Ostatnie tygodnie z pewnością są udane dla wychowanka Hetmana Zamość. Zamiast drwin na każdym kroku w jego kierunku zaczęły spływać słowa pochwały. I nie ma wątpliwości, że są to opinie w pełni zasłużone.
Tytoń trafił do Elche przed rozpoczęciem obecnego sezonu ligowego, po tym jak uznał, że dalsze siedzenie na ławce w PSV nie przyniesie mu nic dobrego. O bluzę z numerem jeden miał rywalizować z doświadczonym Manu Herrerą, który w poprzedniej kampanii Primera Division był mocnym punktem zespołu i walnie przyczynił się do pozostania w najwyższej klasie rozgrywkowej. Ciekawą walkę podczas letniej przerwy między rozgrywkami wygrał Polak, co miało stanowić dość duży powód do radości, bo szkoleniowiec Fran Escriba jeśli już zdecyduje się na jednego zawodnika na tej pozycji, to niezwykle rzadko dokonuje na niej zmiany.
Trzeba jednak przyznać, że bohater Euro 2012 nie wykorzystał szansy. Na początku sezonu zaliczył kilka niepewnych interwencji i po raz pierwszy kibice zaczęli wspominać, że postawienie na Tytonia było błędem Escriby. Pierwszy sygnał alarmowy pojawił się podczas pojedynku z Eibarem. Gracze beniaminka dwukrotnie zmusili go do wyjmowania piłki z siatki i nie ma wątpliwości, że przy obu sytuacjach powinien się zachować lepiej. Po raz pierwszy odezwała się jego prawdziwa zmora, czyli bronienie piłki lecącej przy krótkim słupku.
Gdy ten koszmar Polaka odezwał się po raz drugi, stało się jasne, że przyszedł czas na zmiany, które dla niego będą oznaczały powrót na ławkę rezerwowych. A kiedy to nastąpiło? Po pojedynku z Atletico Madryt, podczas którego Przemek puścił niegroźny strzał Mario Mandzukicia.
Od razu po zakończeniu meczu z wciąż aktualnym mistrzem kraju, fani zaczęli się głośno domagać powrotu do składu swojego ulubieńca, czyli Herrery. A trener Elche nie mając w zasadzie innego wyboru, musiał podjąć taką decyzję. Stało się więc jasne, że skoro Escriba zdecydował się na coś, co robi bardzo rzadko, a więc zmianę podstawowego bramkarza, to nie należy się spodziewać szybkiej zmiany sytuacji Tytonia. Jedyną nadzieją był jakiś niespodziewany zwrot akcji.
W momencie, gdy już niemal wszyscy stracili nadzieję, taki zwrot nastąpił. Doświadczony rywal nabawił się urazu i stało się jasne, że Polak dostaje kolejną, co najmniej kilkutygodniową szansę od losu. Na początku trudno było przyznać, że wykorzystuje ją w należyty sposób. Punktem kulminacyjnym okazał się jednak mecz, z Levante, kiedy to udało mu się obronić rzut karny.
https://vine.co/v/Ojtha26ttFd
I po raz pierwszy zaczęły w jego kierunku płynąć słowa pochwały. A to, że los bywa przewrotny, pokazało jeszcze jedno wydarzenie. Elche po raz drugi mierzyło się z beniaminkiem z Eibaru, a więc z zespołem, który dał początek problemów Polaka. Tym razem jednak scenariusz był zupełnie inny, bo uczestnik Euro 2012 poprowadził swoich kolegów do zwycięstwa, a serwis Whoscored.com wybrał go najlepszym piłkarzem tego meczu.
Dzisiaj cały, dość długi tekst Tytoniowi poświęca madrycki dziennik „AS” i czyni to właśnie przed niezwykle trudnym zadaniem, jakie będzie czekało Polaka w niedzielny wieczór. Wszak trzeba będzie zatrzymać na własnym obiekcie lidera z Madrytu. Czy były gracz PSV ma szansę na powstrzymanie Ronaldo i spółki?
Przede wszystkim trzeba wziąć pod uwagę, co także czyni „AS”, że nasz rodak znajduje się w bardzo wysokiej formie, a przede wszystkim ma najlepszy okres podczas pobytu w Elche. Dziennikarze zwracają uwagę na jego bardzo dobre warunki fizyczne, choć z góry zaznaczają, że Tytoń niezwykle rzadko z nich korzysta, a zdecydowanie lepiej czuje się na linii bramkowej
Czy to jednak wystarczy? Na pewno czekać go będzie niezwykle trudne zadanie. Ale Carlos Kameni i Malaga pokazali wczoraj, że nie potrzeba nadzwyczajnych umiejętności, aby zatrzymać wielką Barcelonę.