuchel długo czekał ze zmianami. Mimo możliwości dokonania pięciu roszad do 70. minuty skorzystał tylko z jednej, wpuszczając na boisko Verrattiego. Paris Saint-Germain, mimo że od czasu do czasu dochodziło do sytuacji, miało duże problemy. Paryżanie wyglądali na zmęczonych, no boisku kompletnie nie było widać Neymara, a murawę z urazem musiał opuścić Bernat.

Piłkę meczową znów miał Chupo-Moting, ale tym razem bohaterem nie został. Bayern Monachium z trudem, bo z trudem, ale dowiózł zwycięstwo do końca. Nie był to wielki finał, długimi fragmentami przypominał ten sprzed roku, gdy po trofeum sięgnął Liverpool. Robert Lewandowski przeszedł do historii i stał się piątym Polakiem, który zdobył puchar Ligi Mistrzów.

Polak nie strzelił gola w finale, ale to był jego dobry mecz. Na pewno lepszy niż ten przeciwko Lyonowi. O zwycięstwie Bayernu Monachium zdecydowały detale, a Paryż znów musi czekać. Żal jest ogromny, bo już bliżej być nie mogło.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze