Barcelona przed meczem prawdy – na Camp Nou przyjeżdża Borussia


Wygrana "Blaugrany" oznacza ich awans, ale przy ewentualnej porażce Barcelona zagra o życie z Interem na San Siro. Czy "Barcę" stać wreszcie na dobrą grę?

27 listopada 2019 Barcelona przed meczem prawdy – na Camp Nou przyjeżdża Borussia

Lider La Liga, lider grupy Ligi Mistrzów, a mimo to nastroje wśród kibiców "Blaugrany" są dalekie od radosnych. Ich drużyna gra brzydko, powolnie i bez specjalnego planu na grę. Teraz jednak trzeba wziąć się w garść, gdyż przed "Dumą Katalonii" pierwszy z serii wielkich testów - na Camp Nou Barcelona zmierzy się z podrażnioną Borussią Dortmund.


Udostępnij na Udostępnij na

Wygrany mecz z Leganes w miniony weekend był idealnym odzwierciedleniem postawy całej Barcelony w ostatnich miesiącach. „Duma Katalonii” zwyciężyła 2:1, ale zrobiła to w potwornych męczarniach i przy dużym wkładzie indywidualności. Gerard Pique powiedział ostatnio, że „jeśli jesteśmy na szczycie tabeli, nie możemy grać źle”. A jednak.

To wszakże te indywidualności są głównym powodem tego, że drużyna Ernesto Valverde notuje tak dobre wyniki. Gdy bowiem rozłożymy grę Barcelony na czynniki pierwsze, to dojdziemy do wniosku, że niewiele rzeczy w tym systemie funkcjonuje należycie.

Barcelona uzależniona od Messiego

Temat, który powraca na Camp Nou jak bumerang już od kilku sezonów. W zespole „Dumy Katalonii” najczęściej gra wygląda w ten sposób, że wszyscy szukają piłką Messiego, a ten niech spróbuje coś wyczarować. I choć oczywistym jest, że najlepszy piłkarz w historii klubu będzie często pod grą, to nie może się stać jedynym planem na spotkanie.

Na cztery bramki, jakie dotychczas Barcelona strzeliła w tej edycji Ligi Mistrzów, Messi miał udział przy dwóch (50%), a raz padł gol samobójczy. W lidze hiszpańskiej wygląda to niewiele lepiej, gdyż na 35 bramek Messi miał bezpośredni udział przy trzynastu (37%). Drużyna Valverde wydaje się zbyt uzależniona od momentu geniuszu swojego najlepszego zawodnika.

Oczywiście, czasem przebudzi się Luis Suarez, czasem bramkę dołoży Arturo Vidal. Jednak większość zwycięstw przychodzi Barcelonie z takim trudem, że można zadać sobie pytanie, kiedy wreszcie dobra seria się zakończy. Jeśli bowiem Arturo Vidal musi ratować Ernesto Valverde na boisku ostatniej drużyny ligi, to wiedz, że coś się dzieje.

Griezmann odizolowany

Drugim palącym problemem w obecnej Barcelonie jest izolacja Antoine’a Griezmanna. Francuz na boisku sprawia wrażenie „ciała obcego” w niebiesko-bordowym organizmie. Niby zdarza mu się zdobyć bramkę tu i ówdzie, ale często były piłkarz Atletico znajduje się po prostu poza grą.

To, co widać na boisku, Griezmann przyznał w niedawnym wywiadzie: – Ciągle jeszcze nie rozumiem poruszania się Messiego, Suareza i Dembele. Czasem jest trudno. Nie masz pewności z piłką, a to prowadzi do nieudanego strzału czy podania. 

Na pewno Francuzowi nie pomaga pozycja, na której uporczywie wystawia go Ernesto Valverde. Będąc rzucanym na lewe skrzydło, Griezmann pozbawiany jest swoich naturalnych atutów z Atletico i reprezentacji Francji – cofania się w głąb pola i rozgrywania akcji. Niestety dla niego, podobną rolę w Barcelonie pełni już Leo Messi. A jako że na „dziewiąte” ciągle pierwsze miejsce ma Luis Suarez, Griezmann znalazł się w rzeczywistości, gdzie trener nie umie w pełni wykorzystać jego potencjału.

Valverde bez swojej jedenastki

To, co różni obecną Barcelonę od Barcelony sprzed kilkunastu miesięcy, to brak ustabilizowanej jedenastki. Niegdyś Valverde ustawiał zespół w swoim ulubionym systemie 4-4-2, gdzie rezygnowano z większej liczby graczy ofensywnych na rzecz zagęszczenia środka pola. Teraz, w obliczu konieczności zmieszczenia Griezmanna, Dembele, Suareza i Messiego razem, menedżer „Barcy” próbuje kombinować z systemem 4-2-3-1. I widać, że w takim ustawieniu Barcelona nie potrafi już tak dobrze kontrolować przebiegu spotkań.

Wydaje się, że jedynym pewniakiem do środka pola jest obecnie Frenkie de Jong, który coraz lepiej odnajduje się w zespole „Dumy Katalonii”. To, że mocniejszą pozycję u Valverde posiada walczak w postaci Arturo Vidala, a nie Arthur – magik i kreator – najlepiej opisuje obecny charakter Barcelony.

Problem istnieje także na prawej obronie. Nelson Semedo rozgrywa fatalny sezon, a jego zmiennik Sergi Roberto nie zawsze daje odpowiednią jakość. Hiszpan był nawet próbowany jako opcja w środku pomocy, ale nie przełożyło się to ani na szczelność defensywy, ani na wzmocnienie jakości ofensywy.

Barcelona w Lidze Mistrzów – lider pudrowany

W obliczu tych problemów nie dziwimy się, że kibice „Blaugrany” ciągle narzekają na postawę swojej ekipy. I to mimo tak dobrej sytuacji w La Liga oraz Lidze Mistrzów. Tutaj jednak należy zauważyć, że – w szczególności w Europie – wyniki Barcelony mocno pudrują rzeczywistość. Na cztery rozegrane dotychczas mecze – wyjazd z BVB, dom z Interem i oba starcia ze Slavią Praga – „Barca” ani razu nie zagrała bardzo dobrego spotkania. Jasne, zdarzały im się przebłyski dobrej gry, jak druga połowa meczu z Interem, ale to stanowczo za mało.

Szczególnie dwumecz z Czechami odbił się szerokim echem w katalońskich mediach. Bo o ile morderczy bój z Dortmundem (choć tam też Borussia znacznie dominowała) jest wliczony w charakter trudnej grupy F, o tyle starcia z naszymi sąsiadami powinny być dla Barcelony spacerkiem. Tymczasem momentami Slavia spychała ekipę Valverde do głębokiej defensywy, a także udało im się zachować czyste konto na Camp Nou. Taka sztuka udała się gościom po raz pierwszy od 45 spotkań na tym stadionie.

Dwa bezbramkowe remisy stawiają zatem Katalończyków w niekomfortowej sytuacji. Barcelona nie może tego spotkania przegrać, bo w innym wypadku o awans będzie musiała powalczyć na San Siro z Interem.

Całe szczęście, że gramy na Camp Nou

W Barcelonie zatem ma miejsce wielka mobilizacja. Zwycięstwo nad BVB da im bezpieczny awans, ale o to wcale nie będzie łatwo. Ten mecz może być doskonałym materiałem na przełamanie dla którejś z ekip. Wszakże dortmundczycy także znajdują się obecnie w kryzysie – ostatnie dwa spotkania w Bundeslidze to 0:4 z Bayernem i 3:3 z Paderborn.

U siebie jesteśmy mocni. Ernesto Valverde

Jeśli jednak gdzieś szukać pozytywów dla kibiców „Dumy Katalonii”, to będzie nim atut własnego boiska. O ile „Barca” radzi sobie fatalnie na wyjazdach – tylko cztery wygrane z ostatnich 15 takich spotkań w LM – o tyle Camp Nou pozostaje niezdobytą twierdzą. Ostatnim razem Barcelona przegrała tam w półfinale sezonu 2012/2013, a od tego czasu mają 30 zwycięstw i tylko cztery remisy.

Nikt więc w Katalonii nie zakłada porażki w tym spotkaniu. To, co ma znaczenie, to styl, jaki drużyna Valverde zaprezentuje na tle mocnego przeciwnika. Już w weekend bowiem Barcelona zmierzy się z Atletico Madryt w kluczowym spotkaniu w La Liga. Jeśli przed drużyną stoi tak trudny kalendarz, to trzeba zrobić wszystko, by wejść w niego w optymalnej formie.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze