W rozmowie z iGolem 47-krotny reprezentant Kanady spokojnie wypowiada się o nadchodzącym meczu z Cluj. – Nie pałamy żądzą rewanżu – mówi pomocnik FC Kopenhagi.
Po czterech kolejkach Ligi Europejskiej sytuacja w grupie K nie wygląda ciekawie dla piłkarzy FC Kopenhagi. Podopieczni Ståle Solbakkena zdołali uzbierać tylko cztery punkty i czwartkowy mecz z CFR 1907 Cluj jest o być albo nie być w europejskich pucharach.
Reprezentant Kanady mówi również o rozwoju soccera w Kanadzie i szansach na jego dalszą promocję.
Robert Błaszczak: Jesteś zadowolony ze swojej formy w tym sezonie?

Atiba Hutchinson: Przyznam szczerze, że ostatnio gram w kratkę. Z większości moich meczów jestem zadowolony, ale przytrafiają się też takie, w których mógłbym pokazać się z lepszej strony.
Podobnie chyba można powiedzieć o wynikach klubu.
Idzie nam w lidze nieźle, w pucharach nadal możemy wyjść z grupy, a to się liczy. Postawiliśmy sobie przed sezonem konkretne cele i liczę, że uda nam się je zrealizować. W lidze każdy wie, jak jest. Trzeba zbierać punkty i punkciki, aby na koniec mieć więcej niż rywale.
W Rumunii przegraliście 0:2…
Piłkarze Cluj mają nad nami przewagę psychologiczną, bowiem wygrali w pierwszym meczu. Z drugiej strony, to były jak na razie ich jedyne punkty w grupie. Do meczu w Kopenhadze podchodzimy optymistycznie – nie pałamy żadną żądzą rewanżu, po prostu chcemy zagrać jutro w piłkę i wygrać. Głęboko wierzę, że wyjdziemy z tej grupy. Jesteśmy zespołem, który jest w stanie tego dokonać.
Niedługo zimowa olimpiada w Vancouver. Chyba wszyscy nią żyją w Kanadzie. Co z soccerem?
Soccer w Kanadzie się rozwija i to widać. Taka promocja zaczyna się od drużyny narodowej i jej sukcesów. Szkoda, że nie zakwalifikowaliśmy się na mistrzostwa świata, ale rodacy są zadowoleni z naszych wysiłków, bowiem idziemy w dobrym kierunku. Oczywiście, nie ma takiego boomu jak choćby w USA, ale to wymaga czasu.
Jest w ogóle miejsce na piłkę nożną w Kanadzie?

Z pewnością widzę potencjał, mamy coraz więcej dobrych piłkarzy i klubów. W Stanach dużą rolę odgrywają media, kreujące gwiazdy, które potem widzowie chcą oglądać. Jest kilku dobrych piłkarzy, którzy grają teraz w Europie. Jeżeli drużyna narodowa zacznie odnosić sukcesy, coraz więcej Kanadyjczyków zacznie grać w europejskich ligach. To byłaby chyba najlepsza promocja futbolu w Kanadzie.
W Toronto, gdzie stawiałeś pierwsze piłkarskie kroki, powstał klub MLS.
To była świetna decyzja władz ligi, aby otworzyć franczyzę MLS w Kanadzie. Toronto pokazało, że ludzie chcą oglądać dobrą piłkę nie tylko w telewizji. Jeżeli więcej miast w Kanadzie dostanie MLS, będziemy mogli rywalizować z klubami amerykańskimi.
Wróciłbyś, jeżeli ktoś z Kanady zaproponowałby Ci kontrakt w MLS?
Może kiedyś, bowiem na razie chciałbym zostać w Europie najdłużej jak to możliwe. Tutaj jest lepszy futbol, ludzie bardziej tym żyją i ekscytują się.
Odległa przeszłość, ale przed dwoma laty nie uznano Ci bramki w półfinale Gold Cup.
To nie było najlepsze wydarzenie dla futbolu w Kanadzie. Nieuznany gol w meczu z USA? Można zrozumieć. Ale takie rzeczy w futbolu się zdarzają i należy się z tym pogodzić i iść dalej. Dużo już o tym nie myślę, koszmary mi się nie śnią.