Dzisiaj wieczorem na Allianz Arena Bayern Monachium stanie przed szansą postawienia pierwszego kroku w kierunku siódmego z rzędu ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Jego przeciwnikiem będzie Besiktas JK, który jako pierwszy klub w historii tureckiej piłki nożnej zajął pierwsze miejsce w swojej grupie. Dla „Czarnych Orłów” będzie to dodatkowo pierwszy mecz na tym etapie rozgrywek.
Czy to już jest ten Bayern?
W Monachium na początku sezonu nie było tak kolorowo. W Bundeslidze Bayern plasował się za Borussią Dortmund, a do stylu gry i treningów coraz negatywniej podchodzili piłkarze. Głową za to przypłacił Carlo Ancelotti, który po kompromitacji z PSG został zwolniony. Dla „Bawarczyków” było już jasne, że nie zajmą pierwszego miejsca w grupie i będą musieli się liczyć z wylosowaniem silnego rywala w 1/8 finału Ligi Mistrzów. Fortuna jednak sprzyjała Niemcom, bo trafili na Besiktas. Rywal nie najbardziej wymagający, ale czy forma Bayernu jest wreszcie taka, jak oczekują wszyscy fani mistrzów Niemiec?
Choć monachijczycy wygrali 13 ostatnich spotkań z rzędu, to według mnie klub nadal nie pokazuje pełni swoich możliwości. Jupp Heynckes wciąż ma kilka elementów do poprawy w grze swojego zespołu. Gabriel Stach, DieRoten.pl
O opinię na temat aktualnej formy „Bawarczyków” zapytaliśmy Gabriela Stacha, redaktora DieRoten.pl: – Choć monachijczycy wygrali 13 ostatnich spotkań z rzędu, to według mnie klub nadal nie pokazuje pełni swoich możliwości. Jupp Heynckes wciąż ma kilka elementów do poprawy w grze swojego zespołu, ale szczerze mówiąc, jestem dobrej myśli i spodziewam się, że klub szykuje „właściwą” formę na wiosnę, kiedy rozgrywki wejdą w decydującą fazę. Najważniejsze, aby „Bawarczycy” nie zlekceważyli swoich przeciwników, wystrzegali się baboli w środku pola, byli do końca skoncentrowani i wykorzystali swoją indywidualną jakość − wtedy losy awansu mogą zostać rozstrzygnięte już w Monachium.
Od zmiany trenera w Bayern wstąpił stary nowy duch, a dodatkowo w lidze rywale zaczęli potykać się o własne nogi. To z pewnością poprawiło morale zespołu oraz nastawiło mistrza Niemiec na tryb wygrywania. Kluczem do sukcesu w starciu z Besiktasem będzie koncentracja. Zdarzało się w lidze, że właśnie po „wewnętrznym rozluźnieniu” przeciwnicy mocno naciskali Bayern. Dobrym przykładem mogą być mecze z Koeln i Bayerem. Gdyby w ataku „Kozłów” grał nominalny napastnik, a nie z konieczności prawy obrońca, to mogłoby dojść do sensacji i porażki z czerwoną latarnią ligi (przy kilku kontrach Kluenter za bardzo motał się z piłką). „Aptekarze” również pokazali, że da się przycisnąć lidera Bundesligi. Na BayArena rywalom Bayernu przede wszystkim zabrakło celności, bo do sytuacji strzeleckich dochodzili.
Gdzie jak gdzie, ale to właśnie u siebie Bayern demolował rywali w ostatnich latach (Porto, Arsenal czy Bazylea). Choć Real w przeszłości udowodnił przecież, że twierdzę w Monachium da się zdobyć. Gabriel Stach, DieRoten.pl
Pierwszy mecz rywalizacji 1/8 finału Ligi Mistrzów odbędzie się w Monachium. „Bawarczycy” zdają sobie sprawę z tego, jak trudno może być w Stambule. Dlatego będą chcieli rozstrzygnąć losy rywalizacji u siebie. – Atmosfera na Vodafone Arena jest bez dwóch zdań wyjątkowa i może przyprawiać o gęsią skórkę. Dlatego też Bayern powinien mieć to na uwadze i tak jak wspominałem, starać się rozstrzygnąć losy awansu już w Monachium. Zadanie wydaje się być o tyle prostsze, że na Allianz Arenie zabraknie kibiców Besiktasu w związku z zakazem nałożonym przez UEFA. Gdzie jak gdzie, ale to właśnie u siebie Bayern demolował rywali w ostatnich latach (Porto, Arsenal czy Bazylea). Choć Real w przeszłości udowodnił przecież, że twierdzę w Monachium da się zdobyć – dodaje Stach.
Jeżeli chodzi o kluczową postać Bayernu, to nie trzeba się dużo rozpisywać. Robert Lewandowski jest w wielkiej formie i to jego najbardziej będą się obawiać Turcy. W obecnym sezonie na wszystkich placach boju zdobył już 27 bramek dla mistrza Niemiec. Ale nie tylko od Polaka będzie wszystko zależało. – Najważniejszy może jednak się okazać nie tyle nasz rodak, co Martinez, czyli klucz w całej układance Juppa Heynckesa. Jeśli miałbym wybierać skład, to pokusiłbym się o Javiego i Vidala w środku pola, czyli duet mogący łudząco przypominać parę Schweinsteiger − Martinez z sezonu 2012/2013 – kontynuuje redaktor DieRoten.pl
W lidze dla „Bawarczyków” jest wszystko jasne. W zasadzie trwa odliczanie do momentu oficjalnego ogłoszenia zdobycia kolejnego mistrzostwa. Ale czy rozluźnienie wypływające z tej przewagi Bayernu nie wpłynie negatywnie na piłkarzy? – Teraz, kiedy Bayern jest prowadzony przez Juppa, klub rządzony jest mocną ręką i można się spodziewać, że pewny marsz po szósty tytuł mistrzowski z rzędu nie wpłynie na zbytnie rozluźnienie mistrzów Niemiec. Klub jak nigdy jest głodny triumfu w Lidze Mistrzów, zawodnicy marzą o kolejnym Pucharze Ligi Mistrzów i dadzą z siebie wszystko, aby spełnić najskrytsze marzenie w piłce klubowej – dodaje na koniec Stach.
Czy Besiktas stać na niespodziankę?
Dla mistrza Turcji udział w 1/8 finału jest wielkim sukcesem. Besiktas pierwszy raz w swojej historii zagra w fazie pucharowej Ligi Mistrzów. Dodatkowo dzięki zajęciu pierwszego miejsca w niełatwej grupie z Monaco, RB Lipsk oraz FC Porto przeszedł do historii tureckiego futbolu. Do grudnia 2017 roku żadna drużyna znad Bosforu nie kończyła fazy grupowej tych elitarnych rozgrywek na pierwszej lokacie. Piękny sen w europejskich pucharach trwa, ale sytuacja w Superlidze dla „Czarnych Orłów” nie jest łatwa. O mistrzostwo walczą cztery ekipy, które dzieli mała różnica punktowa.
BJK w Lidze Mistrzów prezentuje całkowicie inny poziom niż w lidze, w której w tym sezonie idzie im zwyczajnie słabo – zarówno jeśli chodzi o wyniki, jak i o grę. Bayern to poprzeczka, którą bardzo trudno będzie przeskoczyć. Filip Cieśliński, Przegląd Sportowy
O to, jak na rywalizację z Bayernem nastawia się Besiktas, zapytaliśmy Filipa Cieślińskiego, dziennikarza „Faktu” oraz „Przeglądu Sportowego”, który jest kibicem Besiktasu: – Po świetnych wynikach w fazie grupowej apetyty były spore, ale losowanie mocno je ostudziło. BJK w Lidze Mistrzów prezentuje całkowicie inny poziom niż w lidze, w której w tym sezonie idzie im zwyczajnie słabo – zarówno jeśli chodzi o wyniki, jak i o grę. Bayern to poprzeczka, którą bardzo trudno będzie przeskoczyć. Myślę, że częściej niż nadzieje na zwycięstwo pojawiają się wypowiadane pół żartem, pół serio obawy o ustanowienie nowego rekordu LM w wysokości porażki, który de facto też należy do Besiktasu (0:8 z Liverpoolem).
Teraz czeka ich pojedynek w Monachium. Bayern w tym sezonie z Allianz Arena tylko raz nie schodził jako zwycięzca (remis z Wolfsburgiem). Takie wyzwania nie są straszne dla Besiktasu. W fazie grupowej mierzył się w podobnych nastrojach z Porto. Portugalska ekipa była niepokonana na swoim obiekcie, dopóki nie przyjechał tam BJK. Mistrzowie Turcji zaliczyli komplet wygranych na wyjazdach w Lidze Mistrzów. Mimo tej dobrej statystyki wydaje się, że „Czarne Orły” raczej nie będą szukać wygranej w Niemczech.
– W kontekście tureckich ekip zazwyczaj mówi się o „piekle na trybunach” i tym, że mocne są szczególnie u siebie. Tymczasem BJK było jedyną ekipą, która komplet zwycięstw zanotowała nie u siebie, ale na wyjeździe. Faktem jest, że tam graliśmy ostrożnie i niejednokrotnie dopisywało też szczęście. Wyjazdowe sukcesy hurraoptymizmu raczej jednak nie przyniosły i myślę, że w Monachium Besiktas zagra bardzo ostrożnie – z dwoma defensywnymi pomocnikami, próbując przede wszystkim jak najniżej przegrać. Ewentualnie wyszarpać coś z kontrataków i stałych fragmentów. Nadzieje na awans trzeba tu upatrywać w powtórce z case’u Timo Wernera na Vodafone Park. Z tym że tym razem ogłuszony musiałby zostać nasz Robert Lewandowski – dodaje Cieśliński.
W fazie grupowej Ligi Mistrzów do sukcesów Besiktas pociągnęli głownie Talisca oraz Cenk Tosun. Ten drugi nie zagra w dwumeczu z Bayernem, bo zimą wybrał ofertę transferu do Evertonu. Jak na razie przygoda z Premier League średnio układa się dla 26-latka, bo w trzech spotkaniach nie zanotował jeszcze trafienia. Na ten moment Turek jest tylko zawodnikiem wchodzącym z ławki. Czy Besiktas odczuje brak Tosuna?
– Cenk rzeczywiście miał bardzo dobrą pierwszą połówkę sezonu, ale prawda jest taka, że gdyby został w Stambule, prawdopodobnie byłby zmiennikiem Negredo. Od kiedy tylko Tosun trafił do „Czarnych Orłów”, zawsze był tym, który ma wkroczyć do gry, jeśli głównej gwieździe nie będzie szło. Na miejsce Cenka sprowadzono w sumie dwóch napastników – ligowego wymiatacza z fajną europejską przeszłością Vagnera Love’a i perspektywicznego Kanadyjczyka Cyle’a Larina. Love poniekąd przejął rolę Cenka, będąc tym, który albo gra obok Negredo, albo jest gotów w każdej chwili go zastąpić. Głębia składu w każdym razie została nienaruszona, nikt po Tosunie raczej nie płacze – kontynuuje Cieśliński.
Według mnie Talisca miał dużo większy wkład w grę BJK od Tosuna. Uczciwie trzeba zresztą przyznać, to zawodnik zdecydowanie za dobry na ten klub. To właśnie on powinien być piłkarzem, który może ugryźć Bayern. Filip Cieśliński, Przegląd Sportowy
Na temat drugiego z liderów Besiktasu dziennikarz PS dodał: – Według mnie Talisca miał dużo większy wkład w grę BJK od Tosuna. Uczciwie trzeba zresztą przyznać, to zawodnik zdecydowanie za dobry na ten klub. To właśnie on powinien być piłkarzem, który może ugryźć Bayern. „Tali” latem 2016 został wypożyczony do BJK na dwa lata. Musi robić wszystko, żeby się pokazać, a Liga Mistrzów jest do tego najlepszą okazją. Jeśli Besiktas go nie wykupi (opcja pierwokupu 20 mln euro), to Brazylijczyk latem powinien przebierać w ofertach. Ma świetne stałe fragmenty, uderzenie z dystansu, niezły drybling, bardzo dobrze podłącza się z „dziesiątki” na pozycję drugiego, wchodzącego w pole karne napastnika, sporo bramek nastrzelał głową.
Poza wspomnianym 24-latkiem (14 goli i trzy asysty) ważni w rywalizacji z Bayernem będą Ryan Babel, który gra świetnie w Lidze Mistrzów, oraz Pepe. Portugalczyk będzie liderem formacji defensywnej i to w głównej mierze jego postawa może być kluczem do sukcesu Beskitasu w Monachium. Jego rodak z drugiej linii – Ricardo Quaresma – jest uwielbiany w Stambule, ale często spowalnia akcje przez zbyt długie holowanie piłki i szukanie dryblingu. Jeżeli utrzyma nerwy na wodzy, to mimo wszystko stać go na efektowne dogrania do napastników.
Przed starciem w Monachium nikt nie oczekuje cudów po Besiktasie. – Uczciwie przyznam, że nie widzę większych szans na przejście Bayernu. Besiktas w wersji ligomistrzowej to kawał drużyny i przy szczęśliwym losowaniu – Sevilli, Szachtara, Basel czy nawet Chelsea (BJK bardzo dobrze sobie radzi z brytyjskimi ekipami) – mógłby mocno powalczyć o ćwierćfinał. Bayern, jedna z najlepszych ekip globu, wydaje się jednak być nie do przejścia. Myślę, że mecz w Monachium może zaboleć, a rewanż wcale nie poprawi humorów – dodaje na koniec Cieśliński.