Atletico wyrzuca Barcelonę z Ligi Mistrzów, 30 minut gry gości nie wystarczyło


Stało się to, co część ekspertów podejrzewała przed rewanżem. Niezwykle zmobilizowane Atletico profesjonalnie wykończyło drużynę Luisa Enrique, która tym razem musi pożegnać się z elitarnymi rozgrywkami już w ćwierćfinale. Tego wieczoru na Vicente Calderon działo się jednak sporo.


Udostępnij na Udostępnij na

Obydwaj szkoleniowcy nie zaskoczyli składem. Diego Simeone zmienił ustawienie z pierwszego meczu na grę dwoma napastnikami. Obok znajdującego się w ataku Carrasco wystawił przesuniętego do przodu Antoine’a Griezmanna, wypełniając lukę w ataku po pauzującym za kartki Fernando Torresie. Z kolei Luis Enrique powrócił do podstawowego zestawienia jedenastki po przegranym meczu ligowym z Sociedad. Wyjściowy skład niczym się zatem nie różnił od tego grającego na Camp Nou.

Początek spotkania to zdecydowane ataki Atletico, które zasadniczo w pierwszych dziesięciu minutach nie dopuściło do jakiejkolwiek sytuacji pod własnym polem karnym. Podopieczni Diego Simeone w tym czasie trzykrotnie zagrozili bramce strzeżonej przez ter Stegena. W 3. minucie, po zgraniu piłki z prawej strony boiska w pole karne, Gabi przymierzył zbyt mocno, przerzucając futbolówkę nad bramką. Minutę później Carrasco mocno przymierzył wprost w golkipera Barcelony. Wreszcie w 7. minucie doskonałego dośrodkowania Filipe Luisa nie wykorzystał Antoine Griezmann, który zbyt lekko przymierzył głową na bramkę gości.

Po pierwszych dziesięciu minutach Barcelona uspokoiła grę, zaś Atletico zmniejszyło swój pressing. Od tej pory przez kolejne 20 minut oglądaliśmy bardzo spokojny mecz, w którym oba zespoły przede wszystkim starały się nie popełnić błędu. Było to widać zwłaszcza po drużynie Luisa Enrique. Katalończycy wyraźnie bali się zaatakować, grali niezwykle ostrożnie, trzymając piłkę głównie w środku boiska. Nie można im odmówić jednak zaangażowania, doskonałym przykładem był powrót Messiego, który starał się grać w defensywie. Problem natomiast polegał jednak na tym, że „Duma Katalonii” nie miała większego pomysłu na stworzenie zagrożenia. Wszelkie indywidualne próby akcji ze strony Messiego czy Neymara kończyły się zagęszczeniem pola i stratą. Efektem było pierwsze zagrożenie stworzone dopiero po… rzucie wolnym w 33. minucie. Wówczas jednak Messi oddał strzał ponad bramką. Drugim problemem Barcelony była również bardzo dobra gra Atletico, które czaiło się przez cały na chociaż najdrobniejszy błąd rywala. Taką okazję gospodarze wykorzystali w 36. minucie, gdy niecelne podanie zanotował Jordi Alba. Futbolówka trafiła pod nogi Saula, ten zaś doskonale dośrodkował w pole karne do pozostawione bez opieki Griezmanna. Francuz znakomicie przymierzył, dzięki czemu „Rojiblancos” mogli cieszyć się z prowadzenia.

http://www.dailymotion.com/video/x448sn2_antoine-griezmann-goal-atletico-madrid-1-0-barcelona-13-04-2016-hd_sport

Od tego momentu na boisko wróciło klasyczne Atletico. Ściśle strzegące własnej bramki, konsekwentnie czekające na Barcelonę. Po jednej z akcji Katalończyków udało im się jeszcze stworzyć dobrą okazję z kontrataku, lecz strzał Carrasco został wybroniony. W pierwszej połowie jednak podopieczni Luisa Enrique tylko raz rozgrzali Jana Oblaka i to dopiero w 44. minucie po dobrym, technicznym strzale Neymara.

Od początku drugiej połowy obraz gry nie ulegał zmianie. Barcelona wciąż nie potrafiła nic zdziałać. Atletico zaś dalej czaiło się ze swoimi kontrami. I kilkukrotnie stworzyło w pierwszych minutach drugiej odsłony bardzo groźne sytuacje. W 50. minucie po akcji Juanfrana pod bramką ter Stegena było gorąco, jednak w porę interweniował Pique. Dwie minuty później strzał Koke został zablokowany. Następnie po rzucie rożnym Saul skierował strzałem głową piłkę na poprzeczkę bramki ter Stegena.

Na pierwszą prawdziwą okazję Barcelony przyszło nam czekać do 60. minuty, gdy, po składnej akcji i dośrodkowaniu z prawej strony pola karnego przez Jordiego Albę, piłkę ofiarnie wybił Gabi, ratując swoją drużynę przed czyhającym na piłkę Suarezem. Wydawało się, że Barcelona zaczyna podkręcać tempo. I rzeczywiście, fakt faktem, następne minuty były już zupełnie innym obrazem gry. Zanim to jednak nastąpiło, Atletico znowu mogło zadać drugi cios gościom.„Rojiblancos” bowiem znowu wyprowadzili kontrą. Tym razem indywidualnie z piłką pobiegł Griezmann, lecz mądrze atakowany przez defensorów „Barcy” nie zdołał z ostrego kąta pokonać ter Stegena.

Na odpowiedz Barcelony poczekaliśmy dosłownie minutę, gdy strzał Alby został zablokowany. Po chwili dokładkę dorzucił Iniesta, lecz piłka powędrowała wprost do rąk Oblaka.

Kiedy podopieczni Luisa Enrique zaczęli łapać rytm, ten zdecydował się na dwie zmiany, wprowadzając na plac gry Sergiego Roberto i wygwizdanego przez trybuny Ardę Turana. Dla Turka było to szczególne spotkanie, w którym z pewnością chciał coś udowodnić. Już chwilę później oddał strzał na bramkę Atletico, lecz został on zablokowany. Później natomiast dobrze dośrodkował w pole karne do Suareza.

Kolejnym znakiem pewnego odrodzenia Barcelony była akcja Suareza, który znalazł piłkę w polu karnym, lecz po jego strzale piłka powędrowała znowu wprost do Oblaka. Był to jednak kolejny sygnał na rosnącą przewagę „Dumy Katalonii”. Atletico zaś trochę pogubiło się swojej grze defensywnej. Czekając bowiem na kontry, podopieczni Simeone coraz bardziej spotykali się z groźnymi atakami Barcelony.

Niestety nie obyło się ponownie bez brzydkich incydentów. Przez cały mecz Diego Godin i Luis Suarez mieli ze sobą na pieńku, co chwila ścierając się w różnych sytuacjach. Kulminacją tej nieczystej walki był faul napastnika Barcelony, który łokciem uderzył obrońcę gospodarzy. Za to przewinienie słusznie obejrzał żółtą kartkę. Podobną karę uzyskał również Neymar, który już za linią końcową boiska kopnął Juanfrana. Wraz z przeciągającymi się ostatnimi 20 minutami piłkarzom z Katalonii ewidentnie zaczęły puszczać nerwy. Emocje zaczęły również udzielać się samemu Simeone, który momentami mocno wyrażał swoje niezadowolenie z decyzji sędziowskich.

Nie był to mecz Messiego. Argentyńczyk wyraźnie się pogubił w ostatnim czasie. Dziś znowu był nieobecny, a większość jego prób stworzenia sytuacji kończyła się zanim tak naprawdę się zaczęła. Momentami żal było patrzeć na jego grę, ale takie są fakty. Dzisiejszy wkład „cracka” Barcelony w grę ofensywną zespołu był niewielki. Kazimierz Węgrzyn komentujący to spotkanie czekał na przebudzenie gwiazdy. Nie doczekał się.

https://twitter.com/rafa_lebiedz24/status/720353806027001856
Początkowo ostatnie dziesięć minut niczym specjalnym nie różniło się od sytuacji, która rozpoczęła się mniej więcej po godzinie gry. Barcelona dalej atakowała, szukała pomysłu. Momentami brakowało bardzo niewiele, zwłaszcza Suarezowi, który potrafił odnaleźć piłkę w polu karnym. Cóż jednak z tego, skoro jego strzały były po prostu przeciętne.

https://twitter.com/J_Krecidlo/status/720353924234891264
I wtedy fatalny błąd popełnił Sergi Roberto, który stracił piłkę na rzecz Filipe Luisa. Wszystko potoczyło się szybko. Kontra trzech na dwóch, ręka Iniesty, rzut karny, gol Griezmanna. Atletico było o krok od raju.

http://www.dailymotion.com/video/x449c71_antoine-griezmann-2-nd-goal-atletico-madrid-2-0-barcelona-champions-league-13-4-2016_sport
Aż nastąpiła 90. minuta spotkania, gdy byliśmy świadkami ogromnej kontrowersji. Piłkę w polu karnym odbił Gabi, lecz sędzia wskazał na rzut wolny. Cóż z tego, skoro Messi nie wykorzystał i tej sytuacji.

Taki to był. Jeden błąd, jedno genialne zagranie, jeden gol, który ustawił mecz. Wielkie gratulacje dla Atletico, które wykonało swój plan w stu procentach. Diego Simeone może znowu świętować, gdyż w takiej formie jego ekipa może spokojnie wywalczyć zwycięstwo w całej Lidze Mistrzów. Barcelona zaś dopiero po godzinie gry zaczęła pokazywać, na co ją stać. Piłkarze Luis Enrique mogą mieć pretensje w dużym stopniu do siebie.

Tym samym trochę jeszcze poczekamy na podwójny triumf w Lidze Mistrzów dwa lata z rzędu.

Najnowsze